Temat: Powrót do formy po ciąży

Hej Dziewczyny ;)

Sorry za nawał macierzyńskich tematów, ale teraz w tym czasie, którym jestem wszystko mnie ciekawi:P Chciałabym poczytać o Waszych emocjach związanych z połogiem i może odnieść do tego to, co sama przeżywam ;) jak się czułyście po narodzinach dziecka ? czy czułyście faktycznie tzw. "baby blues"? czy wierzycie, że jest to związane z huśtawką hormonalną czy raczej faktycznym cierpieniem, którego my kobiety doświadczamy w czasie porodu i/lub po ? ja jak leżałam w łóżku w 4 dobie w domu, rana po cesarce nie dawała mi wstać, ból obkurczającej macicy przy karmieniu sprawiał mi ogromny ból, a do tego miałam nawał - jak zobaczyłam się w lustrze to miałam 2 głazy zamiast cycków.. i tak się zastanawiałam kto wymyślił, że ten smutek jest związany ze zmianami hormonalnymi skoro całe te cierpienie jest realne.. do tego chciałam Was ogółem spytać jak przeszłyście połóg i po jakim czasie wróciłyście do siebie i nie mówię tu o powrocie do figury sprzed ciąży (chyba, że ktoś chce się pochwalić;)), ale kiedy czułyście się już dobrze psychicznie, fizycznie i czułyście, że ogarniacie nową rzeczywistość ;-) dzielcie się swoimi przeżyciami.

nie mialam baby bluesa, jestem/bylam perfekcjonistka i podeszłam do tego, ze wszystko musze ogarnac na tip top i jak mi nie wyszlo wszystko to sie wkurzalam, nieraz maz oberwal ;) teraz, po 2 latach  jest o wiele lepiej a gdyby bylo drugie dziecko to podeszłabym do tego bardziej na luzie (np wstawalam co 3 h, nastawialam budzik, zeby dziecko nakarmic, ktore sobie smacznie spalo i przespalo by, razem ze mną, wieksza czesc nocy i bylabym mniej zmęczona w dzień) :)

ja strasznych boli podczas pologu nie mialam i bez problemu sie poruszalam (pomijajac do bolu opuchniete nogi i stopy) ale czas ogolnie ciezki, gdyby nie dar natury, ktory sprawia, ze kobiety po porodzie dostaja nadludzkich sil by potrafic w tym wszystkim funkcjonowac, czesto miesiacami bez snu, to nie wiem jakbym to przezyla 🤪

awokdas napisał(a):

nie mialam baby bluesa, jestem/bylam perfekcjonistka i podeszłam do tego, ze wszystko musze ogarnac na tip top i jak mi nie wyszlo wszystko to sie wkurzalam, nieraz maz oberwal ;) teraz, po 2 latach  jest o wiele lepiej a gdyby bylo drugie dziecko to podeszłabym do tego bardziej na luzie (np wstawalam co 3 h, nastawialam budzik, zeby dziecko nakarmic, ktore sobie smacznie spalo i przespalo by, razem ze mną, wieksza czesc nocy i bylabym mniej zmęczona w dzień) :)

Mnie tak w szpitalu naciśli, że mam budzić co 3h itd. 2 tygodnie wytrzymałam, bo córka miała problem ze zsaniem i jadła przez 1,5 h. Potem przebierać, usypiać itd. Zanim ja się w łóżku ułożyłam i usnęłam już budzik dzwonił na następne karmienie i tak cały dzień i całą noc. 

Córka sama z siebie nie budziła się co 3h ani w nocy ani w dzień, więc po 2 tygodniach przestałam nastawiać budzik tylko polegałam na jej odczuciu głodu. Tym sposobem po 2 mies przesypiała całe noce, bo spała, jadła i budziła się tak jak ona chciała, a nie tak jak ktoś sobie wymyślił. 

