- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
26 maja 2013, 21:39
27 maja 2013, 15:16
Jako osoba niewierząca (moja żona wtedy powiedzmy mocno wątpiąca) osobiście brałem udział w swojej "szopce" pod tytułem ślub kościelny. Tzw. "korona z głowy mi nie spadła". Woda święcona nie wypaliła mi skóry. "Tradycji" stało się zadość. Było mi obojętne w jakim budynku wezmę ślub. Byłem poprostu "aktorem" i tyle. Było... minęło.. po co juz na początku konfliktować się z "rodziną". Może zrobiłem (starym babciom itp) trochę przyjemności bez żadneych nakładów z mojej strony. Jejku.... świat się nie zwalił.
27 maja 2013, 18:22
ok pod warunkiem ze nie przyjdziesz za 5 czy za 20 czy za 30 lat prosic sie ksiedza o slub chrzciny czy cokolwiek. jesli sie odcinasz od ksiedza to na zawsze, wtedy mozesz byc czysta - wierzaca nie praktykujacahipokryci to sa ci co mowia ze wierza, plotkuja ze ksiadz jest be ale "skomla" z koperta o sakrament i tylko do kosciola ida wtedy zeby zalatwis swoje widzi mi sie czytajac post autorki umknelo mi ze twoj facet sie waha. jest zonk. bo albo ty przejdziesz na ta sama sprawe ze slubem koscielnym ale nie dla tesciow a dla was samych albo on sie rozmysli i wezmiecie cywilny. bezpiecznie bedzie nie rozmawiac o tym bo inaczej moze byc klopot bo bedziecie od siebie sie oddalac. on przyzna we wszystkim racje mamie i moze byc dla niego wazniejsza niz ty. odpukac w niemalowane. dalej wiadomo - odkochanie sie, rozstanie.Yhym...a co powiesz, jeśli ja wierzę w Boga ale nie wierzę w instytucję jaką jest Kościół i tą całą otoczkę, którą wymyślił któryś tam papież? Można wierzyć w Boga, w Biblię i być prawdziwym chrześcijaninem nie chodząc do kościoła, słuchając zakłamanych grzesznych księży(w większości przypadków) i nie patrzeć na to, że ludzie zamiast zająć się mszą gadają w ławkach, rozglądają się na boki i myslą co zrobić na obiad...Cailina,pamiętaj nie ma takiej postawy jak wierząca, ale nie praktykująca. Albo wierzysz, albo nie.
No coz, jesli zrobisz tak jak oni chca, to juz zawsze beda Toba rzadzic. Nie jestes maym dzieckiem, to Ty masz postawic sprawe krotko tak chce I tak ma byc, to moje zycie. Pamietaj, raz sobie pozwolisz I juz zawsze bedziesz dla niej gowniarzem do pokierowania.
27 maja 2013, 18:30
Edytowany przez Wiktoriaxxx 27 maja 2013, 18:33
27 maja 2013, 18:33
Wiecie co, takie gadanie "jesteście dorośli" "to wy bierzecie ślub czy teście" "róbcie według własnego sumienia" są super...tylko,że to nie rozwiązuje problemu. Kto był w takiej sytuacji wie, że takie gadanie wcale nie pomaga a tylko antagonizuje rodzinę. Sama byłam w takiej sytuacji i taki rady niestety niewiele pomagają. Bo co mam się pokłócić z rodziną, pójść do ślubu bez obecności rodziców i wywołać awanturę na wiele lat (niektóre rodziny pewnie mogą się na śmierć i życie pokłócić).Wszystko moim zdaniem zależy od tego jaki się ma kontakt z teściami czy rodzicami. Jeśli jesteście niezależni żyjecie swoim życiem i rodzice (twoi lub narzeczonego) nie komentują waszego życia to ok, tak powinno być. Problem w tym, że czasami rodzice przekraczają nieprzekraczalną barierę. W tym wypadku uważam, że nie ma sensu robić kłótni, tylko dać do zrozumienia, że pewna intymna granica została przekroczona, tak żeby to rodzice poczuli się zawstydzeni,że w ogóle wyszli z tak