- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
6 czerwca 2018, 12:38
Hej dziewczyny. Prosze o rade. Nie chce zebyscie tez mnie jakos ocenialy. Po prostu czy ja przesadzam czy to normalne. Ja mam 28 lat moj narzeczony 32 jestesmy razem 4 lata. Jestesmy raczej spokojnymi osobami,domownikami. Przynajmniej tak bylo jak sie poznalismy i w sumie az do stycznia tego roku. Moj luby zmienil prace zaczal studia. I wlasnie od tego momentu zaczely sie jego czeste wychodzenia. Dodam ze do tej pory jesli wychodzilismy gdzies na spotkanie czy impreze to tylko razem na prawde bardzo rzadko oddzielnie.Jak tylko sie przyjal do pracy byla impreza powitalna wrocil chyba o 4 rano w taakim stanie ze pierwszy raz go widzialam tak pijanego. Za jakis czas kolega z pracy robil urodziny tez tylko dla kolegow i poszedl. Ostatnio mial bal ze szkoly wrocil chyba o 3 jak sie okazalo z grupy byl tylko on i 2 dziewczyny. Dodam ze co miesiac w pracy spotykaja sie na popijawie akurat pozno nie wracal poki co bo nast dnia mial szkole ale tez chodzil. Mi to bardzo przeszkadza bo ja nie chodze tak czesto jak on a juz nie wracam po nocy. Mowie mu o tym ale on nie zwraca na to uwagi. Teraz jestesmy pokloceni bo uwazam ze nie musial isc na ten bal bo na pewno wiedzial ile osob idzie. A jak powiedzialam ze limit jego wyjsc sie wyczerpal to sie obrazil. Nie bronie mu wychodzic ale nie znam tych ludzi z pracy,szkoly. Uwazam ze czasem powinien odpuscic. Uwazam ze jak teraz odpuszcze to pozniej wejdzie to w rutyne i to bedzie oczywiste ze bedzie wychodzil. Zeby tak bylo na poczatku naszej znajomosci odpuscilabym go sobie bo jak mowie nie jestem typem imprezowicza.Czy wasi partnerzy tez tak czesto wybywaja sami z domu? Godzicie sie na to? Co mam zrobic??
6 czerwca 2018, 20:19
Dzisiaj nikt nie urządza imprez czy imienin w pracy, więc jedyny sposób na integrację to wspólne spotkania poza nią. Imieniny, awanse, pożegnania i powitania nowych to dobry sposób by się zintegrować i nie wyobrażam sobie, by mój mąż nie mógł brać w tym udziału. Każdy ma swój sposób na życie, mnie ten odpowiada. Mąż się nie rozpił, nie musi niczego przede mną kryć czy kłamać, wiem co się dzieje i jestem spokojna bo wiem gdzie jest.
Edytowany przez 9 czerwca 2018, 22:26
6 czerwca 2018, 20:33
No widzisz, a ja mojego męża zawożę na męskie imprezy i przyjeżdżam po niego, często zabierając jeszcze innych mężczyzn i podwożąc ich do domu, by chłopaki "po spożyciu" nie plątali się po autobusach. Jakoś od tego się nie rozpił a jego koledzy mnie szanują. Nie robią tego często ale nie liczę mu imprez ani nie wyznaczam limitu. Co do gruntu zawodowego to mam inne zdanie. Sama pracuję w męskim środowisku i dobrze je znam. Dzisiaj nikt nie urządza imprez czy imienin w pracy, więc jedyny sposób na integrację to wspólne spotkania poza nią. Imieniny, awanse, pożegnania i powitania nowych to dobry sposób by się zintegrować i nie wyobrażam sobie, by mój mąż nie mógł brać w tym udziału. Każdy ma swój sposób na życie, mnie ten odpowiada. Mąż się nie rozpił, nie musi niczego przede mną kryć czy kłamać, wiem co się dzieje i jestem spokojna bo wiem gdzie jest.
przywozac i odwozac w pewnym stopniu kontrolujesz go i jakby bardzo nowoczesne Vitalijki okreslily ograniczasz jego prywatnosc. Wiedzac ze zona przyjedzie odebrac kazdy by sie pilnowal .-To tak zartami - zakladam ze twoj maz nie nalezy do "wiecznych kawalerow" i sam umie okreslic granice, wiem jednak ze sa tacy , ktorzy jej nie znaja, badz nie chca znac.
