Temat: Do par, które mieszkały razem przed ślubem.

Witam, za rok w sierpniu planuję wziąć ślub, jest jednak pewien "problem". Mieszkam z narzeczonym już od dwóch lat. W mojej parafii ksiądz jest, delikatnie mówiąc wymagający. Rok temu chciałam iść na chrzestną, to powiedział, że dopóki nie zamieszkam osobno z partnerem to nie mogę być chrzestną, bo przecież my się zachowujemy na pewno jak para :/ (swoją drogą ciekawe jak niby mamy się zachowywać? Jak znajomi?) I teraz pytanie: Jak rozwiązaliście ten problem? Czy wasz ksiądz się też tak "czepiał" faktu, że mieszkacie razem? Nie wiem jak ma przebiec ta rozmowa, za miesiąc idziemy ustalać datę ślubu. Dziękuję z góry za pomoc.
Pasek wagi

wrednababa56 napisał(a):

ToJaMax napisał(a):

wrednababa56 napisał(a):

ToJaMax napisał(a):

wrednababa56 napisał(a):

no jesli komus zalezy na tym aby kolezanki silkaly z zazdrosci o glupi slub koscielny to pewnie ze mozna sobie schodki ustanowic i klamac aby szopke wyprawic. ja sie wrecz smieje z takich ludzi ktorzy robia wszystko na pokaz. ja chce isc do usc, 1.nie chce mi sie latac za ksiedzem. skoro mieszkam z facetem to moge sobie odpuscic cale to latanie dla odbebnienia, nikomu roznicy nie zrobi czy mam slub czy nie2.za dlugo ceremonia trwa aby komus przekazac prawo do dziedziczenia i decydowania o zdrowiu i zyciu wspolmalzonka3. za duzo kasy to wszystko kosztuje
Po to bierze się ślub kościelny, żeby ślubować nie tylko przed człowiekiem, ale też przed Bogiem. Nawet nie jest to ślubowanie przed księdzem, bo ksiądz jest tylko świadkiem ślubu, a to młoda para udziela sobie ślubu. Więc nie rozumiem co tu jest na pokaz.Uważam tylko, że jest różnica między przykazaniami Bożymi a kościelnymi. Bo te drugie - kościół sobie ciągle zmienia, w zależności od potrzeb. I tak jak np seks przedmałżeński - jest grzechem wg przykazania Bożego, tak już mieszkanie przed ślubem - wg przykazań kościelnych, które może za miesiąc, może za rok, a może za 10 może zostać zniesienie (tak jak imprezy w piątek czy zabawy w adwencie)...
a w usc nie ma juz boga? lol jesli komus zalezy na bogu to powinien zyc wg przykazan, a nie wybiera sobie co komu wygodne. szkoda ze nie ma takiego rygoru jak u arabusow zalosni sa ludzie ktorzy przeklinaja na ksiedza ale z lapa przychodza i jeszcze im d*pe wyliza zeby tylko dostac sakrament.  szacunku do takich ludzi nie mam.  powodzenia w odstawianiu szopki. po biskupa i papieza zadzwoncie,  i jeszcze po trwam przy okazji.  bedziecie miec widowisko na caly kraj
Skąd wiesz, że nie żyję wg przykazań? Nigdy w Przykazaniach Bożych nie widziałam przykazania: nie mieszkaj ze swoim partnerem przed ślubem. Jest to założenie kościoła, a tak jak pisałam wyżej - te założenia ciągle się zmieniają. Chcę ślubu w kościele, bo dla mnie ślub w urzędzie nie ma żadnej wartości - nie neguję osób, które taki zawierają, ale nie wyobrażam sobie sama tylko taki wziąć.Poza tym - co w takim razie z księżmi? Dlaczego dla jednego to, że mieszkamy razem jest niedopuszczalne, a dla drugiego do zaakcepowania? W takim razie księża też wybierają to, co dla nich wygodne? I nie mówię tu o tym, że trzeba im dać w łapę... Na kursie przedmałżeńskim trafiłam na księdza, który jest dla mnie księdzem z powołania. Nie miał problemu z powiedzeniem tego, że księża również grzeszą, że są zwykłymi ludźmi - a każdy człowiek jest podatny na pokusy.Nie chciał ani grosza za kurs, bo nam się bardziej przyda.A poza tym - zwyczajnie cieszył się, że mimo (ja samego faktu mieszkania wspólnie za grzech nie uważam - ale niech Wam będzie) grzechu - postanowiliśmy coś z tym zrobić.A z innej perspektywy:Mówicie - żeby osoba wierząca, która mieszka przed ślubem wspólnie - grzeszy, więc powinna wziąć ślub w USC. A czy żadna nie pomyślała, że to w takim razie nic nie zmieni - bo skoro to osoba wierząca, to i tak cywilny się nie będzie liczył, więc chociażby współżyjąc - grzeszy. Natomiast biorąc ślub kościelny chce to zmienić, chce współżyć z partnerem w związku katolickim, po ślubie - i ten grzech zlikwidować?
jesli para bierze slub koscielny dla swojego dziwimisie to nie ma to dla mnie zadnej wartosci. kolejna laska ubrana w dluga i droga szmate zeby sie pokazac1 jesli para chce sie poprawic/nawrocic to nie powinna razem mieszkac. no sory ale mozna z kims mieszkac, spac w jednym lozku i nie uprawiac seksu? to po co razem mieszkaja jesli juz? smiech na sali, juz samym tym powoduje ze czlowiek ma grzeszne mysli, dopoki sie nie zniweluje to postanowienia poprawy nie ma2. jesli para chce sie poprawic to nie powinna po spowiedzi razem sypiac j/w. po slubie obowiazuje tylko NPR. zadnuch tabletek, zadnych gumek, krazkow, spirali itddla mnieprawdziwy katolik nie uprawia seksu przed slubem, nie ma miedzy nimi pieszczot, masturbacji. czyli tzw celibat, chodza za raczke i tyle. ona mieszka z rodzicami a po slubie maz i zona wspolnie mieszkaja. jesli dziewczyna lub chlopak mieli seks przedslubny kiedys tam dawno temu to spowiadaja sie z tego i zamykaja sobie klodeczke tam do nocy po slubnejtak jak w arabowie, tyle ze u nas nie wyzywa sie panny od dz*wek itp nie ma dla mnie odstepstw. jesli ktos pisze "dla mnie seks z osoba ktora sie kocha nie jest przeszkoda przed slubem" to jest droga druga - isc do urzedu. do kosciola nikt nie przymusza. mnie sie nie podobaja ograniczenia dlatego po bierzmowaniu nie chodze do spowiedzi i nie pojde jesli nie bede uwazala tego za sluszne. jesli ksiadz od swiadka bedzie wymagal spowiedzi to powiem ksiedzy ze spowiadam sie dla kolezanki a nie dla siebie. nie da rozgrzeszenia to kolezanka sobie znajdzie innego swiadka. to samo z byciu chrzestna. nie bede szopki odstawiac bo wypada.

