Temat: Wątpliwości, pomocy.... :(

Cześć dziewczyny, proszę powiedzcie co o tym myślicie bo moja bitwa z samą sobą nie ma końca... Jestem z facetem od 9 lat, zareczylismy sie 3 lata temu. Dwa late temu końcem roku planowany był ślub - nie odbył się z powodu pandemii, tydzień przed tereminem wszytko zamknęli, było mi smutno, wcześniej jeszcze 'ze strachu' odmowilo mi 70% gości co równiez był bardzo przykre... wszystko przygotowywałam sama, ozdoby, kwiaty, lubię robić takie rzeczy, jarałam się tym, ale wyszło jak wyszło - przełożyliśmy na maj 2021, restauracje otwarto tydzień po naszej kolejnej dacie więc znowu nie wypaliło, czułam obojętność, bo spodziewałam się już wcześniej, że na 90% to znowu nie wypali. Przelożyliśmy znów na za miesiąc a ja? Ja już chyba tego nie chcę.

Facet jest ok, jest dobrym człowiekiem, mieszkamy ze sobą właściwie od początku związku (3 mce po poznaniu zamieszkalismy razem), szanuje mnie, lubie zwierzęta, mamy wspolne pasje, spedzmay ze sobą 90% naszego czasu (może za dużo, ale nie mam pomysłu co mogłabym robić sama?) pomaga mi w domu, sprzątamy razem, gotujemy na zmiane, dzielimy się wszysktimi obowiązkami, jestem przekonana, że ZAWSZE mogę na nim polegać i on na mnie też. Jednak jakiś czas temu wydarzyło się kilka sytuacji i padło parę słów z jego strony, których wcześniej nie słyszałam/ o których nie wiedziałam i których zawsze sobie mówiłam, że NIGDY nie chciałabym w związku.

1. Rok temu w styczniu szef przestał płacić mu wynagrodzenie (w dużym skrócie opowiem, pracował tam 4 lata bez zadnych problemow wczesniej) on pracował do kwietnia(!)za darmo licząc, że mu zapłaci i jeszcze pisał do niego wiadomości w stylu, ze on bardzo potrzebuje pieniedzy, nie ma już oszczednosci, trzeba mu na to na tamto, tłumaczyl mu sie... ja nerowow myslalam ze sie wykoncze, prosiłam, podsuwałam rozwiazania, że trzeba zglosic do IP, ze trzeba walczyc o swoje, on sie bał odezwac już nie mowiac zwolnić, ostatecznie powiedział ze mu kase oddał ale czy tak było nie wiem bo nie kontrolujemy swoich wydatków.

2. Nie gadamy ze sobą o trudnych rzeczach, do niedawna nie było zbyt wielu trudnych spraw miedzy nami wiec moze nie przywiazywałam do tego uwagi, ale od jakiegos czasu przygladam sie temu i widze ze to jest moj monolog kiedy mnie cos gryzie lub nawet kiedy sprawy dotyczą nas obydwojga, on nie mówi NIC, wysłucha, ale nic nie powie a ja sie musze domyslac. Podobnie było w w.w sytuacji, tez nic mi nie mowił, pytałam co planuje co zamierza, czy szuka innej pracy, czy sie zwolni -nic. Musiałam sie domyslac, a przeciez to jest chyba nie tylko jego problem ale troche nasz wspolny? mamy tez wspolne wydatki... brak słów.

3. Średnio raz na pół roku jak sobie wypije lekko na jakiejś imrezie wtedy zacyzna rozmawiać ze mną jak człowiek czyli mówi to co myśli. Ostanio powiedział mi np. że czasem woli się nie odzywać bo nie chce mu sie ze mną kłócić i dlatego milczy i że i tak zawse bedzie tak jak ja powiem... Zabolało mnie to, bo właśnie to jest jedna z rzeczy których nie chciałąbym w związku, żeby chłop bał się baby, że woli być bez wlasnego zdania, bez argumentów żeby mieć święty spokój, woli nie rozmawiać ze mną, przeraża mnie to...