6 czerwca 2018, 20:39
No widzisz, a ja mojego męża zawożę na męskie imprezy i przyjeżdżam po niego, często zabierając jeszcze innych mężczyzn i podwożąc ich do domu, by chłopaki "po spożyciu" nie plątali się po autobusach. Jakoś od tego się nie rozpił a jego koledzy mnie szanują. Nie robią tego często ale nie liczę mu imprez ani nie wyznaczam limitu. Co do gruntu zawodowego to mam inne zdanie. Sama pracuję w męskim środowisku i dobrze je znam. Dzisiaj nikt nie urządza imprez czy imienin w pracy, więc jedyny sposób na integrację to wspólne spotkania poza nią. Imieniny, awanse, pożegnania i powitania nowych to dobry sposób by się zintegrować i nie wyobrażam sobie, by mój mąż nie mógł brać w tym udziału. Każdy ma swój sposób na życie, mnie ten odpowiada. Mąż się nie rozpił, nie musi niczego przede mną kryć czy kłamać, wiem co się dzieje i jestem spokojna bo wiem gdzie jest.
Po jednej z takich imprez jeden z współpracowników trafił do szpitala i groziła mu amputacja kończyn. . Ratunkiem była kosztowna operacja i rehabilitacja za granicą, którą z dobrego serca chcieli opłacić koledzy z pracy zrzekając się swoich premii przez najbliższe lata. Szefowi zrobiło się głupio i sam opłacił leczenie oraz pobyt pracownika i jego żony w zagranicznej klinice.
A awanse zależą od szefa , szef z kolei na takie imprezy nie chadza, bo ma jednak poważniejsze towarzystwo i bardziej odpowiednie. Prezesi potężnych firm jednak spotykają się w gronie sobie podobnych.
Powiem Ci też masz powod do dumy, bo koledzy męża cię szanują, gdyż ich nawalonych do domu odwozisz, pogratulować. Dorośli ludzie potrzebują opiekunki i szoferki, bo nie sa na tyle odpowiedzialni, aby zadbać o siebie i zachować się na poziomie - super masz fuchę. Skoro facet nie wyrósł z pewnych zachowań to robisz dobra minę do złej gry w postaci hasła - wiem co się z nim dzieje i gdzie jest. Skoro wiesz , że nie wygrasz to się wolisz przyłączyć.
Integracja polega na zakrapianych imprezach, bardzo ciekawe .... Akurat integracja ze współpracownikami , tym bardziej po alkoholu to raczej nic dobrego, nigdy nie wiadomo kto kim może się okazać to raz, dwa ludzie awansują i układy się zmieniają, najlepszy kolega z racji stanowiska staje się wrogiem.
A co do rozpicia , znam pełno przypadków tego typu, ze zmiana zawodu i środowiska wpłynęła na problem alkoholowy.
6 czerwca 2018, 20:41
przywozac i odwozac w pewnym stopniu kontrolujesz go i jakby bardzo nowoczesne Vitalijki okreslily ograniczasz jego prywatnosc. Wiedzac ze zona przyjedzie odebrac kazdy by sie pilnowal .-To tak zartami - zakladam ze twoj maz nie nalezy do "wiecznych kawalerow" i sam umie okreslic granice, wiem jednak ze sa tacy , ktorzy jej nie znaja, badz nie chca znac.No widzisz, a ja mojego męża zawożę na męskie imprezy i przyjeżdżam po niego, często zabierając jeszcze innych mężczyzn i podwożąc ich do domu, by chłopaki "po spożyciu" nie plątali się po autobusach. Jakoś od tego się nie rozpił a jego koledzy mnie szanują. Nie robią tego często ale nie liczę mu imprez ani nie wyznaczam limitu. Co do gruntu zawodowego to mam inne zdanie. Sama pracuję w męskim środowisku i dobrze je znam. Dzisiaj nikt nie urządza imprez czy imienin w pracy, więc jedyny sposób na integrację to wspólne spotkania poza nią. Imieniny, awanse, pożegnania i powitania nowych to dobry sposób by się zintegrować i nie wyobrażam sobie, by mój mąż nie mógł brać w tym udziału. Każdy ma swój sposób na życie, mnie ten odpowiada. Mąż się nie rozpił, nie musi niczego przede mną kryć czy kłamać, wiem co się dzieje i jestem spokojna bo wiem gdzie jest.
