- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
12 marca 2015, 20:17
Bo takie jest wspólne życie. Niejednokrotnie będzie bywało tak, że Ty jemu albo on Tobie będzie pomagał. i nie mówię tutaj tylko o pomocy finansowej, ale też o wsparciu czy pomocy w prozaicznych czynnościach. Tego przecież intercyza niezakłada? Skoro jesteś mocno stapająca po ziemi to może warto zastanowić się nad pozostaniem w takiej relacji jakiej jesteście teraz. Nie musisz się martwić, co będzie gdyby... Nie oceniam Ciebie tylko wyciagam wnioski z Twoich wypowiedzi. Spokojnie, przecież to jest luźna rozmowa :) czyż, nie??to że spiszemy intercyzę nie oznacza że będziemy się rozliczać z każdej złotówki. Jestem osobą twardo stąpającą po ziemi bo życie dało mi nieźle w tyłek. I nie oszukujmy się nikt nie wie co będzie za 30 lat dlatego wolę się zabezpieczyć. Spłacić 300 tys kredytu w małżeństwie ze swojego wynagrodzenia i potem płakać że przy rozwodzie jeszcze 150 tys ex mężowi trzeba dać. Pozatym nie oceniaj mnie że my z narzeczonym sobie nie pomagamy bo tak nie jest. Prawda jest taka że moje zarobki od zawsze były wyższe od jego (a nie tylko czasem jak u ciebie). Zresztą utrzymywałam go i jego mieszkanie kiedy był przez ponad rok na bezrobociu więc twoja gadka o pomaganiu jest dla mnie bardzo krzywdząca.To po co się zastanawiasz nad małżeństwem??? Skoro myślisz o umieszczeniu adnotacji o "wynagrodzeniu" gdy nie będziesz pracować? Gdyby mój narzeczony zaproponował mi coś takiego to padłabym trupem... Bez przesady! A gdzie zaufanie i wspólne dążenie do celu. Wynagrodzenie mamy różne ja pracuję na umowę o pracę, narzeczony ma działalność. I nie raz bywało tak, że ja więcej zarobiłam. Pomagamy sobie jak możemy!!!no właśnie ja jestem tą osobą która ma większy majątek, więcej zarabia i tą która urodzi dzieci. Dlatego się zastanawiam nad intercyzą. Mam zamiar umieścić tam zapis o tym ile będzie mi przysługiwało wynagrodzenia mojego przeszłego męża w przypadku gdy ja będę "kurą domową" i nie będę przez to pracować.Mam mieszane uczucia... intercyza moim zdaniem jest zagrozeniem dla kobiety, ktora wchodzi w zwiazek z bogatszym mezczyzna...Bo mimo wszystko to jednak ona rodzi dzieci, a to mimo wszystko bardzo przeklada sie na jej ksztalt kariery, tym bardziej, ze nie tak latwo o umowe o prace... na czas nieokreslony juz w ogole... Jak facetowi zalezy na posiadaniu rodziny nie bedzie odkladal tego w nieskonczonosc, podobnie kobieta... No i zyja sobie, w jego mieszkaniu... i co? Kobieta po intercyzie ma odkladac oszczędności na prywatnym koncie? Na nowe mieszkanie/zycie w razie co? Zakladajac, ze ma prace troche moze odlozyc, ale czasem to niezbyt wiele. A rodzenie dzieci i opieka nad nimi tez jest przeciez wartoscia! I skoro facet jest zaradny i na biezaco zyje im sie jako rodzina dobrze, to przeciez jest zachowana rownowaga. A po rozwodzie? Tak naprawde nie przysluguje jej nic... OK pozniej dostaje alimenty, ale alimenty sa na dziecko! Na jego potrzeby. A co z jej zyciem? W idealnym swiecie nie powinno byc rozwodow... i nie byloby problemu... ale swiat nie jest idealny...Ludzie powinni zyc razem, dorabiac sie razem i byc jedna komorka spoleczna... bo niestety kobieta i mezczyzna w sytuacji zalozenia rodziny nie sa w takiej samej sytuacji! Tradycyjny model rodziny nie jest zlem! I kobieta powinna byc jakos zabezpieczona... Skomplikowane...Bo rozumiem tez druga strone..... i sytuacje jalie moga wyjsc ze strony tej biednej kobiety... ona tez moze mu nabruzdzic.,,
chodzi o to że w razie rozwodu nie chce mi się szarpać i płakać. Wolę sie dogadać teraz a nie później jak będziemy skakać sobie do gardeł. Oczywiście zakładam że będziemy razem do końca życia no ale różnie się życie układa i nie wiadomo co będzie za 30 lat
12 marca 2015, 20:33
w gwoli scislosci. spadek (chyba tez darowizna) nie wchodzi do majatku malzenskiego tj wspolnego, ani przed slubem w trakcie malzenstwa, wiec jesli jest wspolnota a zona odziedziczy mieszkanie po np rodzicach to maz nie ma nic do gadania wiec prosze nie mowcie ze intercyza jest po to aby chronic mieszkanie przed slubne, bo tymbardziej przyszly malzonek nie ma nic do gadania
12 marca 2015, 21:36
Sorka dziewczyny ale jestem za bo wy potraficie byc mega kochane, ale z 2 strony potrafcie puscic faceta z gola dupa. Mi sie cos takiego nie przytrafilo, ale widze wsrod znajomych jak "skonczyli" byle zony kumpli zyja jak paniusie bo maja alimenty na siebie, na dziecko, do tego nowego chlopa a ci ex to pracuja niby za gruba kase a wyplaty dostaja 1050€ bo reszte zbiera panstwo w ramach dlugu. Nie chce tutaj nikogo obrazic ale generalnie prawo jest po stronie kobiet wiec jako facet wolal bym sie zabezpieczyc.