Odwołam się tylko do zaznaczenia - bo i tak do konsensusu nie dojdziemy. Twierdzisz, że pary zamieszkują ze sobą tylko po to, żeby uprawiać seks - proszę Cię - nie porównuj wszystkich do siebie - bo to, że Ty tylko dlatego ze swoim facetem zamieszkałaś, żeby być na każde jego zawołanie nie znaczy, że każdy tak musi. I nie potrzeba mieszkać ze sobą, żeby seks uprawiać...
Są inne kwestie 
- finansowe - nie stać mnie na wynajem kawalerki, wyrosłam już z mieszkania z obcymi ludźmi - studentami, czy pracującymi. Nie chcę się natykać na obce mi osoby idąc do łazienki czy kuchni, żeby coś ugotować. 
- osobiste - gdybym nie mieszkała z narzeczonym, moglibyśmy się widywać raz na tydzień, bo niestety mamy różne zmiany w pracy, a tego sobie nie wyobrażam; chcieliśmy świadomie wejść w związek małżeński - żebyśmy wiedzieli, jak się zachowujemy na co dzień, czego możemy się po sobie spodziewać. Trudno mogłoby być, gdyby się okazało, że spotykamy się raz w tygodniu na randkach, a później, po ślubie zamieszkujemy wspólnie i nagle - zamiast sielanki, znajdujemy się w szarej codzienności, gdzie nie możemy się dogadać, zaczynają się awantury i każde żałuje tego kroku - a wiadomo, że takie sytuacje bywają, później są rozwody... nie lepiej pomieszkać i się sprawdzić, a później z pełną odpowiedzialnością wejść w związek małżeński? 

Drugie zaznaczenie: Ty chyba tutaj nie opisujesz prawdziwego katolika tylko prawdziwego świętego - niestety ludzie wierzący, to tylko ludzie - którzy grzeszą. A wg Ciebie katolik to osoba, która żadnych grzechów nie popełnia. Gdyby tacy byli katolicy, to mielibyśmy samych świętych...
Pasek wagi
Wczoraj spisywaliśmy protokół - przy okazji protokołu nie pytał, czy razem mieszkamy, a czy jeszcze zapyta - nie wiem. Może też trafisz na takiego, co nie będzie dociekał, a jak będzie - ja bym powiedziała prawdę, tak tez  z narzeczonym ustaliliśmy - jak zapyta, to kłamać nie będziemy.
Pasek wagi

ToJaMax napisał(a):

wrednababa56 napisał(a):

ToJaMax napisał(a):

wrednababa56 napisał(a):

ToJaMax napisał(a):

wrednababa56 napisał(a):