Dobry żart tynfa wart ;) XDD
Tu się zgodzę, mąż to "solidna firma" heh. Granice są ważne i najlepiej gdy sam je sobie wytycza, on nie ma z tym problemu więc moja ingerencja zapewne tylko wzbudziłaby sprzeciw i chęć pokazania, że nie "siedzi pod pantoflem" ;). Wiem też jak komentuje się zbytnie ograniczenia żon i nie zazdroszczę tego żadnemu mężczyźnie. A już najgorsze co może być to rozzłoszczona żona wpadająca na imprezę - o tym opowiada się latami.
6 czerwca 2018, 20:45
Dobry żart tynfa wart ;) XDDTu się zgodzę, mąż to "solidna firma" heh. Granice są ważne i najlepiej gdy sam je sobie wytycza, on nie ma z tym problemu więc moja ingerencja zapewne tylko wzbudziłaby sprzeciw i chęć pokazania, że nie "siedzi pod pantoflem" ;). Wiem też jak komentuje się zbytnie ograniczenia żon i nie zazdroszczę tego żadnemu mężczyźnie. A już najgorsze co może być to rozzłoszczona żona wpadająca na imprezę - o tym opowiada się latami.przywozac i odwozac w pewnym stopniu kontrolujesz go i jakby bardzo nowoczesne Vitalijki okreslily ograniczasz jego prywatnosc. Wiedzac ze zona przyjedzie odebrac kazdy by sie pilnowal .-To tak zartami - zakladam ze twoj maz nie nalezy do "wiecznych kawalerow" i sam umie okreslic granice, wiem jednak ze sa tacy , ktorzy jej nie znaja, badz nie chca znac.No widzisz, a ja mojego męża zawożę na męskie imprezy i przyjeżdżam po niego, często zabierając jeszcze innych mężczyzn i podwożąc ich do domu, by chłopaki "po spożyciu" nie plątali się po autobusach. Jakoś od tego się nie rozpił a jego koledzy mnie szanują. Nie robią tego często ale nie liczę mu imprez ani nie wyznaczam limitu. Co do gruntu zawodowego to mam inne zdanie. Sama pracuję w męskim środowisku i dobrze je znam. Dzisiaj nikt nie urządza imprez czy imienin w pracy, więc jedyny sposób na integrację to wspólne spotkania poza nią. Imieniny, awanse, pożegnania i powitania nowych to dobry sposób by się zintegrować i nie wyobrażam sobie, by mój mąż nie mógł brać w tym udziału. Każdy ma swój sposób na życie, mnie ten odpowiada. Mąż się nie rozpił, nie musi niczego przede mną kryć czy kłamać, wiem co się dzieje i jestem spokojna bo wiem gdzie jest.
nie, najgorsze co może być to rozzłoszczona matka wpadająca na imprezę :D haha, miałam tak kiedyś, byłam na piwku ze znajomymi, w pewnym momencie widzę ,że kłóci się z jakąś laską (wyglądała z tyłu jak młoda dziewczyna), podchodzę i chcę odciągnąć od dziewczyny pijanego znajomego a tam okazuje się ,że to matka :D niezapomniane...
