- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
16 marca 2011, 09:20
16 marca 2011, 11:35
16 marca 2011, 11:38
@caramel - wyraziłam po prostu moje zdanie. Zaczyna się od "Myślę". I to co cytujesz jest wyjęte z kontekstu - wcześniej pisałam o bliskiej mi osobie. I to był taki wniosek.. Przykro mi się zrobiło że tak mnie odebrałaś. Ja naprawdę z ogromnym szacunkiem patrzę na młode małżeństwa którym się układa. I nie ma nic piękniejszego niż być na czyjejś 50rocznicy związku.. czujecie o co mi chodzi?
Ale też ból jest ogromny gdy bliska osoba jest zdradzana albo bita przez własnego męża..
Cóż.. sprawa do rozwiązania ale chyba lepiej nie dopuszczać do takich małżeństw?
I nie generalizuję. Tak się po prostu czasem zdarza. Więc chyba mogę o tym napisać.
16 marca 2011, 11:41
16 marca 2011, 11:43
16 marca 2011, 11:44
Myślę, ze to nie jest dobry temat na forum, tzn. to nic złego oczywiscie, ze autorka go zalozyla, ale jest to kwestia na którą jest tyle opinii, ilu ludzi i zawsze będzie kontrowersyjna.
My z mężem mielismy po 23 lata biorąc slub ( on nawet był przed 23 urodzinami ) i zdecydowanie bylismy dorosłymi ludźmi. W tym roku będziemy obchodzić 5 rocznicę ślubu, mamy ponad 2 - letniego synka. W sumie jestesmy razem prawie 9 lat, przed ślubem bylismy 3,5 roku i choć zawsze był to intensywny związek ( w sensie bliskoci, przyjaźni, zaangazowania i wsparcia ), zamieszkalismy razem dopiero jakiś miesiąc przed slubem. Zawsze bylo bardzo dobrze i mam nadzieję, ze to będzie trwalo :)
Jesli chodzi o wiek, na pewno ma tu tez znaczenie srodowisko itp, ale gdy bralismy slub, nie wydawalo mi się, ze jestesmy specjalnie młodzi, ale faktycznie, dopiero teraz, po 5 latach wiekszość naszych znajomych rówiesnikow decyduje się na ten krok. Więc mozna powiedziec, ze pobralismy się wczesnie :-)
Dla mnie kryterium był w jakimś sensie staż, nie wiem, czy zdecydowalabym się na ślub po roku znajomosci, choć nie zaprzeczam, znam wiele takich wspanialych związków !
Dlatego własnie nie ma co generalizować, dla jednego 20 lat to jest ten czas, inny potrzebuje jeszcze dekady.
Nie chcę się kłocic, ale przyznam jedno - smieszą mnie argumenty, ze ktoś "musi się wyszaleć", tak jakby ślub miał być końcem życia, wiezieniem i Bóg wie czym jeszcze :/ Jesli się tak podchodzi, wcale się nie dziwię, ze odsuwa się w czasie "wyrok" ...
16 marca 2011, 11:46
> Chciałabym was zapytać o pogląd na sprawę
> małżeństwa zawieranego w bardzo młodym wieku. (19,
> 20, 21,lat)Mam w sumie wiele koleżanek
> (szczególnie tych ze wsi lub małych miasteczek)
> które wychodzą za mąż zaraz po szkole średniej,
> albo niedługo potem. Uważacie że tak wczesne
> angażowanie się w związek na całe życie jest
> rozsądne? Po co się tak spieszyć? Miłość nie jest
> tutaj dla mnie żadnym argumentem. Równie dobrze
> jak ludzie się kochają mogą pobrać się kilka lat
> później.Pytam dlatego, iż moja najlepsza
> przyjaciółka ma zamiar wyjść za mąż właśnie tak
> wcześnie i próbuje jej to wyperswadować z głowy
> ale nie wiem czy dobrze robię...Po prostu mam
> wrażenie że takie małżeństwa rozpadną się po kilku
> latach. Przecież każdy chce się wyszaleć,
> "zakochiwać" itp. a trudno żeby w wieku 20 lat już
> być "wyszumianym"...
