Temat: Do par, które mieszkały razem przed ślubem.

Witam, za rok w sierpniu planuję wziąć ślub, jest jednak pewien "problem". Mieszkam z narzeczonym już od dwóch lat. W mojej parafii ksiądz jest, delikatnie mówiąc wymagający. Rok temu chciałam iść na chrzestną, to powiedział, że dopóki nie zamieszkam osobno z partnerem to nie mogę być chrzestną, bo przecież my się zachowujemy na pewno jak para :/ (swoją drogą ciekawe jak niby mamy się zachowywać? Jak znajomi?) I teraz pytanie: Jak rozwiązaliście ten problem? Czy wasz ksiądz się też tak "czepiał" faktu, że mieszkacie razem? Nie wiem jak ma przebiec ta rozmowa, za miesiąc idziemy ustalać datę ślubu. Dziękuję z góry za pomoc.
Pasek wagi

ToJaMax napisał(a):

megan292 napisał(a):

swandive napisał(a):

ziabcia napisał(a):

Zmarl mój przyszly teść..w związku z czym poczuląm sama w sobie, że potrzebuje spowiedzi..i glupia podczas niej przyznałam się że mieszkam z facetem, że planujemy ślub-ale w związku ze teść zmarł musimy to odłożyć. Nigdy taka zabeczana z kosciolą nie wyszłam(a mam prawie 30 lat na karku) bo ksiądz tak mi pojechał, że poczuląm siejak ostatnia...
Masakra, nie powinni księża jeździć tak po ludziach, nie ważne, co złego zrobili. Jeszcze do łez doprowadzają... W ogóle spowiadać się powinno do Boga, a nie gościa w sutannie. Takie moje osobiste zdanie.
Skoro nie zgadzasz się z zasadami wiary, w której chcesz wziąć ślub i dla Ciebie księża to "goście w sutannie" to chyba jakaś pomyłka z tym ślubem kościelnym. Weź cywilny i będziesz miała święty spokój od tych wszystkich zasad i nikt się nie będzie Ciebie czepiał z kim mieszkasz i z kim śpisz. To proste.
Z zasadami wiary można się zgadzać, ale nie trzeba ślepo słuchać księży - bo każdy jest inny, ma inne podejście, inne zasady i inne grzechy na swoim sumieniu. To, że jest księdzem nie znaczy, że trzeba mu bezgranicznie ufać - tak samo jak jest wiele typów "ludzi cywilnych", gdzie z jednymi się zgadzasz z drugimi nie, tak samo możesz się zgadzać z jednym księdzem a z kolejnym już nie. Nie myl wiary z księdzem... Ja chcę wziąć ślub kościelny, bo wierzę, w takiej wierze zostałam wychowana, co nie znaczy, że ślepo będę podążała za każdym księdzem. I też uważam, że powinno spowiadać się do Boga, bo jak to jest, że jeden ksiądz da rozgrzeszenie a inny za ten sam grzech nie da? 

Ale Ty nie masz podążać za księdzem tylko za Panem Bogiem

MissButterfly83 napisał(a):

swandive napisał(a):

MissButterfly83 napisał(a):

Luscious napisał(a):

Jeśli jesteście Katolikami, to dlaczego nie przestrzegacie zasad wiary, chcąc korzystać z jej dobrodziejstw i sakramentów? Nie potrafię tego zrozumieć- po co osobom żyjącym w permanentnym grzechu sakramenty, przecież to jeszcze większy grzech - świętokradztwo... Ślub można wziąć cywilny, religia ma swoje zasady, na które się godzi albo nie - ale wtedy raczej nie można się nazywać Katolikiem, wybieranie z religii tego co nam pasuje a co nie jest raczej żałosne. A ksiądz jeden z niewielu normalnych, widać nie chodzi mu o czysty zysk jak całej reszcie (udzielanie ślubu zbrzuchaconym np;) ).Dodam, że nie jestem wierząca, po prostu dziwię się, że można tak wybiórczo traktować zasady, które mają Was doprowadzić do zbawienia ;)
Cała prawda
Ksiądz powinien zrozumieć, że w kraju takim jak Polska nie da się godnie żyć, uskładać pieniążek na wesele, dom, samochód, cokolwiek. Więc wyprowadziłam się z narzeczonym do Anglii, żeby zarobić sobie na to wszytko i uniknąć kredytów. Nie mamy tyle pieniążków, żeby sobie mieszkać tutaj osobno. Zmusza mnie życie do tego, że musimy mieszkać razem. Nie zamierzam mieszkać z rodzicami do 40 lat czekając kiedy wreszcie uzbieram na upragnione wesele, mieszkanie/dom i samochód. Mimo to, że z nim mieszkam to uważam się za katoliczkę i co więcej nią jestem. Ustalanie czy będziemy się nazywali katolikami, czy nie to nie należy raczej do Ciebie, nie? Więc no nie wiem czy to taka prawda...nie spełniam żadnych punktów, za które mi grozi ekskomunika. Jeśli nie jesteś wierząca to skąd ten hejt?
uważasz się za katoliczkę - super. Nikt nie jest idealny. Kościół już dawno temu określił zasady według których należy żyć. Księża są jakby urzędnikami, którzy tego od nas, wierzących, w pewien sposób wymagają. Seks przed ślubem jest grzechem, jeśli wyspowiadasz się tylko żeby mieć spokój to również jest grzech i to ciężki. Jeżeli nie zamierzasz mieszkać z rodzicami do 40stki to wg nauki Kościoła powinnaś zamieszkać sama a nie z narzeczonym/chłopakiem. Taka prawda.

