Temat: Chłopak mnie obraża.

Dziewczyny jest mi tak cholernie przykro...

Wczoraj moj chłopak, a raczej narzeczony  widząc jak jem kolację, a dokładniej bułki z serkiem smietankowym i kakao, bardzo się złościł że jem o tej godzinie i zaczął krzyczeć że co ja , robię żebym spojrzała w lustro, że inne dziewczyny chcą się podobać swoim facetom a ja tylko wpierdalam. 

Szukamy domu do kupna a wczoraj powiedział mi że jeszcze trochę i żebym sama sobie kupowała. dodam że jak się poznaliśmy dwa i pół roku temu ważyłam 20 kg mniej Ale czy to powód żeby mnie tak obrażać? Już wtedy chciałam się odchudzać ale nie mam motywacji. W związku nam się układa kiepsko przez co jeszcze bardziej Pocieszam się jedzeniem i jest mi po prostu trudno, ale czy mój mężczyzna nie powinien mnie wspierać mimo to?  Czesto mi dogaduje na temat jedzenia nawet przy innych ludziach przez to strasznie mi wstyd. Mam wrażenie że rozważa zerwanie ze mną przez moją wagę. Mówi że robię wszystko żeby mnie zostawił. Z jednej strony go rozumiem bo jak się poznaliśmy ważyłam 20 kg mniej i wyglądalam dużo lepiej i ma prawo oczekiwać że będę wyglądać podobnie lub lepiej. A ja dużo przytyłam ale tłumaczyłam mu wielokrotnie że dogadując mi nie wspiera mnie tylko to działa w odwrotną stronę i jakbym widziała jego wsparcie, to że mnie kocha mimo wszystko sama chciałabym dla niego schudnąć. Chore jest to dla mnie że od mojej wagi uzależnia wspólną przyszłość tak jak kupno domu.Wiele razy gadalam ze od poniedziałku sie odchudzam a potem i tak jadlam. Moze ma juz dosc?  Co o tym myślicie, kto ma rację? Waze 98kg przy 165cm.

Pasek wagi

TurangaLeela napisał(a):

Felvarin napisał(a):

SzczesliwaJa napisał(a):