A co to znaczy wyszumieć się? Imprezy można sobie organizować w dowolnym wieku lub stanie cywilnym. Chyba, że mowa o "zaliczaniu facetów" to inny problem, bo nie każda z nas ma takie priorytety. Ja wyszłam za mąż pół roku po maturze. Oboje mężem ukończyliśmy studia, mamy cztery świetne córy, prowadzimy przedsiębiorstwo i co drugi weekend imprezujemy. Oczywiście nie żadne dyskoteki (to nigdy nie miało miejsca, bo takie przybytki są dla nas dość odpychające), ale organizujemy z przyjaciółmi wypady do naszych ulubionych restauracji, kawiarenek, pubów muzycznych czy do kina. Latem bawimy się u nas w ogrodzie, między innymi kociołkujemy, bo to uwielbiam. Jeżeli jest to grupa muzyków, to gramy sobie a nasze dzieciaki mają ubaw na naszym placyku zabaw i w basenie. Ja osobiście lubię latać motolotnią, mąż regularnie jeździ ze swoją grupą eksploratorów po Europie Wschodniej motocyklem. Świetnie się przy tym bawimy. Z tym, że u nas nie ma parcia na alkohol czy inne tego typu. Wolimy realizować nasze pasje. Da się ŻYĆ mając dom, rodzinę, dzieci. Trzeba tylko chcieć. Ja i mój mąż w wieku młodzieńczym mieliśmy konkretne cele, do których dążyliśmy. W tym tkwi sukces. A jesteśmy ze sobą od niemal 20 lat.
16 marca 2011, 11:48
16 marca 2011, 11:52
punkt widzenia zależy od punktu siedzenia :) zależy co dla kogo znaczy wyszumieć się.. dla jednych będzie to ostre imprezowanie z alkoholem, narkotykami zaliczenie kilku numerków jednej imprezy... no tak tego z małżeństwem raczej się pogodzić nie da..
dla mnie wyszumienie się znaczy imprezy z NIM, wyjazd pod namioty z NIM, szalone wakacje za granica ze znajomymi a ja w parze z NIM.. tylko czy to jest napewno wyszumienie? jakiś etap w życiu?? moim zdaniem to jest właśnie to co powinno łączyć kobietę i mężczyznę nawet po ślubie WSPÓLNE WARIACJE. to jest etap który trwać przez cały okres małżeństwa. wiadomo z wiekiem może to minąć bo ciężko sobie w takich sytuacjach wyobrazić 50 latków :) ale też są ludźmi i jeżdżą razem w góry czy nad morze to się nazywa KORZYSTANIE Z ŻYCIA WE DWÓJKĘ czyli dla mnie to jest właśnie wyszumianie się :)
16 marca 2011, 11:53
Olimpiss, ja mam wrażenie, że patrzysz na malżeństwo wręcz jak na koniec młodości, szaleństw i wolności... ale przecież wcale nie musi tak być. Przecież tak samo bedąc "singlem" czy żyjac w zwiazku, narzeczeństwie, czy małżeństwie mozna: podróżować, imoprezować, chlać do białego rana, wychodzić na randki i w ogóle NORMALNIE ŻYĆ :-).
Dżizas, małżeństwo nie oznacza od razu ciąży, kieratu domowego i końca świata... ja się zaręczyłam (i zamieszkałam z narzeczonym) w wieku 21 lat, wychodzę za maż w wieku 24 i wcale przez to nie imprezuję mniej (wychodzę zarówno z narzeczonym, jak i przyjaciółmi),a jesli przesadzę z alko, to jest ktoś, kto potrzyma mnie nad Wielkim Białym Uchem :-P, planujemy razem rózne "dzikie" podróże, ciążę odkładam na minimum 5 lat, umawiamy się dalej na randki (oczywiście z narzeczonym)... co do obowiązków domowych mam do nich totalnie luźny stosunek - jak mi się nie chce, nie gotuję i coś zamawiamy. uwierz mi, małżeństwo to nie jest żaden koniec świata!
Fajnie, że martwisz się o przyjaciółkę, fajnie, że jesteś szczera i wyraziłaś swoje zdanie, ale to raczej wystarczy. Nie próbuj już jej odwodzić od podjętej decyzji, bo może się to skonczyć tak, że odsunie się od ciebie. Koleżanka mysli inaczej niz ty, a nikt nie lubi jak mu się coś narzuca!