Mamy wcześniaka, więc dziecko musiało jeść określoną ilość pokarmu co każde karmienie, ale córka nie chciała jeść tak często  po trochu i odpychała butelkę, wolała jeść co 6h podwójną porcję. Pamiętam oburzenie położnej na taka sytuację, ale jak zapytałam, czy mam na siłę budzić i wpychać dziecku butelkę do buzi, żeby się zadławiło to już nic nie odpowiedziała. 

Ogólnie to w dzień spała jak w nocy, czyli 6-7h potem budziła się na jedzenie trochę powierzgała i znowu spała 6-7h. Koło pół roku to już spała jednym ciągiem z 10h w nocy. 

Marisca napisał(a):

awokdas napisał(a):

nie mialam baby bluesa, jestem/bylam perfekcjonistka i podeszłam do tego, ze wszystko musze ogarnac na tip top i jak mi nie wyszlo wszystko to sie wkurzalam, nieraz maz oberwal ;) teraz, po 2 latach  jest o wiele lepiej a gdyby bylo drugie dziecko to podeszłabym do tego bardziej na luzie (np wstawalam co 3 h, nastawialam budzik, zeby dziecko nakarmic, ktore sobie smacznie spalo i przespalo by, razem ze mną, wieksza czesc nocy i bylabym mniej zmęczona w dzień) :)
Mnie tak w szpitalu naciśli, że mam budzić co 3h itd. 2 tygodnie wytrzymałam, bo córka miała problem ze zsaniem i jadła przez 1,5 h. Potem przebierać, usypiać itd. Zanim ja się w łóżku ułożyłam i usnęłam już budzik dzwonił na następne karmienie i tak cały dzień i całą noc. Córka sama z siebie nie budziła się co 3h ani w nocy ani w dzień, więc po 2 tygodniach przestałam nastawiać budzik tylko polegałam na jej odczuciu głodu. Tym sposobem po 2 mies przesypiała całe noce, bo spała, jadła i budziła się tak jak ona chciała, a nie tak jak ktoś sobie wymyślił. Mamy wcześniaka, więc dziecko musiało jeść określoną ilość pokarmu co każde karmienie, ale córka nie chciała jeść tak często  po trochu i odpychała butelkę, wolała jeść co 6h podwójną porcję. Pamiętam oburzenie położnej na taka sytuację, ale jak zapytałam, czy mam na siłę budzić i wpychać dziecku butelkę do buzi, żeby się zadławiło to już nic nie odpowiedziała. Ogólnie to w dzień spała jak w nocy, czyli 6-7h potem budziła się na jedzenie trochę powierzgała i znowu spała 6-7h. Koło pół roku to już spała jednym ciągiem z 10h w nocy. 

Mi kolezanka radzila nie wybudzac, zebym spala a ja nieee, mówili, zeby dawac jesc co 3h, zeby przybieral (urodził sie w normanej wadze 3660g, 55 cm) i budzilam dlugo, 2 mce napewno.  Przy okazji przebieralam,choc pampersy byly jeszcze ok, bo balam sie odparzen.  

.

mlodapanna2020 napisał(a):

.Puckolinka. napisał(a):

Ja myślę że tak na prawdę wszystko zależy od charakteru. Rodzilam 2 razy sn i cc. Podeszłam do sprawy zadaniowo. Wiedziałam że boli, wiedziałam że ból minie. Owszem miałam gorsze dni. Ale nie była to ani depresja ani baby blues. Ja wyszłam z założenia że skoro chciałam dzieci teraz muszę się z tym zmierzyć. Połogi oba przeszłam bez problemu, bardzo szybko doszłam do siebie. I moja wypowiedź to ani chwalenie się, ani kwestionowanie przeżyć kobiecych. To moje zdanie i doświadczenie:)
Dokladnie tak mowia i zachowuja sie mamy w moim otoczeniu   Nie warto sie tak nad soba uzalac, bo to nie pomaga ;)Moja mama urodzila 4 dzieci i za kazdym razem miala sily na wszystko od razu po ciazy. Czy to oznacza, ze nie miala bolow i nie widziala zmian po kazdym porodzie? Nie. Oczywiscie, ze byl bol i zmiany. Ale robienie z siebie ofiary jest zalosne.

