Temat: Rodzice nie wychowują dzieci

Słyszałam ostatnio wypowiedź psychologa który stwierdził że rodzice co raz mniej korygują swoje dzieci. Na zbyt wiele im pozwalają przez co powodują że te dzieci jako dorosłe osoby nie radzą sobie z emocjami. Była to wypowiedź po tym jak doszło do 2 zabójstwach , 19 latek zabił 9 letniego brata i nastolatek zabił matkę

Pasek wagi

awokdas napisał(a):

domikomi napisał(a):

awokdas napisał(a):

domikomi napisał(a):

awokdas napisał(a):

XYZ uczy córkę (7 l), zeby np mówiła dzien dobry, nawet jej przypomina przed wejsciem a ona nie powie, bo nie, bo sie wstydzi, bo ma widzimisie. Nikomu nie mówi (poza ulubionym księdzem). Wchodzi jak do obory. No i co zrobic? (Mysle, ze 100razy spokojnie jej mowila). To samo ma ze slowem dziękuję. 
Tłumaczyć dziecku dlaczego ludzie mówią dzień dobry i dlaczego mówi się dziękuję. To bardzo skuteczna metoda.
Piszę, ze matka tłumaczy
Pisałaś, że jej mówiła. Mówić dziecku co powinno robić, a tłumaczyć dlaczego tak należy się zachować, to coś innego :)
Uczy, zeby mówiła, taki skrot myślowy. Oczywiście, ze tlumaczy.

Być może powinna zmienić podaną motywację? Kiedyś miałam problem bo dziecko podłapało wulgaryzm w przedszkolu i bardzo chętnie go powtarzało, budząc tym wielkie zainteresowanie postronnych osób. Przypadkowo za pierwszym powiedzeniem sąsiadka zrobiła sensację i dla  3 letniego dziecka stało się to sposobem na bycie w centrum uwagi. Tłumacząc mu i zmieniając  jego postrzeganie osób mówiących wulgaryzmy  doprowadziłam do zmiany postrzegania swojego zachowania. To wystarczyło.

Noir_Madame napisał(a):

Marisca napisał(a):

Noir_Madame napisał(a):

Marisca napisał(a):

Noir_Madame napisał(a):

Krummel napisał(a):

Noir Madame, zgadzam się, że dzieciom trzeba stawiać granice i czasem nie dawać im wyboru, ale bardziej tyczy się to stałych reguł jak chodzenie do szkoły, zabawę, godziny snu, spożywanie posiłków. Co do zajęć dodatkowych to tutaj mam mieszane uczucia, uważam, że dziecku należy dać wybór na jakim instrumencie chce grać, jakiego języka chce się uczyć lub jaki uprawiać sport.
No widzisz i w ten sposób można zmarnować ogromny talent a potem dorosły człowiek będzie miał żal do rodziców że pozwolili jemu jako dziecku podjąć decyzję które zaważyła na całym jego życiu. I co wtedy odpowiedzieć, to była Twoją decyzja ?
Nie ma pracownika z niewolnika i tak samo jak dziecko nie będzie chciało rozwijać swojego talentu to wiele nie osiągnie chodząc na zajęcia z przymusu, a dwa może się to potem bardzo poważnie odbić na jego psychice. Jeżeli dziecko zniechęciło się, albo nie jest zainteresowane od początku   można robić inaczej zapisać dziecko i umówić się z dzieckiem na pewien okres kontrolny po , którym dziecko podejmie ostateczną decyzję. Może się dziecku spodoba lub kryzys minie, a jeśli nie trzeba słowa dotrzymać i wypisać dziecko z zajęć po umówionym okresie. P.S.Wszystko też zależy od dziecka są takie, które trzeba popychać i zachęcać i jak się ich nie postawi przed faktem dokonanym to niczego nie spróbują, ale są i takie dzieci, które dokładnie wiedza czego chcą , więc jak od początku mówią, nie to znaczy nie i koniec,bo interesują się czymś innym, albo wiedzą, że to na pewno nie dla nich. 
A jak dziecko nie wyraził ochoty chodzić do szkoły to też nie poślesz ? U mojego męża w rodzinie mają taki przypadek. Jego bratanek sprawiał problemy wychowawcze, rodzice poszli do psychologa,ten powiedział że chłopak "nic nie musi " no i nic nie robił. Ledwo skończył gimnazjum, stoczył się nie było go w domu na święta
Przykro mi , że nie rozróżniasz pewnych rzeczy. Na tym właśnie polegają błędy wychowawcze, czyli na niezrozumieniu,że są sytuacje, kiedy dziecko ma mieć wybór i są sytuacje, które nie podlegają dyskusji.[/quotePytanie brzmi jak to od niego wyegzekwować? I jak wytłumaczyć różnicę, przecież dziecko nie wszystko jest w stanie zrozumieć ł