6 czerwca 2018, 20:47
Po jednej z takich imprez jeden z współpracowników trafił do szpitala i groziła mu amputacja kończyn. . Ratunkiem była kosztowna operacja i rehabilitacja za granicą, którą z dobrego serca chcieli opłacić koledzy z pracy zrzekając się swoich premii przez najbliższe lata. Szefowi zrobiło się głupio i sam opłacił leczenie oraz pobyt pracownika i jego żony w zagranicznej klinice. A awanse zależą od szefa , szef z kolei na takie imprezy nie chadza, bo ma jednak poważniejsze towarzystwo i bardziej odpowiednie. Prezesi potężnych firm jednak spotykają się w gronie sobie podobnych. Powiem Ci też masz powod do dumy, bo koledzy męża cię szanują, gdyż ich nawalonych do domu odwozisz, pogratulować. Dorośli ludzie potrzebują opiekunki i szoferki, bo nie sa na tyle odpowiedzialni, aby zadbać o siebie i zachować się na poziomie - super masz fuchę. Skoro facet nie wyrósł z pewnych zachowań to robisz dobra minę do złej gry w postaci hasła - wiem co się z nim dzieje i gdzie jest. Skoro wiesz , że nie wygrasz to się wolisz przyłączyć. Integracja polega na zakrapianych imprezach, bardzo ciekawe .... Akurat integracja ze współpracownikami , tym bardziej po alkoholu to raczej nic dobrego, nigdy nie wiadomo kto kim może się okazać to raz, dwa ludzie awansują i układy się zmieniają, najlepszy kolega z racji stanowiska staje się wrogiem. A co do rozpicia , znam pełno przypadków tego typu, ze zmiana zawodu i środowiska wpłynęła na problem alkoholowy.No widzisz, a ja mojego męża zawożę na męskie imprezy i przyjeżdżam po niego, często zabierając jeszcze innych mężczyzn i podwożąc ich do domu, by chłopaki "po spożyciu" nie plątali się po autobusach. Jakoś od tego się nie rozpił a jego koledzy mnie szanują. Nie robią tego często ale nie liczę mu imprez ani nie wyznaczam limitu. Co do gruntu zawodowego to mam inne zdanie. Sama pracuję w męskim środowisku i dobrze je znam. Dzisiaj nikt nie urządza imprez czy imienin w pracy, więc jedyny sposób na integrację to wspólne spotkania poza nią. Imieniny, awanse, pożegnania i powitania nowych to dobry sposób by się zintegrować i nie wyobrażam sobie, by mój mąż nie mógł brać w tym udziału. Każdy ma swój sposób na życie, mnie ten odpowiada. Mąż się nie rozpił, nie musi niczego przede mną kryć czy kłamać, wiem co się dzieje i jestem spokojna bo wiem gdzie jest.
Jesteś bezczelna i też sobie w końcu pozwolę na wycieczkę pod Twoim adresem - nie zostałaś zbyt dobrze w domu wychowana, skoro pozwalasz sobie na takie aluzje. Mój mąż jest osobą na stanowisku i jego koledzy również, nie jestem szoferką tylko partnerką która rozumie i szanuje cudze potrzeby. Wypraszam sobie takie chamstwo głupia dziewucho. Koniec rozmowy bo nie potrafisz nikogo poszanować wsadzając wielki wścibski nochal w cudze życie i pozwalając je sobie oceniać, chociaż nikt nie dał Ci takiego prawa.
6 czerwca 2018, 20:48
Dobry żart tynfa wart ;) XDDTu się zgodzę, mąż to "solidna firma" heh. Granice są ważne i najlepiej gdy sam je sobie wytycza, on nie ma z tym problemu więc moja ingerencja zapewne tylko wzbudziłaby sprzeciw i chęć pokazania, że nie "siedzi pod pantoflem" ;). Wiem też jak komentuje się zbytnie ograniczenia żon i nie zazdroszczę tego żadnemu mężczyźnie. A już najgorsze co może być to rozzłoszczona żona wpadająca na imprezę - o tym opowiada się latami.przywozac i odwozac w pewnym stopniu kontrolujesz go i jakby bardzo nowoczesne Vitalijki okreslily ograniczasz jego prywatnosc. Wiedzac ze zona przyjedzie odebrac kazdy by sie pilnowal .-To tak zartami - zakladam ze twoj maz nie nalezy do "wiecznych kawalerow" i sam umie okreslic granice, wiem jednak ze sa tacy , ktorzy jej nie znaja, badz nie chca znac.No widzisz, a ja mojego męża zawożę na męskie imprezy i przyjeżdżam po niego, często zabierając jeszcze innych mężczyzn i podwożąc ich do domu, by chłopaki "po spożyciu" nie plątali się po autobusach. Jakoś od tego się nie rozpił a jego koledzy mnie szanują. Nie robią tego często ale nie liczę mu imprez ani nie wyznaczam limitu. Co do gruntu zawodowego to mam inne zdanie. Sama pracuję w męskim środowisku i dobrze je znam. Dzisiaj nikt nie urządza imprez czy imienin w pracy, więc jedyny sposób na integrację to wspólne spotkania poza nią. Imieniny, awanse, pożegnania i powitania nowych to dobry sposób by się zintegrować i nie wyobrażam sobie, by mój mąż nie mógł brać w tym udziału. Każdy ma swój sposób na życie, mnie ten odpowiada. Mąż się nie rozpił, nie musi niczego przede mną kryć czy kłamać, wiem co się dzieje i jestem spokojna bo wiem gdzie jest.