Ależ ja się nie spowiadam, żeby mieć święty spokój, ale żeby dostać rozgrzeszenie i iść do ślubu kościelnego.
Pasek wagi

swandive napisał(a):

MissButterfly83 napisał(a):

Luscious napisał(a):

Jeśli jesteście Katolikami, to dlaczego nie przestrzegacie zasad wiary, chcąc korzystać z jej dobrodziejstw i sakramentów? Nie potrafię tego zrozumieć- po co osobom żyjącym w permanentnym grzechu sakramenty, przecież to jeszcze większy grzech - świętokradztwo... Ślub można wziąć cywilny, religia ma swoje zasady, na które się godzi albo nie - ale wtedy raczej nie można się nazywać Katolikiem, wybieranie z religii tego co nam pasuje a co nie jest raczej żałosne. A ksiądz jeden z niewielu normalnych, widać nie chodzi mu o czysty zysk jak całej reszcie (udzielanie ślubu zbrzuchaconym np;) ).Dodam, że nie jestem wierząca, po prostu dziwię się, że można tak wybiórczo traktować zasady, które mają Was doprowadzić do zbawienia ;)
Cała prawda
Ksiądz powinien zrozumieć, że w kraju takim jak Polska nie da się godnie żyć, uskładać pieniążek na wesele, dom, samochód, cokolwiek. Więc wyprowadziłam się z narzeczonym do Anglii, żeby zarobić sobie na to wszytko i uniknąć kredytów. Nie mamy tyle pieniążków, żeby sobie mieszkać tutaj osobno. Zmusza mnie życie do tego, że musimy mieszkać razem. Nie zamierzam mieszkać z rodzicami do 40 lat czekając kiedy wreszcie uzbieram na upragnione wesele, mieszkanie/dom i samochód. Mimo to, że z nim mieszkam to uważam się za katoliczkę i co więcej nią jestem. Ustalanie czy będziemy się nazywali katolikami, czy nie to nie należy raczej do Ciebie, nie? Więc no nie wiem czy to taka prawda...nie spełniam żadnych punktów, za które mi grozi ekskomunika. Jeśli nie jesteś wierząca to skąd ten hejt?

Można mieszkać z koleżanką/obcą osobą, serio ;) Moje koleżanki po 3 mieszkaja w pokoju i żyją wszystkie, więc nie zwalaj na to. Wyraziłam swoje zdanie, nie nazwałabym tego hejtem co obiektywnym ocenieniem sytuacji. Bycie Katolikiem to nie tylko chodzenie do kościoła w niedzielę ale poddanie się jasno określonym zasadom. Wymówkę można sobie znaleźć zawsze, żeby nie stosować się do zasad, trudniej jest się do nich stosować mimo, że nie jest to łatwe. Przemyśl po prostu, czy nie mam racji - czy stosowanie się do zasad nie powinno być ważną sprawą w religii ;) Nie jestem wierząca, bo dla mnie te zasady są żenujące w większości przypadków, jestem za głupia na twierdzenie, czy Bóg jest, czy nie i zdaję sobie z tego sprawę, chodzi mi tylko i wyłącznie o przestrzeganie zasad określonych przez wspólnotę, do której należysz i o zasady, którym nie chcesz się podporządkować mimo, że jest to w sumie kluczowa sprawa - nie latanie do kościoła, ale te rzeczy, które świadczą o czystości, skromności, wstrzemięźliwości i ogólnie wszelkich ludzkich cnotach, rzadko spotykanych w tym świecie. Nie oceniam Cię pod kątem moralnym, bo jak dla mnie możesz mieszkać z 5 murzynami i w ogóle mi to nie przeszkadza ani nie oburza :) Mówię jedynie o tej stronie, która wg mnie wypada u Ciebie blado  - ślub w kościele, biała suknia, organista, wszystko pięknie, ale żeby nic od siebie nie dawać i nie wymagać... Tylko o to mi chodzi;)

