- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
12 stycznia 2020, 18:06
Do jakiego bólu możecie porównać ból porodowy?
Jestem w II trymestrze ciąży i zaczynam sie psychicznie przygotowywać.
Jedni mówią, że jak ból miesiączki tylko 100 x mocniejszy, a jak jest w rzeczywistości?
12 stycznia 2020, 19:33
Przy porodzie fizjologicznym bez znieczulenia nie ma że nie boli, ale...Po pierwsze to jedyny ból który ma konkretny cel i sens i finał. Boli, ale gdy wiesz co się dokładnie dzieje łatwiej go zniesiesz. Pomyśl co się wtedy dzieje z dzieckiem, jaki to dla niego stres, wysiłek i jaki twój maluch jest dzielny. Ty też bądź. Poza tym naucz się oddychać, rozluźniać w przerwach między skurczami. Polecam ćwiczenia oddechowe i nie tylko. W szkole rodzenia pokazują co i jak. Poza tym dobra położna poprowadzi poród, słuchaj co mówi. Jeśli będziesz z mężem może ci masować odcinek lędźwiowy, oddychać z tobą itp. Przeszłam dwa fizjologiczne porody. Pierwszy gorzej, poprosiłam o dożylne "znieczulenie" i odpłynęłam tak, że akcja porodowa się zatrzymała w niedobrym momencie, prawie skończyłoby się kleszczami. Przy drugim nie chciałam żadnych leków, sama czysta fizjologia. Pomagałam sobie oddechami, pozycją. Czułam się jak indiańska kobieta. Poród nie musi być straszny.
12 stycznia 2020, 19:34
Ja pierwszy porod miałam znosny a drugi koszmarny takze nie ma reguły nawet u 1 rodzącej. Grunt to dobre nastawienie
12 stycznia 2020, 19:42
Tzn? Mi bole minęły momentalnie, bylam w euforii, chcialam śpiewać alleluja ? chyba, ze chodzi ci o inne bole np późniejszy bol krocza, bol macicy itdJa miałam skurcze 'zaledwie' 7 godzin. Byłam podpięta pod KTG, na którym wyświetlają się też skurcze - moc i częstotliwość. Jak cholera boli tak koło 40-50 stopni na skali, a pod koniec miałam koło 90 i wtedy chcesz umrzeć ;) Skończyło się cesarką. I nie - ból nie mija wraz z otrzymaniem dziecka na ręce. Czujesz ulgę, że już po wszystkim, że dziecko zdrowe, ale ból nie mija tak szybko.
No właśnie o to chodzi, bóle porodowe są najgorsze, ale tzw. połóg też boli tylko o tym już nikt nie mówi. Poród to nie niestety nie koniec bólu fizycznego, ale chociaż jest lżej na sercu, że już po wszystkim ;)
P.S. Nie życzę też nikomu cesarki
12 stycznia 2020, 19:51
No właśnie o to chodzi, bóle porodowe są najgorsze, ale tzw. połóg też boli tylko o tym już nikt nie mówi. Poród to nie niestety nie koniec bólu fizycznego, ale chociaż jest lżej na sercu, że już po wszystkim ;) P.S. Nie życzę też nikomu cesarkiTzn? Mi bole minęły momentalnie, bylam w euforii, chcialam śpiewać alleluja ? chyba, ze chodzi ci o inne bole np późniejszy bol krocza, bol macicy itdJa miałam skurcze 'zaledwie' 7 godzin. Byłam podpięta pod KTG, na którym wyświetlają się też skurcze - moc i częstotliwość. Jak cholera boli tak koło 40-50 stopni na skali, a pod koniec miałam koło 90 i wtedy chcesz umrzeć ;) Skończyło się cesarką. I nie - ból nie mija wraz z otrzymaniem dziecka na ręce. Czujesz ulgę, że już po wszystkim, że dziecko zdrowe, ale ból nie mija tak szybko.
Nie chce nic mówić ale i cesarke niektóre kobiety sobie chwala:p w sumie ja jak pytałam to u każdego jest inaczej.
12 stycznia 2020, 20:00
Przy pierwszym porodzie miałam znieczulenie, więc totalny luzik. Problem tylko był, bo nie mogłam wypchnąć dziecka i lekarz naciskał na brzuch, ale odbierałam to jako coś pozytywnego i jak za pierwszym razem sie nie udało to sama chciałam żeby znowu naciskał :P
Drugi poród był bez znieczulenia i z podaną oksytocyną (chyba tak to sie nazywało) na wywołanie porodu. Nie bolało tak bardzo a przynajmniej nie żadne tam umieranie hehe :D Nie krzyczałam, oddychałam jak kazali a w przerwach nawet żartowałam z położną ;) Ból zawsze porównuję do skurczów jelit przy mocnym rozwolnieniu. Wkońcu powiedziałam, że czuję parcie jakby na "dwójkę" w wc, a wiedziałam co to może oznaczać... i w zasadzie za kilka minut było po wszystkim. Z tego co pamietam to położna odebrała poród i jeszcze kazała mi czekać, bo lekarz nie przyszedł. Mąż wyszedł zadzwonić że już niedługo urodze a jak wrócił to już było po wszystkim ;)
Za to z innej sali było słychać jak jakaś dziewczyna się darła na całego jakby ją tam kroili :P Spytałam się zdziwiona położnej czemu ona tak się drze... to mi odpowiedziała, że histeryzuje ;)
Edit: Jeszcze dodam, że bardziej bolało zszywanie krocza... tragedia i niemal łzy w oczach ;( Zdejmowanie szwów też nieprzyjemne
Zdecydowanie gorzej wspominam czyszczenie kanałów w zębie bez znieczelenia... to dopiero jest ból aż człowiek spływa z fotela na swoim pocie a w myslach modli o koniec ;) Juz bym wolała 10 porodów niż kanałowe na żywca.
