Temat: kłótnia o małżeństwo

Niektóre z was wiedzą, że jestem w długoletnim związku ale nie mogę doczekać się pierścionka zaręczynowego. A dziś dziewczyny tragedia dziś znów wywiązała się rozmowa o zartęczynach i aż się rozpłakałam. No nie mogę wszystko nie tak. ON mi mówi, ze najpierw inne rzeczy które może robić kawaler, że po ślubie to już trzeba być odpowiedzialnym, że terenówka, że oddawanie pensji, że start z kredytu, ze marzenia inne, JA :że nie mogę być na drugim miejscu za tym wszystkim, że pieniądze to nie argument. ON a jak ktoś zachoruje? JA no właśnie, jak ktoś zachoruje? albo jak wpadniemy? wtedy to się nie liczy wtedy nawet nie masz po co prosić! i się rozpłakałam i mówię, że teraz też nie masz co prosić bo się rozpłakałam i nie mogę takiej decyzji wymuszać, że czuję się teraz strasznie, że nie chciałam tej rozmowy, że teraz też go po tym wszystkim nie przyjmę bo jak ja mogę żebrać o uczucie. No jednym słowem tragedia ja płaczę on mnie przeprasza - bez sensu za co on przeprasza. Teraz poszedł do apteki po podpaski dla mnie, ja nie mogę wolałabym go już dziś nie oglądać
Pasek wagi
poczekaj jeszcze 2 lata i ci minie ta chcica na ślub....z badań wynika ze dziweczyny w związkach w wieku 21-24 odwala na punkcie ślubu :P potem dojrzewają do tego, że biała sukienka nie jest naistotniejsza w życiu a i zmuszanie drugiej połowki do tego -TO DOPIERO BRAK DOJRZAŁOŚCI z ich strony:)

ascatka napisał(a):

nie mam dokąd się wyprowadzić i nie chce tego robić. A dla dziewczyn które nie rozumieją powiem krotko KOCHAM GO i tak jestem pewna, że chce ślubu. On nie jest gotowy to jasne skoro mamy środki (tak na duże wesele wystarczy z naszych oszczędności) to przyczyna jest w nim, że woli wydać inaczej pieniądze (drugi samochód do jazdy w terenie) niż na mnie i dlatego czuje się na drugim miejscu i dlatego zastanawiam się co dalej, bo najwyraźniej mamy inne priorytety a przez ta okropną rozmowę gdzie puściły mi nerwy teraz nawet jakby klęknął z pierścionkiem to przecież nie mogę go przyjąć bo to sama "wymusiłam". No jednym słowem tragedia nie zostawię go przecież nagle bo nie jest gotowy na ślub, tylko gdzie jest ta granica, ile można czekać?

Nie ma żadnych granic, młodzi jesteście, daj mu jeszcze czas, mówię Ci. Myślę, że on zdaje sobie sprawę, że po tej kłótni nie przyjmiesz oświadczyn, więc nie będzie na razie próbował. Ale może dało mu to trochę do myślenia.

aguniek1988 napisał(a):

>Taki zaradny to aż dziwne, że się o żonę,  dzieci nie stara :D on jest taki zaradny ze woli bujac sie z 5- oma laskami niz z jedna nudna przez 40 lata myslisz ze slub da ci gwarancje ze bedzie siedzial z toba w domku zamiast jezdzic autkiem po trasie (moze jeszcze kogos zlapie z lasu :D)
tak się składa, że razem jeździmy na offroady i tak myślę, że kiedy zobaczę pierścionek to da mi poczucie, że on myśli o mnie poważnie
Pasek wagi

ascatka napisał(a):

nie zostawię go przecież nagle bo nie jest gotowy na ślub, tylko gdzie jest ta granica, ile można czekać?


wydaje mi sie że jeśli związek jest dobry, szczęśliwy to można i całe życie:P bo i tak będzie warto

ascatka napisał(a):

nie mam dokąd się wyprowadzić i nie chce tego robić. A dla dziewczyn które nie rozumieją powiem krotko KOCHAM GO i tak jestem pewna, że chce ślubu. On nie jest gotowy to jasne skoro mamy środki (tak na duże wesele wystarczy z naszych oszczędności) to przyczyna jest w nim, że woli wydać inaczej pieniądze (drugi samochód do jazdy w terenie) niż na mnie i dlatego czuje się na drugim miejscu i dlatego zastanawiam się co dalej, bo najwyraźniej mamy inne priorytety a przez ta okropną rozmowę gdzie puściły mi nerwy teraz nawet jakby klęknął z pierścionkiem to przecież nie mogę go przyjąć bo to sama "wymusiłam". No jednym słowem tragedia nie zostawię go przecież nagle bo nie jest gotowy na ślub, tylko gdzie jest ta granica, ile można czekać?

