Temat: Słodycze i dzieci

Jak to u Was w rodzinie wygląda? Czy dajecie swoim dzieciom słodycze ile razy w tyg? Kupne,czy robicie sami? Mój mały ma już 7.5 miesiąca i uwielbia jesc, chciałabym aby wyniósł dobre nawyki z domu,ale nie wiem jak to ogarnąć  jaka strategię przyjąć? I to nie chodzi o teraz,ale czas tak szybko mija, że już teraz myślę,hak powinnam to ogarnąć,sporo się teraz widzi otyłych dzieci na ulicach no i niestety z czegoś to wynika.

Niestety sama mam z tym problem. Gorzej jeszcze bo młoda najchętniej nie jadłaby nic oprócz czekolady i ciastek popijanych kakao. W domu jeszcze w miarę bo słodyczy jemy mało, niedawno jeszcze zadowalała się dobrej jakości czekoladą 70% jako czekoladą, teraz już precyzuje, że woli mleczną bez orzechow... jedyny sposób to dawać im słodycze jak najlepszej jakości i w jak najmniejszych porcjach. Na wyjazdach odpuszczam i nie walczę o nierealne zasady. Myślę, że przykład idzie z góry i im mniej słodyczy jest w domu tym łatwiej jest dziecku powiedzieć, że ciastek nie ma ale są maliny, arbuz, truskawki itd

Pasek wagi

Moje dziecko ma 17 miesięcy o oczywiście nigdy nie widziało słodyczy na oczy.  Od daje żadnych syfiastych biszkopcików, żadnych chrupek kukurydzianych, żadnych soczków, nawet tych owocowych, żadnych słodzonych jogurcików, żadnych koszmarnych desrkow nestle i innych śmieci. 

Moje dziecko je za to z ogromnym apetytem zjada wszystkie kasze, surówki, kiszonki, zupy, warzywa, owoce, jajka mięso. Owoców dostaje tyle ile ma ochotę. Kocha czarne porzeczki i dostaje nie. Do picia jest woda. Czasem niesłodzony domowy kompot. 

Kiedy będzie starsza nie będę zabraniała spróbowania cukierka na imprezie u dziadków przy większej okazji. czy Dam jej czasem domowa drozdzowke, czy inny domowy deser owocowy, czy domowe lody, bo nie zamierzam robić ze słodyczy zakazanego owocu. Moim celem jest nauczenie jej zdrowych nawyków.

Nie wiem jak wygląda.teraz ta kwestia w przedszkolach, ale jak męża siostrzenica była mała w przedszkolu uczyli ich, że trzeba pić wodę i jeść warzywa i efekt tych działań jest super, także również przedszkole może dawać dobre wzorce. 

Argument, bo babcia daje do mnie nie trafia. Jeśli dziadkowie nie szanowaliby moich i męża poglądów to kazalabym im spadać na bambus. W tej kwestii nie ma kompromisów i dyskusji. 

Uważam tez, że jeszcze większym złem niż slodycze jest "jedzenie" dla dzieci. Najpierw pasie się niemowlę słodka waniliowa bezwartościowa  kaszka, później słodkimi jogurcików z misiem, słodkimi gównoplatakami i kanapeczki z nutellą. Z syfiastych cukrowego jedzenia ludzie robią podstawę wyżywienia... To jest dopiero dramat... Uwazam, że reklamowanie tego syfu jako zdrowego jedzenia powinno być zakazane prawnie.

Pasek wagi

Do 1r.z cukier nie był obecny w diecie mojego dziecka. Sklepowych słodyczy nie jadł do ponad 2rż. Teraz ma 3 lata: słodyczy nie ograniczamy, nie zabraniamy, ale.... wyrzuca. Jeszcze lizaka czasem zje, lody, ciastko herbaciane, ale te wszystkie wyroby czekoladopodobne i cukierki lądują w koszu lub bezpośrednio na podłodze. Z drugim synem gorzej, bo jak widzi starszego, jak ma lizaka to już chce, wiec może się tajnie dać. A szkoda
najwaznejsze widzę, to wyrobić dobre nawyki żywieniowe (czyli normalne śniadania, nie słodzenie np. naleśników, podawanie naturalnych jogurtów) i służenie dobrym przykładem (czyli nie jedzenie słodyczy w nagrodę, nie objadanie się itp)

LisekDzikusek napisał(a):