Dziewczyny które wypisujecie że facet ma rację bo ona się spasła...!!!! Ja pier...! Co Wy piszecie!? Jest chamski, zachowuje się agresywnie przynajmniej słownie, lubi sobie popijać, atakuje ją publicznie! Jak Dziewczyna przytyje następne 20 po ciąży, to facet sięgnie po silniejsze argumenty skoro słowa to za mało! Zwłaszcza że alkohol wzmaga agresję i zaburza poczytalność! Może zacznie walić ją po grubym, "świńskim" pysku i zamykać lodówkę, czy wydzielać żarcie?!?  To Vitalia, czy Pudelek z komentarzami pod zdjęciami Dominiki która schudła i przytyła 50kg!? Jak partner widzi problem, to dopierd...ie chyba nie pomaga?! A przynajmniej nie w tym przypadku jak pisze Autorka! To może mają inne charaktery?!  Niech on zapyta, porozmawia z nią o tym. Zawsze jest jakaś przyczyna. Czy potrzebny jej jest LEKARZ, PSYCHOLOG, DIETETYK, czy TRENER, a może towarzystwo do TRENINGÓW??! Facet może zachęcić do wizyty u specjalisty. Niech zmotywuje ją idąc z nią na spacer, bieganie czy rowery. IDĄC Z NIĄ NA SIŁOWNIĘ 3x w tygodniu. Namawiając na chudsze jedzenie, czy nie kupowanie słodyczy do domu. Jakby mój Mężczyzna  przytył 20 kg też by mi się nie podobało, ale nie wyobrazam sobie bym miała go wyzywać od wieprzów i drzeć się że żre po 20.00 i upokarzać w towarzystwie!!! Zapytałąbym w czym leży problem. Polubił  jeść? Stresuje się?  P.S.Jest jedna Vitalijka po związku, która też w nim przytyła ponad 20kg, a gościu miał problemy z alkoholem. Pięknie chudnie dopiero jak odcięła się od niego. Wcześniej zajadała aż do wagi ponad 100 kg, też ma 20-parę lat. Ja Autorce radzę przyjrzenie się uważnie czy ten związek ma sens? Czy jesteś w stanie iść z tym facetem przez życie jeśli jego zachowanie się nie zmieni, jeśłi nie schudniesz, albo jak znów kiedyś przytyjesz? Różne historie w życiu się zdarzają, choroby, załamania. NIE KAŻDA kobieta (czy facet) całe życie, zwłaszcza po 35-80 lat ma ochotę psychiczną, czy siłę wyglądać jak z Instagrama. Jeśli on ma Ciebie szanować tylko wtedy gdy będziesz szczupła, albo nie będziesz ulegała swoim słabościom (np. jedzeniu) to się zastanów.
Pewnie, niech w ogóle podporządkuje swoje życie jej otyłości. Dlaczego on ma z nią chodzić na siłownie? To nie on ma problem, może gość nie lubi ćwiczyć, ale ma się zmusić, bo ONA jest gruba? Słodyczy jeść nie może, mimo, że to ONA ma nadwagę? Nie popadajmy w paranoje. Jedyne co facet może zrobić to zachęcić do ruchu, nie częstować jej słodyczami, ale wymaganie, żeby sam zaczął się odchudzać i odmawiać tego co jest przyjemne to już przegięcie.
Pójście z drugą połówką na siłownię 3 razy w tygodniu i nie kupowanie słodyczy to nie jest żadne poświęcenie a jemu też by to na zdrowie wyszło, trochę ruchu i brak cukru nikomu nie zaszkodzi. Ludzie w związkach naprawdę potrafią się poświęcić a dla mnie nie wpieprzanie cukru i trochę ćwiczeń to żadne poświęcenie, no proszę cię... A jakby to np. wyglądało ze strony alkoholika? Człowiek ma problem z alkoholem to chyba nie trzymałabyś w lodówce wódki, prawda? Ona ma problem z jedzeniem to powinien ją wesprzeć a nie jeszcze wystawiać na pokusy. No ale ja widocznie mam inne pojęcie związku. Sama jestem 12 lat z tym samym facetem, mam niedowagę i zaburzenia odżywiania i nie wyobrażam sobie po prostu takiej sytuacji, że mój partner wyzywa mnie od chodzącego kościotrupa i wpycha mi jedzenie na siłę. Dla mnie oboje się duszą w tym związku, ktoś tam pisał, że on topi smutki w alkoholu (nie wiem, nie czytałam innych wątków) a ona zajada smutki. Nie wygląda to dla mnie zbyt dobrze a po co się dusić w takim związku?

A może gość pracuje fizycznie i chodzenie na siłownie nie jest mu potrzebne? Albo jest zwyczajnie zmęczony, bo nie siedzi za biurkiem? Nie rozumiem, dlaczego osoby grube potrzebują, żeby wszyscy się do nich dostosowali, bo inaczej odbierają to jako brak wsparcia. Tak, mamy inne pojęcie o związku, bo dla mnie związek nie oznacza uwiązania do drugiej osoby i podporządkowania swojego życia. Jak to nie wpycha? Wg Twojego rozumowania powinien. Jeśli facet autorki ma przy niej nie jeść słodyczy to Twój powinien je wpieprzać na Twoich oczach i mówić jakie to jest dobre! 

