Temat: Doradźcie

Hej dziewczyny. Prosze o rade. Nie chce zebyscie tez mnie jakos ocenialy. Po prostu czy ja przesadzam czy to normalne. Ja mam 28 lat moj narzeczony 32 jestesmy razem 4 lata. Jestesmy raczej spokojnymi osobami,domownikami. Przynajmniej tak bylo jak sie poznalismy i w sumie az do stycznia tego roku. Moj luby zmienil prace zaczal studia. I wlasnie od tego momentu zaczely sie jego czeste wychodzenia. Dodam ze do tej pory jesli wychodzilismy gdzies na spotkanie czy impreze to tylko razem na prawde bardzo rzadko oddzielnie.Jak tylko sie przyjal do pracy byla impreza powitalna wrocil chyba o 4 rano w taakim stanie ze pierwszy raz go widzialam tak pijanego. Za jakis czas kolega z pracy robil urodziny tez tylko dla kolegow i poszedl. Ostatnio mial bal ze szkoly wrocil chyba o 3 jak sie okazalo z grupy byl tylko on i 2 dziewczyny. Dodam ze co miesiac w pracy spotykaja sie na popijawie akurat pozno nie wracal poki co bo nast dnia mial szkole ale tez chodzil. Mi to bardzo przeszkadza bo ja nie chodze tak czesto jak on a juz nie wracam po nocy. Mowie mu o tym ale on nie zwraca na to uwagi. Teraz jestesmy pokloceni bo uwazam ze nie musial isc na ten bal bo na pewno wiedzial ile osob idzie. A jak powiedzialam ze limit jego wyjsc sie wyczerpal to sie obrazil. Nie bronie mu wychodzic ale nie znam tych ludzi z pracy,szkoly. Uwazam ze czasem powinien odpuscic. Uwazam ze jak teraz odpuszcze to pozniej wejdzie to w rutyne i to bedzie oczywiste ze bedzie wychodzil. Zeby tak bylo na poczatku naszej znajomosci odpuscilabym go sobie bo jak mowie nie jestem typem imprezowicza.Czy wasi partnerzy tez tak czesto wybywaja sami z domu? Godzicie sie na to? Co mam zrobic??

wszystkie te madre co to nie stawiaja granic... Moj chlop wychodzil rzadko beze mnie ale wychodzil...byliśmy 4 lata razem...wszystko spoko bo w domu go nie zamkne...zachlal pałe tak ze nic nie pamieta i poszlo...zdradzil mnie po pijaku poltorej miesiaca temu...4 lata poszly sie ebać...nie ma powrotu...teraz są łzy ma deprecge srylion smsow dziennie jak to nie żałuje i ze na trzezwo by tego nie zrobil....wczesniej bym napisala tak jak wy, popusc mu kaganiec, jesli kiedys wejde w nowy zwiazek zycie towarzyske ukroce do wspolnych wyjsc i kropka. Mowcie se co chcecie ale zaufanie zaufaniem alkohol alkoholem 

Pasek wagi

ajmegerl napisał(a):

Annne17 napisał(a):

Marisca napisał(a):

Annne17 napisał(a):