Sorry, ale jak facet chce, tu i uszami zaklaska. Zrobisz jak chcesz oczywiście, to Twoje życie. Prosiłaś o opinie, to je dostałaś.  
Facet, dla którego  teoretycznie najukochańsza osoba nie jest najważniejsza, to żal. 
Myślę, że powinnaś z nim pogadać i jasno określić, czego oczekujesz od związku, w którą stronę to ma iść, ,i usłyszeć to samo od niego. Życzę ci, by był w tym uczciwy. 
A dorabiać się to można i po ślubie, wspólnie. Nie trzeba od razu dzieci robić, można poczekać kilka lat.

ascatka napisał(a):

aguniek1988 napisał(a):

>Taki zaradny to aż dziwne, że się o żonę,  dzieci nie stara :D on jest taki zaradny ze woli bujac sie z 5- oma laskami niz z jedna nudna przez 40 lata myslisz ze slub da ci gwarancje ze bedzie siedzial z toba w domku zamiast jezdzic autkiem po trasie (moze jeszcze kogos zlapie z lasu :D)
tak się składa, że razem jeździmy na offroady i tak myślę, że kiedy zobaczę pierścionek to da mi poczucie, że on myśli o mnie poważnie



dziwny masz tok myslenia... mieszkacie razem , macie razem oszczednosci wiec to juz o czyms znaczy??? Jakby mial cie w tylku to do teraz mieszkalabys u rodzicow  on sam i konta osobne. A juz sam fakyt ze chcial zamieszkac z toba swiadczy o czyms a jak poszedl ci po PODPASKI to juz wogole hahahahaha

nieznajomaaa88 napisał(a):

no właśnie TY GO KOCHASZ i to jest dla ciebie najważniejsze.a czy on kocha ciebie? w ogóle cię to interesuje?czy tylko własne uczucia cię obchodzą?wątpię, żeby przyleciał teraz nagle z pierścionkiem. gdyby chciał to zrobiłby to już dawno.zaręczyny nie oznaczają od razu ślubu, więc problem finansowy odpada. po prostu nie chce się zaręczać z tobą.
czyli co nie tracić czasu i zostawić go bo wynikła taka a nie inna rozmowa? beznadziejna rada, a najgorsze jest to, że tu nie ma dobrego wyjścia i żadna z was mi nie pomoże, myślałam, że będzie mi lżej jak to z siebie wyrzucę ale tu takie wsparcie dostałam, że lepiej chyba iść się powiesić;/
Pasek wagi
ja obecnie mam 29 lat, mój narzeczony 34, żyjemy w tzw. konkubinacie (nienawidzę tego słowa). Zamieszkaliśmy razem po roku znajomości, 5 lat temu zaręczyliśmy się ale jakoś nie jest nam po drodze do ślubu, mamy kredyt, wspólne mieszkanie, wspólne auto, wspólnego psa, każdy ma swoje konto ale oboje łożymy na wspólny budżet. I w sądzie i w szpitalu mamy do siebie dokładnie takie same prawo jakbyśmy byli małżeństwem.  Nie wiem jakoś wspólne nazwisko nie dałoby mi jakiejś większej pewności,że zawsze będziemy razem bo my już jesteśmy razem od 9 lat, ciągle szczęśliwi chyba nawet szczęśliwszy z każdym kolejnym rokiem a wokół nas tylu znajomych jest już po rozwodzie....
bajaderka, nie mamy wspólnych oszczędności on ma swoje ja swoje - na wesele wystarczy
Pasek wagi
a ja mojego nie moge po podpaski wyslac.
musi cie bardzo kochac :D

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.