4. I na koniec... kiedyś, lekko wcięty nie mam pojęcia na jakiej podstawie, bo zawsze go wspieram i często wierzę w niego bardziej niż on sam w wielu styuacjach... powiedział że gdyby on miał depresję lub popadł w jakąś chorobę i nie mógł pracować (zarabiać) i normalnie funkcjonować ja na 100% bym go zostawiła na ulicy albo oddała do jakiegoś przytułka, nie mam zielonego pojęcia skąd tkai wniosek, ja obecnie zarabiam lepiej niż on, nie zalezy mi na kasie a juz na pewno jego, gdyby mi zalezało ten związek w ogóle by sie nie zaczął. Powiedział to juz jakis czas temu a mi nadal chce się płakać na samą myśl. Zapytałam się go jedynie wtedy po co się mi oświadczył i dlaczego chce mieć taką żone skoro ma o mnie takie zdanie?

Nie wiem już co mam zrobić, ślub za miesiąc ja już nerwowo nie wyrabiam nie wiem co robić, napiszcie cokolwiek...

Według mnie związek bez dobrej komunikacji, to nie związek (i mam tu na myśli spokojną, otwartą rozmowę z szacunkiem do siebie i drugiej osoby). Na twoim miejscu poprosiłabym go o rozmowę, powiedziała, że zależy tobie na normalnej komunikacji, na mówieniu gdy coś nie pasuje i umówieniu się, że takie rozmowy będą odbywać się bez krzyków, fochów... A jeśli to nic nie da, albo on znów przytaknie bez powiedzenia jak on to widzi, czego on chce, jak on odbiera ciebie, jak on to widzi w przyszłości, to uznałabym że związek nie ma sensu. 

Narzeczony jest nie tylko małomówny, ale bierny, wycofany, bez wiary w siebie- on ma problemy z samym sobą i to rzutuje na relację.

Zawsze jest, dla świętego spokoju, tak jak Ty chcesz. On się na wszystko godzi, nie kłóci, jest lękliwy. W końcu zaczęło Ci przeszkadzać to, że jego nie ma w Waszej relacji. Ty nie wiesz, z kim jesteś, bo nie wiesz jaki on jest. Jest fajnym przyjacielem, ale nie wiesz jaki jest jako mężczyzna. Jest mu przy Tobie wygodnie, nie chce się wychylać, pokazywać siebie. Nie odsłonił się nigdy przed Tobą, więc żyjesz ze swoim wyobrażeniem o nim. Tak się nie da na dłuższą metę i teraz to dostrzegłaś. Dzięki Bogu PRZED ślubem.

Nie jest to rada psychologiczna, a jedynie przykład z mojego życia. On nie kocha Ciebie tylko wygodne życie, jakie z Tobą wiedzie. Facet nie musi mieć złych intencji, prawdopodobnie nie robi tego specjalnie. Pewnie nawet uważa, że tak wygląda miłość. 


Edit: dajesz mu poczucie bezpieczeństwa, dlatego z Tobą jest. A poczucie bezpieczeństwa trzeba mieć wypracowane w sobie, dopiero wtedy można zbudować z kimś szczęśliwy związek. 

Pasek wagi

W tej chwili kiedy nie macie większych problemów to jeszcze spoko. Tylko co będzie dalej, wejdą dzieci to się dopiero zacznie - to jest sprawdzian dla małżeństwa. Musisz sama przemyśleć, czy jesteś gotowa żyć kolejne lata tak jak teraz, i w razie czego ile realnie jesteś w stanie z facetem zmienić. 

madziutek.magda napisał(a):

Zawsze jest, dla świętego spokoju, tak jak Ty chcesz. On się na wszystko godzi, nie kłóci, jest lękliwy. W końcu zaczęło Ci przeszkadzać to, że jego nie ma w Waszej relacji. Ty nie wiesz, z kim jesteś, bo nie wiesz jaki on jest. Jest fajnym przyjacielem, ale nie wiesz jaki jest jako mężczyzna. Jest mu przy Tobie wygodnie, nie chce się wychylać, pokazywać siebie. Nie odsłonił się nigdy przed Tobą, więc żyjesz ze swoim wyobrażeniem o nim. Tak się nie da na dłuższą metę i teraz to dostrzegłaś. Dzięki Bogu PRZED ślubem.

Nie jest to rada psychologiczna, a jedynie przykład z mojego życia. On nie kocha Ciebie tylko wygodne życie, jakie z Tobą wiedzie. Facet nie musi mieć złych intencji, prawdopodobnie nie robi tego specjalnie. Pewnie nawet uważa, że tak wygląda miłość. 