swandive napisał(a):

MissButterfly83 napisał(a):

swandive napisał(a):

MissButterfly83 napisał(a):

Luscious napisał(a):

Jeśli jesteście Katolikami, to dlaczego nie przestrzegacie zasad wiary, chcąc korzystać z jej dobrodziejstw i sakramentów? Nie potrafię tego zrozumieć- po co osobom żyjącym w permanentnym grzechu sakramenty, przecież to jeszcze większy grzech - świętokradztwo... Ślub można wziąć cywilny, religia ma swoje zasady, na które się godzi albo nie - ale wtedy raczej nie można się nazywać Katolikiem, wybieranie z religii tego co nam pasuje a co nie jest raczej żałosne. A ksiądz jeden z niewielu normalnych, widać nie chodzi mu o czysty zysk jak całej reszcie (udzielanie ślubu zbrzuchaconym np;) ).Dodam, że nie jestem wierząca, po prostu dziwię się, że można tak wybiórczo traktować zasady, które mają Was doprowadzić do zbawienia ;)
Cała prawda
Ksiądz powinien zrozumieć, że w kraju takim jak Polska nie da się godnie żyć, uskładać pieniążek na wesele, dom, samochód, cokolwiek. Więc wyprowadziłam się z narzeczonym do Anglii, żeby zarobić sobie na to wszytko i uniknąć kredytów. Nie mamy tyle pieniążków, żeby sobie mieszkać tutaj osobno. Zmusza mnie życie do tego, że musimy mieszkać razem. Nie zamierzam mieszkać z rodzicami do 40 lat czekając kiedy wreszcie uzbieram na upragnione wesele, mieszkanie/dom i samochód. Mimo to, że z nim mieszkam to uważam się za katoliczkę i co więcej nią jestem. Ustalanie czy będziemy się nazywali katolikami, czy nie to nie należy raczej do Ciebie, nie? Więc no nie wiem czy to taka prawda...nie spełniam żadnych punktów, za które mi grozi ekskomunika. Jeśli nie jesteś wierząca to skąd ten hejt?
uważasz się za katoliczkę - super. Nikt nie jest idealny. Kościół już dawno temu określił zasady według których należy żyć. Księża są jakby urzędnikami, którzy tego od nas, wierzących, w pewien sposób wymagają. Seks przed ślubem jest grzechem, jeśli wyspowiadasz się tylko żeby mieć spokój to również jest grzech i to ciężki. Jeżeli nie zamierzasz mieszkać z rodzicami do 40stki to wg nauki Kościoła powinnaś zamieszkać sama a nie z narzeczonym/chłopakiem. Taka prawda.
Ależ ja się nie spowiadam, żeby mieć święty spokój, ale żeby dostać rozgrzeszenie i iść do ślubu kościelnego.

ale spowiadasz się ze współżycia a potem pójdziesz do domu i znowu będziesz się kochać ze swoim narzeczonym. Jeśli nie, to ok przepraszam. Czy naprawdę znasz wszystkie warunki dobrej spowiedzi. Zdajesz sobie sprawę, że może ona być nieważna. Skoro jesteś Katoliczką/Wierzącą, powinno być to ważne dla Ciebie

Luscious napisał(a):

swandive napisał(a):

MissButterfly83 napisał(a):

Luscious napisał(a):