Najważniejsze to jak komentują inni i czy mąż nie wychodzi na pantofla i się nie zbuntuje jak nastolatek. Podejście godne małżonków, ale co kto woli.
6 czerwca 2018, 21:36
Jesteś bezczelna i też sobie w końcu pozwolę na wycieczkę pod Twoim adresem - nie zostałaś zbyt dobrze w domu wychowana, skoro pozwalasz sobie na takie aluzje. Mój mąż jest osobą na stanowisku i jego koledzy również, nie jestem szoferką tylko partnerką która rozumie i szanuje cudze potrzeby. Wypraszam sobie takie chamstwo głupia dziewucho. Koniec rozmowy bo nie potrafisz nikogo poszanować wsadzając wielki wścibski nochal w cudze życie i pozwalając je sobie oceniać, chociaż nikt nie dał Ci takiego prawa.Po jednej z takich imprez jeden z współpracowników trafił do szpitala i groziła mu amputacja kończyn. . Ratunkiem była kosztowna operacja i rehabilitacja za granicą, którą z dobrego serca chcieli opłacić koledzy z pracy zrzekając się swoich premii przez najbliższe lata. Szefowi zrobiło się głupio i sam opłacił leczenie oraz pobyt pracownika i jego żony w zagranicznej klinice. A awanse zależą od szefa , szef z kolei na takie imprezy nie chadza, bo ma jednak poważniejsze towarzystwo i bardziej odpowiednie. Prezesi potężnych firm jednak spotykają się w gronie sobie podobnych. Powiem Ci też masz powod do dumy, bo koledzy męża cię szanują, gdyż ich nawalonych do domu odwozisz, pogratulować. Dorośli ludzie potrzebują opiekunki i szoferki, bo nie sa na tyle odpowiedzialni, aby zadbać o siebie i zachować się na poziomie - super masz fuchę. Skoro facet nie wyrósł z pewnych zachowań to robisz dobra minę do złej gry w postaci hasła - wiem co się z nim dzieje i gdzie jest. Skoro wiesz , że nie wygrasz to się wolisz przyłączyć. Integracja polega na zakrapianych imprezach, bardzo ciekawe .... Akurat integracja ze współpracownikami , tym bardziej po alkoholu to raczej nic dobrego, nigdy nie wiadomo kto kim może się okazać to raz, dwa ludzie awansują i układy się zmieniają, najlepszy kolega z racji stanowiska staje się wrogiem. A co do rozpicia , znam pełno przypadków tego typu, ze zmiana zawodu i środowiska wpłynęła na problem alkoholowy.No widzisz, a ja mojego męża zawożę na męskie imprezy i przyjeżdżam po niego, często zabierając jeszcze innych mężczyzn i podwożąc ich do domu, by chłopaki "po spożyciu" nie plątali się po autobusach. Jakoś od tego się nie rozpił a jego koledzy mnie szanują. Nie robią tego często ale nie liczę mu imprez ani nie wyznaczam limitu. Co do gruntu zawodowego to mam inne zdanie. Sama pracuję w męskim środowisku i dobrze je znam. Dzisiaj nikt nie urządza imprez czy imienin w pracy, więc jedyny sposób na integrację to wspólne spotkania poza nią. Imieniny, awanse, pożegnania i powitania nowych to dobry sposób by się zintegrować i nie wyobrażam sobie, by mój mąż nie mógł brać w tym udziału. Każdy ma swój sposób na życie, mnie ten odpowiada. Mąż się nie rozpił, nie musi niczego przede mną kryć czy kłamać, wiem co się dzieje i jestem spokojna bo wiem gdzie jest.