Edit: dajesz mu poczucie bezpieczeństwa, dlatego z Tobą jest. A poczucie bezpieczeństwa trzeba mieć wypracowane w sobie, dopiero wtedy można zbudować z kimś szczęśliwy związek. 

wszystko co napisałaś jest smutną prawdą... z wyjątkiem poczucia bezpieczeństwa jeśli masz na mysli kasę - przez cały związek bywało różnie, raz jemu sie wiodło lepiej raz mnie, ale bez względu na to zawsze byłam niezależna więc to nie jest też tak że ja jestem od zawsze i na zawsze 'glowa rodziny' chociaż prawdą jest że czasem mam wrażenie że to ja bardziej mam głowę na karku...

gozdzikowa1802 napisał(a):

madziutek.magda napisał(a):

Zawsze jest, dla świętego spokoju, tak jak Ty chcesz. On się na wszystko godzi, nie kłóci, jest lękliwy. W końcu zaczęło Ci przeszkadzać to, że jego nie ma w Waszej relacji. Ty nie wiesz, z kim jesteś, bo nie wiesz jaki on jest. Jest fajnym przyjacielem, ale nie wiesz jaki jest jako mężczyzna. Jest mu przy Tobie wygodnie, nie chce się wychylać, pokazywać siebie. Nie odsłonił się nigdy przed Tobą, więc żyjesz ze swoim wyobrażeniem o nim. Tak się nie da na dłuższą metę i teraz to dostrzegłaś. Dzięki Bogu PRZED ślubem.

Nie jest to rada psychologiczna, a jedynie przykład z mojego życia. On nie kocha Ciebie tylko wygodne życie, jakie z Tobą wiedzie. Facet nie musi mieć złych intencji, prawdopodobnie nie robi tego specjalnie. Pewnie nawet uważa, że tak wygląda miłość. 

Edit: dajesz mu poczucie bezpieczeństwa, dlatego z Tobą jest. A poczucie bezpieczeństwa trzeba mieć wypracowane w sobie, dopiero wtedy można zbudować z kimś szczęśliwy związek. 

wszystko co napisałaś jest smutną prawdą... z wyjątkiem poczucia bezpieczeństwa jeśli masz na mysli kasę - przez cały związek bywało różnie, raz jemu sie wiodło lepiej raz mnie, ale bez względu na to zawsze byłam niezależna więc to nie jest też tak że ja jestem od zawsze i na zawsze 'glowa rodziny' chociaż prawdą jest że czasem mam wrażenie że to ja bardziej mam głowę na karku...

Poczucie bezpieczeństwa to nie tylko pieniądze. Sama sobie odpowiedziałaś na to - to Ty jesteś "szefową" tego związku, domyślam się, że także kierowniczką domu, organizatorką rozrywek wszelakich, ogarniaczką życia w postaci zakupów, wakacji, świąt, prezentów dla bliskich, może nawet seksu. On jest przy Tobie. Ulegając Ci we wszystkim daje sobie przestrzeń na to, żeby na zawsze grzać się w Twoim ciepełku. 

To jest Twoje życie oczywiście, ale ja bym spieprzała czym prędzej, bo znam to pozornie przyjemne bagienko doskonale...


Pasek wagi

madziutek.magda napisał(a):

gozdzikowa1802 napisał(a):

madziutek.magda napisał(a):

Zawsze jest, dla świętego spokoju, tak jak Ty chcesz. On się na wszystko godzi, nie kłóci, jest lękliwy. W końcu zaczęło Ci przeszkadzać to, że jego nie ma w Waszej relacji. Ty nie wiesz, z kim jesteś, bo nie wiesz jaki on jest. Jest fajnym przyjacielem, ale nie wiesz jaki jest jako mężczyzna. Jest mu przy Tobie wygodnie, nie chce się wychylać, pokazywać siebie. Nie odsłonił się nigdy przed Tobą, więc żyjesz ze swoim wyobrażeniem o nim. Tak się nie da na dłuższą metę i teraz to dostrzegłaś. Dzięki Bogu PRZED ślubem.

Nie jest to rada psychologiczna, a jedynie przykład z mojego życia. On nie kocha Ciebie tylko wygodne życie, jakie z Tobą wiedzie. Facet nie musi mieć złych intencji, prawdopodobnie nie robi tego specjalnie. Pewnie nawet uważa, że tak wygląda miłość. 