no jesli komus zalezy na tym aby kolezanki silkaly z zazdrosci o glupi slub koscielny to pewnie ze mozna sobie schodki ustanowic i klamac aby szopke wyprawic. ja sie wrecz smieje z takich ludzi ktorzy robia wszystko na pokaz. ja chce isc do usc, 1.nie chce mi sie latac za ksiedzem. skoro mieszkam z facetem to moge sobie odpuscic cale to latanie dla odbebnienia, nikomu roznicy nie zrobi czy mam slub czy nie2.za dlugo ceremonia trwa aby komus przekazac prawo do dziedziczenia i decydowania o zdrowiu i zyciu wspolmalzonka3. za duzo kasy to wszystko kosztuje
Po to bierze się ślub kościelny, żeby ślubować nie tylko przed człowiekiem, ale też przed Bogiem. Nawet nie jest to ślubowanie przed księdzem, bo ksiądz jest tylko świadkiem ślubu, a to młoda para udziela sobie ślubu. Więc nie rozumiem co tu jest na pokaz.Uważam tylko, że jest różnica między przykazaniami Bożymi a kościelnymi. Bo te drugie - kościół sobie ciągle zmienia, w zależności od potrzeb. I tak jak np seks przedmałżeński - jest grzechem wg przykazania Bożego, tak już mieszkanie przed ślubem - wg przykazań kościelnych, które może za miesiąc, może za rok, a może za 10 może zostać zniesienie (tak jak imprezy w piątek czy zabawy w adwencie)...
a w usc nie ma juz boga? lol jesli komus zalezy na bogu to powinien zyc wg przykazan, a nie wybiera sobie co komu wygodne. szkoda ze nie ma takiego rygoru jak u arabusow zalosni sa ludzie ktorzy przeklinaja na ksiedza ale z lapa przychodza i jeszcze im d*pe wyliza zeby tylko dostac sakrament.  szacunku do takich ludzi nie mam.  powodzenia w odstawianiu szopki. po biskupa i papieza zadzwoncie,  i jeszcze po trwam przy okazji.  bedziecie miec widowisko na caly kraj
Skąd wiesz, że nie żyję wg przykazań? Nigdy w Przykazaniach Bożych nie widziałam przykazania: nie mieszkaj ze swoim partnerem przed ślubem. Jest to założenie kościoła, a tak jak pisałam wyżej - te założenia ciągle się zmieniają. Chcę ślubu w kościele, bo dla mnie ślub w urzędzie nie ma żadnej wartości - nie neguję osób, które taki zawierają, ale nie wyobrażam sobie sama tylko taki wziąć.Poza tym - co w takim razie z księżmi? Dlaczego dla jednego to, że mieszkamy razem jest niedopuszczalne, a dla drugiego do zaakcepowania? W takim razie księża też wybierają to, co dla nich wygodne? I nie mówię tu o tym, że trzeba im dać w łapę... Na kursie przedmałżeńskim trafiłam na księdza, który jest dla mnie księdzem z powołania. Nie miał problemu z powiedzeniem tego, że księża również grzeszą, że są zwykłymi ludźmi - a każdy człowiek jest podatny na pokusy.Nie chciał ani grosza za kurs, bo nam się bardziej przyda.A poza tym - zwyczajnie cieszył się, że mimo (ja samego faktu mieszkania wspólnie za grzech nie uważam - ale niech Wam będzie) grzechu - postanowiliśmy coś z tym zrobić.A z innej perspektywy:Mówicie - żeby osoba wierząca, która mieszka przed ślubem wspólnie - grzeszy, więc powinna wziąć ślub w USC. A czy żadna nie pomyślała, że to w takim razie nic nie zmieni - bo skoro to osoba wierząca, to i tak cywilny się nie będzie liczył, więc chociażby współżyjąc - grzeszy. Natomiast biorąc ślub kościelny chce to zmienić, chce współżyć z partnerem w związku katolickim, po ślubie - i ten grzech zlikwidować?
jesli para bierze slub koscielny dla swojego dziwimisie to nie ma to dla mnie zadnej wartosci. kolejna laska ubrana w dluga i droga szmate zeby sie pokazac1 jesli para chce sie poprawic/nawrocic to nie powinna razem mieszkac. no sory ale mozna z kims mieszkac, spac w jednym lozku i nie uprawiac seksu? to po co razem mieszkaja jesli juz? smiech na sali, juz samym tym powoduje ze czlowiek ma grzeszne mysli, dopoki sie nie zniweluje to postanowienia poprawy nie ma2. jesli para chce sie poprawic to nie powinna po spowiedzi razem sypiac j/w. po slubie obowiazuje tylko NPR. zadnuch tabletek, zadnych gumek, krazkow, spirali itddla mnieprawdziwy katolik nie uprawia seksu przed slubem, nie ma miedzy nimi pieszczot, masturbacji. czyli tzw celibat, chodza za raczke i tyle. ona mieszka z rodzicami a po slubie maz i zona wspolnie mieszkaja. jesli dziewczyna lub chlopak mieli seks przedslubny kiedys tam dawno temu to spowiadaja sie z tego i zamykaja sobie klodeczke tam do nocy po slubnejtak jak w arabowie, tyle ze u nas nie wyzywa sie panny od dz*wek itp nie ma dla mnie odstepstw. jesli ktos pisze "dla mnie seks z osoba ktora sie kocha nie jest przeszkoda przed slubem" to jest droga druga - isc do urzedu. do kosciola nikt nie przymusza. mnie sie nie podobaja ograniczenia dlatego po bierzmowaniu nie chodze do spowiedzi i nie pojde jesli nie bede uwazala tego za sluszne. jesli ksiadz od swiadka bedzie wymagal spowiedzi to powiem ksiedzy ze spowiadam sie dla kolezanki a nie dla siebie. nie da rozgrzeszenia to kolezanka sobie znajdzie innego swiadka. to samo z byciu chrzestna. nie bede szopki odstawiac bo wypada.
Odwołam się tylko do zaznaczenia - bo i tak do konsensusu nie dojdziemy. Twierdzisz, że pary zamieszkują ze sobą tylko po to, żeby uprawiać seks - proszę Cię - nie porównuj wszystkich do siebie - bo to, że Ty tylko dlatego ze swoim facetem zamieszkałaś, żeby być na każde jego zawołanie nie znaczy, że każdy tak musi. I nie potrzeba mieszkać ze sobą, żeby seks uprawiać...Są inne kwestie - finansowe - nie stać mnie na wynajem kawalerki, wyrosłam już z mieszkania z obcymi ludźmi - studentami, czy pracującymi. Nie chcę się natykać na obce mi osoby idąc do łazienki czy kuchni, żeby coś ugotować. - osobiste - gdybym nie mieszkała z narzeczonym, moglibyśmy się widywać raz na tydzień, bo niestety mamy różne zmiany w pracy, a tego sobie nie wyobrażam; chcieliśmy świadomie wejść w związek małżeński - żebyśmy wiedzieli, jak się zachowujemy na co dzień, czego możemy się po sobie spodziewać. Trudno mogłoby być, gdyby się okazało, że spotykamy się raz w tygodniu na randkach, a później, po ślubie zamieszkujemy wspólnie i nagle - zamiast sielanki, znajdujemy się w szarej codzienności, gdzie nie możemy się dogadać, zaczynają się awantury i każde żałuje tego kroku - a wiadomo, że takie sytuacje bywają, później są rozwody... nie lepiej pomieszkać i się sprawdzić, a później z pełną odpowiedzialnością wejść w związek małżeński? Drugie zaznaczenie: Ty chyba tutaj nie opisujesz prawdziwego katolika tylko prawdziwego świętego - niestety ludzie wierzący, to tylko ludzie - którzy grzeszą. A wg Ciebie katolik to osoba, która żadnych grzechów nie popełnia. Gdyby tacy byli katolicy, to mielibyśmy samych świętych...


to zaznaczone pokazuje ze jestes typowa wiesniara z ciemnogrodu. i do slubu koscielnego nie dojrzalas skoro tak zwiazek dwoch osob odbierasz.  ode mnie dostajesz plaskiego  bo nigdzie ci nie napisalam ze jestes na uslugach czy cos w tym stylu, odnioslam sie do tego ze co to za zwiazek gdzie razem mieszkaja i seksu nie uprawiaja. dla mnie jedno z drugim sie wyklucza

w gwoli scislosi kobieta tez moze miec potrzebe seksualna i tez moze miec orgazm to tak na przyszlosc abys umiala rozmawiac z ludzmi z miasta, bo moze na wsi jest inaczej, wy sie tam pewnie gnojem obrzucacie.  mozesz sie nauczyc kulturalnej rozmowy z klasa, bo pokazujesz w tej chwili jej marny poziom.