Jeśli jesteście Katolikami, to dlaczego nie przestrzegacie zasad wiary, chcąc korzystać z jej dobrodziejstw i sakramentów? Nie potrafię tego zrozumieć- po co osobom żyjącym w permanentnym grzechu sakramenty, przecież to jeszcze większy grzech - świętokradztwo... Ślub można wziąć cywilny, religia ma swoje zasady, na które się godzi albo nie - ale wtedy raczej nie można się nazywać Katolikiem, wybieranie z religii tego co nam pasuje a co nie jest raczej żałosne. A ksiądz jeden z niewielu normalnych, widać nie chodzi mu o czysty zysk jak całej reszcie (udzielanie ślubu zbrzuchaconym np;) ).Dodam, że nie jestem wierząca, po prostu dziwię się, że można tak wybiórczo traktować zasady, które mają Was doprowadzić do zbawienia ;)
Cała prawda
Ksiądz powinien zrozumieć, że w kraju takim jak Polska nie da się godnie żyć, uskładać pieniążek na wesele, dom, samochód, cokolwiek. Więc wyprowadziłam się z narzeczonym do Anglii, żeby zarobić sobie na to wszytko i uniknąć kredytów. Nie mamy tyle pieniążków, żeby sobie mieszkać tutaj osobno. Zmusza mnie życie do tego, że musimy mieszkać razem. Nie zamierzam mieszkać z rodzicami do 40 lat czekając kiedy wreszcie uzbieram na upragnione wesele, mieszkanie/dom i samochód. Mimo to, że z nim mieszkam to uważam się za katoliczkę i co więcej nią jestem. Ustalanie czy będziemy się nazywali katolikami, czy nie to nie należy raczej do Ciebie, nie? Więc no nie wiem czy to taka prawda...nie spełniam żadnych punktów, za które mi grozi ekskomunika. Jeśli nie jesteś wierząca to skąd ten hejt?
Można mieszkać z koleżanką/obcą osobą, serio ;) Moje koleżanki po 3 mieszkaja w pokoju i żyją wszystkie, więc nie zwalaj na to. Wyraziłam swoje zdanie, nie nazwałabym tego hejtem co obiektywnym ocenieniem sytuacji. Bycie Katolikiem to nie tylko chodzenie do kościoła w niedzielę ale poddanie się jasno określonym zasadom. Wymówkę można sobie znaleźć zawsze, żeby nie stosować się do zasad, trudniej jest się do nich stosować mimo, że nie jest to łatwe. Przemyśl po prostu, czy nie mam racji - czy stosowanie się do zasad nie powinno być ważną sprawą w religii ;) Nie jestem wierząca, bo dla mnie te zasady są żenujące w większości przypadków, jestem za głupia na twierdzenie, czy Bóg jest, czy nie i zdaję sobie z tego sprawę, chodzi mi tylko i wyłącznie o przestrzeganie zasad określonych przez wspólnotę, do której należysz i o zasady, którym nie chcesz się podporządkować mimo, że jest to w sumie kluczowa sprawa - nie latanie do kościoła, ale te rzeczy, które świadczą o czystości, skromności, wstrzemięźliwości i ogólnie wszelkich ludzkich cnotach, rzadko spotykanych w tym świecie. Nie oceniam Cię pod kątem moralnym, bo jak dla mnie możesz mieszkać z 5 murzynami i w ogóle mi to nie przeszkadza ani nie oburza :) Mówię jedynie o tej stronie, która wg mnie wypada u Ciebie blado  - ślub w kościele, biała suknia, organista, wszystko pięknie, ale żeby nic od siebie nie dawać i nie wymagać... Tylko o to mi chodzi;)