Edytowany przez Sawka00 12 stycznia 2020, 20:03
12 stycznia 2020, 20:06
Przy pierwszym porodzie miałam znieczulenie, więc totalny luzik. Problem tylko był, bo nie mogłam wypchnąć dziecka i lekarz naciskał na brzuch, ale odbierałam to jako coś pozytywnego i jak za pierwszym razem sie nie udało to sama chciałam żeby znowu naciskał :PDrugi poród był bez znieczulenia i z podaną oksytocyną (chyba tak to sie nazywało) na wywołanie porodu. Nie bolało tak bardzo a przynajmniej nie żadne tam umieranie hehe :D Nie krzyczałam, oddychałam jak kazali a w przerwach nawet żartowałam z położną ;) Ból zawsze porównuję do skurczów jelit przy mocnym rozwolnieniu. Wkońcu powiedziałam, że czuję parcie jakby na "dwójkę" w wc, a wiedziałam co to może oznaczać... i w zasadzie za kilka minut było po wszystkim. Z tego co pamietam to położna odebrała poród i jeszcze kazała mi czekać, bo lekarz nie przyszedł. Mąż wyszedł zadzwonić że już niedługo urodze a jak wrócił to już było po wszystkim ;) Za to z innej sali było słychać jak jakaś dziewczyna się darła na całego jakby ją tam kroili :P Spytałam się zdziwiona położnej czemu ona tak się drze... to mi odpowiedziała, że histeryzuje ;) Edit: Jeszcze dodam, że bardziej bolało zszywanie krocza... tragedia i niemal łzy w oczach ;( Zdejmowanie szwów też nieprzyjemne
Co do tej histeryzacji, to coś w tym jest. Darcie ryja za przeproszeniem nic nie pomoze, a nawet zaszkodzi, bo odbiera sily. Ja moalam super polozna, od razu mi powiedziała co i jak, zeby nie drzec sie, ze ból przychodzi, nabiera na sile i odchodzi i żebym sie na tym skupila, oddychala (nie chodzilam, do szkoly rodzenia). I faktycznie, jak doszlo do mnie, ze ten bol mija to latwiej mi bylo to zniesc. Nawet nie chce myśleć, gdyby bol byl nieprzerwany, nie dało by rady chyba urodzić. :)
12 stycznia 2020, 20:12
Podczas skurczy ból brzucha jak silny okres, a potem mega zaparcie i wyciśnięcie kokosa. Dla mnie było znośnie, wolę rodzić niż leczyć zęby.
A najgorsze jest straszenie, bo dużo zależy od naszego nastawienia i tego co mamy w głowie.
Edytowany przez adorotaa 12 stycznia 2020, 20:18
12 stycznia 2020, 20:16
Podczas skurczy ból brzucha jak silny okres, a potem mega zaparcie i wyciśnięcie kokosa. Dla mnie było znośnie, wolę rodzić niż leczyć zęby.
Ja to samo. Co prawda drugo porod mialam ciezki, ale znieczulony. Trzeci to po trudnej i niebezpiecznej ciazy byl jak spa
12 stycznia 2020, 20:24
Ja to samo. Co prawda drugo porod mialam ciezki, ale znieczulony. Trzeci to po trudnej i niebezpiecznej ciazy byl jak spaPodczas skurczy ból brzucha jak silny okres, a potem mega zaparcie i wyciśnięcie kokosa. Dla mnie było znośnie, wolę rodzić niż leczyć zęby.
Ja jak dostałam skurczy przy drugim porodzie to tak się cieszyłam (że już w końcu urodzę), że położne nie mogły uwierzyć w moją radość choć wiedziałam co mnie czeka. Rodziłam bez znieczulenia, bez nadmiernego darcia się, wszystko było do przeżycia.
12 stycznia 2020, 20:33
Dla mnie ból był podobny do miesiączkowego i nawet nie tyle że mocniejszy ( w czasie miesiączek ból odbierał mi chęć do życia) ile dłuższy. Nie można bylo sobie pomóc tabletka tylko bolało kilka godzin -6, prawie bez przerw. Podczas kryzysu 7cm odplywalam totalnie z bólu, jednak wiedziałam, że zmierzam do końca i że w końcu przestanie boleć. W sumie to z takim nastawieniem szłam na porodowke, że wyjścia nie mam. Pierwszy poród przechodzilam (czułam się jak krowa przed wycieleniem jak tak dreptalam w kółko), drugi przesiedzialam na krześle z dziurą a trzeci też spacerowalam po korytarzu na patologii i było bardzo szybko i jak pomyślałam że kryzys nadchodzi to się okazało że rodze. Przez to czułam moment wychodzenia bo nie bylam umeczona i jednak wolałabym żeby mocniej bolalo wczesniej. Najglupszym pomysłem moim zdaniem było pójście pod prysznic bo faktycznie ból był mniejszy, za to jak wyszłam to tak mnie sieknal, że to był koszmar. Dodam tylko, że mimo wszystko da się wytrzymać, a ja miałam nadciśnienie i trafiłam mając stan przedrzucawkowy ostatnio i tak mnie bolała napuchnieta stopa, że bardziej mi dokuczala niż bóle porodowe.