a co do reszty. na prawde nikogo nie obchodzi ani ksiedza ze ty nie masz jak mieszkac ze nie stac cie na kawalerke. jak sie dorobisz do samodzielnego zycia to sie wtedy wyprowadz a nie sobie szukaj taniej wymowki. ja nie mieszkam z facetem bo jest taniej.
prawdziwa wiara i milosc nie potrzebuje sprawdzianu ja sie kto zachowuje na codzien. nie kazdy jest dojrzaly aby byc z druga polowka i z tego wychodza potem rozwody, slub koscielny i latajace golebie nie uratuja zwiazku.



jak powiedzialam nie kazdy kto mieszka ze soba musi brac slub koscielny. jest druga alternatywa. ja mieszkam z facetem i jesli bedziemy chcieli zalegalizowac zwiazek to z niej skorzystamy, milosc i szacunek mamy na codzien i z tego powodu nie musze robic szopki. slub w tej chwili to formalnosc aby partner mogl dziedziczyc czy zdecydowac o moim zdrowiu w szpitalu.  i to ze mam slub cywilny nie znaczy ze bedzie gorszy a ja nie musze zakladac worka od ziemniaow. jak bede chciala to zaloze taka sama "beze" jak panna mloda koscielna. jesli bog istnieje to jest przy nas caly czas. jesli bedzie uznawal to za sluszne to poblogoslawi nasz zwiazek i bedziemy zyc dalej jako para (mowiac w tym sensie w temacie)

znam pare ktora sie darzyla uczuiem. wzieli slub koscielny - piekna suknia,  fryzura, wesele na 20 tys. za rok rozprawa rozwodowa. nie wiem jak to sie potoczylo dalej, podobno sie rozwiedli. nie ma zadnej gwarancji na to ze slub koscielny laczy ludzi na wieki.

Pasek wagi

wrednababa56 napisał(a):

ToJaMax napisał(a):

wrednababa56 napisał(a):

ToJaMax napisał(a):

wrednababa56 napisał(a):

ToJaMax napisał(a):

wrednababa56 napisał(a):