Moje dziecko ma 17 miesięcy o oczywiście nigdy nie widziało słodyczy na oczy.  Od daje żadnych syfiastych biszkopcików, żadnych chrupek kukurydzianych, żadnych soczków, nawet tych owocowych, żadnych słodzonych jogurcików, żadnych koszmarnych desrkow nestle i innych śmieci. Moje dziecko je za to z ogromnym apetytem zjada wszystkie kasze, surówki, kiszonki, zupy, warzywa, owoce, jajka mięso. Owoców dostaje tyle ile ma ochotę. Kocha czarne porzeczki i dostaje nie. Do picia jest woda. Czasem niesłodzony domowy kompot. Kiedy będzie starsza nie będę zabraniała spróbowania cukierka na imprezie u dziadków przy większej okazji. czy Dam jej czasem domowa drozdzowke, czy inny domowy deser owocowy, czy domowe lody, bo nie zamierzam robić ze słodyczy zakazanego owocu. Moim celem jest nauczenie jej zdrowych nawyków. Nie wiem jak wygląda.teraz ta kwestia w przedszkolach, ale jak męża siostrzenica była mała w przedszkolu uczyli ich, że trzeba pić wodę i jeść warzywa i efekt tych działań jest super, także również przedszkole może dawać dobre wzorce. Argument, bo babcia daje do mnie nie trafia. Jeśli dziadkowie nie szanowaliby moich i męża poglądów to kazalabym im spadać na bambus. W tej kwestii nie ma kompromisów i dyskusji. Uważam tez, że jeszcze większym złem niż slodycze jest "jedzenie" dla dzieci. Najpierw pasie się niemowlę słodka waniliowa bezwartościowa  kaszka, później słodkimi jogurcików z misiem, słodkimi gównoplatakami i kanapeczki z nutellą. Z syfiastych cukrowego jedzenia ludzie robią podstawę wyżywienia... To jest dopiero dramat... Uwazam, że reklamowanie tego syfu jako zdrowego jedzenia powinno być zakazane prawnie.

Ales ty naiwna. Poza tym dziadkowie mają prawo do kontaktu z wynukami i mogą złożyć wniosek do sądu. Dawanie dziecku słodyczy nie jest przestępstwem i nie może wpływać na kontakt międzypokoleniowy, który jako matka powinnaś dziecku zapewnić. Nie ochronisz dziecka przez całe życie przed wpływem innych osób.  Na razie masz 1,5 roczne dziecko , które jest głównie pod twoją kontrola, ale to szybko się zmieni.

I smaki nie są zależne od przyzwyczajeń i nawyków. Można mieć w domu rodzinne slodyczowych łasuchów , gdzie łakocie wywalają się z szaf , są dostępne bez ogr. a jakies dziecko wcale ich nie musi jeść, bo może ich nie lubić.  Tak samo dziecko może być wychowane w domu z zasadami i brakiem słodyczy, a i tak jak lubi słodkie to będzie jeść tym bardziej wtedy kiedy nie będziesz przy nim 24h na dobę. Dziecko to nie jest twój robot, który sobie zaprogramujesz dokładnie tak jak chcesz, dziecko rodzi się z pewnymi genami😛, ty możesz tylko nakierowywac dziecko, ale genów dziecka nie zmienisz i nie będziesz mieć wplywu na to jak twoje zasady to dziecko przyjmuje. 

U nas zasada taka że słodycze tak ale tylko domowe. Więc jak np ciocia lub babcia chce coś dać słodkiego to musi to upiec a nie iść do sklepu i kupić czekoladę. Tym sposobem nie szaleją inni że słodyczami

Noma_ napisał(a):

LisekDzikusek napisał(a):

