Temat: Klotnie i wulgaryzmy

Witam drogie panie,
Zastanawiam sie jak to jest u was. Jak wygladaja klotnie. Jak czesto sie klocicie. Jak sie godzicie.

Ja mam taki problem, ze jestem wrazliwa, grzeczna i spokojna z natury. On jest wybuchowy i wulgarny.
Klotnie bardzo mnie oslabiaja i nie potrafie zapomniec o tym co powiedzial, jak powiedzial...
Nie potrafie zrozumiec, jak mozna powiedziec nawet podczas nerwow cos, czego tak naprawde nie ma sie na mysli.

Jak sobie z tym radzicie?
a ja jak tsunami...
ja jestem wybuchowa i wulgarna - jak jestem zirytowana, on jest obrażalski. Jak sobie radzę? Sama się zastanawiam. Po prostu nauczyłam się przeczekiwać jego "focha", a on nauczył się nie słuchać mnie od momentu, gdy padnie pierwsze słowo na k....

 

wulgaryzmy są środkiem w naszym jezyku, który ma za zadanie nacechować negatywne emocje. nadużywam wulgaryzmów. w rozmowach, w opowiadaniach, w relacjach ze znajomymi. ale rzadko w kłótni  (chyba, że jestem naprawdę wściekła, a na coś, co zrobiła druga osoba nie ma żadnych argumentów - np. grupka gówniarzy robi krzywdę bezbronnemu zwierzęciu... naprawdę nie stać mnie wtedy na opanowanie).

wynika to z tego, że w kłótni staram się górować nad drugą osobą. opanowaniem, sarkazmem, wytykaniem agresywności z uśmiechem na twarzy. rzadko kiedy zdarza mi się kłócić z osobą, z którą mogę dyskutować, merytorycznie przedstawić argument i wysłuchać jej racjonalnych kontrargumentów. stąd pobłażliwe czekanie na to, aż osobnik agresywny, wykrzykujący wulgarne epitety i inne się zmęczy, a czasem nawet rozjuszanie go sarkazmem lub obojętnością właśnie. może to i chore, ale obserwacja miotania się takiego osobnika (który na ogół ma tyle racji w tym co mówi lub robi, co krowa stwierdzająca, że jest kaczką) sprawia mi dziką satysfakcję.

 

w związku postępuję podobnie, chociaż dawno w takowym nie byłam, a przecież zależy to od człowieka, z którym się spotykasz.

kilku facetów, z którymi byłam, raczej nie było idiotami. i mimo kłótni dyskusja była sensowna.

w ostatni związku zdarzało mi się wybuchać, ale zawsze potem przepraszałam. z litości. i to przepraszanie i litość były błędem, bo za każdym razem miałam rację.

 

jeśli więc jesteś pewna swojej racji i sprawa jest poważna, to wydrzyj się, ale zawsze doprowadź do poważnej rozmowy. masz prawo do złości, ale w efekcie nic nią nie osiągniesz.

jeśli to błachostka, nie masz innego wyjścia niż się po prostu opanować. czasem też warto obrócić sprawę w żart i zażegnać konflikt w zarodku.

ja niestety przeklinam sporo, ale w kłótniach nigdy.
zresztą nie wiem czy my się w ogóle kłócimy. przeważnie to ja się złoszczę/ obrażam, a on się na mnie  popatrzy i ja wymiękam:P
w życiu na mnie nie krzyczał, nie był agresywny, nie kierował wulgaryzmów w moją stronę. nie jest tego typu facetem i pewnie ma świadomość, że byłby to ostatni raz, bo bym sobie nie pozwoliła.
jeżeli Ci to nie odpowiada- postaw sprawę jasno. nie można tego przemilczeć.
Pasek wagi

ja w ogóle to jestem dupa wołowa :((

nie umiem się kłócić - od razu chce mi się płakać i nigdy nie wyrażam swojego zdania

tłumie w sobie a skutkiem tego sa obgryzione paznokcie skórki i wargi :((

Wczesniejszy chłopak to wykorzystywał  i nie raz usłyszałam od niego wiązankę

ale teraz już wiem,że jak sama się nie poszanujesz to nikt Cię szanować nie będzie !