Ale w sumie mial racje. Zwracal Ci wczesniej uwage ze za duzo jesz a to ze takim tonem no coz. Wogole on Cie nie obrazil powiedzial ze "wpierdalasz" za duzo co jest faktem. Najpierw jesz potem placzesz mu pewnie w rekaw ze gruba jestes to sie chlopina wkurzyl nic zreszta dziwnego. 

noname26 napisał(a):

Dziewczyny jest mi tak cholernie przykro...Wczoraj moj chłopak, a raczej narzeczony  widząc jak jem kolację, a dokładniej bułki z serkiem smietankowym i kakao, bardzo się złościł że jem o tej godzinie i zaczął krzyczeć że co ja , robię żebym spojrzała w lustro, że inne dziewczyny chcą się podobać swoim facetom a ja tylko wpierdalam. Szukamy domu do kupna a wczoraj powiedział mi że jeszcze trochę i żebym sama sobie kupowała. dodam że jak się poznaliśmy dwa i pół roku temu ważyłam 20 kg mniej Ale czy to powód żeby mnie tak obrażać? Już wtedy chciałam się odchudzać ale nie mam motywacji. W związku nam się układa kiepsko przez co jeszcze bardziej Pocieszam się jedzeniem i jest mi po prostu trudno, ale czy mój mężczyzna nie powinien mnie wspierać mimo to?  Czesto mi dogaduje na temat jedzenia nawet przy innych ludziach przez to strasznie mi wstyd. Mam wrażenie że rozważa zerwanie ze mną przez moją wagę. Mówi że robię wszystko żeby mnie zostawił. Z jednej strony go rozumiem bo jak się poznaliśmy ważyłam 20 kg mniej i wyglądalam dużo lepiej i ma prawo oczekiwać że będę wyglądać podobnie lub lepiej. A ja dużo przytyłam ale tłumaczyłam mu wielokrotnie że dogadując mi nie wspiera mnie tylko to działa w odwrotną stronę i jakbym widziała jego wsparcie, to że mnie kocha mimo wszystko sama chciałabym dla niego schudnąć. Chore jest to dla mnie że od mojej wagi uzależnia wspólną przyszłość tak jak kupno domu.Wiele razy gadalam ze od poniedziałku sie odchudzam a potem i tak jadlam. Moze ma juz dosc?  Co o tym myślicie, kto ma rację? Waze 98kg przy 165cm.

Kopnij go w d... albo poczekaj az on Cię kopnie, bo on już tym straszy: "Mówi że robię wszystko żeby mnie zostawił.[...] powiedział mi że jeszcze trochę i żebym sama sobie kupowała (dom)." Wystarczyło 20 kg??? Szczupłę Dziewczyny, a jeśli Wy ważycie swoje 57-75kg i dojdzie Wam 20 kg? Może Wasz facet tez powie że nie chce takigo cielaka 20 kg cięższego i spasłyście się jak swinie? A może na tym etapie życia Wy będziecie miały jakieś problemy że będziecie stały z wagą w miejscu? Autorka "tylko gada że zaczyna od poniedziałku". A ile z nas odchudzających się tak gada i nic z tego nie wychodzi???! Dziewczyna ma może zaburzenia jedzenia, bo to może o tym świadczyć. Je emocjonalnie, coś zajada. Chłopak ne brał sobie kruszynki na granicy niedowagi, mógł się domyślać że "lubi zjeść". Ile  Dziewczyn z trudem próbuje zrzucić 5-10 kg, nie wspominając o tym o ile trudniej jest widzieć swój cel gdy ma się do zrzucenia 20, 30, 40, 50 kg?! Myślę że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia i wiele ważących prawidłowo czy z lekką nadwagą nie wie jak jest startować z wagą 100 kg. Ja też jeszcze 3 lata temu wazyłam dwadzie,ścia kilka kilo mniej. Wtedy nigdy bym nie przypuszczała że mogę pójść z tą wagą jeszcze dalej! Życie, shit happens... Rekordowe przekroczenie 100 kg zdarzyło mi się dopiero po 40stce. Więc nigdy nie mów nigdy, nigdy nie mów zawsze. Chyba że jesteś wróżką. Trudno mi schudnąć, mąż ma prawo mnie zostawić jeśli będzie miał dość mego cielska, ja to zrozumiem, a on sam się zweryfikuje. Ja nie wyobrażam sobie zostawić go i nie pomóc jeśliby przytył nawet 50 kg. Bo to jego problem, niech weźmie d...ę w troki i żre mniej! Myślę że o tym na ile łatwo jest się odchudzać, a nie biadolić ważąc 100 kg, mogą się wypowiadać wiarygodnie osoby które ważyły tyle i schudły. Niech przy okazji dodadzą informację ile im to zajęło czasu i ile było w międzyczasie OD JUTRA i PONIEDZIAŁKÓW.

