- Dołączył: 2009-04-18
- Miasto: Warszawa
- Liczba postów: 1726
6 lutego 2012, 19:20
Niektóre z was wiedzą, że jestem w długoletnim związku ale nie mogę doczekać się pierścionka zaręczynowego. A dziś dziewczyny tragedia dziś znów wywiązała się rozmowa o zartęczynach i aż się rozpłakałam. No nie mogę wszystko nie tak. ON mi mówi, ze najpierw inne rzeczy które może robić kawaler, że po ślubie to już trzeba być odpowiedzialnym, że terenówka, że oddawanie pensji, że start z kredytu, ze marzenia inne, JA :że nie mogę być na drugim miejscu za tym wszystkim, że pieniądze to nie argument. ON a jak ktoś zachoruje? JA no właśnie, jak ktoś zachoruje? albo jak wpadniemy? wtedy to się nie liczy wtedy nawet nie masz po co prosić! i się rozpłakałam i mówię, że teraz też nie masz co prosić bo się rozpłakałam i nie mogę takiej decyzji wymuszać, że czuję się teraz strasznie, że nie chciałam tej rozmowy, że teraz też go po tym wszystkim nie przyjmę bo jak ja mogę żebrać o uczucie. No jednym słowem tragedia ja płaczę on mnie przeprasza - bez sensu za co on przeprasza. Teraz poszedł do apteki po podpaski dla mnie, ja nie mogę wolałabym go już dziś nie oglądać
7 lutego 2012, 00:33
nieznajomaaa88 napisał(a):
idę, bo jesteście śmieszne.większość kobiet jest zdradzanych, wy może też, tylko nie wiecie o tym i prawdopodobnie się nigdy nie dowiecie.dobranoc :)
Wyobraź sobie, ze nie większość kobiet jest zdradzanych. Pewnie tylko te, które maja patologicznych partnerów z takimi samymi kochankami.
- Dołączył: 2009-04-18
- Miasto: Warszawa
- Liczba postów: 1726
7 lutego 2012, 00:33
jedyną dobrą stroną tego, że w impulsie wylałam się w internecie jest wasza przepychanka słowna, czytam to z dużym zainteresowaniem
- Dołączył: 2009-05-20
- Miasto:
- Liczba postów: 15489
7 lutego 2012, 00:34
ascatka napisał(a):
manru kilka tygodni = wymusiłam
wymusiłąś zastanowienie sie, sprecyzowanie, nie sam wynik tego
- Dołączył: 2009-05-09
- Miasto: Toruń
- Liczba postów: 227
7 lutego 2012, 00:34
nieznajomaaa88 napisał(a):
idę, bo jesteście śmieszne.większość kobiet jest zdradzanych, wy może też, tylko nie wiecie o tym i prawdopodobnie się nigdy nie dowiecie.dobranoc :)
Ty na pewno jesteś zaradna - jesteś przyjaciółką faceta, który żyje w nieszczęśliwym związku, ale go nie kończy bo ma stałą pracę w firmie ojca swojej dziewczyny :) prawie jak brazylijska telenowela :)
7 lutego 2012, 00:34
stazi24 napisał(a):
to ja cos dopisze;PTen koles co powiedzial ,ze jego dziwczyna musi zasluzyc na oswiadczyny wlasnie wrocil do rodzinego domu- ta sama dziwczyna GO wywalila ze swojej chaty- haha pozwolola mu sie wprowadzic a ten jej o jakim zasluzeniu na sowiadczyny :P teraz skulony , steskniony siedzi u rodzicow;P i juz obmysla oswiadczyny - smiac mi sie chce;P
Mam nadzieje, ze ta laska go nie przyjmie. Palant!