no jesli komus zalezy na tym aby kolezanki silkaly z zazdrosci o glupi slub koscielny to pewnie ze mozna sobie schodki ustanowic i klamac aby szopke wyprawic. ja sie wrecz smieje z takich ludzi ktorzy robia wszystko na pokaz. ja chce isc do usc, 1.nie chce mi sie latac za ksiedzem. skoro mieszkam z facetem to moge sobie odpuscic cale to latanie dla odbebnienia, nikomu roznicy nie zrobi czy mam slub czy nie2.za dlugo ceremonia trwa aby komus przekazac prawo do dziedziczenia i decydowania o zdrowiu i zyciu wspolmalzonka3. za duzo kasy to wszystko kosztuje
Po to bierze się ślub kościelny, żeby ślubować nie tylko przed człowiekiem, ale też przed Bogiem. Nawet nie jest to ślubowanie przed księdzem, bo ksiądz jest tylko świadkiem ślubu, a to młoda para udziela sobie ślubu. Więc nie rozumiem co tu jest na pokaz.Uważam tylko, że jest różnica między przykazaniami Bożymi a kościelnymi. Bo te drugie - kościół sobie ciągle zmienia, w zależności od potrzeb. I tak jak np seks przedmałżeński - jest grzechem wg przykazania Bożego, tak już mieszkanie przed ślubem - wg przykazań kościelnych, które może za miesiąc, może za rok, a może za 10 może zostać zniesienie (tak jak imprezy w piątek czy zabawy w adwencie)...
a w usc nie ma juz boga? lol jesli komus zalezy na bogu to powinien zyc wg przykazan, a nie wybiera sobie co komu wygodne. szkoda ze nie ma takiego rygoru jak u arabusow zalosni sa ludzie ktorzy przeklinaja na ksiedza ale z lapa przychodza i jeszcze im d*pe wyliza zeby tylko dostac sakrament.  szacunku do takich ludzi nie mam.  powodzenia w odstawianiu szopki. po biskupa i papieza zadzwoncie,  i jeszcze po trwam przy okazji.  bedziecie miec widowisko na caly kraj
Skąd wiesz, że nie żyję wg przykazań? Nigdy w Przykazaniach Bożych nie widziałam przykazania: nie mieszkaj ze swoim partnerem przed ślubem. Jest to założenie kościoła, a tak jak pisałam wyżej - te założenia ciągle się zmieniają. Chcę ślubu w kościele, bo dla mnie ślub w urzędzie nie ma żadnej wartości - nie neguję osób, które taki zawierają, ale nie wyobrażam sobie sama tylko taki wziąć.Poza tym - co w takim razie z księżmi? Dlaczego dla jednego to, że mieszkamy razem jest niedopuszczalne, a dla drugiego do zaakcepowania? W takim razie księża też wybierają to, co dla nich wygodne? I nie mówię tu o tym, że trzeba im dać w łapę... Na kursie przedmałżeńskim trafiłam na księdza, który jest dla mnie księdzem z powołania. Nie miał problemu z powiedzeniem tego, że księża również grzeszą, że są zwykłymi ludźmi - a każdy człowiek jest podatny na pokusy.Nie chciał ani grosza za kurs, bo nam się bardziej przyda.A poza tym - zwyczajnie cieszył się, że mimo (ja samego faktu mieszkania wspólnie za grzech nie uważam - ale niech Wam będzie) grzechu - postanowiliśmy coś z tym zrobić.A z innej perspektywy:Mówicie - żeby osoba wierząca, która mieszka przed ślubem wspólnie - grzeszy, więc powinna wziąć ślub w USC. A czy żadna nie pomyślała, że to w takim razie nic nie zmieni - bo skoro to osoba wierząca, to i tak cywilny się nie będzie liczył, więc chociażby współżyjąc - grzeszy. Natomiast biorąc ślub kościelny chce to zmienić, chce współżyć z partnerem w związku katolickim, po ślubie - i ten grzech zlikwidować?
jesli para bierze slub koscielny dla swojego dziwimisie to nie ma to dla mnie zadnej wartosci. kolejna laska ubrana w dluga i droga szmate zeby sie pokazac1 jesli para chce sie poprawic/nawrocic to nie powinna razem mieszkac. no sory ale mozna z kims mieszkac, spac w jednym lozku i nie uprawiac seksu? to po co razem mieszkaja jesli juz? smiech na sali, juz samym tym powoduje ze czlowiek ma grzeszne mysli, dopoki sie nie zniweluje to postanowienia poprawy nie ma2. jesli para chce sie poprawic to nie powinna po spowiedzi razem sypiac j/w. po slubie obowiazuje tylko NPR. zadnuch tabletek, zadnych gumek, krazkow, spirali itddla mnieprawdziwy katolik nie uprawia seksu przed slubem, nie ma miedzy nimi pieszczot, masturbacji. czyli tzw celibat, chodza za raczke i tyle. ona mieszka z rodzicami a po slubie maz i zona wspolnie mieszkaja. jesli dziewczyna lub chlopak mieli seks przedslubny kiedys tam dawno temu to spowiadaja sie z tego i zamykaja sobie klodeczke tam do nocy po slubnejtak jak w arabowie, tyle ze u nas nie wyzywa sie panny od dz*wek itp nie ma dla mnie odstepstw. jesli ktos pisze "dla mnie seks z osoba ktora sie kocha nie jest przeszkoda przed slubem" to jest droga druga - isc do urzedu. do kosciola nikt nie przymusza. mnie sie nie podobaja ograniczenia dlatego po bierzmowaniu nie chodze do spowiedzi i nie pojde jesli nie bede uwazala tego za sluszne. jesli ksiadz od swiadka bedzie wymagal spowiedzi to powiem ksiedzy ze spowiadam sie dla kolezanki a nie dla siebie. nie da rozgrzeszenia to kolezanka sobie znajdzie innego swiadka. to samo z byciu chrzestna. nie bede szopki odstawiac bo wypada.
Odwołam się tylko do zaznaczenia - bo i tak do konsensusu nie dojdziemy. Twierdzisz, że pary zamieszkują ze sobą tylko po to, żeby uprawiać seks - proszę Cię - nie porównuj wszystkich do siebie - bo to, że Ty tylko dlatego ze swoim facetem zamieszkałaś, żeby być na każde jego zawołanie nie znaczy, że każdy tak musi. I nie potrzeba mieszkać ze sobą, żeby seks uprawiać...Są inne kwestie - finansowe - nie stać mnie na wynajem kawalerki, wyrosłam już z mieszkania z obcymi ludźmi - studentami, czy pracującymi. Nie chcę się natykać na obce mi osoby idąc do łazienki czy kuchni, żeby coś ugotować. - osobiste - gdybym nie mieszkała z narzeczonym, moglibyśmy się widywać raz na tydzień, bo niestety mamy różne zmiany w pracy, a tego sobie nie wyobrażam; chcieliśmy świadomie wejść w związek małżeński - żebyśmy wiedzieli, jak się zachowujemy na co dzień, czego możemy się po sobie spodziewać. Trudno mogłoby być, gdyby się okazało, że spotykamy się raz w tygodniu na randkach, a później, po ślubie zamieszkujemy wspólnie i nagle - zamiast sielanki, znajdujemy się w szarej codzienności, gdzie nie możemy się dogadać, zaczynają się awantury i każde żałuje tego kroku - a wiadomo, że takie sytuacje bywają, później są rozwody... nie lepiej pomieszkać i się sprawdzić, a później z pełną odpowiedzialnością wejść w związek małżeński? Drugie zaznaczenie: Ty chyba tutaj nie opisujesz prawdziwego katolika tylko prawdziwego świętego - niestety ludzie wierzący, to tylko ludzie - którzy grzeszą. A wg Ciebie katolik to osoba, która żadnych grzechów nie popełnia. Gdyby tacy byli katolicy, to mielibyśmy samych świętych...
to zaznaczone pokazuje ze jestes typowa wiesniara z ciemnogrodu. i do slubu koscielnego nie dojrzalas skoro tak zwiazek dwoch osob odbierasz.  ode mnie dostajesz plaskiego  bo nigdzie ci nie napisalam ze jestes na uslugach czy cos w tym stylu, odnioslam sie do tego ze co to za zwiazek gdzie razem mieszkaja i seksu nie uprawiaja. dla mnie jedno z drugim sie wykluczaw gwoli scislosi kobieta tez moze miec potrzebe seksualna i tez moze miec orgazm to tak na przyszlosc abys umiala rozmawiac z ludzmi z miasta, bo moze na wsi jest inaczej, wy sie tam pewnie gnojem obrzucacie.  mozesz sie nauczyc kulturalnej rozmowy z klasa, bo pokazujesz w tej chwili jej marny poziom.a co do reszty. na prawde nikogo nie obchodzi ani ksiedza ze ty nie masz jak mieszkac ze nie stac cie na kawalerke. jak sie dorobisz do samodzielnego zycia to sie wtedy wyprowadz a nie sobie szukaj taniej wymowki. ja nie mieszkam z facetem bo jest taniej.prawdziwa wiara i milosc nie potrzebuje sprawdzianu ja sie kto zachowuje na codzien. nie kazdy jest dojrzaly aby byc z druga polowka i z tego wychodza potem rozwody, slub koscielny i latajace golebie nie uratuja zwiazku.jak powiedzialam nie kazdy kto mieszka ze soba musi brac slub koscielny. jest druga alternatywa. ja mieszkam z facetem i jesli bedziemy chcieli zalegalizowac zwiazek to z niej skorzystamy, milosc i szacunek mamy na codzien i z tego powodu nie musze robic szopki. slub w tej chwili to formalnosc aby partner mogl dziedziczyc czy zdecydowac o moim zdrowiu w szpitalu.  i to ze mam slub cywilny nie znaczy ze bedzie gorszy a ja nie musze zakladac worka od ziemniaow. jak bede chciala to zaloze taka sama "beze" jak panna mloda koscielna. jesli bog istnieje to jest przy nas caly czas. jesli bedzie uznawal to za sluszne to poblogoslawi nasz zwiazek i bedziemy zyc dalej jako para (mowiac w tym sensie w temacie)znam pare ktora sie darzyla uczuiem. wzieli slub koscielny - piekna suknia,  fryzura, wesele na 20 tys. za rok rozprawa rozwodowa. nie wiem jak to sie potoczylo dalej, podobno sie rozwiedli. nie ma zadnej gwarancji na to ze slub koscielny laczy ludzi na wieki.