No widzisz, a ja mojego męża zawożę na męskie imprezy i przyjeżdżam po niego, często zabierając jeszcze innych mężczyzn i podwożąc ich do domu, by chłopaki "po spożyciu" nie plątali się po autobusach. Jakoś od tego się nie rozpił a jego koledzy mnie szanują. Nie robią tego często ale nie liczę mu imprez ani nie wyznaczam limitu. Co do gruntu zawodowego to mam inne zdanie. Sama pracuję w męskim środowisku i dobrze je znam. Dzisiaj nikt nie urządza imprez czy imienin w pracy, więc jedyny sposób na integrację to wspólne spotkania poza nią. Imieniny, awanse, pożegnania i powitania nowych to dobry sposób by się zintegrować i nie wyobrażam sobie, by mój mąż nie mógł brać w tym udziału. Każdy ma swój sposób na życie, mnie ten odpowiada. Mąż się nie rozpił, nie musi niczego przede mną kryć czy kłamać, wiem co się dzieje i jestem spokojna bo wiem gdzie jest.
Po jednej z takich imprez jeden z współpracowników trafił do szpitala i groziła mu amputacja kończyn. . Ratunkiem była kosztowna operacja i  rehabilitacja za granicą, którą z dobrego serca chcieli opłacić koledzy z pracy zrzekając się swoich premii przez najbliższe lata. Szefowi zrobiło się głupio i sam opłacił leczenie oraz pobyt pracownika i jego żony w zagranicznej klinice. A awanse zależą od szefa , szef z kolei na takie imprezy nie chadza, bo ma jednak poważniejsze towarzystwo  i bardziej odpowiednie. Prezesi potężnych firm jednak spotykają się w gronie sobie podobnych. Powiem Ci też masz powod do dumy, bo  koledzy męża cię szanują, gdyż  ich nawalonych do domu odwozisz, pogratulować. Dorośli ludzie potrzebują opiekunki i szoferki, bo nie sa na tyle odpowiedzialni, aby zadbać o siebie i zachować się na poziomie -  super masz fuchę. Skoro facet nie wyrósł z pewnych zachowań to robisz dobra minę do złej gry  w postaci hasła - wiem co się  z nim dzieje i gdzie jest. Skoro wiesz , że nie wygrasz to się wolisz przyłączyć. Integracja polega na zakrapianych imprezach, bardzo ciekawe .... Akurat integracja  ze współpracownikami , tym bardziej po alkoholu to raczej nic dobrego, nigdy nie wiadomo kto kim może się okazać to raz, dwa ludzie awansują i układy się zmieniają, najlepszy kolega  z racji stanowiska staje się wrogiem. A co do rozpicia , znam pełno przypadków tego typu, ze  zmiana zawodu i środowiska wpłynęła na problem alkoholowy. 
Jesteś bezczelna i  też sobie w końcu pozwolę na wycieczkę pod Twoim adresem - nie zostałaś zbyt dobrze w domu wychowana, skoro pozwalasz sobie na takie aluzje. Mój mąż jest osobą na stanowisku i jego koledzy również, nie jestem szoferką tylko partnerką która rozumie i szanuje cudze potrzeby. Wypraszam sobie takie chamstwo głupia dziewucho. Koniec rozmowy bo nie potrafisz nikogo poszanować wsadzając wielki wścibski nochal w cudze życie i pozwalając je sobie oceniać, chociaż nikt nie dał Ci takiego prawa.
wreszcie ktoś dobrze napisał. Koleżanka chyba sama z kompleksami i problemami, skoro u wszystkich widzi problemy w związku, tylko jej idealny

Dziewucha to moje ulubione słowo :P

Ależ Anne sama napisała , że koledzy męża ją szanują bo przywozi ich nawalonych do domu, że dzięki temu, że po niego jeździ ona wie co on robi i gdzie on jest, że nie ingeruje, bo mąż by się buntował w imię wyzwolenie się spod pantofla oraz  że współczuje  biednym chłopom, którzy  sa obgadywani w środowisku  z powodu negatywnego stosunku żon do nakrapianych nocnych imprez. 

Tutaj naprawdę wszystko jest bardzo jasne  więc nie wiem na co się obrażać i udawać, że chodzi o bycie wyrozumiała partnerką. Widać dobrze, że Anne te  integracje nie pasują, ale w konfrontacji z facetem nie wygra więc to toleruje i się angażuje, żeby mieć pośrednią kontrolę. Dzięki temu zachowaniu jest szanowana przez kolegów męża i nie wyśmiewają się z  niej i jej faceta w środowisku, a przecież wiadomo, że w życiu najważniejsze jest to co mówią o nas inni prawda ?  Wybrała taką drogę życia i dumnie ją opisuje chwaląc się nawet w pewien sposób. Ja niczego nie musiałam oceniać, sama Anne napisała co napisała, a teraz lament. 