P.S. Taaaa... to nie jego problem tylko jej. Po co on ma się trudzić i iść z nią na siłownię, czy nie jeść w domu słodyczy przy niej?! To ona się spasła! To tak jakby mając partnera w abstynencji chlać w domu alkohol, bo to nie ja mam problem, tylko on! Niech nie pije jak nie może! A po co zachęcać partnera do wizyty u specjalisty skoro to on jest chory! To niech idzie, albo nie idzie się leczyć! Jego problem! Za rękę mam go prowadzić?! No to fajny związek i partnerstwo się szykuje... Taki model związku, że jak jedno jest w kłopocie: To jest TWÓJ PROBLEM a nie mój!? Ile z Was chciałoby usłyszeć tak od swojego męża/chłopaka?! 

A skoro facet ma ograniczać swoją "pomoc" do cierpliwego SIEDZENIA i czekania aż Dziewczyna schudnie, a jak cierpliwość się kończy to ją WYZYWAĆ (w 4 oczy, albo publicznie) i STRASZYĆ że ją zostawi, to niech zawinie się już teraz! Tylko pomoże by  stanęła na nogi, bez kogoś kto kijem po kolanach wali, bo to ona ma problem i niech się ogarnie! P.S. A jak kobieta będzie chora, albo w depresji i będzie leżała patrząc w sufit, to on jej powie:"Co tak leżysz śmierdzący leniu i darmozjadzie! Rusz się! To takie motywujące...  A znam taki przypadek, koleżanka miała raka. Jej mąz brał ja jako super laskę, zgrabną i piękną, z dużymi zarobkami. Jak przyszedł nowotwór to się zaczęło "prawdziwe życie".

Felvarin napisał(a):

TurangaLeela napisał(a):

Felvarin napisał(a):

SzczesliwaJa napisał(a):