Edit: dajesz mu poczucie bezpieczeństwa, dlatego z Tobą jest. A poczucie bezpieczeństwa trzeba mieć wypracowane w sobie, dopiero wtedy można zbudować z kimś szczęśliwy związek. 

wszystko co napisałaś jest smutną prawdą... z wyjątkiem poczucia bezpieczeństwa jeśli masz na mysli kasę - przez cały związek bywało różnie, raz jemu sie wiodło lepiej raz mnie, ale bez względu na to zawsze byłam niezależna więc to nie jest też tak że ja jestem od zawsze i na zawsze 'glowa rodziny' chociaż prawdą jest że czasem mam wrażenie że to ja bardziej mam głowę na karku...

Poczucie bezpieczeństwa to nie tylko pieniądze. Sama sobie odpowiedziałaś na to - to Ty jesteś "szefową" tego związku, domyślam się, że także kierowniczką domu, organizatorką rozrywek wszelakich, ogarniaczką życia w postaci zakupów, wakacji, świąt, prezentów dla bliskich, może nawet seksu. On jest przy Tobie. Ulegając Ci we wszystkim daje sobie przestrzeń na to, żeby na zawsze grzać się w Twoim ciepełku. 

To jest Twoje życie oczywiście, ale ja bym spieprzała czym prędzej, bo znam to pozornie przyjemne bagienko doskonale...

Serio masz takie podejscie? A moze po prostu nie kazdy chce grac pierwsze skrzypce w zwiazku? Moze niektorym odpowiada to, ze ktos przejmuje paleczke w jakis tam kwestiach i nie od razu oznacza to, ze ma partnerke w dupie? Facet sie nie chce niepotrzebnie wyklocac (a jak widac po tym, co dziewczyna opisala jako problemy, to lubi spiny bez sensu), to jest od razu typem, od ktorego trzeba wiac...? o.O 

gozdzikowa1802 napisał(a):

Cześć dziewczyny, proszę powiedzcie co o tym myślicie bo moja bitwa z samą sobą nie ma końca... Jestem z facetem od 9 lat, zareczylismy sie 3 lata temu. Dwa late temu końcem roku planowany był ślub - nie odbył się z powodu pandemii, tydzień przed tereminem wszytko zamknęli, było mi smutno, wcześniej jeszcze 'ze strachu' odmowilo mi 70% gości co równiez był bardzo przykre... wszystko przygotowywałam sama, ozdoby, kwiaty, lubię robić takie rzeczy, jarałam się tym, ale wyszło jak wyszło - przełożyliśmy na maj 2021, restauracje otwarto tydzień po naszej kolejnej dacie więc znowu nie wypaliło, czułam obojętność, bo spodziewałam się już wcześniej, że na 90% to znowu nie wypali. Przelożyliśmy znów na za miesiąc a ja? Ja już chyba tego nie chcę.

Facet jest ok, jest dobrym człowiekiem, mieszkamy ze sobą właściwie od początku związku (3 mce po poznaniu zamieszkalismy razem), szanuje mnie, lubie zwierzęta, mamy wspolne pasje, spedzmay ze sobą 90% naszego czasu (może za dużo, ale nie mam pomysłu co mogłabym robić sama?) pomaga mi w domu, sprzątamy razem, gotujemy na zmiane, dzielimy się wszysktimi obowiązkami, jestem przekonana, że ZAWSZE mogę na nim polegać i on na mnie też. Jednak jakiś czas temu wydarzyło się kilka sytuacji i padło parę słów z jego strony, których wcześniej nie słyszałam/ o których nie wiedziałam i których zawsze sobie mówiłam, że NIGDY nie chciałabym w związku.

1. Rok temu w styczniu szef przestał płacić mu wynagrodzenie (w dużym skrócie opowiem, pracował tam 4 lata bez zadnych problemow wczesniej) on pracował do kwietnia(!)za darmo licząc, że mu zapłaci i jeszcze pisał do niego wiadomości w stylu, ze on bardzo potrzebuje pieniedzy, nie ma już oszczednosci, trzeba mu na to na tamto, tłumaczyl mu sie... ja nerowow myslalam ze sie wykoncze, prosiłam, podsuwałam rozwiazania, że trzeba zglosic do IP, ze trzeba walczyc o swoje, on sie bał odezwac już nie mowiac zwolnić, ostatecznie powiedział ze mu kase oddał ale czy tak było nie wiem bo nie kontrolujemy swoich wydatków.

