22 kwietnia 2009, 11:26
Jak idą przygotowyawania do ślubu ???
Podzielcie się :)
Nie krzyczcie na mnie tylko heh:)
11 maja 2009, 15:16
Moi rodzice są osobami wierzącymi, szczególnie mama, dlatego opcja mieszkania przed slubem nie wchodzi w grę.
Owszem, kiedy bede miala pracę mogę sie wyprowadzić, bo w końcu, sama sie będę utrzymywać, ale stracę wówczas coś bardzo ważnego. Poparcie rodziców. Nie chcę aby było tak, że przez to, że chcę zamieszkać z moim K stracę kontakt z rodzicami ...
- Dołączył: 2008-06-11
- Miasto: Łódź
- Liczba postów: 18528
11 maja 2009, 15:48
Ann- wiesz- ja byłam w sytuacji takiej, że moi rodzice nie akceptowali mojego P. my oboje waliczyliśmy o ten związek, moi rodzice nawet powiedzieli, że jak chcę z nim być, to mam się wyprowadzic z domu...zrobiłam to ale szybko im przeszło i kazali wracać. potem znalazłam pracę, on też, zamieszkaliśmy razem a rodzice z czasem zmienili zdanie o P....teraz wkrótce bierzemy ślub, a kontakt i stosunki z rodzicami mam jak najbardziej dobre.
a mieszkać przed ślubem warto, żeby potem za szybko się nie rozwodzić...ja z moim P przez 2 lata naszego związku zanim zamieszkaliśmy razem ani razu się nie pokłóciliśmy...wszystko było jak w bajce, dopiero jak razem zamieszkaliśmy, to zaczęło się tzw "docieranie" i potraktowaliśmy ten okres jako wielką próbę dla związku o który tak bardzo waliczyliśmy. mija 3 lata jak mieszkamy wspólnie i jesteśmy szczęśliwi- najgorsze za nami tak naprawdę. znamy się już na tyle, że żadne codzienne sprawy nas nie podzielą...:)
11 maja 2009, 15:52
Jeśli chodzi o nas, to mozna powiedzieć ze u niego pomieszkuję. Tak wiec mniej wiecej wiemy jak to wygląda i wydaje mi się ze znamy się bardzo dobrze. Wiadomo, to nie to samo co wspolne mieszkanie na codzien ale jakis obraz tego mamy.
No mam ciężki orzech do zgryzienia, nie daje mi to spokoju ...
11 maja 2009, 16:04
Już nawet miałam dziś głupie myśli, żeby mój R zmienił miejsce pracy ( kiedyś to proponował) i żebysmy przeprowadzili się do jego rodzinnego miasta, tam bym poszła na studia. Ale nie chcę aby mój R rezygnował z pracy jaką teraz ma, bo nie ma pewności, że w tamtym miescie dostał by taką samą. (przeniesienie dostałby na pewno, ale nie wiadomo na jakim "stanowisku")
11 maja 2009, 16:57
czytam wasze wpsiy dziewczyny i jest mi strasnzie przykro ,że macie takiie problemy z tymi teściami, gościmi i całą resztą... mam nadzieje ,że sie wam to wszystko poukłada i bedzie to najszczesliwszy dzien pod słońcem...a bedzie i wpsomnienia też będą piekne bo to jest chyba jak z bólem podczas porodu szybko sie go zapomina i zostaja same piekne wspomnienia (podobno

) mnie na szczscie te wszystkie problemy omineły, nie braliśmy ślubu kościelnego bo oboje uważaliśmy że w wieku 22 lat nie można ślubować "że cie nie opuszcze aż do śmierci" bo życie bywa tak przewrotne że wszystko sie moze zdarzyc obiecywaliśmy więc "ze uczynimy wszystko aby nasze małżenstwo było trwałe..."

... odrazu zapowiedzieliśmy że ządnego wesela nie bedzie bo to nie w naszym stylu, żadnych orkiestr pod domem, diademów na głowie,limuzyn, sali na 300gości, teściowa troche rozpaczała ale nie dowazyła sie doezwac bo wiedizła ze sie to nie opłaca a poza tym i tak miala depresje że nie ma koscielnego, moja mama nawet nam przyklasnela i skończyło się na 30 osobowej imprezie w naszej ulubionej restauracji, bardzo przytulnej i romantycznej (co rok uspedzalism ytam walentynki), oni zajeli sie wystrojem sali, jedzeniem myśmy tylko raz przyszli pokazali co chcemy do żarcia i było po sprawie, zaproszenia zrobił kolega mojego Pana Duze P co jest grafikiem a ze bylo ich niewiele roznieslismy w dwa dni ... tort zamówilismy 2 tyg przed ślubem , był ogromny i czekoladowy z biała masą marcepanował na wieszchu