Dziewczyny które wypisujecie że facet ma rację bo ona się spasła...!!!! Ja pier...! Co Wy piszecie!? Jest chamski, zachowuje się agresywnie przynajmniej słownie, lubi sobie popijać, atakuje ją publicznie! Jak Dziewczyna przytyje następne 20 po ciąży, to facet sięgnie po silniejsze argumenty skoro słowa to za mało! Zwłaszcza że alkohol wzmaga agresję i zaburza poczytalność! Może zacznie walić ją po grubym, "świńskim" pysku i zamykać lodówkę, czy wydzielać żarcie?!?  To Vitalia, czy Pudelek z komentarzami pod zdjęciami Dominiki która schudła i przytyła 50kg!? Jak partner widzi problem, to dopierd...ie chyba nie pomaga?! A przynajmniej nie w tym przypadku jak pisze Autorka! To może mają inne charaktery?!  Niech on zapyta, porozmawia z nią o tym. Zawsze jest jakaś przyczyna. Czy potrzebny jej jest LEKARZ, PSYCHOLOG, DIETETYK, czy TRENER, a może towarzystwo do TRENINGÓW??! Facet może zachęcić do wizyty u specjalisty. Niech zmotywuje ją idąc z nią na spacer, bieganie czy rowery. IDĄC Z NIĄ NA SIŁOWNIĘ 3x w tygodniu. Namawiając na chudsze jedzenie, czy nie kupowanie słodyczy do domu. Jakby mój Mężczyzna  przytył 20 kg też by mi się nie podobało, ale nie wyobrazam sobie bym miała go wyzywać od wieprzów i drzeć się że żre po 20.00 i upokarzać w towarzystwie!!! Zapytałąbym w czym leży problem. Polubił  jeść? Stresuje się?  P.S.Jest jedna Vitalijka po związku, która też w nim przytyła ponad 20kg, a gościu miał problemy z alkoholem. Pięknie chudnie dopiero jak odcięła się od niego. Wcześniej zajadała aż do wagi ponad 100 kg, też ma 20-parę lat. Ja Autorce radzę przyjrzenie się uważnie czy ten związek ma sens? Czy jesteś w stanie iść z tym facetem przez życie jeśli jego zachowanie się nie zmieni, jeśłi nie schudniesz, albo jak znów kiedyś przytyjesz? Różne historie w życiu się zdarzają, choroby, załamania. NIE KAŻDA kobieta (czy facet) całe życie, zwłaszcza po 35-80 lat ma ochotę psychiczną, czy siłę wyglądać jak z Instagrama. Jeśli on ma Ciebie szanować tylko wtedy gdy będziesz szczupła, albo nie będziesz ulegała swoim słabościom (np. jedzeniu) to się zastanów.
Pewnie, niech w ogóle podporządkuje swoje życie jej otyłości. Dlaczego on ma z nią chodzić na siłownie? To nie on ma problem, może gość nie lubi ćwiczyć, ale ma się zmusić, bo ONA jest gruba? Słodyczy jeść nie może, mimo, że to ONA ma nadwagę? Nie popadajmy w paranoje. Jedyne co facet może zrobić to zachęcić do ruchu, nie częstować jej słodyczami, ale wymaganie, żeby sam zaczął się odchudzać i odmawiać tego co jest przyjemne to już przegięcie.
Pójście z drugą połówką na siłownię 3 razy w tygodniu i nie kupowanie słodyczy to nie jest żadne poświęcenie a jemu też by to na zdrowie wyszło, trochę ruchu i brak cukru nikomu nie zaszkodzi. Ludzie w związkach naprawdę potrafią się poświęcić a dla mnie nie wpieprzanie cukru i trochę ćwiczeń to żadne poświęcenie, no proszę cię... A jakby to np. wyglądało ze strony alkoholika? Człowiek ma problem z alkoholem to chyba nie trzymałabyś w lodówce wódki, prawda? Ona ma problem z jedzeniem to powinien ją wesprzeć a nie jeszcze wystawiać na pokusy. No ale ja widocznie mam inne pojęcie związku. Sama jestem 12 lat z tym samym facetem, mam niedowagę i zaburzenia odżywiania i nie wyobrażam sobie po prostu takiej sytuacji, że mój partner wyzywa mnie od chodzącego kościotrupa i wpycha mi jedzenie na siłę. Dla mnie oboje się duszą w tym związku, ktoś tam pisał, że on topi smutki w alkoholu (nie wiem, nie czytałam innych wątków) a ona zajada smutki. Nie wygląda to dla mnie zbyt dobrze a po co się dusić w takim związku?
A może gość pracuje fizycznie i chodzenie na siłownie nie jest mu potrzebne? Albo jest zwyczajnie zmęczony, bo nie siedzi za biurkiem? Nie rozumiem, dlaczego osoby grube potrzebują, żeby wszyscy się do nich dostosowali, bo inaczej odbierają to jako brak wsparcia. Tak, mamy inne pojęcie o związku, bo dla mnie związek nie oznacza uwiązania do drugiej osoby i podporządkowania swojego życia. Jak to nie wpycha? Wg Twojego rozumowania powinien. Jeśli facet autorki ma przy niej nie jeść słodyczy to Twój powinien je wpieprzać na Twoich oczach i mówić jakie to jest dobre! 