Przedszkolne dzieci już tak funkcjonują np. mogą wybrać w co chcą się bawić, w jakie miejsce wybrać na weekend z rodzicami (kino, sala zabaw),  jaką bajkę mają rodzice poczytać na dobranoc, co ubrać , ale wiedzą, że o porze snu , kąpieli decydują rodzice. Wybór oczywiście polega na tym,  że na początku dajemy dziecku jakieś ramy wyboru np. mówimy dziecku, że dzisiaj jest ciepło i może iść w sukience , więc dajemy 2-3 sukienki. Czym starsze dziecko tym bardziej już siebie zna , więc można dawać bardziej ogólnikowy wybór. 

Tym bardziej dla szkolnego dziecka wychowywanego w ten sposób od początku to żaden problem. Trudno,  żeby dziecko, które uczy się czytać, pisać, liczyć nie rozumiało,  że są sprawy, które od niego zależą i rzeczy nieuniknione i zależne od innych, obowiązkowe. Dwa szkoła tez nie musi być przymusem. Starszemu dziecku można przekazać, że może sobie wybrać ze 3 ważne przedmioty, które go interesują i z których będzie najlepszy , a z reszty będzie mógł mieć 3. 

Aż mnie skręca jak czytam, że nasi dziadkowie czy rodzice byli super, bo trzymali krótko dzieci. Brak szacunku i rozkazy, brak dyskusji, bo dziecko nie ma nic do gadania. A nad dyscypliną czuwał pas lub kabel. Super sposób na dziecko. To, że teraz dzieci czy nastolatkowie sobie nie radzą i chodzą do psychologów to tylko plus, bo próbują sobie pomóc.

Spójrzcie ile w Polsce jest alkoholików. Alkohol to ich sposób na problemy. Kiedyś iść do psychologa to był wstyd. A nieprzepracowane traumy z ich dzieciństwa ciągnęły się całe życie.

Pasek wagi

Marisca napisał(a):

Noir_Madame napisał(a):

Marisca napisał(a):

Noir_Madame napisał(a):

Marisca napisał(a):

Noir_Madame napisał(a):

Krummel napisał(a):