głupim pomysłem żeby szantażować dzieci ślubem.Sytuacja autorki jest skomplikowana bo narzeczony się waha. Tu nie można kogoś zmuszać, jeśli jemu ślub kościelny jest potrzebny to pójdźcie na kompromis, weź ślub jako strona niewierząca. Ominiesz nauki, spowiedzi, komunie etc. Musicie najpierw wy to ustalić między sobą.U nas oboje jesteśmy na nie jeśli chodzi o ślub kościelny. Rodzice buntowali się, ale jak oni szantażem (prawie) w nas to my w nich....czyli, albo ślub cywilny, albo żadnego ślubu nie będzie...nam tam kocia łapa wybitnie jakoś nie przeszkadza. Trzeba zdobyć własne argumenty, np pokazać rodzicom, że wyprawianie wesele to już kompromis z waszej strony i ukłon w ich stronę, więc powinni się cieszyć.Tak czy inaczej, uważam, że ślub nie jest wart tej burzy, która się robi w szklance wody....gdybym wiedziała,że takie będę miała przeboje to bym sobie darowała pobieranie się, bo był przynajmniej spokój. To skutecznie może zniechęcić...Ja tam ze ślubu cywilnego się cieszę, nie poszłabym do kościoła dla świętego spokoju. za chwile byłby chrzciny dla świętego spokoju, komunia, lekcje religii etc.A zabawne są dla mnie komentarze ludzi, którzy radzą żeby wziąć kościelny bo potem ksiądz mi zrobi problemy ze chrztem...no litości, biorę cywilny bo z kościołem nie chcę mieć nic wspólnego, a już na bank nie będę moich dzieci wpisywać do tej organizacji.
ja mam cywilny, oboje mamy religijnych rodziców, ale nie takich fanatyków moherowych, jak Twoja "teściowa";nasi to akceptują, bo mąż jest rozwiedziony, ale jego kolega z żoną np. mogą wziąć kościelny, są religijni, a nie biorą, bo mają dziecko i uważają to za stratę pieniędzy;ja bym w ogóle od takiej teściowej trzymała się z daleka i ją olała kompletnie
Edytowany przez FammeFatale22 27 maja 2013, 18:43
27 maja 2013, 18:44
27 maja 2013, 18:47
27 maja 2013, 18:48
27 maja 2013, 19:06
Jako osoba niewierząca (moja żona wtedy powiedzmy mocno wątpiąca) osobiście brałem udział w swojej "szopce" pod tytułem ślub kościelny. Tzw. "korona z głowy mi nie spadła". Woda święcona nie wypaliła mi skóry. "Tradycji" stało się zadość. Było mi obojętne w jakim budynku wezmę ślub. Byłem poprostu "aktorem" i tyle. Było... minęło.. po co juz na początku konfliktować się z "rodziną". Może zrobiłem (starym babciom itp) trochę przyjemności bez żadneych nakładów z mojej strony. Jejku.... świat się nie zwalił.
27 maja 2013, 19:26
Taaa tyle tylko,że taki ślub kosztuje ogrom kasy!Której my nie mamy, bo zainwestowaliśmy wszystko ,co mamy + 20 kolejnych lat na dom.Nie jestem w stanie wziąć kredytu na ślub, dla teściów ;/Nasz ślub ogarnie 60 osób najbliższych ludzi.Policz sobie sobie to wszystko.W lotka mam wygrać,bo teściowie sobie tak życzą, ami korona nie spadnie jak wezmę sobie kredycik kolejny na 400 zł/msc?Litości...Jako osoba niewierząca (moja żona wtedy powiedzmy mocno wątpiąca) osobiście brałem udział w swojej "szopce" pod tytułem ślub kościelny. Tzw. "korona z głowy mi nie spadła". Woda święcona nie wypaliła mi skóry. "Tradycji" stało się zadość. Było mi obojętne w jakim budynku wezmę ślub. Byłem poprostu "aktorem" i tyle. Było... minęło.. po co juz na początku konfliktować się z "rodziną". Może zrobiłem (starym babciom itp) trochę przyjemności bez żadneych nakładów z mojej strony. Jejku.... świat się nie zwalił.