wreszcie ktoś dobrze napisał. Koleżanka chyba sama z kompleksami i problemami, skoro u wszystkich widzi problemy w związku, tylko jej idealny
6 czerwca 2018, 21:47
wreszcie ktoś dobrze napisał. Koleżanka chyba sama z kompleksami i problemami, skoro u wszystkich widzi problemy w związku, tylko jej idealnyJesteś bezczelna i też sobie w końcu pozwolę na wycieczkę pod Twoim adresem - nie zostałaś zbyt dobrze w domu wychowana, skoro pozwalasz sobie na takie aluzje. Mój mąż jest osobą na stanowisku i jego koledzy również, nie jestem szoferką tylko partnerką która rozumie i szanuje cudze potrzeby. Wypraszam sobie takie chamstwo głupia dziewucho. Koniec rozmowy bo nie potrafisz nikogo poszanować wsadzając wielki wścibski nochal w cudze życie i pozwalając je sobie oceniać, chociaż nikt nie dał Ci takiego prawa.Po jednej z takich imprez jeden z współpracowników trafił do szpitala i groziła mu amputacja kończyn. . Ratunkiem była kosztowna operacja i rehabilitacja za granicą, którą z dobrego serca chcieli opłacić koledzy z pracy zrzekając się swoich premii przez najbliższe lata. Szefowi zrobiło się głupio i sam opłacił leczenie oraz pobyt pracownika i jego żony w zagranicznej klinice. A awanse zależą od szefa , szef z kolei na takie imprezy nie chadza, bo ma jednak poważniejsze towarzystwo i bardziej odpowiednie. Prezesi potężnych firm jednak spotykają się w gronie sobie podobnych. Powiem Ci też masz powod do dumy, bo koledzy męża cię szanują, gdyż ich nawalonych do domu odwozisz, pogratulować. Dorośli ludzie potrzebują opiekunki i szoferki, bo nie sa na tyle odpowiedzialni, aby zadbać o siebie i zachować się na poziomie - super masz fuchę. Skoro facet nie wyrósł z pewnych zachowań to robisz dobra minę do złej gry w postaci hasła - wiem co się z nim dzieje i gdzie jest. Skoro wiesz , że nie wygrasz to się wolisz przyłączyć. Integracja polega na zakrapianych imprezach, bardzo ciekawe .... Akurat integracja ze współpracownikami , tym bardziej po alkoholu to raczej nic dobrego, nigdy nie wiadomo kto kim może się okazać to raz, dwa ludzie awansują i układy się zmieniają, najlepszy kolega z racji stanowiska staje się wrogiem. A co do rozpicia , znam pełno przypadków tego typu, ze zmiana zawodu i środowiska wpłynęła na problem alkoholowy.No widzisz, a ja mojego męża zawożę na męskie imprezy i przyjeżdżam po niego, często zabierając jeszcze innych mężczyzn i podwożąc ich do domu, by chłopaki "po spożyciu" nie plątali się po autobusach. Jakoś od tego się nie rozpił a jego koledzy mnie szanują. Nie robią tego często ale nie liczę mu imprez ani nie wyznaczam limitu. Co do gruntu zawodowego to mam inne zdanie. Sama pracuję w męskim środowisku i dobrze je znam. Dzisiaj nikt nie urządza imprez czy imienin w pracy, więc jedyny sposób na integrację to wspólne spotkania poza nią. Imieniny, awanse, pożegnania i powitania nowych to dobry sposób by się zintegrować i nie wyobrażam sobie, by mój mąż nie mógł brać w tym udziału. Każdy ma swój sposób na życie, mnie ten odpowiada. Mąż się nie rozpił, nie musi niczego przede mną kryć czy kłamać, wiem co się dzieje i jestem spokojna bo wiem gdzie jest.
Każdy kto ma inne zdanie od niej na pewno pochodzi z patologicznego domu, a sądząc po jej wpisach to sama ma jakieś problemy emocjonalne. Czyżby DDA?