Żałosne to są wasze komentarze bo każdy połóg jest inny. Ja miałam dwa porody i czułam się dobrze, od razu po porodzie chodziłam i byłam tylko lekko obolała. W domu po drugim porodzie po godzinie byłam w stanie upiec ciasteczka  dla starszej córki bo miałam sporo energii. Za to jak przyszłam do przyjaciółki, która urodziła to była cała obolała i ledwo chodziła. Jednak nie mówiłam do niej weź przestań się użalać nad sobą, bo ja ciastka piekłam po przyjściu ze szpitala, tylko jej pomogłam z ogarnięciem małej i przyniosłam ciepły obiad. 

beataklus napisał(a):

mlodapanna2020 napisał(a):

.Puckolinka. napisał(a):

Ja myślę że tak na prawdę wszystko zależy od charakteru. Rodzilam 2 razy sn i cc. Podeszłam do sprawy zadaniowo. Wiedziałam że boli, wiedziałam że ból minie. Owszem miałam gorsze dni. Ale nie była to ani depresja ani baby blues. Ja wyszłam z założenia że skoro chciałam dzieci teraz muszę się z tym zmierzyć. Połogi oba przeszłam bez problemu, bardzo szybko doszłam do siebie. I moja wypowiedź to ani chwalenie się, ani kwestionowanie przeżyć kobiecych. To moje zdanie i doświadczenie:)
Dokladnie tak mowia i zachowuja sie mamy w moim otoczeniu   Nie warto sie tak nad soba uzalac, bo to nie pomaga ;)Moja mama urodzila 4 dzieci i za kazdym razem miala sily na wszystko od razu po ciazy. Czy to oznacza, ze nie miala bolow i nie widziala zmian po kazdym porodzie? Nie. Oczywiscie, ze byl bol i zmiany. Ale robienie z siebie ofiary jest zalosne.
Żałosne to są wasze komentarze bo każdy połóg jest inny. Ja miałam dwa porody i czułam się dobrze, od razu po porodzie chodziłam i byłam tylko lekko obolała. W domu po drugim porodzie po godzinie byłam w stanie upiec ciasteczka  dla starszej córki bo miałam sporo energii. Za to jak przyszłam do przyjaciółki, która urodziła to była cała obolała i ledwo chodziła. Jednak nie mówiłam do niej weź przestań się użalać nad sobą, bo ja ciastka piekłam po przyjściu ze szpitala, tylko jej pomogłam z ogarnięciem małej i przyniosłam ciepły obiad. 

I tu się właśnie kłania czytanie że zrozumieniem. Przeczytaj jeszcze raz moja wypowiedź. Tam padło takie zdanie na końcu, że NIE KWESTIONUJE KOBIECYCH PRZEŻYĆ, A PISZE O SWOICH DOŚWIADCZENIACH. W wolnym tłumaczeniu brzmi to mniej więcej tak JA NIE MAM CIĘŻKICH DOŚWIADCZEŃ,  WYPŁYWA TO Z MOJEGO CHARAKTERU ALE KAŻDA KOBIETA MA INNE PRZEŻYCIA  I JA TEGO NIE KWESTIONUJE. 

Swoją drogą polskie szkolnictwo leży i kwiczy. Vitalia jest tego najlepszym przykładem. Tu trafić ma kogoś kto zrozumie tekst jest na prawdę ciężko.

Pasek wagi

ja nie mialam jakis dolegliwosci fizycznych , bolu ani nic z tuch rzeczy w pologu. Niestety zmeczenie i nie spanie robilo swoje. Nie spalam 2 doby wcale bo corka wisiala na piersi. A jak ja odlozylam na chwile by zajac sie synem to sie darla. Potem przeszlam na laktator i bylo lepiej. Po jakis 2 mc jak juz przesypiala noce byl juz luz. Dodam ze zajmowalam sie dziecmi tylko ja.