Noir Madame, zgadzam się, że dzieciom trzeba stawiać granice i czasem nie dawać im wyboru, ale bardziej tyczy się to stałych reguł jak chodzenie do szkoły, zabawę, godziny snu, spożywanie posiłków. Co do zajęć dodatkowych to tutaj mam mieszane uczucia, uważam, że dziecku należy dać wybór na jakim instrumencie chce grać, jakiego języka chce się uczyć lub jaki uprawiać sport.
No widzisz i w ten sposób można zmarnować ogromny talent a potem dorosły człowiek będzie miał żal do rodziców że pozwolili jemu jako dziecku podjąć decyzję które zaważyła na całym jego życiu. I co wtedy odpowiedzieć, to była Twoją decyzja ?
Nie ma pracownika z niewolnika i tak samo jak dziecko nie będzie chciało rozwijać swojego talentu to wiele nie osiągnie chodząc na zajęcia z przymusu, a dwa może się to potem bardzo poważnie odbić na jego psychice. Jeżeli dziecko zniechęciło się, albo nie jest zainteresowane od początku   można robić inaczej zapisać dziecko i umówić się z dzieckiem na pewien okres kontrolny po , którym dziecko podejmie ostateczną decyzję. Może się dziecku spodoba lub kryzys minie, a jeśli nie trzeba słowa dotrzymać i wypisać dziecko z zajęć po umówionym okresie. P.S.Wszystko też zależy od dziecka są takie, które trzeba popychać i zachęcać i jak się ich nie postawi przed faktem dokonanym to niczego nie spróbują, ale są i takie dzieci, które dokładnie wiedza czego chcą , więc jak od początku mówią, nie to znaczy nie i koniec,bo interesują się czymś innym, albo wiedzą, że to na pewno nie dla nich. 
A jak dziecko nie wyraził ochoty chodzić do szkoły to też nie poślesz ? U mojego męża w rodzinie mają taki przypadek. Jego bratanek sprawiał problemy wychowawcze, rodzice poszli do psychologa,ten powiedział że chłopak "nic nie musi " no i nic nie robił. Ledwo skończył gimnazjum, stoczył się nie było go w domu na święta
Przykro mi , że nie rozróżniasz pewnych rzeczy. Na tym właśnie polegają błędy wychowawcze, czyli na niezrozumieniu,że są sytuacje, kiedy dziecko ma mieć wybór i są sytuacje, które nie podlegają dyskusji.[/quotePytanie brzmi jak to od niego wyegzekwować? I jak wytłumaczyć różnicę, przecież dziecko nie wszystko jest w stanie zrozumieć ł
Przedszkolne dzieci już tak funkcjonują np. mogą wybrać w co chcą się bawić, w jakie miejsce wybrać na weekend z rodzicami (kino, sala zabaw),  jaką bajkę mają rodzice poczytać na dobranoc, co ubrać , ale wiedzą, że o porze snu , kąpieli decydują rodzice. Wybór oczywiście polega na tym,  że na początku dajemy dziecku jakieś ramy wyboru np. mówimy dziecku, że dzisiaj jest ciepło i może iść w sukience , więc dajemy 2-3 sukienki. Czym starsze dziecko tym bardziej już siebie zna , więc można dawać bardziej ogólnikowy wybór. Tym bardziej dla szkolnego dziecka wychowywanego w ten sposób od początku to żaden problem. Trudno,  żeby dziecko, które uczy się czytać, pisać, liczyć nie rozumiało,  że są sprawy, które od niego zależą i rzeczy nieuniknione i zależne od innych, obowiązkowe. Dwa szkoła tez nie musi być przymusem. Starszemu dziecku można przekazać, że może sobie wybrać ze 3 ważne przedmioty, które go interesują i z których będzie najlepszy , a z reszty będzie mógł mieć 3. 

No chyba nie do końca w kolejnych szczeblach edukacji to średnia decyduję o tym do jakiej szkoły będzie miało szansę się dostać

Pasek wagi

Magiczna_Niewiasta napisał(a):

Aż mnie skręca jak czytam, że nasi dziadkowie czy rodzice byli super, bo trzymali krótko dzieci. Brak szacunku i rozkazy, brak dyskusji, bo dziecko nie ma nic do gadania. A nad dyscypliną czuwał pas lub kabel. Super sposób na dziecko. To, że teraz dzieci czy nastolatkowie sobie nie radzą i chodzą do psychologów to tylko plus, bo próbują sobie pomóc.Spójrzcie ile w Polsce jest alkoholików. Alkohol to ich sposób na problemy. Kiedyś iść do psychologa to był wstyd. A nieprzepracowane traumy z ich dzieciństwa ciągnęły się całe życie.

Nie twierdzę przecież że bicie i brak szacunku to były dobre metody. Ale ciągle dyskusje, pobłażanie, twierdzenie że nasze dziecko jest idealne , podważanie zadania nauczycieli itp nie jest wychowawcze. A spotykam się z tym na każdym kroku. Kiedyś dzieci w szkole były grzeczne bo nauczyciel miał rację. Dziś dzieciaczki wkładają kosz na śmieci nauczycielowi na głowę.

