- Dołączył: 2007-02-16
- Miasto: Lindau
- Liczba postów: 904
19 sierpnia 2013, 11:29
Dzisiaj mi narzeczony powiedział, że dzień ślubu to nie jest najszczęśliwszy dzień wg niego, bo kojarzy mu się ze stresem, mnóstwem przygotowań i sztucznymi zachowaniami. Tłumaczył, że to "furtka do szczęścia" i dopiero jak już będzie po można się cieszyć..co myślicie? bo z jednej strony rozumiem, a z drugiej było mi to cholernie ciężko usłyszeć...
- Dołączył: 2011-07-07
- Miasto: Kraków
- Liczba postów: 1517
19 sierpnia 2013, 14:50
kaszalot86 napisał(a):
pitroczna napisał(a):
a wlasciwie czemu ciezko Ci bylo to uslyszec?ja sie zgadzam z jego opinia, dlatego sama nie chce duzej, wystawnej imprezy, zadnych wesel itp... tylko bym sie stresowala ;)
ciężko, bo jednak jestem romantyczką i dla mnie ślub to uwieńczenie naszej miłości i coś na co czekałam od kiedy się znamy
tylko może dla niego uwieńczeniem miłości nie jest zabawianie rodziny , podpitych wieczorem wujków i ciotek a np spędzenie tych najcenniejszych chwil TYLKO z Tobą? Nie mieliśmy wesela tylko obiad z najbliższą rodziną (rodzice, rodzeństwo,chrzestni, dziadkowie - ok 24 osoby z nami) w pobliskiej romantycznej restauracji - sala tylko dla nas. Ślub o 16ej, obiad od 17ej do 20ej a potem ... pożegnanie gości - tych co mieli transport i przewiezienie do naszego mieszkania tych kilku osób, którzy nie mieli powrotnego pociągu już po 20ej. Ok 22ej pojechaliśmy do wynajętego pokoju w pobliskim hotelu i spędziliśmy spokojną noc tylko we dwoje. Wróciliśmy rano, zrobiliśmy śniadanie i odprowadziliśmy/odwieźliśmy gości na dworzec na pociąg. I wierz mi - baaaardzo się cieszymy, że nie mieliśmy wesela - bo i tak byliśmy zmęczeni. Czasem tak mówiliśmy, że kiedyś zrobimy sobie odnowienie przyrzeczeń ale wtedy po obiedzie udamy się od razu w podróż poślubną - na którą wtedy nie było nas stać. I nie brak mi było Reszty rodziny, z którą i tak widywałam się sporadycznie ... czy mnie obsmarowali w rodzinie - no pewnie! afera była przeokropna o to, że zaproszenie było tylko dla wybranych i bez dzieci. I co z tego? Ważne, że my byliśmy zadowoleni - bo ślub jest dla nas a nie dla gości.
Twój narzeczony bierze ślub z Tobą - bo z Tobą chce spędzić życie - a nie z twoimi ciotkami i wujkami. Może dzień ślubu jest dla niego na tyle ważny, że chciałby go spędzić tylko i wyłącznie z Tobą, bądź najbliższymi wam ludźmi - na spokojnie - bez tej całej szarpaniny.
19 sierpnia 2013, 15:05
Mysle ze on ma racje.Sa szczesliwsze dni w zyciu niz slub.Slub to tylko biala sukienka,kosciol i troche tanczenia.Czy to jest najszczesliwszy dzien w zyciu?-nie sadze.
- Dołączył: 2010-02-15
- Miasto: Forest
- Liczba postów: 3163
19 sierpnia 2013, 16:26
Rację ma chłopak :P Ja z tego stresu kompletnie nie potrafiłam się cieszyć tym dniem, czułam się jakbym wszystko obok oglądała, uważam, że najpiękniejszy dzień mojego życia jeszcze przede mną :)
- Dołączył: 2008-03-04
- Miasto: Gdziekolwiek Byleby Było Gorąco
- Liczba postów: 3627
19 sierpnia 2013, 18:06
dla mnie i mojego męża najszczęśliwszym dniem był dzień przyjścia na świat naszego dziecka. Na ślubie było po prostu przyjemnie (nie mieliśmy wesela, ani kościelnego - więc i stres jakoś nie za duży).
- Dołączył: 2012-03-13
- Miasto: Warszawa
- Liczba postów: 9591
20 sierpnia 2013, 14:11
Daj spokój, mój (od 3 dni Mąż) twierdził, że nie znosi i nie umie tańczyć, a wesele to najgorsza rzecz w życiu, ale przemęczy się, bo ja chcę wesele. W trakcie mówił, że to najlepsze wesele jakie sobie mogl wyobrazic i nie schodziliśmy z parkietu. Ja za to do konca twierdzilam ze wszystko super, zero stresów, a w sobotę już mnie trochę brało, i jak zobaczylam wsyzstkich gosci, to jednak trema przyszła i przez chwilę pomyślałam "po co nam to było! Trzeba było sam cichy ślub wziąć!" hehe, także nie przejmowałabym się aż tak.
20 sierpnia 2013, 22:03
nie wiem po co się licytować który to dzień jest ten naj najszczęśliwszy.. ważne by mieć w życiu tych szczęśliwych dni bardzo wiele:)
- Dołączył: 2010-11-17
- Miasto: Warszawa
- Liczba postów: 16219
21 sierpnia 2013, 19:52
ma rację. dla mnie to masa stresu i najchętniej "przeskoczyłabym" ten czas.