- Dołączył: 2008-01-04
- Miasto: Wrocław
- Liczba postów: 2072
30 marca 2011, 16:48
Witam drogie panie,
Zastanawiam sie jak to jest u was. Jak wygladaja klotnie. Jak czesto sie klocicie. Jak sie godzicie.
Ja mam taki problem, ze jestem wrazliwa, grzeczna i spokojna z natury. On jest wybuchowy i wulgarny.
Klotnie bardzo mnie oslabiaja i nie potrafie zapomniec o tym co powiedzial, jak powiedzial...
Nie potrafie zrozumiec, jak mozna powiedziec nawet podczas nerwow cos, czego tak naprawde nie ma sie na mysli.
Jak sobie z tym radzicie?
- Dołączył: 2010-02-18
- Miasto:
- Liczba postów: 1342
30 marca 2011, 17:23
ja wolę spokojnie porozmawiać, choc czasami są tematy w których trudno utrzymać emocje. jeszcze nigdy nie zdarzyła mi się kłótnia, w której obrażałabym kogoś i odwrotnie
- Dołączył: 2010-07-20
- Miasto: Zimbi
- Liczba postów: 1573
30 marca 2011, 17:23
Ja z moim też rzadko się kłócę (może dlatego, że rzadko się widujemy więc w zasadzie nie ma kiedy i o co ;)). Nie ma wulgaryzmów ani żadnych obraźliwych słów. Zazwyczaj kłótnia polega na trochę nerwowej rozmowie, z delikatnie podniesionym tonem głosu i jest bardzo kulturalna. Zazwyczaj też szybko się godzimy. :)
- Dołączył: 2010-11-18
- Miasto: Praga
- Liczba postów: 2621
30 marca 2011, 17:34
Jakby mi mój rzucił czymś takim podczas kłótni, to autentycznie bym się wyprowadziła. Ja trzymam język na wodzy, on też myśli o tym co mówi. Trzeba się szanować, zresztą nie przejdzie mi przez usta coś wulgarnego czy obraźliwego do osoby, którą kocham. I z wzajemnością. Kłótnie mogą być dojrzałe i kulturalne. Nie trzeba być wsiurem.
30 marca 2011, 17:37
oj ja byłam spokojnaa.. nie kłóciłam się.
ale się zmieniłam.. jestem okropnie wybuchowa (zależy też o co jest kłotnia)
Edytowany przez 9magda6 30 marca 2011, 17:39
30 marca 2011, 18:05
> przekleństwa są oznaką braku argumentów, nie
> mówiąc już o braku szacunku.
30 marca 2011, 18:16
ja się kłócę z moim okresami-długo długo nic, a potem nagle bum!- i wybuchamy oboje:) kłócimy się bardzo temperamentnie, wrzeszczymy, krzyczymy, płaczemy (też razem, jak już jest u kresu wytrzymałości), a potem równie temperamentnie się godzimy. chyba mamy takie same charaktery, po prostu musimy się czasem tak kłócić, żeby znów było dobrze i wcale nam to nie przeszkadza w kochaniu się. no i, nasze kłótnie przypominają burzę- są bardzo napięte, ale szybkie, i po chwili nie ma po nich śladu. natomiast nigdy, przenigdy nie ma u nas żadnych wulgaryzmów na siebie nawzajem. nie wyobrażam sobie tego. co innego kłócić się, a co innego nie mieć do siebie szacunku. nigdy też się na siebie nie obrażamy. tak już się dobraliśmy.
30 marca 2011, 18:20
ps. jeśli facet rzuca w ciebie wyzwiskami, ty rzuć jego... mój chłopak mówi: "nigdy nie licz na to, że zmienisz faceta. nigdy się nie łudź, takie wady jakie mam, takie będę miał w 200% po ślubie, i tyle. tak samo ja nie zmienię ciebie". i chyba ma rację. więc nie łudź się, że to się nigdy nie będzie powtarzać. lepiej znaleźć kogoś, kto będzie cię szanował. facetowi nie powinno przejść przez myśl żadne wyzwisko na ciebie, nawet kiedy jest mocno wkurzony...
30 marca 2011, 18:38
To w moim związku jest odwrotnie ja jestem wulgarna,kłótliwa pyskata i wogóle on spokojny itp hmm ja idę się przejść na 30minut i przechodzi a jak wracam to on już wie ze mi przykro proste
- Dołączył: 2010-07-16
- Miasto: Warszawa
- Liczba postów: 2624
30 marca 2011, 18:49
Nawet w kłótni jakby Misiek mnie wyzwał, to bym się odwróciła i wyszła raz na zawsze. Kochana, jak teraz ci każe spier... to co będzie potem? Uniesienia, nerwy, zgoda, ale ja nie toleruję wulgaryzmów nigdzie, w pracy, a już tym bardziej w domu.
Kłócę się z partnerem dość rzeczowo i na temat (w 90 % rzeczy wiem o co się konkretnie kłócę, nie o du*** maryni, tylko konkret), w 4 letnim związku chyba raz tak porządnie wybuchnęłam a Misiek biegł za mną truchtem i przepraszał. Bo my spokojne ludzie są i się kochamy, nie rzucamy w siebie mięsem tylko usiłujemy negocjować.