kamerzysta był jednoczensie fotografem wiec i tu zalatwiania duzo nie było ... orkiestra była zalatwoiona przez swiadkową nie widziałam jej na oczy przed ślubem a w trakcie okazało sie ze to zespół rokowy :D ale grali wszystko ... koszt całosci był nie duzy za to potem były dwa tyg w chorwacji ... a obrąckzi mamy 3 kolorowe ze zlota zóltego bialego i takiego jakby miedzianego...tak wiec ja wychodze z zalozenia ze jak to ja biore slub to ja o wszysktim decyduje i koniec kropka nie dawajcie sie tak .... oni wszyscy juz śluby mieli ci tescie i ordzice wiec niech spadają!!! a do całych przygotowań podjesć z przymrózonym okiem i iść po najprosztrzej lini oporu, nie ma sie co napinac na jeden dzien

3mam za was kciuki i powodzenia !!!
- Dołączył: 2009-01-11
- Miasto: Oświęcim
- Liczba postów: 1772
11 maja 2009, 20:39
ochhhhhhhh Georgina112, my chcieliśmy właśnie po najmniejszej lini oporu. Tyle że nie zawsze się da. za dwa miesiące ślub i wesele i zaczynają się w naszych rodzinach niefajne spięcia. Widzę że się za bardzo z tym nie wyrózniam w tym gronie :) Mnie to naprawdę zaczyna wszystko przerastać. Niektóre panny młode mówią jakie to piękne wszystko i te całe przygotowania itd itd.... a ja jak tylko usłyszę hasło "wesele" to się zaczynam denerwować.
Nie lubię być w centrum uwagi, nie jestem dziewczyną typu "fizia-mizia" tzn taką która ekscytuje się tipsami, plastikami itd. Zdecydowałam że sama sobie zrobię makijaż i to samo z paznokciami. No cóż.... niektórzy robią dziwną minę na to, jakbym nienormalna była. A mnie już trafia ze złości jak pomyślę że mam z tego dnia zrobić jakąś kolorową tandetną szopkę.... o Boże jak ja to przeżyję.
12 maja 2009, 00:08
Perducta rozumie i szczerze wspólczuje... ja nie specjalnie ciałam tę szopkę odgrywać i być "only najwazniejsza" w tym dniu, nawet pierwszy taniec tańczyliśmy z kilkoma młodymi prami bo powiedizłam że nie wyleze na srodek i nie potuptam nogami ... Ja nie wiem jak mozna uznać że ślubne przygotowania są piekne...dla mnie też są jakaś masakrą której na szczęście w znacznym stopniu udało m isie uniknąć...prawie nic nie zrobiłam przy organizacji a bylo moi mzdaniem super...przynajmniej mi było a opinia gosci mnie nie interesuje za bardzo :) ... bardzo dobrze robisz że nie chcesz wydawac pieniedzy na jakś głupia kosmetyczke... no kurde no całe życie sie człowiek sam maluje a ru nagle jakies cyrki... ja juz widziłam laski malowane u kosmetyczek co wygladały jak przybyszki z dalekiej i zielonej ukrainy ;/ ... ja też sama zrobiłam sobie makjaż i paznokcie ... i nie uważam że wygladało to gotrzej niz u koleżanke co byly u kosmetyczki...glupi wydatek moim zdaniem .... Perducta będzie dobrze da się to przetrwać :)
12 maja 2009, 08:21
My jeszcze mósimy obejżec limuzyne ,załtwić stroik,wybrać jak kościół ma wygladac ,;kupić wódke napoje ,zamówić ciasta,wybrać kwiaty i bukiety,mój mósi kupić garnitur ,i zaprosić gosći młodego a z mojej strony jeszcze kolezankę!
Mamy obrączki ślubne klasyczne (grube)Z zółtego złota!
Niedługo na przymiarkę sukni ślubnej muszę jechać ,nie cieszy to mnie!Bo przytyłam :(
- Dołączył: 2009-03-13
- Miasto: Szczecin
- Liczba postów: 15801
12 maja 2009, 08:24
Pewnie ze będzie dobrze! Musi być. Inne Panny młode przeżyły to i my przeżyjemy. I już w poniedziałek po ślubie poczujemy niesamowita ulge że to sie skończyło.
- Dołączył: 2009-03-13
- Miasto: Szczecin
- Liczba postów: 15801
12 maja 2009, 08:27
ja nie mam nawet czasu wybrać sobie sukienki!