Naprawdę uważasz, że przy zaburzeniach odżywiania taka metoda pomaga? Masz zatem bardzo niewielką wiedzę na temat zaburzeń odżywiania i widzisz świat tylko w czarno-białych barwach. Zmianę diety często zaczyna się od uporządkowania szafek, bo to pomaga zrobić nowy start, chodzi tu dużo o kwestię psychiki. Poza tym jest coś takiego jak uzależnienie od cukru, sama kiedyś to miałam. Porzucisz cukier na miesiąc to masz w wielu przypadkach problem z głowy, podobnie jest z dietą i generalnie zmianą stylu odżywiania. Z czasem pewne rzeczy wchodzą w nawyk a mając w szafkach pokusy czy stare nawyki niczego się nie nauczy. Co do ćwiczeń. Rozumiem zmęczenie, jasne, ale 3 godziny tygodniowo na siłowni to nie jest podporządkowanie całego życia. W tym związku ona się dusi, on się dusi, nie rozumiem po co nadal ze sobą są. Ja generalnie uważam, że w związku ważne są kompromisy i wsparcie. Ale w tej kwestii się nie dogadamy, mamy po prostu inne podejście do życia.

Yngvild napisał(a):

AwesomeGirl napisał(a):

Sama przytyłam 20 kg w moim związku i NIGDY nie usłyszałam, że jestem za gruba, że mam spojrzeć w lustro, że wpierdalam, że rujnuję nasz związek i że robię wszystko, żeby on odszedł. Jak czytam niektóre wypowiedzi to mi szczęka opada. Albo się kogoś kocha i akceptuje albo nie. Facet ewidentnie cię nie akceptuje, być może też nie kocha. Co innego zwrócić uwagę drugiej osobie a co innego dogadywać na każdym kroku, zwłaszcza przy innych. Ja mam mega wsparcie w moim mężu a Tobie strasznie współczuję.
akceptacja akceptacją. Rozumiem - choroby, ciąża... ale na własne życzenie się zapaść, marudzić i nic z tym nie robić no to tak, może to być frustrujące.Ja bym nie chciała żeby mój facet mnie "akceptował" jak sama się ściągam na dno bo to też nie jest miłość patrzeć jak ukochana osoba wpierdziela śmieci, tyje, doprowadza się do otyłości, stanu chorobowego i nic z tym nie robi poza wpierdzielaniem więcej śmieci. Już mówiłam, że nie widzę tu udanego związku, nie uważam, że sposób w jaki to przekazuje jest akceptowalny (bo jest jak z rynsztoka i patoli) ale mimo wszystko uważam, że ma komuś prawo nie odpowiadać STYL ŻYCIA, SŁABOŚĆ CHARAKTERU, BRAK KONSEKWENCJI osoby, która w młodym wieku doprowadza się do otyłości. 

No ale jeżeli on jej nie akceptuje to po co męczy się w tym związku? Niech znajdzie sobie żonę z idealną wagą. 

AwesomeGirl napisał(a):

Yngvild napisał(a):

AwesomeGirl napisał(a):