Pasek wagi

Marisca napisał(a):

Noir_Madame napisał(a):

Marisca napisał(a):

Noir_Madame napisał(a):

Marisca napisał(a):

Noir_Madame napisał(a):

ggeisha napisał(a):

A ja się nie zgadzam. To znaczy zgadzam się z tym, że jeśli rodzice olewają dziecko i na wszystko (złe) mu pozwalają, to wychowają człowieka z problemami. Ale nie zgadzam się z tym, że teraz jest gorzej niż było kiedyś. Respekt przed rodzicami był lękiem przed karą (najczęściej cielesną) - dzieci były zastraszone, najczęściej puszczane samopas niemal od chwili, kiedy nauczyły się chodzić. Bez kontroli, bez opieki. Wypadków było mnóstwo, ale nikt o tym nie trąbił. Zaburzenia odżywiania były. Depresje? Są i były i choruje na nie (i na inne zaburzenia psychiczne) mnóstwo ludzi, którzy przeżyli dzieciństwo w dawnych czasach (bez elektroniki i internetu). Każde czasy mają swoje plusy i minusy. Każde pokolenie będzie psioczyć na "ówczesną młodzież". Według mnie, świata się nie zmieni, trzeba nauczyć się w nim żyć. A dzećmi interesować się trzeba zawsze. I wpajać zasady moralne. Najlepiej na własnym przykładzie.
Ale kiedyś jak rodzic powiedział nie to było nie i rzadko dziecko wyło w niebo głosy. Dzieci "trzymało" się krótko. Sama zawsze miałam takie podejście że o dzieci dbałam ale moje potrzeby (w sensie ubrania,rozrywek) były na pierwszym miejscu. Powtarzałam zawsze że one mnie przeżyją (nie im oczywiście) Dzieci zawsze wiedziały że potrzebny rodziców są też ważne
Dziecko to jest taki sam człowiek jak dorosły i ma takie same prawa do godności, szacunku, poszanowania jego zdania, wyrażania emocji itd. Nie ma jedynie zgody na to, aby zachowanie dziecka godziło w szacunek do innych. Wybacz, ale co nie dałaś dziecku na basen, żeby kupić sobie ciuch, albo iść do kina. Uznałaś np. że potrzeba rozwoju Twojego dziecka jest mniej ważna od Twojej potrzeby posiadania ? Potrzeby każdego są ważne, a dzieci to nie pieski do tresowania, ani nie własność rodzica. [/quoteNie dziecko nie jest takim samym człowiekiem jak dorosły. Jest niedojrzałe i to chyba rola dorosłego aby nauczyć szacunku,odpowiedniego do sytuacji zachowania,empatii i radzenia sobie w stresujących sytuacjach. I czy jest coś złego w tym że dziecko wie o tym że rodzicom też coś od życia się należy ? Wyrośli na modrych,zaradnych i samodzielnych.Potem takie samolubne dzieci podrzucają starych rodziców do szpitala w okresie świąt , bo są nauczone przez tychże rodziców że one i ich potrzeby są na pierwszym miejscu
To raczej osoby, które były krótko trzymane w dzieciństwie i nie mają zbytniej więzi z rodzicem, mają do niego żal tak postępują i dla nich opieka nad rodzicem tu udręka , niesprawiedliwość i ciężar, bo dlaczego mają opiekować się rodzicem, który traktował ich jak przedmiot w zupełnie nieczuły sposób sprowadzając swoją rolę tylko do dania żarcia i dachu nad głową nie dbając o emocje dziecka , jego potrzeby itp. Pamiętaj, że między zimnym chowem, tresowaniem , a wychowaniem dziecka na pępek świata jest jeszcze coś po środku. 
Nie miałam na myśli niczego o czym piszesz , też popadasz w skrajność. Nasi rodzice nas kochali ale z dziećmi się nie dyskutowało . Rodzice decydowali za dzieci a dzieci bez sprzeciwu i bez poczucia krzywdy poddawały się temu. Nikt nas nie tresował tylko wymagał odpowiedniego zachowania.Wyrośliśmy na normalnych ludzi i nasze dzieci też. Wiem że dziś rodzicom trudno to zrozumieć. Potem spędzają godziny np czekając przed przebieralnią aż ich pociecha wybierze sobie ubrania.A jeśli np zdarzy się dziecko wybitnie uzdolnione muzycznie to rodzic powinien cisnąć żeby chodziło do szkoły muzycznej ?  Słyszałam wypowiedzi wielu ludzi którzy dziękowali swoim rodzicom że zmuszali ich do tego, bo dzięki temu są wspaniałymi artystkami.
Nie, rodzicom nie trudno to zrozumieć, bo rodzicowi byłoby łatwiej mając wytresowane dziecko, ale nie o to chodzi w wychowaniu, żeby rodzic miał łatwiej.  Dziecko na pewnym etapie musi mieć wybór drobniejszych rzeczy, aby uczyć się decyzyjności, rozeznania swoich potrzeb, odpowiedzialności, samodzielności. Jest coś takiego jak poczucie sprawczości każdy człowiek musi mieć przekonanie o tym, że ma wpływ na pewne rzeczy, bo inaczej ludzie stają się apatyczni, bierni, zabija się w nich chęć do działania, podejmowana wyzwań, zmian. Dorosły jak był wychowywany cały czas w poczuciu tego, że od kogoś nieustannie zależy,  nie na na nic wpływu albo w przyszłości będzie jak spuszczony ze smyczy i zachłyśnie się swoją "dorosłością" łamiąc różne normy społeczne, podejmując różne ryzykowne zachowania, albo będzie kompletnie wycofany, w pracy nie będzie podejmował wyzwań, w życiu prywatnym nie będzie przeciwstawiał się jeśli ktoś będzie nim sterował ,  będzie też nawet szukał partnera, który nim pokieruje, jednocześnie czując się w relacji nieszczęśliwy, bo chociaż będzie pragnał wolności to będzie się jej bał i będzie powielał w związku schemat z dzieciństwa. Nie wychowujemy dziecka dla siebie, ani po to , aby nam było wygodniej i aby dziecko nam nie przeszkadzało i nie sprawiało problemów.