12 marca 2015, 21:47
Jak dla mnie jest to opcja do rozważenia tylko w przypadkach wymienionych wcześniej (firma, która może wygenerować długi i której zarządzanie byłoby problematyczne w momencie rozwodu; rodzina z pierwszego małżeństwa itp.). Wcześniejszy majątek pomijam, bo jak to było powiedziane - dzieli się tylko to co weszło do wspólnego majątku PO ślubie. Ale w sytuacji, gdy w momencie ślubu całym majątkiem jakim dysponowaliśmy był mój laptop i kończący żywot ford mojego męża? ;)
Poza tym nie wyobrażam sobie rozdzielności w codziennym życiu. Ba, nie mogę sobie wyobrazić osobnych kont (ale to temat na zupełnie inną dyskusję), szczególnie od momentu gdy mamy dziecko. W naszej sytuacji rozdzielność wprowadziłaby tylko niepotrzebne komplikacje do aktualnego (w miarę prostego) układu - wszystko co mamy wrzucamy do wspólnej skarpety i w miarę potrzeb wspólnie z niej wyciągamy... a jeśli się rozwiedziemy, to dzielenie skarpety będzie chyba najmniej bolesnym z ciągu bolesnych wydarzeń.
12 marca 2015, 21:54
Tak- w moim przypadku z powodu działalności gospodarczej mojego mężczyzny. Nie wyobrażam sobie, żeby było inaczej, to dla mnie jedyne logiczne "ubezpieczenie".
U nas dokładnie tak samo
12 marca 2015, 21:55
Gwoli scislosci, wiem, ze majatek posiadany przed slubem nie wlicza sie do majatku wspolnego ;) chodzilo mi o co innego, ale tlumaczenie mi nie wyszlo :D
To trudny temat... bo jezeli ktorakolwiek ze stron jest nieuczciwa to w przypadku rozwodu beda schody... w kazdej sytuacji... i z intercyza i bez...
12 marca 2015, 23:04
Jak dla mnie jest to opcja do rozważenia tylko w przypadkach wymienionych wcześniej (firma, która może wygenerować długi i której zarządzanie byłoby problematyczne w momencie rozwodu; rodzina z pierwszego małżeństwa itp.). Wcześniejszy majątek pomijam, bo jak to było powiedziane - dzieli się tylko to co weszło do wspólnego majątku PO ślubie. Ale w sytuacji, gdy w momencie ślubu całym majątkiem jakim dysponowaliśmy był mój laptop i kończący żywot ford mojego męża? ;)Poza tym nie wyobrażam sobie rozdzielności w codziennym życiu. Ba, nie mogę sobie wyobrazić osobnych kont (ale to temat na zupełnie inną dyskusję), szczególnie od momentu gdy mamy dziecko. W naszej sytuacji rozdzielność wprowadziłaby tylko niepotrzebne komplikacje do aktualnego (w miarę prostego) układu - wszystko co mamy wrzucamy do wspólnej skarpety i w miarę potrzeb wspólnie z niej wyciągamy... a jeśli się rozwiedziemy, to dzielenie skarpety będzie chyba najmniej bolesnym z ciągu bolesnych wydarzeń.