Sama przytyłam 20 kg w moim związku i NIGDY nie usłyszałam, że jestem za gruba, że mam spojrzeć w lustro, że wpierdalam, że rujnuję nasz związek i że robię wszystko, żeby on odszedł. Jak czytam niektóre wypowiedzi to mi szczęka opada. Albo się kogoś kocha i akceptuje albo nie. Facet ewidentnie cię nie akceptuje, być może też nie kocha. Co innego zwrócić uwagę drugiej osobie a co innego dogadywać na każdym kroku, zwłaszcza przy innych. Ja mam mega wsparcie w moim mężu a Tobie strasznie współczuję.
akceptacja akceptacją. Rozumiem - choroby, ciąża... ale na własne życzenie się zapaść, marudzić i nic z tym nie robić no to tak, może to być frustrujące.Ja bym nie chciała żeby mój facet mnie "akceptował" jak sama się ściągam na dno bo to też nie jest miłość patrzeć jak ukochana osoba wpierdziela śmieci, tyje, doprowadza się do otyłości, stanu chorobowego i nic z tym nie robi poza wpierdzielaniem więcej śmieci. Już mówiłam, że nie widzę tu udanego związku, nie uważam, że sposób w jaki to przekazuje jest akceptowalny (bo jest jak z rynsztoka i patoli) ale mimo wszystko uważam, że ma komuś prawo nie odpowiadać STYL ŻYCIA, SŁABOŚĆ CHARAKTERU, BRAK KONSEKWENCJI osoby, która w młodym wieku doprowadza się do otyłości. 
No ale jeżeli on jej nie akceptuje to po co męczy się w tym związku? Niech znajdzie sobie żonę z idealną wagą. 

Żeby to o wagę chodziło. Chodzi o doprowadzanie się do stanu chorobowego.

I tak, serio ja bym nie chciała żeby ktoś akceptował moja drogę na dno, gdzie w tym miłość? 

Pasek wagi

a ja szczerze nie rozumiem dziewczyn, które piszą

"jak on miał prawo jej tak powiedzieć" "o matko boska" 

To jest dramat, ukrywanie prawdy. Skoro aż tyle przytyła powinna wziąć to na klatę i coś z tym zrobić a nie szukać milion wymówek. śmieszne. 
Może i chłopak mógł to powiedzieć w milszy sposób ale dlaczego ma kłamać? sorry ale też nie pociągałby mnie mój facet gdyby przytył z 30 kg i powiedziałabym mu to prosto w twarz a nie czekała na cud. 

Yngvild napisał(a):

AwesomeGirl napisał(a):

Yngvild napisał(a):

AwesomeGirl napisał(a):

Sama przytyłam 20 kg w moim związku i NIGDY nie usłyszałam, że jestem za gruba, że mam spojrzeć w lustro, że wpierdalam, że rujnuję nasz związek i że robię wszystko, żeby on odszedł. Jak czytam niektóre wypowiedzi to mi szczęka opada. Albo się kogoś kocha i akceptuje albo nie. Facet ewidentnie cię nie akceptuje, być może też nie kocha. Co innego zwrócić uwagę drugiej osobie a co innego dogadywać na każdym kroku, zwłaszcza przy innych. Ja mam mega wsparcie w moim mężu a Tobie strasznie współczuję.
akceptacja akceptacją. Rozumiem - choroby, ciąża... ale na własne życzenie się zapaść, marudzić i nic z tym nie robić no to tak, może to być frustrujące.Ja bym nie chciała żeby mój facet mnie "akceptował" jak sama się ściągam na dno bo to też nie jest miłość patrzeć jak ukochana osoba wpierdziela śmieci, tyje, doprowadza się do otyłości, stanu chorobowego i nic z tym nie robi poza wpierdzielaniem więcej śmieci. Już mówiłam, że nie widzę tu udanego związku, nie uważam, że sposób w jaki to przekazuje jest akceptowalny (bo jest jak z rynsztoka i patoli) ale mimo wszystko uważam, że ma komuś prawo nie odpowiadać STYL ŻYCIA, SŁABOŚĆ CHARAKTERU, BRAK KONSEKWENCJI osoby, która w młodym wieku doprowadza się do otyłości. 
No ale jeżeli on jej nie akceptuje to po co męczy się w tym związku? Niech znajdzie sobie żonę z idealną wagą. 
Żeby to o wagę chodziło. Chodzi o doprowadzanie się do stanu chorobowego.I tak, serio ja bym nie chciała żeby ktoś akceptował moja drogę na dno, gdzie w tym miłość? 