Moje dziecko ma 17 miesięcy o oczywiście nigdy nie widziało słodyczy na oczy.  Od daje żadnych syfiastych biszkopcików, żadnych chrupek kukurydzianych, żadnych soczków, nawet tych owocowych, żadnych słodzonych jogurcików, żadnych koszmarnych desrkow nestle i innych śmieci. Moje dziecko je za to z ogromnym apetytem zjada wszystkie kasze, surówki, kiszonki, zupy, warzywa, owoce, jajka mięso. Owoców dostaje tyle ile ma ochotę. Kocha czarne porzeczki i dostaje nie. Do picia jest woda. Czasem niesłodzony domowy kompot. Kiedy będzie starsza nie będę zabraniała spróbowania cukierka na imprezie u dziadków przy większej okazji. czy Dam jej czasem domowa drozdzowke, czy inny domowy deser owocowy, czy domowe lody, bo nie zamierzam robić ze słodyczy zakazanego owocu. Moim celem jest nauczenie jej zdrowych nawyków. Nie wiem jak wygląda.teraz ta kwestia w przedszkolach, ale jak męża siostrzenica była mała w przedszkolu uczyli ich, że trzeba pić wodę i jeść warzywa i efekt tych działań jest super, także również przedszkole może dawać dobre wzorce. Argument, bo babcia daje do mnie nie trafia. Jeśli dziadkowie nie szanowaliby moich i męża poglądów to kazalabym im spadać na bambus. W tej kwestii nie ma kompromisów i dyskusji. Uważam tez, że jeszcze większym złem niż slodycze jest "jedzenie" dla dzieci. Najpierw pasie się niemowlę słodka waniliowa bezwartościowa  kaszka, później słodkimi jogurcików z misiem, słodkimi gównoplatakami i kanapeczki z nutellą. Z syfiastych cukrowego jedzenia ludzie robią podstawę wyżywienia... To jest dopiero dramat... Uwazam, że reklamowanie tego syfu jako zdrowego jedzenia powinno być zakazane prawnie.
Ales ty naiwna. Poza tym dziadkowie mają prawo do kontaktu z wynukami i mogą złożyć wniosek do sądu. Dawanie dziecku słodyczy nie jest przestępstwem i nie może wpływać na kontakt międzypokoleniowy, który jako matka powinnaś dziecku zapewnić. Nie ochronisz dziecka przez całe życie przed wpływem innych osób.  Na razie masz 1,5 roczne dziecko , które jest głównie pod twoją kontrola, ale to szybko się zmieni.I smaki nie są zależne od przyzwyczajeń i nawyków. Można mieć w domu rodzinne slodyczowych łasuchów , gdzie łakocie wywalają się z szaf , są dostępne bez ogr. a jakies dziecko wcale ich nie musi jeść, bo może ich nie lubić.  Tak samo dziecko może być wychowane w domu z zasadami i brakiem słodyczy, a i tak jak lubi słodkie to będzie jeść tym bardziej wtedy kiedy nie będziesz przy nim 24h na dobę. Dziecko to nie jest twój robot, który sobie zaprogramujesz dokładnie tak jak chcesz, dziecko rodzi się z pewnymi genami?, ty możesz tylko nakierowywac dziecko, ale genów dziecka nie zmienisz i nie będziesz mieć wplywu na to jak twoje zasady to dziecko przyjmuje. 
Noma Ty masz jednak coś z głową... Nie chcę mi się nawet z Tobą dyskutowac, bo nie ma z kim. Nie ma to jak rady od baby, której jednym życiowym osiągnięciem jest urodzenia dziecka, a jej mąż potrafi się uchlac na weselu mając małe dziecko (a meczenie malucha na weselu przecież jest takie odpowiedzialne i nienaiwne). Nie podoba mi się Twoje podejście do zycia, ale nie oceniam. Twoja sprawa. bardzo proszę żebyś odczepiła się ode mnie. Mnie nie rajcuje życie w małym ciasnym mieszkanku w bloku, ani jedzenie kotleta z plastikowego pudełka na plaży w ramach oszczędności (bo przecież masz taką dobra sytuację finansową o stać Cię na fizjoterapeute). Dziwi mnie jedynie to wszystko co piszesz. Trochę to straszne, trochę śmieszne. Twoje zycie. Żyj jak chcesz i daj żyć innym. 

Pasek wagi

Młody ode mnie nie dostał słodyczy aż do wieku nastoletniego. Po prostu ich nie kupowalam, bo sama też nie jadłam przez wiele lat. Ale nigdy nie broniłam rodzinie, kiedy chcieli mu dać. Prosiłam tylko o rozsądek. A tego zabrakło, gdy okazało się że dziadek słodzi mu herbatę. Bez sensu kompletnie i to był jedyny raz, kiedy się naprawdę unioslam. 

Młody zaś doskonale wiedział że z każdym musi sobie sam układać stosunki i jakoś pretensji nie miał że mama czekolady nie kupuje i nigdy o nią nie prosił. 

To wszystko zaś nie miało znaczenia, bo teraz ma 15 lat i jest łasuchem, a smaki też mu się co jakiś czas zmieniają.

Cyrica napisał(a):

Młody ode mnie nie dostał słodyczy aż do wieku nastoletniego. Po prostu ich nie kupowalam, bo sama też nie jadłam przez wiele lat. Ale nigdy nie broniłam rodzinie, kiedy chcieli mu dać. Prosiłam tylko o rozsądek. A tego zabrakło, gdy okazało się że dziadek słodzi mu herbatę. Bez sensu kompletnie i to był jedyny raz, kiedy się naprawdę unioslam. Młody zaś doskonale wiedział że z każdym musi sobie sam układać stosunki i jakoś pretensji nie miał że mama czekolady nie kupuje i nigdy o nią nie prosił. To wszystko zaś nie miało znaczenia, bo teraz ma 15 lat i jest łasuchem, a smaki też mu się co jakiś czas zmieniają.

Dokładnie. Nawyki nie mają żadnego odniesienia do smaków.

Jak sie dzieci karmi węglowodanowo, to właściwie nie ma szans, żeby one rozsadnie podchodziły do słodyczy. Dzieci długo nie są zdolne do panowania nad sobą.

mamy słodycze w domu, jest szafka ze słodyczami. Syn jak ma ochotę to bierze. Średnio raz w tygodniu. Córka jak ma ochotę to mówi. Bardzo lubi czekoladę. Je kilka razy dziennie po troszku. Dzięki temu nie rzucają się na słodycze jak dzikusy ;D 

Pasek wagi

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.