Temat: Słodycze i dzieci

Jak to u Was w rodzinie wygląda? Czy dajecie swoim dzieciom słodycze ile razy w tyg? Kupne,czy robicie sami? Mój mały ma już 7.5 miesiąca i uwielbia jesc, chciałabym aby wyniósł dobre nawyki z domu,ale nie wiem jak to ogarnąć  jaka strategię przyjąć? I to nie chodzi o teraz,ale czas tak szybko mija, że już teraz myślę,hak powinnam to ogarnąć,sporo się teraz widzi otyłych dzieci na ulicach no i niestety z czegoś to wynika.

moj ma 2,5 roku, do roku wcale slodyczy nie dawalam (choc tesciowa czy moja mama pewnie mu cos dały bez mojej wiedzy), później dostawal sporadycznie (u tesciowej więcej). Jednak nie byl tam na tyle czesto i nie byly to takie duze ilości, ze dzis nie przepada za słodyczami. Zje troszkę i koniec. A ile sie osluchalam, ze dzieciństwo mu niszcze, ze sie później rzuci na słodycze? Tak teraz tesciowa jest "dumna", ze słodyczy nie lubi, cicho mi rację przyznaje a ja mam satysfakcję po tym wszystkim. Jest szczupły. 

MadziuniaP napisał(a):

Syn ma 12 lat, ale u nas w domu i tak jest ograniczenie na slodycze- raz na jakiś czas, zwykle nie więcej niż raz na tydzień jest słodycz albo chipsy- ma wybór. Jest bunt, wiadomo, ale niestety tarczyce i nadprogramowe kg również ma.
Ile ma tych tarczyc? Bo jak więcej niż jedną, to faktycznie problem. 

Starszy do 1,5 roku nie jadł nic słodkiego, młodszy przy starszym szybko zaznał smaku słodyczy. Młodszy sam z siebie nie je, bo nie lubi- zje coś czekoladowego, czasami jakieś ciastko, ale piłby różne napoje- i na to ma szlaban, dostaje w weekendy. Starszy jest uzależniony od cukru- ma to po mnie. Ale jest alergikiem i w sumie ostatnio przy pyleniu, to nie je kupnych słodyczy, bo w zasadzie wszystko ma w sobie jakieś mleko czy kakao. Robię mu słodycze sama i bywa, że sporo zjada. Staram im uświadamiać, że to szkodliwe w nadmiarze, ale im starsze dziecko, to większy problem. Mniejszy z kolegami non stop siedzą w biedronce i na spółę kupują różne rzeczy.

Tu się zgodzę. U mnie starszy jest uzależniony od cukru, ale większa część rodziny po stronie mojego ojca tak ma. I wcale nie dostawał słodyczy od małego, bo pierwszego lizaka zjadł jak miał ze dwa lata. Nigdy nie jadł danonek, mleka dla niemowląt, gotowych kaszek, nigdy mu nie słodziłam nic, a gdy dostał tego pierwszego lizaka, zeżarł go w minutę i był wielki ryk, że chce drugiego. Generalnie był praktycznie na wszystko uczulony i bardzo uważałam na to co je- więc gotowe produkty na krowim mleku odpadały. Natomiast młodszy dosyć szybko zgarniał słodycze- zawsze coś mu skapnęło albo sam zgarnął ze stołu, ale słodycze go nie rajcują zupełnie. Teraz zje loda, czekoladę, natomiast lubi słodzone napoje, ale to od niedawna mu się zmieniło. Gdy był zapraszany na urodziny nawet tortu nigdy nie chciał. I słodyczy też nie zjadał- jeżeli na urodzinach były same słodycze, bywało, że wychodził głodny. Niestety im starsze dziecko, tym masz mniejszy wpływ. Pamiętam jak na piaskownicy dzieci jadły jakieś ciasteczka, starszy też ręce wyciągał- strasznie mnie to wk.. bo potem był cały w krostach. Młodszego teraz widzę często pod sklepem- zrzutę robią i sobie kupują coś do jedzenia. Natomiast warto na pewno warto dawać dzieciom urozmaicone jedzenie, bo potem jedzą wszystko. Na wakacjach moi są jednymi z nielicznych dzieci, które z własnej woli nakładają sobie warzywa, mięso. A wiele dzieci korzysta z kids corner, gdzie dostają odpady z kurczaka w postaci pałeczek, frytki z keczupem i zielony groszek. Ale często rodzice sami tak jedzą.

