- Dołączył: 2008-01-04
- Miasto: Wrocław
- Liczba postów: 2072
30 marca 2011, 16:48
Witam drogie panie,
Zastanawiam sie jak to jest u was. Jak wygladaja klotnie. Jak czesto sie klocicie. Jak sie godzicie.
Ja mam taki problem, ze jestem wrazliwa, grzeczna i spokojna z natury. On jest wybuchowy i wulgarny.
Klotnie bardzo mnie oslabiaja i nie potrafie zapomniec o tym co powiedzial, jak powiedzial...
Nie potrafie zrozumiec, jak mozna powiedziec nawet podczas nerwow cos, czego tak naprawde nie ma sie na mysli.
Jak sobie z tym radzicie?
- Dołączył: 2010-07-19
- Miasto:
- Liczba postów: 2721
30 marca 2011, 16:53
Jestem wybuchowa, wulgarna, opryskilwa i chamska... W klotniach... jak sobie razde? A po co? Zeby potem wybuchac jescze bardziej?
Zadne tlumione emocje nie sa dobre, wszystco co stlumisz wroci ze zdwojona sila.
A jak juz mi przejdzie, to przychodze skruszona i mowie "przepraszammmmmmmmm?" robis liczne oczka i jest dobrze...
nie sztuka w kloceniu a wgodzeniu, i przepraszaniu jak sie nabroilo.
30 marca 2011, 16:53
Ja i małżonek mamy podobne usposobienie i temperamenty. Poza tym jesteśmy dość spokojnymi ludźmi i unikamy kłótni jak ognia. W sumie od początku znajomości tylko raz była między nami sprzeczka. Myślę, że prócz tego, że potrafimy dochodzić do kompromisów, to jednak bardzo dużą rolę odgrywa właśnie nasze spokojne usposobienie. Gdyby któreś z nas było cholerykiem, to na pewno nie byłoby w naszym związku tak różowo.
A jeżeli chodzi o rady...no chyba tylko mogę polecić szczerą rozmowę. Nie kryj się ze swoimi uczuciami i powiedz mu, że ten "sposób komunikacji" Cię rani.
- Dołączył: 2011-02-11
- Miasto:
- Liczba postów: 3345
30 marca 2011, 16:59
.
Edytowany przez naturminianum 18 lutego 2013, 16:54
- Dołączył: 2008-01-04
- Miasto: Wrocław
- Liczba postów: 2072
30 marca 2011, 17:00
Mowie, nie raz, czasem mam ochote powaznie potraktowac to co mowi typu: spierdalaj, wyjedz sobie wczesniej, zamieszkajmy osobno itp
Potem zaluje i przeprasza za to, co powiedzial i mam metlik w glowie co w koncu mam robic.
Takze rozmawialismy na ten temat, ale zachowania i swoje przyzwyczajenia ciezko jednak zmienic.
- Dołączył: 2011-02-11
- Miasto:
- Liczba postów: 3345
30 marca 2011, 17:03
,
Edytowany przez naturminianum 18 lutego 2013, 16:54
- Dołączył: 2008-03-03
- Miasto: Warszawa
- Liczba postów: 9897
30 marca 2011, 17:04
przekleństwa są oznaką braku argumentów, nie mówiąc już o braku szacunku.
30 marca 2011, 17:07
Skoro rozmawiałaś z nim na ten temat, a on brał twoje zdanie pod uwagę, to prawdopodobnie jest to po prostu choleryk i ciężko mu panować nad emocjami (czasem nawet mimo szczerych chęci). Wiem coś na ten temat, bo mój ojciec jest podręcznikowym przykładem choleryka.
Chociaż te wulgaryzmy mnie niepokoją. U nas takich sytuacji nie było, ale niekiedy tata potrafił np, rzucić pilotem lub kapciem w ścianę (bez komentarza)
Edytowany przez Kamaelka 30 marca 2011, 17:11
- Dołączył: 2010-05-24
- Miasto: Katowice
- Liczba postów: 3291
30 marca 2011, 17:08
> przekleństwa są oznaką braku argumentów, nie
> mówiąc już o braku szacunku.
święte słowa:)
30 marca 2011, 17:12
Rzadko sie klocimy, a jesli juz, to nie 'z hukiem i trzaskiem!'. Tak na spokojnie raczej, nasze klotnie to raczej rozmowy, w ktorych nie podnosimy glosu, ja robie sie emocjonalna i czasem sie pobecze, a on probuje wszystko naprawic. Chyba ze osa mnie ugryzla, mam zly humor i wszystko mnie wkurza - wtedy on w ogole nie chce ze mna gadac (na zasadzie - nie bedziemy o tym czy owym rozmawiac, dopoki nie ochloniesz) co doprowadza mnie do bialej goraczki, i zazwyczaj konczy sie spaniem w innym pokoju.
Godzenie - przy malych klotniach nie mamy tego problemu, bo zazwyczaj koncza sie one sesja przytulankowa, i slowami 'wszystko bedzie dobrze'. Po wielkich - wracam z pracy, gdzie dochodze do wniosku ze jak zwykle poszlo o pierdole, i rozmawiamy. Szczerze i na spokojnie.
Jesli o rady chodzi - zgadzam sie z Kamaelka - szczera rozmowa jest najlepsza.
Powodzenia!