- Dołączył: 2009-05-09
- Miasto: Toruń
- Liczba postów: 227
7 lutego 2012, 00:35
nieznajomaaa88 napisał(a):
chasiulka napisał(a):
nieznajomaaa88 napisał(a):
Chyba jej szczęście też się liczy, prawda? Związek nie polega na tym, że jedna osoba rezygnuje ze swoich potrzeb i siedzi cicho, nawet jak jest nieszczęśliwa, żeby tej drugiej osobie było miło?I faktycznie masz czym się chwalić :) to dopiero żałosny układ, nie umieć być w związku więc psuć czyjś i zadowalać się tym, że jest się dla kogoś numerem 2 ;) Nie zazdroszczę.
nie numerem 2 tylko przyjaciółką. jeśli myślisz, że mi się przykro zrobi to się mylisz:)on nie jest dla mnie żadnym numerem X tylko przyjacielem.mi to odpowiada, bo nie szukam póki co zobowiązań. ja niczego nie psuję. sam do mnie przyszedł, a ja go przyjęłam, nie zachęcałam go, nie namawiałam, nie podrywałam, nie narzucałam się :)to co jest między nimi to jego sprawa, a nie moja. widocznie laska umie tylko sprzątać, prać i gotować, a już w łóżku kiepsko jej idzie, że facet szuka na boku.
gdybym mogła użyć pewnych słów publicznie to nie zawahałabym się :)nieźle to sobie tłumaczysz - " nie jestem numerem 2 tylko przyjaciółką " - na wszystko można znaleźć dziś ładną nazwę :)
nie wahaj się:)no tak, moze ty jesteś numerem dwa, ja nie, bo nie jestem taka żałosna i nie oczekuję od niego miłości, tylko dobrej zabawy. przeszkadza ci to w życiu ? to moje życie i robię z nim co chcę, a oceniać sobie możesz swoich najbliższych i siebie.
mam takie same prawo oceniać jak Ty - bo od pewnego czasu to właśnie robisz :)
- Dołączył: 2009-08-16
- Miasto: Białystok
- Liczba postów: 675
7 lutego 2012, 00:35
ascatka napisał(a):
nieznajomaaa88jedyną dobrą stroną tego, że w impulsie wylałam się w internecie jest wasza przepychanka słowna, czytam to z dużym zainteresowaniem
Ja też :)
Ascatka, głowa do góry. Musicie o tym na spokojnie porozmawiać. Kochacie się przecież. Do wybuchów każdy ma prawo. Człowiek jest tylko człowiekiem, a wybuch świadczy jedynie o tym, co jest dla Ciebie ważne i chcesz wiedzieć na czym stoisz. Porozmawiajcie spokojnie, daj mu czas, niech się określi i przez ten okres nie rozmawiajcie o tym. Niech i on sobie przemyśli na spokojnie.
Głowa do góry! Ludzie w związkach mają różne problemy, a jeśli macie być razem to i trudniejsze sytuacje mogą Was spotkać.
Edytowany przez m0nisia87 7 lutego 2012, 00:40
- Dołączył: 2009-07-18
- Miasto: Reykjavik
- Liczba postów: 1701
7 lutego 2012, 00:38
nieznajomaaa88 napisał(a):
idę, bo jesteście śmieszne.większość kobiet jest zdradzanych, wy może też, tylko nie wiecie o tym i prawdopodobnie się nigdy nie dowiecie.dobranoc :)
Na pewno jest to najlepsza myśl dla kobiety, będącej dla faceta co najwyżej kochanką. Wróć, "przyjaciółką". Dobranoc :)
7 lutego 2012, 00:38
Spędziłam ostatnią godzinę czytając te straszne posty.
Choć w sumie gdyby nie ten jad, to pewnie byłoby to mniej ciekawe, a tak zamiast uczyć się na egzamin z biologii medycznej poczytałam sobie o problemach. Cóż mogę powiedzieć, z prezentowanych przez autorkę możliwości wybrałabym rozmowę i w razie czego rezygnację z tego związku, ale co to ma za znaczenie. I tak zostanie i będzie czekać, a jęczenia nie powstrzyma- za bardzo jej zależy. Nie twierdzę, że to źle.
A co do przyjaciela- każdy z nas lubi się czasem pooszukiwać :) ale naprawdę, nie ma nic bardziej żałosnego, niż radzenie sobie w życiu dzięki znajomościom. Kojarzy mi się z lekarskimi dziećmi ciągniętymi za uszy w środowisko siłą tytułu naukowego rodzica (przykład, który bardziej do mnie przemawia). Smutne, naprawdę.