Ok - przepraszam, jeśli uraziłam tym co mi zaznaczyłaś w mojej wypowiedzi - miałam zły dzień, podniesione ciśnienie i po trochu odniosłam się do Twojej wypowiedzi z innego postu - a w sumie nie moja sprawa co Ty w swoim domu wyprawiasz. Chociaż gnojem to Ty w tej chwili zaczęłaś obrzucać - tak więc poziom wypowiedzi to Ty masz niski. 
Ale wkurzyło mnie to co napisałaś i chyba znów się odniosę do innego wątku w którym się wypowiadałaś - Ciebie utrzymuje facet i ojciec, więc mi nie zarzucaj, że muszę się dorobić do samodzielnego życia. Bo widzisz - problem jest w tym, że moi rodzice mieszkają 100 km ode mnie. I ja - w przeciwieństwie do Ciebie jestem samodzielna - wolałam zostać w większym mieście po studiach, gdzie znalazłam pracę, sama się utrzymuje - opłacam mieszkanie, opłacam wyżywienie i jeszcze odkładam sobie na przyszłość, żebym miała za co kupić własne mieszkanie. Wolę to - niż mieszkać z rodzicami, na ich utrzymaniu, gdzie nie mam pewności czy pracę bym znalazła, a nawet jeśli, to niekoniecznie za lepszą kasę. Więc - skoro sama nie zarabiasz i muszą Cię inne osoby utrzymywać - nie pouczaj kogoś, kto potrafi się sam utrzymać.

Co do tego, że prawdziwa miłość nie wymaga sprawdzianu - problem w tym, że często spotykając się raz w tygodniu nie jesteś w stanie stwierdzić, czy to prawdziwa miłość. Bo może to zwykłe zauroczenie, które nagle zniknie jak pojawią się inne problemy i wtedy ta druga osoba będzie nas tylko irytować - a ja nie biorę ślubu "w ciemno", żeby się zaraz rozwodzić. Dzięki temu, że zamieszkałam z moim narzeczonym tylko upewniłam się, że spotkałam cudownego człowieka, z którym chcę spędzić resztę swojego życia. I nawet jeśli były jakieś trudności, to udało nam się je pokonać - wspólnie. W Twoim związku chyba jednak tego szacunku brakuje - bo w przeciwieństwie do Ciebie, mój narzeczony nigdy nie podniósł na mnie ręki ani nie dusił. 

I zdaję sobie sprawę z tego, że nie ma gwarancji - sama znam parę po kościelnym, która się rozwiodła. Jeśli Ty chcesz ślub cywilny - nie powiedziałam, że jest gorszy. Po prostu sam ślub cywilny nie jest dla mnie, co nie znaczy, że potępiam tych, którzy tylko z takiego chcą skorzystać.
Pasek wagi
utrzymuje mnie tata i partner to prawda, ale nie kalkuluje zwiazku co mi sie oplaca a co nie, tylko chcemy byc razem, i dazymy sie miloscia. zamieszkalam z nim bo chce miec zwiazek na wyzszym poziomie niz umawiac sie bez konca na randki i patrzec kto ma wolny pokoj na chacie.

obecnie chcemy stanac na nogach, pracowac, odlozyc pieniadze na prawdziwe 12-14 dniowe wakacje a nie na 1 dniowy wyjazd nad bajorko miejskie. poki co nie mamy na to warunkow i musimy przeczekac. kazdy rodzic dziecku pomaga, sa tacy co zapozyczaja sie 40 tys na wesele.
jak nam sie nie uda to nie musze uciekac i wynajmowac mieszkania, bo mieszkanie w ktorym jestem zameldowana jest moje (po spadku) ale nie chcemy tam mieszkac z moim tata, wiec jestem u partnera

nikomu slubu koscielnego nie zabraniam brac ale dla mnie nie ma sensu to wszystko jesli sakrament nie ma prawdziwej glebi a chcemy sie pokazac tylko rodzinie. jesli nie spieszy mi sie do slubu to nie musze sie meczyc godzine w kosciele dla tradycji, poza tym nie mam ochoty sie tlumaczyc dlaczego nie jestem wielbladem. komus sie chce to bawic, ja w tym sensu nie widze, aby klamac, tracic czas na nauki przed malzenskie skoro nie maja dla mnie zadnego znaczenia i je wypuszcze drugim uchem

Pasek wagi

wrednababa56 napisał(a):

utrzymuje mnie tata i partner to prawda, ale nie kalkuluje zwiazku co mi sie oplaca a co nie, tylko chcemy byc razem, i dazymy sie miloscia. zamieszkalam z nim bo chce miec zwiazek na wyzszym poziomie niz umawiac sie bez konca na randki i patrzec kto ma wolny pokoj na chacie.obecnie chcemy stanac na nogach, pracowac, odlozyc pieniadze na prawdziwe 12-14 dniowe wakacje a nie na 1 dniowy wyjazd nad bajorko miejskie. poki co nie mamy na to warunkow i musimy przeczekac. kazdy rodzic dziecku pomaga, sa tacy co zapozyczaja sie 40 tys na wesele.jak nam sie nie uda to nie musze uciekac i wynajmowac mieszkania, bo mieszkanie w ktorym jestem zameldowana jest moje (po spadku) ale nie chcemy tam mieszkac z moim tata, wiec jestem u partneranikomu slubu koscielnego nie zabraniam brac ale dla mnie nie ma sensu to wszystko jesli sakrament nie ma prawdziwej glebi a chcemy sie pokazac tylko rodzinie. jesli nie spieszy mi sie do slubu to nie musze sie meczyc godzine w kosciele dla tradycji, poza tym nie mam ochoty sie tlumaczyc dlaczego nie jestem wielbladem. komus sie chce to bawic, ja w tym sensu nie widze, aby klamac, tracic czas na nauki przed malzenskie skoro nie maja dla mnie zadnego znaczenia i je wypuszcze drugim uchem

I w końcu napisałaś wiadomość, która nie podniosła mi ciśnienia i sprawiła, że Cię rozumiem ;-)
Każda z nas ma inne podejście i nie ma co wybierać, która postępuje w sposób prawidłowy, a która nie. Przecież nie wszyscy muszą się żenić, każdy człowiek jest inny.
Ja też nie kalkuluję związku - jeśli chodzi o finanse i mieszkanie - jestem zameldowana u rodziców, ale mam tam gorsze perspektywy pracy niż w miejscu, w którym mieszkam. Wiadomo, jakie są czasy, jeśli chodzi o pracę - trudno coś znaleźć, więc skoro znalazłam, wolę zostać tu i się samodzielnie utrzymywać, coś sobie odłożyć. I wolę też mieszkać wspólnie z partnerem niż z zupełnie mi obcymi osobami, przez co z narzeczonym mogłabym się widzieć raz w tygodniu - a tego nie widzę i chyba Ty też nie?

