Temat: Poród z partnerem czy bez

Cześć. Tak jak w temacie wolałybyście rodzić z partnerem czy bez (wyłączając koronawirus, bo wiadomo, że w czasie korony różnie to wygląda)? Jeśli z partnerem to dlaczego? Jeśli same - dlaczego? Ja z jednej strony chciałbym, aby parter był przy mnie, z drugiej im bliżej porodu tym mam więcej wątpliwości. Może dlatego, że parter nie umie mi dokładnie powiedzieć czego on oczekuje, czy chciałby być od początku do końca, a może móc wejść/wyjść w momencie dla niego komfortowym. Odpowiedzi typu "nie wiem" nie dają mi ani poczucia satysfakcji, ani bezpieczeństwa... 

Ja też jestem za porodem rodzinnym, bardzo się cieszę, że mąż chciał przy tym być,sam zaproponował. A nie do końca rozumiem argument, że mąż się obrzydzi kobietą jak zobaczy rodzącą się główkę więc nie powinno go tam być - przecież poród to nie tylko ten moment, główka to już jest na ostatnich partych skorczach i można męża usadzic obok siebie, żeby trzymał za rękę albo stał za nami albo obok nas albo wyszedł wtedy a nie centralnie stal "między naszymi nogami" . Nie musi tego oglądać. I tak "między nogami" stoi mały tłum czyli położna i lekarz widc chyba starczy ;) a przy tych pierwszych fazach fajnie jak jest ktoś z kim się pogada, komu się wykrzyczy swój ból, kto poda picie, pomoże wejść na piłkę itp. 

Jakbym  mogla miec dzieci I bym rodzila to chcialabym byc bez faceta po co ma mnie ogladac  w takim stanie ,

Pasek wagi

Rodzilam z mezem, nie wyobrazam sobie tego inaczej. Mialam w nim ogromne wsparcie przed, pod czas i po, 2 dni spal obok mnie, przewijal mala jak przynosili, karmil(nie karmilam piersia).

Ja bym się wstydziła i krepowała i nie chciałabym by  mnie widział w takim stanie. 

Pomimo epidemii akurat udało nam się, że przed samym porodem przywrócono w moim szpitalu porody rodzinne. Mąż był ze mną odkąd podano mi oksytocynę. Pomagał mi zajść do łazienki, podawał gaz albo butelkę z wodą. Od początku chciał być, ja też chciałam żeby był i wsparł mnie chociaż psychicznie. Po kilku godzinach wspólnej mordęgi okazało się, że brak postępu porodu i niewspółmierność porodowa skończy się CC. Wtedy też okazał się nieoceniony, bo ja już byłam właściwie nieprzytomna i to on wypisał za mnie papiery i zgodę na operację, ja się tylko podpisałam. Pozbierał i spakował moje rzeczy z porodówki do walizki i zaniósł personelowi. Stąd ja nie widzę minusów obecności partnera przy porodzie. Może to zależy od człowieka. Mój mąż nie należy do wrażliwców, nie rusza go krew, ani inne wydzieliny, jest człowiekiem czynu, więc cała akcje porodową próbował pomóc jak potrafił. Jednak gdyby mdlał na widok krwi, albo robiłoby mu się niedobrze od pewnych widoków to wolałabym żeby go nie było. Bynajmniej nie dlatego, żeby misiowi nie daj Boże, nie było niekomfortowo, ale z takiego to żadna pomoc w tak ciężkim czasie, starczy że rodząca ma w tym czasie galaretkę zamiast mózgu...

nie, nie ma czego ogadać nikt a nikt nie tylko facet

Mam termin na pierwszą połowę października. Mój mąż zgodził się na poród rodzinny. Nie jest typem wrażliwca i twierdzi, że da radę. Ja liczę na pomoc z jego strony, chociażby w tak prostych czynnościach, które w momencie bólu ogrodowego są niemożliwe do wykonania dla rodzącej jak np w  podaniu wody, masowaniu pleców czy po prostu miło usłyszeć "dasz radę malenka jesteś twarda". Co do widoków w stanie rozwarcia, to mąż twierdzi, że zna już mnie od każdej strony i w każdej pozycji i jak może się obrzydzic do Swojej żonki?

Pasek wagi

Mam termin na koniec sierpnia i mąż nie może być ze mną przy porodzie, nad czym bardzo ubolewam. Chciałam, żeby był przy mnie, masował mi plecy, podawał wodę, dodawał otuchy... Niestety nie jest to możliwe. Szpital zawiesił porodu rodzinne z innego względu niż korona..

Pasek wagi

Ja rodziłam z mężem i nie wyobrażam sobie ze mogłoby być inaczej. Był dla mnie naprawdę dużym wsparciem. Nie rozumiem przekonania że to może nie być widok dla faceta czy wstydu kobiet przed własnym mężem. A jak przyszłaby choroba że trzeba partnera pielęgnować to też można powiedzieć "o nie nie chce cie widzieć w takim stanie fuu staniesz się dla mnie aseksualny" Przeciez to śmieszne. Jak się kogoś kocha to kocha się go też i w takich "ludzkich" sytuacjach. Mój mąż przeszedł kiedyś zapalenie opon mózgowych, przez miesiąc czasu był całkowicie leżący. Myłam go, podcieralam, zmieniałam szpitalny nocnik bo przecież jak pielęgniarki tylko zobaczyły że przychodzi żonka to nie robiły nic. I wiadomo nie było to komfortowe ale  też nie wyobrażam sobie bym mogła męża nie wspierać w takiej sytuacji. 

Ja chciałam rodzić z mężem… skończyło się cesarką. Ale przez cały czas aż do momentu decyzji o cesarce był przy mnie. I bardzo się z tego powodu cieszę. Może i nie wniósł zbyt wiele np. do ukojenia bólu, ale cieszę się że był przy mnie... No i chwilę po porodzie to on tulił naszą małą dziewczynkę, bo mi nie było dane... fajnie jest mieć w takim momencie przy sobie kogoś bliskiego

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.