2. Nie gadamy ze sobą o trudnych rzeczach, do niedawna nie było zbyt wielu trudnych spraw miedzy nami wiec moze nie przywiazywałam do tego uwagi, ale od jakiegos czasu przygladam sie temu i widze ze to jest moj monolog kiedy mnie cos gryzie lub nawet kiedy sprawy dotyczą nas obydwojga, on nie mówi NIC, wysłucha, ale nic nie powie a ja sie musze domyslac. Podobnie było w w.w sytuacji, tez nic mi nie mowił, pytałam co planuje co zamierza, czy szuka innej pracy, czy sie zwolni -nic. Musiałam sie domyslac, a przeciez to jest chyba nie tylko jego problem ale troche nasz wspolny? mamy tez wspolne wydatki... brak słów.

3. Średnio raz na pół roku jak sobie wypije lekko na jakiejś imrezie wtedy zacyzna rozmawiać ze mną jak człowiek czyli mówi to co myśli. Ostanio powiedział mi np. że czasem woli się nie odzywać bo nie chce mu sie ze mną kłócić i dlatego milczy i że i tak zawse bedzie tak jak ja powiem... Zabolało mnie to, bo właśnie to jest jedna z rzeczy których nie chciałąbym w związku, żeby chłop bał się baby, że woli być bez wlasnego zdania, bez argumentów żeby mieć święty spokój, woli nie rozmawiać ze mną, przeraża mnie to...

4. I na koniec... kiedyś, lekko wcięty nie mam pojęcia na jakiej podstawie, bo zawsze go wspieram i często wierzę w niego bardziej niż on sam w wielu styuacjach... powiedział że gdyby on miał depresję lub popadł w jakąś chorobę i nie mógł pracować (zarabiać) i normalnie funkcjonować ja na 100% bym go zostawiła na ulicy albo oddała do jakiegoś przytułka, nie mam zielonego pojęcia skąd tkai wniosek, ja obecnie zarabiam lepiej niż on, nie zalezy mi na kasie a juz na pewno jego, gdyby mi zalezało ten związek w ogóle by sie nie zaczął. Powiedział to juz jakis czas temu a mi nadal chce się płakać na samą myśl. Zapytałam się go jedynie wtedy po co się mi oświadczył i dlaczego chce mieć taką żone skoro ma o mnie takie zdanie?

Nie wiem już co mam zrobić, ślub za miesiąc ja już nerwowo nie wyrabiam nie wiem co robić, napiszcie cokolwiek...

Mnie sie wydaje, że Twój partner ma zaburzone poczucie własnej wartości. Po drugie, mam wrażenie, że masz bardzo silną osobowość i niełatwo z Tobą się dogadać, iść na kompromis. Po trzecie, gdy jestem w trudnej sytuacji i jeszcze nie doszłam do rozwiązania, to gdy ktoś sie mnie pyta i co teraz zamierzam, to zamykam się w sobie podobnie jak Twój partner. Czuje za duża presję.

cancri napisał(a):

madziutek.magda napisał(a):

gozdzikowa1802 napisał(a):

madziutek.magda napisał(a):

Zawsze jest, dla świętego spokoju, tak jak Ty chcesz. On się na wszystko godzi, nie kłóci, jest lękliwy. W końcu zaczęło Ci przeszkadzać to, że jego nie ma w Waszej relacji. Ty nie wiesz, z kim jesteś, bo nie wiesz jaki on jest. Jest fajnym przyjacielem, ale nie wiesz jaki jest jako mężczyzna. Jest mu przy Tobie wygodnie, nie chce się wychylać, pokazywać siebie. Nie odsłonił się nigdy przed Tobą, więc żyjesz ze swoim wyobrażeniem o nim. Tak się nie da na dłuższą metę i teraz to dostrzegłaś. Dzięki Bogu PRZED ślubem.

Nie jest to rada psychologiczna, a jedynie przykład z mojego życia. On nie kocha Ciebie tylko wygodne życie, jakie z Tobą wiedzie. Facet nie musi mieć złych intencji, prawdopodobnie nie robi tego specjalnie. Pewnie nawet uważa, że tak wygląda miłość. 