LisekDzikusek napisał(a):

Noma_ napisał(a):

LisekDzikusek napisał(a):

Moje dziecko ma 17 miesięcy o oczywiście nigdy nie widziało słodyczy na oczy.  Od daje żadnych syfiastych biszkopcików, żadnych chrupek kukurydzianych, żadnych soczków, nawet tych owocowych, żadnych słodzonych jogurcików, żadnych koszmarnych desrkow nestle i innych śmieci. Moje dziecko je za to z ogromnym apetytem zjada wszystkie kasze, surówki, kiszonki, zupy, warzywa, owoce, jajka mięso. Owoców dostaje tyle ile ma ochotę. Kocha czarne porzeczki i dostaje nie. Do picia jest woda. Czasem niesłodzony domowy kompot. Kiedy będzie starsza nie będę zabraniała spróbowania cukierka na imprezie u dziadków przy większej okazji. czy Dam jej czasem domowa drozdzowke, czy inny domowy deser owocowy, czy domowe lody, bo nie zamierzam robić ze słodyczy zakazanego owocu. Moim celem jest nauczenie jej zdrowych nawyków. Nie wiem jak wygląda.teraz ta kwestia w przedszkolach, ale jak męża siostrzenica była mała w przedszkolu uczyli ich, że trzeba pić wodę i jeść warzywa i efekt tych działań jest super, także również przedszkole może dawać dobre wzorce. Argument, bo babcia daje do mnie nie trafia. Jeśli dziadkowie nie szanowaliby moich i męża poglądów to kazalabym im spadać na bambus. W tej kwestii nie ma kompromisów i dyskusji. Uważam tez, że jeszcze większym złem niż slodycze jest "jedzenie" dla dzieci. Najpierw pasie się niemowlę słodka waniliowa bezwartościowa  kaszka, później słodkimi jogurcików z misiem, słodkimi gównoplatakami i kanapeczki z nutellą. Z syfiastych cukrowego jedzenia ludzie robią podstawę wyżywienia... To jest dopiero dramat... Uwazam, że reklamowanie tego syfu jako zdrowego jedzenia powinno być zakazane prawnie.
Ales ty naiwna. Poza tym dziadkowie mają prawo do kontaktu z wynukami i mogą złożyć wniosek do sądu. Dawanie dziecku słodyczy nie jest przestępstwem i nie może wpływać na kontakt międzypokoleniowy, który jako matka powinnaś dziecku zapewnić. Nie ochronisz dziecka przez całe życie przed wpływem innych osób.  Na razie masz 1,5 roczne dziecko , które jest głównie pod twoją kontrola, ale to szybko się zmieni.I smaki nie są zależne od przyzwyczajeń i nawyków. Można mieć w domu rodzinne slodyczowych łasuchów , gdzie łakocie wywalają się z szaf , są dostępne bez ogr. a jakies dziecko wcale ich nie musi jeść, bo może ich nie lubić.  Tak samo dziecko może być wychowane w domu z zasadami i brakiem słodyczy, a i tak jak lubi słodkie to będzie jeść tym bardziej wtedy kiedy nie będziesz przy nim 24h na dobę. Dziecko to nie jest twój robot, który sobie zaprogramujesz dokładnie tak jak chcesz, dziecko rodzi się z pewnymi genami?, ty możesz tylko nakierowywac dziecko, ale genów dziecka nie zmienisz i nie będziesz mieć wplywu na to jak twoje zasady to dziecko przyjmuje. 
Noma Ty masz jednak coś z głową... Nie chcę mi się nawet z Tobą dyskutowac, bo nie ma z kim. Nie ma to jak rady od baby, której jednym życiowym osiągnięciem jest urodzenia dziecka, a jej mąż potrafi się uchlac na weselu mając małe dziecko (a meczenie malucha na weselu przecież jest takie odpowiedzialne i nienaiwne). Nie podoba mi się Twoje podejście do zycia, ale nie oceniam. Twoja sprawa. bardzo proszę żebyś odczepiła się ode mnie. Mnie nie rajcuje życie w małym ciasnym mieszkanku w bloku, ani jedzenie kotleta z plastikowego pudełka na plaży w ramach oszczędności (bo przecież masz taką dobra sytuację finansową o stać Cię na fizjoterapeute). Dziwi mnie jedynie to wszystko co piszesz. Trochę to straszne, trochę śmieszne. Twoje zycie. Żyj jak chcesz i daj żyć innym. 

Ja wychodzę z założenia, że wszystko dla ludzi, w rozsądnych ilościach. Mi rodzice nic nie wydzielali i jako dziecko byłam chudziutka, dopiero dojrzewanie przyniosło zaokrąglenie kształtów, a siedzenie przed tv i kompem zaokrąglenie tyłka. Są ludzie którzy słodkie lubią bardziej a inni mniej. Już podczas ciąży dziecko połyka wody płodowe, które przechodzą smakiem tego co mama je, więc nic dziwnego, że potem jak mama objadała się słodyczami, to dziecko też by słodkie chciało. Równowaga jest potrzebna we wszystkim, zbyt drastyczne ograniczenia rzadko kiedy kończą się sukcesem. 

Pasek wagi

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.