Jednak male dziecko nie jest w stanie zweryfikowac czy decyzja ktora podejmuje jest dla niego dobra czy nie. Jesli decyzja dziecka jest szkodliwa, niekorzystna dla samego dziecka i/lub nieakceptowalna spolecznie to ja mu na to nie zamierzam pozwolic. Nie na darmo prawnie dziecko moze decydowac po 18 roku zycia . z czegos to wynika.

Nie wiem jak dziecko ktore w domu robi co chce i nie musi sie z nikim ani niczym liczyc poradzi sobie w spoleczentwie gdzie obowiazuja jakies zasady

Pasek wagi

Noir_Madame napisał(a):

Magiczna_Niewiasta napisał(a):

Aż mnie skręca jak czytam, że nasi dziadkowie czy rodzice byli super, bo trzymali krótko dzieci. Brak szacunku i rozkazy, brak dyskusji, bo dziecko nie ma nic do gadania. A nad dyscypliną czuwał pas lub kabel. Super sposób na dziecko. To, że teraz dzieci czy nastolatkowie sobie nie radzą i chodzą do psychologów to tylko plus, bo próbują sobie pomóc.Spójrzcie ile w Polsce jest alkoholików. Alkohol to ich sposób na problemy. Kiedyś iść do psychologa to był wstyd. A nieprzepracowane traumy z ich dzieciństwa ciągnęły się całe życie.
Nie twierdzę przecież że bicie i brak szacunku to były dobre metody. Ale ciągle dyskusje, pobłażanie, twierdzenie że nasze dziecko jest idealne , podważanie zadania nauczycieli itp nie jest wychowawcze. A spotykam się z tym na każdym kroku. Kiedyś dzieci w szkole były grzeczne bo nauczyciel miał rację. Dziś dzieciaczki wkładają kosz na śmieci nauczycielowi na głowę.

Ze skrajności w skrajność. Nauczyciele bywają okrutni i głupi, zasada że nauczyciela masz się słuchać, bo ma racje jest okropna. Dziecko powinno wiedzieć, że może liczyć na rodzica, gdy nauczyciel źle go traktuje. Ale nie można pozwalać na agresje w stosunku do nauczycieli czy kogokolwiek.

Pasek wagi

maharett

Ja nie będę wchodziła w szersza dyskusję, bo już Noir Madame tłumaczyłam o co chodzi.

Noir Madam

Za moich czasów decydowała nie średnia, a egzaminy wstępne do szkoły jeśli szkoła miała wysoki poziom. Ze studiami było to samo. Teraz też np. o studiach decydują wyniki z matury z kilku przedmiotów.  Dwa nie trzeba chodzić do super szkoły, żeby coś osiągnąć i nie trzeba tez studiować dziennie. Zaradne i ogarnięte dziecko , które wie co go intresuje i poszerza wiedzę z tych dziedzin samodzielnie poradzi sobie. I jeszcze jedno można pracować i chodzić na studia zaoczne (gdzie oceny się nie liczą przy przyjęciu)  nawet to sensowniejsze. I nie trzeba być lekarzem, prawnikiem. Można być bardzo dobrym piekarzem, fryzjerem mającym własny zakład, który lubi to co robi, zna się na tym, ciągle się doszkala i jest znany w cały mieście, czy województwie .