Edit: dajesz mu poczucie bezpieczeństwa, dlatego z Tobą jest. A poczucie bezpieczeństwa trzeba mieć wypracowane w sobie, dopiero wtedy można zbudować z kimś szczęśliwy związek. 

wszystko co napisałaś jest smutną prawdą... z wyjątkiem poczucia bezpieczeństwa jeśli masz na mysli kasę - przez cały związek bywało różnie, raz jemu sie wiodło lepiej raz mnie, ale bez względu na to zawsze byłam niezależna więc to nie jest też tak że ja jestem od zawsze i na zawsze 'glowa rodziny' chociaż prawdą jest że czasem mam wrażenie że to ja bardziej mam głowę na karku...

Poczucie bezpieczeństwa to nie tylko pieniądze. Sama sobie odpowiedziałaś na to - to Ty jesteś "szefową" tego związku, domyślam się, że także kierowniczką domu, organizatorką rozrywek wszelakich, ogarniaczką życia w postaci zakupów, wakacji, świąt, prezentów dla bliskich, może nawet seksu. On jest przy Tobie. Ulegając Ci we wszystkim daje sobie przestrzeń na to, żeby na zawsze grzać się w Twoim ciepełku. 

To jest Twoje życie oczywiście, ale ja bym spieprzała czym prędzej, bo znam to pozornie przyjemne bagienko doskonale...

Serio masz takie podejscie? A moze po prostu nie kazdy chce grac pierwsze skrzypce w zwiazku? Moze niektorym odpowiada to, ze ktos przejmuje paleczke w jakis tam kwestiach i nie od razu oznacza to, ze ma partnerke w dupie? Facet sie nie chce niepotrzebnie wyklocac (a jak widac po tym, co dziewczyna opisala jako problemy, to lubi spiny bez sensu), to jest od razu typem, od ktorego trzeba wiac...? o.O 

W zdrowej relacji zawsze można się dogadać. Ale w takiej, gdzie zalękniony człowiek boi się pokazać siebie, to nie chodzi o dogadywanie i przejmowanie pałeczki, tylko niechęć do wzięcia odpowiedzialności i inicjatywy w swoje ręce. To zupełnie dwie różne kwestie choć na zewnątrz wyglądać może podobnie. 


Pasek wagi

madziutek.magda napisał(a):

Zawsze jest, dla świętego spokoju, tak jak Ty chcesz. On się na wszystko godzi, nie kłóci, jest lękliwy. W końcu zaczęło Ci przeszkadzać to, że jego nie ma w Waszej relacji. Ty nie wiesz, z kim jesteś, bo nie wiesz jaki on jest. Jest fajnym przyjacielem, ale nie wiesz jaki jest jako mężczyzna. Jest mu przy Tobie wygodnie, nie chce się wychylać, pokazywać siebie. Nie odsłonił się nigdy przed Tobą, więc żyjesz ze swoim wyobrażeniem o nim. Tak się nie da na dłuższą metę i teraz to dostrzegłaś. Dzięki Bogu PRZED ślubem.

Nie jest to rada psychologiczna, a jedynie przykład z mojego życia. On nie kocha Ciebie tylko wygodne życie, jakie z Tobą wiedzie. Facet nie musi mieć złych intencji, prawdopodobnie nie robi tego specjalnie. Pewnie nawet uważa, że tak wygląda miłość. 

Edit: dajesz mu poczucie bezpieczeństwa, dlatego z Tobą jest. A poczucie bezpieczeństwa trzeba mieć wypracowane w sobie, dopiero wtedy można zbudować z kimś szczęśliwy związek. 

Podpisuje sie pod tym lewa i prawa reka. Ja tez mialam wiele watpliwosci przed slubem i teraz jak patrze,to z perspektywy czasu to nie mialo prawa sie udac. Moze dlatego tak latwo i dosyc bez wiekszych dramatow przeszlam rozwod i powrot do panienskiego zycia. Do dzis sie czasem zastanawiam,czy ja mojego juz ex meza kochalam,czy po prostu jakos tak to wszystko szlo do przodu,bo bylo nam wygodnie. W pewnym momencie to sie posypalo. Dzis jako rozwodka moge Ci tylko doradzic,ze jak nie jestes pewna to sie w ten slub nie pchaj. Jestescie juz ze soba tyle lat. Potrzebne Wam to ?

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.