 

Pasek wagi
my oboje jesteśmy bardzo wybuchowi. Ja w dodatku lubię dodać kłótni nieco pikanterii i urządzić mały dramat. Histeryzuję i to dość mocno. K. znowu wścieka się strasznie i krzyczy. Przeważnie to ja pierwsza pękam i zaczynam rozmowę. Dobre jest to, że oboje potrafimy się przyznać do winy i powiedzieć przepraszam.
A ja powiem tak...będąc jeszcze dziewczyną teraz swojego obecnego męża ( być może niedługo byłego) doznałam szoku gdy pierwszy raz podczas kłotni nazwał mnie k*** czy sz**** czy dz****, no ale wybaczyłam, wytłumaczyłam ze zestresowany zapracowany...no i co? mineło trochę czasu ....dziecko, ślub większość czasu za granicą spędza..ale nadal potrafi tak mnie wyzwać...ZAŁUJE ZE MU WTEDY WYBACZYŁAM i nie skończyłam tej znajomości te słowa bolą ranią i dudnią mi w głowie cały czas, nie warto być z kims takim.
> Jestem wybuchowa, wulgarna, opryskilwa i
> chamska... W klotniach... jak sobie razde? A po
> co? Zeby potem wybuchac jescze bardziej?Zadne
> tlumione emocje nie sa dobre, wszystco co stlumisz
> wroci ze zdwojona sila.A jak juz mi przejdzie, to
> przychodze skruszona i mowie
> "przepraszammmmmmmmm?" robis liczne oczka i jest
> dobrze...nie sztuka w kloceniu a wgodzeniu, i
> przepraszaniu jak sie nabroilo.

Mam dokładnie tak samo z tym, że np. mój partner jest identyczny i często cięzko sie pogodzić albo mówi się za dużo podczas owego spięcia.
Widze, ze jaki charakterek, taka klotnia. Tez staram sie byc opanowana, ale czasem cos mnie tak strasznie smuci, ze mam ochote odejsc, pozniej mnie przeprasza i mi mija jak reka odjal.
Zastanawiam sie czesto, czy w prawdziwej milosci nie powinno byc tak, ze czlowiek nigdy nie ma checi odejsc. Fakt, ze to podczas zlosci tylko i zalu, ale jednak chec taka mnie nachodzi. Wtedy sie zastanawiam czy na pewno kocham.
Oczywiscie wszystko co czuje, mowie mojemu facetowi. On zdaje sobie sprawe jak mnie rani, niby uczy sie na bledach, ale tak jak jedna z Was napisala, czasem jest sie cholerykiem i wypowiada sie slowa, ktorych normalnie by sie nie wypowiedzialo.
Tak jak jeszcze inna napisala, powinnam chyba zaczac przestac sluchac gdy padnie pierwsze obrazliwe slowo lub wulgaryzm. Poczekac kilka minut i porozmawiac. Problem w tym, ze jak cos mnie boli to ciezko tak czekac. Kwestia praktyki moze...

Zazdroszcze tym, ktore potrafia normalnie rozmawiac i negocjowac ze swoim partnerem. Tu choc oboje mamy umiejetnosc rozmowy, tak miedzy soba, gdy dochodza emocje, wychodzimy z siebie. Potem ja placze, mam focha, a on czeka az mi przejdzie.
My sie z moim chlopakiem nie klocimy. Ja  unkam klotni a on nie daje mi tez za bardzo powodow. Krzyki, przeklenstwa nic nie wnoszą a mozna spokojnie kogos przekonac do czegos, ale to moze my sie tak dobralimsy;)
Pasek wagi

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.