Ale on nic nie mówi o stanie jej zdrowia tylko o wyglądzie. Otyłość mu przeszkadza bo brzydko wygląda a nie dlatego że to niezdrowe.

Werka.kk napisał(a):

a ja szczerze nie rozumiem dziewczyn, które piszą "jak on miał prawo jej tak powiedzieć" "o matko boska" To jest dramat, ukrywanie prawdy. Skoro aż tyle przytyła powinna wziąć to na klatę i coś z tym zrobić a nie szukać milion wymówek. śmieszne. Może i chłopak mógł to powiedzieć w milszy sposób ale dlaczego ma kłamać? sorry ale też nie pociągałby mnie mój facet gdyby przytył z 30 kg i powiedziałabym mu to prosto w twarz a nie czekała na cud. 

Co innego powiedzieć komuś, że za dużo przytył a co innego wyzywać i dogadywać na każdym kroku. No ale co kto lubi.

AwesomeGirl napisał(a):

Yngvild napisał(a):

AwesomeGirl napisał(a):

Yngvild napisał(a):

AwesomeGirl napisał(a):

Sama przytyłam 20 kg w moim związku i NIGDY nie usłyszałam, że jestem za gruba, że mam spojrzeć w lustro, że wpierdalam, że rujnuję nasz związek i że robię wszystko, żeby on odszedł. Jak czytam niektóre wypowiedzi to mi szczęka opada. Albo się kogoś kocha i akceptuje albo nie. Facet ewidentnie cię nie akceptuje, być może też nie kocha. Co innego zwrócić uwagę drugiej osobie a co innego dogadywać na każdym kroku, zwłaszcza przy innych. Ja mam mega wsparcie w moim mężu a Tobie strasznie współczuję.
akceptacja akceptacją. Rozumiem - choroby, ciąża... ale na własne życzenie się zapaść, marudzić i nic z tym nie robić no to tak, może to być frustrujące.Ja bym nie chciała żeby mój facet mnie "akceptował" jak sama się ściągam na dno bo to też nie jest miłość patrzeć jak ukochana osoba wpierdziela śmieci, tyje, doprowadza się do otyłości, stanu chorobowego i nic z tym nie robi poza wpierdzielaniem więcej śmieci. Już mówiłam, że nie widzę tu udanego związku, nie uważam, że sposób w jaki to przekazuje jest akceptowalny (bo jest jak z rynsztoka i patoli) ale mimo wszystko uważam, że ma komuś prawo nie odpowiadać STYL ŻYCIA, SŁABOŚĆ CHARAKTERU, BRAK KONSEKWENCJI osoby, która w młodym wieku doprowadza się do otyłości. 
No ale jeżeli on jej nie akceptuje to po co męczy się w tym związku? Niech znajdzie sobie żonę z idealną wagą. 
Żeby to o wagę chodziło. Chodzi o doprowadzanie się do stanu chorobowego.I tak, serio ja bym nie chciała żeby ktoś akceptował moja drogę na dno, gdzie w tym miłość? 
Ale on nic nie mówi o stanie jej zdrowia tylko o wyglądzie. Otyłość mu przeszkadza bo brzydko wygląda a nie dlatego że to niezdrowe.

Ja już abstrahuje od konkretnego tego przypadku bo już powiedziałam 2 razy, ze nie uważam, żeby to był szczęśliwy związek, żeby do siebie pasowali i żeby miał prawo używać takich słów ktokolwiek. 

Tutaj już mówie o odpowiedziach o akceptacji, ze trzeba zawsze i wszędzie przyklaskiwać. I dalej nie uzyskałam odpowiedzi gdzie jest miłość w takiej akceptacji ;) dla mnie taka akceptacja to jest brak troski o druga osobę, przepraszam. 

Nie akceptowalabym gdyby mój facet palił - i to nie ze względu na smród. Nie akceptowalabym gdyby żarł śmieci i to tez nie ze względu na wygląd

Pasek wagi

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.