13 marca 2015, 07:36
Byc może jestem staroświecka ale jestem na nie ,jeżeli w gre wchodzi intercyza to na chorobe ślub ,skoro juz na wstępie zakładacie ,że sie rozwiedziecie ,lepiej zyc sobie a kocia łapę zdecydowanie wyjdzie zdrowiej .
13 marca 2015, 09:54
Ale czy to przypadkiem nie świadczy o niedojrzałości? Jeśli ja zarabiam więcej to mogę sobie kupić komputer i wydzielać mężowi, czy i kiedy może z niego korzystać? Za jakąś gratyfikacją (np. dopiero gdy włoży naczynia do zmywarki)? Czy jeśli on zarabia więcej, to kupuje dziecku lepsze zabawki i jest "lepszym rodzicem"? Jak to połączyć z mieszkaniem we wspólnym domu? Dogadujemy sie, że w tym miesiącu on kupuje farbę i płaci za malowanie ścian "swojego pół", a ja za przegląd samochodu, bo jest mój?
Oczywiście, we wspólnym życiu też jest miejsce na "moje/twoje". U nas np. każdy ma swój telefon i grzecznościowo pyta, czy może skorzystać z drugiego. Tak samo czytnik książek i aparat fotograficzny są moje, bo a) były kupowane jako prezenty (ze wspólnego oczywiście, ale jednak jako prezenty), b) bo mąż nie lubi ebooków, c) bo zdjęcia robię w domu głównie ja, mam swoje ustawienia itp. A jego np. jest zestaw do domowego robienia piwa, bo a) był kupowany jako prezent... ;)
Tak, w przypadku rozwodu będziemy się pewnie szarpać i cięzko dogadywać kto powinien zatrzymać mieszkanie, kto działkę z domkiem (o której marzymy i zamierzamy to marzenie zrealizować), kto samochód a kto telewizor. Ale gorszą perspektywą jest to, że będziemy musieli podzielić się czasem z naszym Potworkiem. Decydować kto ma ją odebrać ze szkoły, a kto spędzić wigilię. I przy takiej wizji... wizja dyskusji o majątku jest dla mnie tak blada, że aż szkoda myśleć o intercyzie...
13 marca 2015, 11:20
czytam dyskusję i nasuwa mi się jeden podstawowy wniosek - dużo osób z tego wątku (a w rzeczywistosci pewnie tez duzo osób) mysli że jak podpiszę się intercyzę to to oznacza, że w życiu codziennym istnieje 100% intercyza - ty masz swój komputer, ja swój, moja półka w lodówce jest ta a twoja ta.... ludzie litości - pisze to wam osoba mająca ze swoim mężem intercyze i zapewniam wam że tak to nie wygląda!!! Generelanie na codzien intercyzy nie ma! Przykład - idziemy kupować komputer - na kogo bierzemy? Na męża bo mnie się np.nie chce wyjmować dowodu osobistego. Idziemy na zakupu - bierzemy pieniadze ze wspólnego konta. Płacimy za lekarza - ze wspólnego konta. Ogólnie intercyza chroni tylko grubsze rzeczy np. zakupiony dom przez tż za pieniądze które sam zarobił jeszcze przed ślubem, ja mam dom po spadku - po cholerę mi jego a jego mój??? Tak jest uczciwe. I tak jak mówię - na codzień nie odczuwa się tej rozdzielności, ale w RAZIE gdyby coś się stało, wiadomo, że te najbardziej wartościowe ruchomości/nieruchomości są moje lub jego bez wdawania się w dysksusję w podziały. Myślę że intercyza jest jedynie wynikiem dojrzałości i odpowiedzialności - dziś jestem ze swoim mężem, kocham go i chcę przeżyć z nim wspólnie życie, mamy dziecko itp. - ale gdybym miała uciąć sobie rękę że za 30 lat będziemy razem - to niestety ale ręki nie dam i podejrzewam że wszystkie te tutaj mądrzące się przeciw intercyzie też by nie dały.
Napisałam jak to wygląda z perspektywy osoby która zna temat z doświadczenia. Niestety ale życie to nie bajka, a facet to nie szklanka że przejrzy go się na wylot... trzeba mieć trochę rozumu żeby później nie płakać po 20 latach i udowadniać np.że za spadek mojej babci kupiłam mieszkanie, które w zasadzie jest na mojego męża... a dowodód nima! i co teraz? Płacz, darcie kotów, rozwody trwające po 10 latach, bieganie po psychoterapeutach i leczenie się na nerwicę - acha i przy okazji pokazanie dzieciom jak wygląda życie małżeńskie zza kulisów.