Ty nie widzisz sensu w ślubie kościelnym, a ja tak. I to nie jest dla mnie męczarnia, tylko przepiękne przeżycie, pełne wzruszeń, w - jakby nie patrzeć - w Świętym miejscu. Ślubu Kościelnego nie robię dla znajomych i rodziny, tylko dla nas. Jeśli chodzi o weselę, to zupełnie inna sprawa - ale tu już rodzice nam pomagają, bo im również zależy na tym, żeby jednak wesele dla najbliższej rodziny się odbyło a i ja tym nie pogardzę - zawsze jest to jednak inne wspomnienie, niż zwykłe przyjęcie jak np imieniny, urodziny...

Nauki na których byliśmy - fakt, myślałam, że to będzie stracony czas, ale nie był. Trafiliśmy na fantastycznego księdza, który wyjaśnił nam wiele spraw i czujemy się zupełnie odmienieni... Spojrzałam z innej perspektywy na różne sprawy i zauważyłam też, co zdarza mi się robić źle - więc zupełnie nie traktuję tego, jako stratę czasu. I kłamać nigdy nie zamierzałam. Wiem, że dla Kościoła fakt, że mieszkamy razem może być przeszkodą i nigdy nie zamierzałam tego zataić. Nawet jeśli ksiądz nie będzie pytał - to sama go o tym poinformuję...

Pasek wagi
jesli mnie odpowiada zycie wolne - bez narzuconych zasad, badz inaczej mowiac "na kocia lape" a to nie chce aby mnie ksiadz na naukach, koledzie czy w konfesjonale pouczal ze zyjemy w grzechu, skoro nie ma to dla nas znaczenia co jest grzechem a co nie.  jesli dziecka nie bedziemy miec to slub koscielny teoretycznie jest nie wazny ( w praktyce chyba nikt nie bedzie sprawdzal czy ktos dziecko ma czy nie albo czy byl wystarczajacy czas na powiekszenie rodziny )

jesli dziecko sie pojawi to bedzie dziwnie wygladalo ze bralismy slub koscielny a dziecka nie chce ochrzcic czy poslac na religie.
po co mam sobie utrudniac zycie.
Pasek wagi
bierzemy slub w przyszłym roku i nie było najmniejszego pytania o to czy mieszkamy razem czy nie- ksiądz datę dał :)

Szkoda mi czasu na przebrnięcie przez wszystko - więc może to już było przez kogoś podniesione. Po drugie jako 100% ateista - powinny mi wisieć takie tematy. Jednak zawsze mnie zastanawia ta religijna hipokryzja - wybieranie z wiary tylko to co każdemu pasuje. Samemu ocenianie co jest warte wyznawania, a co nie.

Więc jak olawacie tyle innych różnych zasad - to nie powinno Wam robić róznicy dołożenie małego kłamstewk wobec księcia, że nie mieszkacie razem lub nawet olanie spowiedzi itd. Świat się nie zawali jak zjecie opłatek bez spowiedzi. Do piekła też nie pójdziecie (a jak pójdziecie to sie tam spotkamy i zrobimy grupę fitnes hahah) - bo Ci co wybiórczo tylko wg własnej wygody traktują wiarę - akurat w piekło nie wierzą i tak.

Więc... po co tym się przejmować? Dla własnej wygody wyrzućcie kolejny wycinek Waszej wiary dla własnej wygody.

 

Pasek wagi

ToJaMax napisał(a):

wrednababa56 napisał(a):

ToJaMax napisał(a):

wrednababa56 napisał(a):

ToJaMax napisał(a):

wrednababa56 napisał(a):