Pasek wagi

Mialam totalne spadki nastroju przy karmieniu i wyczytalam, ze jakis hormon jest wydzielany gdy dziecko jest przy piersi, ktoru do powoduje. Ogolnie to tak od powrotu do domu do chyba tygodnia maz mowil mi, ze zachowywalam się jak totalny wrazliwiec, co chwila powod do wzruszenia i placzu choc powodu nie bylo. Ja tego nie widzialam, powiedzial mi po czasie gdy sie uspokoilo (akurat przed jego powrotem do pracy z urlopu ojcowskiego). Baby blues to nie byl bo go mialam po porodzie ze starszym synkiem. I to bylo straszneeee

karlsdatter napisał(a):

Fizycznie nie było przyjemnie, ale akceptowalnie. Litry kroplówki z oksytocyną, dwa dni skurczy, wstawanie po CC, poranione brodawki - wiedziałam, że minie. Ale psychicznie zupełnie niezależnie ode mnie zabijało mnie poczucie winy - że nie potrafiłam urodzić, że przeze mnie dziecko urodziło się z zakażeniem, że nie powinnam była zgłaszać się na patologię, że trzeba było naciskać na wcześniejsze cięcie, że po co jej taka matka, w dodatku bez pokarmu w piersiach. Potem doszły płaczliwe wieczory u małej, żadnej możliwości odłożenia dziecka choć na chwilę do łóżeczka, rady teściowej, żeby nie przyzwyczajać do noszenia i pretensje, że zjadłam kapustę.... W końcu mleko się pojawiło w wystarczającej ilości, uznałam, że będę nosić w chuście, tulić i spać razem i choćby płacz się nie kończył, to przecież jest zdrowa, dobrze się rozwija i widocznie jak ja czasem musi popłakać. Trwało to gdzieś 5 tygodni zanim pozbyłam się panicznego strachu o jutro i myśli, że wszystko robię nie tak. Kolejne 3 tygodnie później nadal nie przesypiam ciągiem 3 godzin, chodzę do toalety z dzieckiem na brzuchu, nie dotarłam do fryzjera i wcale nie chudnę, ale cieszę się z każdej chwili, ze wspólnych spacerów, wierzę, kiedy partner mówi, że mnie kocha i nie liczę, że szlag mnie trafi i znajdą małej lepsza mamę. Myślę, że to taki baby blues w wersji hard. Żałuję tylko, że w tym przymusie radości, ekscytacji i z tekstami anonimowych bab o uzalaniu się nad sobą, albo że najgorsze dopiero przede mną tak późno się opamiętałam i że nie poprosiłam o fachową pomoc psychologa w szpitalu.

Do nas na 3 dni zjechała się rodzina męża kiedy mała miała miesiąc...nigdy więcej, najlepiej kiedy jesteśmy sami i nie dostajemy "rodzinnych " rad. Najpierw "zakazali" mi jeść fasoli, a potem tak teściowa owinęła dziecko po kąpieli, że tydzień pozbywalismy  się wysypki z przegrzania.  Nie  mówiąc  juz o tym, zw karmie mala na zadanie, ale one wiedzą lepiej i próbowały mi zabierac plczace z głodu dziecko i usypiac bo nie karmi się tak często jak co godzinę i dziecko nie jest głodne (wycie,piąstk w buzi) tylko marudzi...  koncu musiałam im dziecko zabierać z rąk, bo tak babcia męża nią zarzucala,że w końcu nie wytrzymałam no się balam.ze coś się małej stanie i.po.prostu zabrałam dziecko. Wiele jeszcze innych porad z dupy dostalam, a ostatnio pytanie kiedy drugie dziecko....XD w końcu mąż na nie musiał ryknac, żeby towarzystwo się zorientowało, że nie pomaga tylko sieje zamęt. 

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.