Bardziej bym się bała o piątkowego flegmatycznego kujona niż o zaradnego trójkowicza. Mój dwójkowy kolega z liceum skończył 2 kierunki studiów na politechnice i jest radnym już 2 kadencję. Jest tak obrotny i towarzyski tyle rzeczy w życiu robi,  że jestem pewna, iż za 10-15 last zostanie Prezydentem naszego miasta. 

P.S.

Ja chodziłam do bardzo dobrej szkoły, ale do egzaminów wstępnych na studia uczyłam się sama we własnym zakresie z dodatkowych materiałów, bo wymagania uczelni były wyższe niż materiał zawarty w naszych szkolnych podręcznikach. Dlaczego dziecko, które się czymś interesuje nie może zdobywać wiedzy we własnym zakresie, dlaczego musi chodzić do super szkoły. 

Nie jestem za tym żeby rodzice terroryzowali swoje dzieci ale teraz to jest dokładnie odwrotnie. Piszę to na podstawie tego co widzę. Jak wiecie mam dwie sąsiadki,jedna jest bardzo zła matka. Druga staje na głowie żeby dzieci dobrze się rozwijały. Zero telewizji, bajki wybrane przez nią. Tylko takie w których nie ma żadnych przejawów przemocy, dyskryminacji. Pyta co zjedzą,w co się ubiorą,w co i czym chcą się bawić. Ale dość często płacze z bezsilności gdy wyprowadzają ją z równowagi. Szkoda mi jej. Płaci bardzo wysoką cenę za to że tak się stara wsłuchiwać w potrzeby i emocje dzieci. Dodam że jest to kobieta która świadomie podjęła decyzję o maciezynstwie mając 33 lata

Pasek wagi

Marisca napisał(a):

maharettJa nie będę wchodziła w szersza dyskusję, bo już Noir Madame tłumaczyłam o co chodzi.Noir MadamZa moich czasów decydowała nie średnia, a egzaminy wstępne do szkoły jeśli szkoła miała wysoki poziom. Ze studiami było to samo. Teraz też np. o studiach decydują wyniki z matury z kilku przedmiotów.  Dwa nie trzeba chodzić do super szkoły, żeby coś osiągnąć i nie trzeba tez studiować dziennie. Zaradne i ogarnięte dziecko , które wie co go intresuje i poszerza wiedzę z tych dziedzin samodzielnie poradzi sobie. I jeszcze jedno można pracować i chodzić na studia zaoczne (gdzie oceny się nie liczą przy przyjęciu)  nawet to sensowniejsze. I nie trzeba być lekarzem, prawnikiem. Można być bardzo dobrym piekarzem, fryzjerem mającym własny zakład, który lubi to co robi, zna się na tym, ciągle się doszkala i jest znany w cały mieście, czy województwie .Bardziej bym się bała o piątkowego flegmatycznego kujona niż o zaradnego trójkowicza. Mój dwójkowy kolega z liceum skończył 2 kierunki studiów na politechnice i jest radnym już 2 kadencję. Jest tak obrotny i towarzyski tyle rzeczy w życiu robi,  że jestem pewna, iż za 10-15 last zostanie Prezydentem naszego miasta. P.S.Ja chodziłam do bardzo dobrej szkoły, ale do egzaminów wstępnych na studia uczyłam się sama we własnym zakresie z dodatkowych materiałów, bo wymagania uczelni były wyższe niż materiał zawarty w naszych szkolnych podręcznikach. Dlaczego dziecko, które się czymś interesuje nie może zdobywać wiedzy we własnym zakresie, dlaczego musi chodzić do super szkoły. 

Niestety sie z toba zgodze. Niestety bo jednak w dzisiejszych czasach bardziej liczy sie papier niz to co czlowiek naprawde umie...

Pasek wagi

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.