Dużo od siebie wymagam, i jeszcze raz napiszę, że to nie tak, że nie chcę się podporządkować, ale po prostu nie mogę. Życie mnie zmusza i tyle w temacie, jestem dobrym człowiekiem, chcę po prostu wziąć ślub i żyć godnie. Mam jednego partnera z którym chcę być do końca życia i nie widzę nic złego, że ludzie którzy się kochają i mają w planach ślub i założenie rodziny mieszkają razem...Wcale nie wypadam "blado". Ciekawi mnie jeszcze, jak dziewczyny w ciąży dostają śluby, skoro ja jestem taka najgorsza z najgorszych ;) Właściwie to nie pytałam nikogo o zdanie, czy jestem katoliczką, czy nie. Czy wypadam "blado" czy nie. Pytanie było inne. Trzeba odpowiedzieć i nie zmieniać tematu...
Pasek wagi
Według nauki kościoła trzeba mieszkać osobno? To niech kościół opłaca takim narzeczonym mieszkania. Bullshit! W Polsce nie ma takiej możliwości aby 20 latkowie mogli mieszkać osobno, bo ich na to nie stać. Kościół w tych czasach to firma! Pobierają pieniądze za wszystko a wymagają od człowieka życia jak w średniowieczu. Tfu! Skandal za skandalem. Mieszkam z narzeczoną i będę. Żaden urzędnik kościoła nie będzie mnie o to cisnął. Nie ten da ślubu to inny da- dziękuję. Jest wiele młodych- nowoczesnych księży, którzy wiedzą jakie są realia. W Polsce nie ma warunków do samodzielnego mieszkania (bez kredytu na dłuuuugie lata) a to właśnie egzamin dla narzeczonych. Muszą sobie pomagać w porządkach, rachunkach, itd. A nie, mieszkają z rodzicami, później się wprowadzą do mieszkania razem i zaczną się kłócić o umycie garnka, czy inną bzdurę. Osoby mieszkające razem mają to za sobą i są pewnie tego, że się akceptują i kochają. Bez niespodzanek, typu: "O Boże, kochanie, to dziewczyny jednak pierdzą? :O". Pozdrawiam.

swandive napisał(a):

Luscious napisał(a):

swandive napisał(a):

MissButterfly83 napisał(a):

Luscious napisał(a):

Jeśli jesteście Katolikami, to dlaczego nie przestrzegacie zasad wiary, chcąc korzystać z jej dobrodziejstw i sakramentów? Nie potrafię tego zrozumieć- po co osobom żyjącym w permanentnym grzechu sakramenty, przecież to jeszcze większy grzech - świętokradztwo... Ślub można wziąć cywilny, religia ma swoje zasady, na które się godzi albo nie - ale wtedy raczej nie można się nazywać Katolikiem, wybieranie z religii tego co nam pasuje a co nie jest raczej żałosne. A ksiądz jeden z niewielu normalnych, widać nie chodzi mu o czysty zysk jak całej reszcie (udzielanie ślubu zbrzuchaconym np;) ).Dodam, że nie jestem wierząca, po prostu dziwię się, że można tak wybiórczo traktować zasady, które mają Was doprowadzić do zbawienia ;)
Cała prawda
Ksiądz powinien zrozumieć, że w kraju takim jak Polska nie da się godnie żyć, uskładać pieniążek na wesele, dom, samochód, cokolwiek. Więc wyprowadziłam się z narzeczonym do Anglii, żeby zarobić sobie na to wszytko i uniknąć kredytów. Nie mamy tyle pieniążków, żeby sobie mieszkać tutaj osobno. Zmusza mnie życie do tego, że musimy mieszkać razem. Nie zamierzam mieszkać z rodzicami do 40 lat czekając kiedy wreszcie uzbieram na upragnione wesele, mieszkanie/dom i samochód. Mimo to, że z nim mieszkam to uważam się za katoliczkę i co więcej nią jestem. Ustalanie czy będziemy się nazywali katolikami, czy nie to nie należy raczej do Ciebie, nie? Więc no nie wiem czy to taka prawda...nie spełniam żadnych punktów, za które mi grozi ekskomunika. Jeśli nie jesteś wierząca to skąd ten hejt?
Można mieszkać z koleżanką/obcą osobą, serio ;) Moje koleżanki po 3 mieszkaja w pokoju i żyją wszystkie, więc nie zwalaj na to. Wyraziłam swoje zdanie, nie nazwałabym tego hejtem co obiektywnym ocenieniem sytuacji. Bycie Katolikiem to nie tylko chodzenie do kościoła w niedzielę ale poddanie się jasno określonym zasadom. Wymówkę można sobie znaleźć zawsze, żeby nie stosować się do zasad, trudniej jest się do nich stosować mimo, że nie jest to łatwe. Przemyśl po prostu, czy nie mam racji - czy stosowanie się do zasad nie powinno być ważną sprawą w religii ;) Nie jestem wierząca, bo dla mnie te zasady są żenujące w większości przypadków, jestem za głupia na twierdzenie, czy Bóg jest, czy nie i zdaję sobie z tego sprawę, chodzi mi tylko i wyłącznie o przestrzeganie zasad określonych przez wspólnotę, do której należysz i o zasady, którym nie chcesz się podporządkować mimo, że jest to w sumie kluczowa sprawa - nie latanie do kościoła, ale te rzeczy, które świadczą o czystości, skromności, wstrzemięźliwości i ogólnie wszelkich ludzkich cnotach, rzadko spotykanych w tym świecie. Nie oceniam Cię pod kątem moralnym, bo jak dla mnie możesz mieszkać z 5 murzynami i w ogóle mi to nie przeszkadza ani nie oburza :) Mówię jedynie o tej stronie, która wg mnie wypada u Ciebie blado  - ślub w kościele, biała suknia, organista, wszystko pięknie, ale żeby nic od siebie nie dawać i nie wymagać... Tylko o to mi chodzi;)
Dużo od siebie wymagam, i jeszcze raz napiszę, że to nie tak, że nie chcę się podporządkować, ale po prostu nie mogę. Życie mnie zmusza i tyle w temacie, jestem dobrym człowiekiem, chcę po prostu wziąć ślub i żyć godnie. Mam jednego partnera z którym chcę być do końca życia i nie widzę nic złego, że ludzie którzy się kochają i mają w planach ślub i założenie rodziny mieszkają razem...Wcale nie wypadam "blado". Ciekawi mnie jeszcze, jak dziewczyny w ciąży dostają śluby, skoro ja jestem taka najgorsza z najgorszych ;)