no jesli komus zalezy na tym aby kolezanki silkaly z zazdrosci o glupi slub koscielny to pewnie ze mozna sobie schodki ustanowic i klamac aby szopke wyprawic. ja sie wrecz smieje z takich ludzi ktorzy robia wszystko na pokaz. ja chce isc do usc, 1.nie chce mi sie latac za ksiedzem. skoro mieszkam z facetem to moge sobie odpuscic cale to latanie dla odbebnienia, nikomu roznicy nie zrobi czy mam slub czy nie2.za dlugo ceremonia trwa aby komus przekazac prawo do dziedziczenia i decydowania o zdrowiu i zyciu wspolmalzonka3. za duzo kasy to wszystko kosztuje
Po to bierze się ślub kościelny, żeby ślubować nie tylko przed człowiekiem, ale też przed Bogiem. Nawet nie jest to ślubowanie przed księdzem, bo ksiądz jest tylko świadkiem ślubu, a to młoda para udziela sobie ślubu. Więc nie rozumiem co tu jest na pokaz.Uważam tylko, że jest różnica między przykazaniami Bożymi a kościelnymi. Bo te drugie - kościół sobie ciągle zmienia, w zależności od potrzeb. I tak jak np seks przedmałżeński - jest grzechem wg przykazania Bożego, tak już mieszkanie przed ślubem - wg przykazań kościelnych, które może za miesiąc, może za rok, a może za 10 może zostać zniesienie (tak jak imprezy w piątek czy zabawy w adwencie)...
a w usc nie ma juz boga? lol jesli komus zalezy na bogu to powinien zyc wg przykazan, a nie wybiera sobie co komu wygodne. szkoda ze nie ma takiego rygoru jak u arabusow zalosni sa ludzie ktorzy przeklinaja na ksiedza ale z lapa przychodza i jeszcze im d*pe wyliza zeby tylko dostac sakrament.  szacunku do takich ludzi nie mam.  powodzenia w odstawianiu szopki. po biskupa i papieza zadzwoncie,  i jeszcze po trwam przy okazji.  bedziecie miec widowisko na caly kraj
Skąd wiesz, że nie żyję wg przykazań? Nigdy w Przykazaniach Bożych nie widziałam przykazania: nie mieszkaj ze swoim partnerem przed ślubem. Jest to założenie kościoła, a tak jak pisałam wyżej - te założenia ciągle się zmieniają. Chcę ślubu w kościele, bo dla mnie ślub w urzędzie nie ma żadnej wartości - nie neguję osób, które taki zawierają, ale nie wyobrażam sobie sama tylko taki wziąć.Poza tym - co w takim razie z księżmi? Dlaczego dla jednego to, że mieszkamy razem jest niedopuszczalne, a dla drugiego do zaakcepowania? W takim razie księża też wybierają to, co dla nich wygodne? I nie mówię tu o tym, że trzeba im dać w łapę... Na kursie przedmałżeńskim trafiłam na księdza, który jest dla mnie księdzem z powołania. Nie miał problemu z powiedzeniem tego, że księża również grzeszą, że są zwykłymi ludźmi - a każdy człowiek jest podatny na pokusy.Nie chciał ani grosza za kurs, bo nam się bardziej przyda.A poza tym - zwyczajnie cieszył się, że mimo (ja samego faktu mieszkania wspólnie za grzech nie uważam - ale niech Wam będzie) grzechu - postanowiliśmy coś z tym zrobić.A z innej perspektywy:Mówicie - żeby osoba wierząca, która mieszka przed ślubem wspólnie - grzeszy, więc powinna wziąć ślub w USC. A czy żadna nie pomyślała, że to w takim razie nic nie zmieni - bo skoro to osoba wierząca, to i tak cywilny się nie będzie liczył, więc chociażby współżyjąc - grzeszy. Natomiast biorąc ślub kościelny chce to zmienić, chce współżyć z partnerem w związku katolickim, po ślubie - i ten grzech zlikwidować?
jesli para bierze slub koscielny dla swojego dziwimisie to nie ma to dla mnie zadnej wartosci. kolejna laska ubrana w dluga i droga szmate zeby sie pokazac1 jesli para chce sie poprawic/nawrocic to nie powinna razem mieszkac. no sory ale mozna z kims mieszkac, spac w jednym lozku i nie uprawiac seksu? to po co razem mieszkaja jesli juz? smiech na sali, juz samym tym powoduje ze czlowiek ma grzeszne mysli, dopoki sie nie zniweluje to postanowienia poprawy nie ma2. jesli para chce sie poprawic to nie powinna po spowiedzi razem sypiac j/w. po slubie obowiazuje tylko NPR. zadnuch tabletek, zadnych gumek, krazkow, spirali itddla mnieprawdziwy katolik nie uprawia seksu przed slubem, nie ma miedzy nimi pieszczot, masturbacji. czyli tzw celibat, chodza za raczke i tyle. ona mieszka z rodzicami a po slubie maz i zona wspolnie mieszkaja. jesli dziewczyna lub chlopak mieli seks przedslubny kiedys tam dawno temu to spowiadaja sie z tego i zamykaja sobie klodeczke tam do nocy po slubnejtak jak w arabowie, tyle ze u nas nie wyzywa sie panny od dz*wek itp nie ma dla mnie odstepstw. jesli ktos pisze "dla mnie seks z osoba ktora sie kocha nie jest przeszkoda przed slubem" to jest droga druga - isc do urzedu. do kosciola nikt nie przymusza. mnie sie nie podobaja ograniczenia dlatego po bierzmowaniu nie chodze do spowiedzi i nie pojde jesli nie bede uwazala tego za sluszne. jesli ksiadz od swiadka bedzie wymagal spowiedzi to powiem ksiedzy ze spowiadam sie dla kolezanki a nie dla siebie. nie da rozgrzeszenia to kolezanka sobie znajdzie innego swiadka. to samo z byciu chrzestna. nie bede szopki odstawiac bo wypada.
Odwołam się tylko do zaznaczenia - bo i tak do konsensusu nie dojdziemy. Twierdzisz, że pary zamieszkują ze sobą tylko po to, żeby uprawiać seks - proszę Cię - nie porównuj wszystkich do siebie - bo to, że Ty tylko dlatego ze swoim facetem zamieszkałaś, żeby być na każde jego zawołanie nie znaczy, że każdy tak musi. I nie potrzeba mieszkać ze sobą, żeby seks uprawiać...Są inne kwestie - finansowe - nie stać mnie na wynajem kawalerki, wyrosłam już z mieszkania z obcymi ludźmi - studentami, czy pracującymi. Nie chcę się natykać na obce mi osoby idąc do łazienki czy kuchni, żeby coś ugotować. - osobiste - gdybym nie mieszkała z narzeczonym, moglibyśmy się widywać raz na tydzień, bo niestety mamy różne zmiany w pracy, a tego sobie nie wyobrażam; chcieliśmy świadomie wejść w związek małżeński - żebyśmy wiedzieli, jak się zachowujemy na co dzień, czego możemy się po sobie spodziewać. Trudno mogłoby być, gdyby się okazało, że spotykamy się raz w tygodniu na randkach, a później, po ślubie zamieszkujemy wspólnie i nagle - zamiast sielanki, znajdujemy się w szarej codzienności, gdzie nie możemy się dogadać, zaczynają się awantury i każde żałuje tego kroku - a wiadomo, że takie sytuacje bywają, później są rozwody... nie lepiej pomieszkać i się sprawdzić, a później z pełną odpowiedzialnością wejść w związek małżeński? Drugie zaznaczenie: Ty chyba tutaj nie opisujesz prawdziwego katolika tylko prawdziwego świętego - niestety ludzie wierzący, to tylko ludzie - którzy grzeszą. A wg Ciebie katolik to osoba, która żadnych grzechów nie popełnia. Gdyby tacy byli katolicy, to mielibyśmy samych świętych...
Otóż to! I nie kłóć się z WrednąBabą, bo to sensu najmniejszego nie ma. Jak zabijesz ją argumentami to zacznie Ci tylko ubliżać z braku własnych argumentów. Przerabiałam to już na Vitalii. Masz pełną rację i zdrowe myślenie. Mam podobne :)
Pasek wagi

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.