4 września 2013, 11:02
Mam pytanie do Pań, które mają slub i wesele za sobą lub do tych, które juz rozważały kwestię gości :) Co prawda ja z Moim rozmawialiśmy bardzo luźno o ślubie, że będzie w przyszłości, ale nieokreślonej ;) Jedna pewna kwestia nie daje mi spokoju. Goście.
Patrząc po najbliższej rodzinie:
ON - mama, tata, dziadkowie (2), brat mamy (kawaler), brat taty z żoną (2) i 2 kuzyni z osobami towarzyszącymi (4) = 11 osób
JA - mama, tata, siostra z mężem i synem (3), siostra mamy z mężem + kuzyn z dziewczyną (4), brat mamy z żoną + kuzynka z chłopakiem (4), 3 siostry taty z mężami (6), brat taty z żoną (2) i dalej liczę łącznie, bo to dużo 9 kuzynostwa z mężami, żonami, partnerami itd. (18) = 39 osób (a nie policzyłam dzieci kuzynostwa :/)
Jak sobie radziłyście z taką dysproporcją?... Na samą myśl się wzdrygam, bo wygląda to strasznie. A wiecie, jak sie zaprasza rodzeństwo taty to głupio wybierać itd. :/
Wiem, że martwię się na zapas, ale ta myśl mnie przeraziła :P
4 września 2013, 11:42
nie zapraszacie w ogóle znajomych ?:P nie jest to w ogóle istotne ile z 'której strony' jest gości. u nas całe życie od mojego ojca zjawia się kilka osób a od mamy taka armia jak na koncercie :D i nie ma to nic do rzeczy może jedynie zrezygnowałabym z wyraźnego oddzielania gości z Twojej strony od gości ze strony przyszłego by nie rzucało się to tak w oczy :P
- Dołączył: 2011-04-07
- Miasto: Poznań
- Liczba postów: 2184
4 września 2013, 11:46
u mnie tez była dysproporcja na rzecz gości narzeczonego i co? i nic :) tak bywa, za to ja miałam wiecej znajomych : )
- Dołączył: 2010-12-01
- Miasto: Legionowo
- Liczba postów: 4421
4 września 2013, 11:46
ewuka111 napisał(a):
u mnie będzie mniej a u partnera 2 razy tyle. on płaci za swoich ja za swoich.
ostro
u nas koszty były pół na pół, bez względu na to ile osób od kogo
4 września 2013, 11:50
My razem płacimy za wszystko, przecież to ŚLUB i WESELE, nie wiem jak można tu rozgraniczać "moje", "twoje"...
- Dołączył: 2012-10-10
- Miasto: Primorsko
- Liczba postów: 3832
4 września 2013, 12:03
W naszym przypadku Narzeczony zaprasza 3 razy więcej osób niż ja, ale nie jestem o to zła itp., nie przeszkadza mi to w ogóle :) To Nasz Dzień i zapraszamy tylko najbliższych, a że mój Narzeczony ma większą rodzinę, z którą utrzymuje dobry kontakt to będzie ich więcej :) No problem :)
4 września 2013, 12:16
unodostress napisał(a):
nie zapraszacie w ogóle znajomych ?:P nie jest to w ogóle istotne ile z 'której strony' jest gości. u nas całe życie od mojego ojca zjawia się kilka osób a od mamy taka armia jak na koncercie :D i nie ma to nic do rzeczy może jedynie zrezygnowałabym z wyraźnego oddzielania gości z Twojej strony od gości ze strony przyszłego by nie rzucało się to tak w oczy :P
Znajomi jak najbardziej, tylko w dysproporcji chodziło mi o rodzinę, dlatego wymieniłam :)
- Dołączył: 2012-03-13
- Miasto: Warszawa
- Liczba postów: 9591
4 września 2013, 13:20
U nas była podobna dysproporcja - tzn. około 30 osób od Niego i prawie 70 ode mnie. W jakim sensie ma to znaczenie? Nie bardzo wiem, o co pytasz?
- Dołączył: 2012-04-28
- Miasto: Katowice
- Liczba postów: 8463
4 września 2013, 13:23
U mnie na weselu też była dysproporcja. Z mojej strony 35 gości, ze strony partnera 15, a więc podobnie jak u Ciebie. Ani ja nie miałam z tym problemu, ani partner, w końcu nikt mu nie bronił zaprosić więcej gości ;)
- Dołączył: 2013-03-06
- Miasto: Częstochowa
- Liczba postów: 25973
4 września 2013, 21:30
uwazam ze powinniscie pokryc wydatki na pol. w koncu wspolnie bedziecie sie bawic i jesc, prezenty tez wspolnie, jestescie dorosli. mysle ze w tych czasach malo kto nie zna rodziny drugiej strony, przynajmniej tej najblizszej. ja nie planuje slubu ale mieszkam z partnerem i wszedzie idziemy razem na uroczystosci rodzinne a wydatki sa wspolne albo jedno drugiemu potem stawia. najczesciej spedzamy czas z rodzenstwem "tesciowej" i ich rodzicami (dziadkami partnera), a ode mnie z siostra taty ( licze tez zony/mezow i kuzynow w obu przypadkach rzecz jasna). oplatek najpierw tu a potem tam, albo wspolne stypy. a np moja ciocia sie pyta kiedy wpadniemy w swieto albo od tak.
takze ja u siebie nie widze rozgraniczenia