Ja tam wcale nie uważam, że jesteś najgorsza z najgorszych. Jeśli rzeczywiście musisz mieszkać z Nim bo innej opcji nie ma to widocznie tak musi być. Ale już seks pozamałżeński jest grzechem. Jeśli się z niego wyspowiadasz to do momentu aż nie udzielicie sobie sakramentu małżeństwa musisz się wstrzymać. Nie wiem jak mam Ci to inaczej wytłumaczyć. Jeśli żałujesz (jeśli!) to obiecujesz poprawę. Nie można świadomie się spowiadać z jakiegoś grzechu jednocześnie wiedząc że nic sie nie zmieni, bo nie chcesz tego, Spowiedź jest wtedy nieważna
Nie rozumiesz mnie, ale w takim razie nie będę drążyć tematu.

Jeśli mam odpowiedzieć - nie kłamałabym na Twoim miejscu na temat wspólnego mieszkania/współżycia, przyznałabym się księdzu do świadomości grzechu (o ile masz taką świadomość, a nie jestem pewna, skoro twierdzisz, że nie robicie nic złego - wg mnie nie robicie, ale wg kościoła owszem), że  żałujesz i dlatego Ci zależy na sformalizowaniu związku i złożeniu przysięgi przed Bogiem, żeby dłużej nie żyć w grzechu, że łączy Was wielka miłość. Myślę, że ksiądz jak przedstawicie mu sprawę od strony świadomego wyboru, okażecie skruchę to nie będzie robił problemów :) A jeśli będzie... może sąsiednia parafia? Chociaż pewnie zależy Ci na Twojej - wtedy po prostu się albo dostosuj i poszukaj kogoś innego do wspólnego mieszkania, chłopak też niech kogoś poszuka, albo skłam.
I tak jak już tu Koleżanka wcześniej wspomniała. Po co ślub kościelny skoro macie taki stosunek do Kościoła?! Z tradycji? a potem się dziwicie, że nie macie rozgrzeszenia czy ksiądz Wam nie chce dac ślubu. W każdej Wspólnocie/Grupie istnieją zasady, których trzeba przestrzegać jeśli chce się być jej członkiem. Tak samo w Kościele Katolickim. Trochę rozsądku
Ja mieszkalam z chlopakiem jakies 3 lata przed slubem, ale nie mialam takiego problemu z proboszczem ...... nigdy nie pytal o to czy razem mieszkamy itp... bardzo poszedl nam z reszta na reke ze wszystkimi dokumentami, spowiedzia itp bo wyjezdzalismy za granice i wracalismy praktycznie na sam slub..
ale w innym kosciele trafil sie ksiadz, ktory spowiadal wlasnie przed samym slubem i pytal mojego M ile razy to robilismy, kiedy ostatnio i takie rozne krepujace  i niepotrzebne pytania....... jeszcze brakowalo spytac w jakiej pozycji :/ na koniec dodal, ze ma nadzieje, ze chociaz do dnia slubu jakos wytrwamy w celibacie! (slub mial byc za 2 dni..) a mi trafil sie wspanialy ksiadz, ktory mnie nie pouczal ani nic, rozmawial o kwestii macierzynstwa i wzajemnych relacji z partnerem itp 
Pasek wagi

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.