Mętnej wody i głupca lepiej nie ruszać - Sokrates

Dziewczyny nie kloccie sie. Chcialam tylko spytac o rade/opinie. Wlasnie w tym wszystkim chodzi o to ze narzeczony duzo nie pije. To epizod z tym upiciem. Na bal pojechal samochodem nie chcial pic. Ale nie wiem moze to we mnie jest problem ze boli mnie to jak gdzies wychodzi beze mnie. A juz tym bardziej jak pozno wraca. Moze to ze mam niska samoocene sprawia ze jestem o niego bardzo zazdrosna. Na prawde nie robilam akcji o te wyjscia. Tylko mu mowilam ze mi sie to nie podoba ale nie robilam afery. Teraz po tym balu tak jakos mi sie przykro zrobilo i skumulowalo sie wszystko dlatego wygarnelam te wszystkie wyjscia. Moze i mam glupie myslenie ale ja wole jak facet ze mna siedzi i ze mna woli spedzic wieczor niz z kolegami. Pewnie poleje sie fala hejtu :) ale tak juz jest. Ja tez potrzebuje czasem sie spotkac z kolezankami ale zazwyczaj robie to w ciagu dnia albo wyskocze na piwko dwa i 22 juz jestem w domu. Ja nie lubie bez niego wychodzic. I wiem ze nie moge go ograniczac ale on wiedzac ze mi to przeszkadza uwazam ze powinien znalezc jakis kompromis. Albo raz na jakis czas odpuscic wyjscie pokazujac ze liczy sie z moim zdaniem. Ale jak to facet ciezko z nim o rozmowe i wg niego wymyslam. I stad pytanie jak jest u was.

My z Męzem dosc często wychodzimy oddzielnie na jakies tam obiady ze znajomymi czy drineczka, ale na szczęście zadne z nas nie naduzywa alkoholu, nie imprezujemy tez oddzielnie per se (chyba, ze wlasnie to jest firmowy bal raz do roku). Kwestia jest kednak taka, że oboje jesli wychodzimy na tę kawę obiad czy przyslowiowe piwko, to wiemy gdzie jak i z kim. Znamy swoich znajomych. U Ciebie problem widzę wlasnie taki, ze on Cię chyba bigdy nikomu nie przedstawił (dlaczego?). Wg mnie to nawet nie wypada (wyjąwszy imprezy firmowe gdzie jest np. 100-200osob). Moze jakbyś poznala tych ludzi, to bys się lepiej poczuła...

Jego kumple nie mają swoich rodzin? bo wg mnie to takie wciąz dosc kawalerskie zycie.  Mezczyzni z rodzinami i dziećmi tez wychodzą, to jasne, ale jednak w moim otoczeniu to juz inaczej wygląda i szybciej do domu się zawijają. Lub np. idą sami kumple + dzieci na jakieś spacery, atrakcje, etc. Dzieci sie bawią, faceci też, ale tez przebywają w meskim gronie.

ByleDo60 napisał(a):

wszystkie te madre co to nie stawiaja granic... Moj chlop wychodzil rzadko beze mnie ale wychodzil...byliśmy 4 lata razem...wszystko spoko bo w domu go nie zamkne...zachlal pałe tak ze nic nie pamieta i poszlo...zdradzil mnie po pijaku poltorej miesiaca temu...4 lata poszly sie ebać...nie ma powrotu...teraz są łzy ma deprecge srylion smsow dziennie jak to nie żałuje i ze na trzezwo by tego nie zrobil....wczesniej bym napisala tak jak wy, popusc mu kaganiec, jesli kiedys wejde w nowy zwiazek zycie towarzyske ukroce do wspolnych wyjsc i kropka. Mowcie se co chcecie ale zaufanie zaufaniem alkohol alkoholem 

Nie zdradził Ciebie dlatego że się schlał tylko dlatego, bo Ciebie nie kochał. Ostatnio poszłam z koleżankami do pubu, byłam mocno pod wpływem i zaczął przystawiać się do mnie nawet przystojny chłopak. Tylko że ja go spławiłam, bo kocham mojego męża i po alkoholu nie zaczynam myśleć macicą :)

LusyLu napisał(a):

Dziewczyny nie kloccie sie. Chcialam tylko spytac o rade/opinie. Wlasnie w tym wszystkim chodzi o to ze narzeczony duzo nie pije. To epizod z tym upiciem. Na bal pojechal samochodem nie chcial pic. Ale nie wiem moze to we mnie jest problem ze boli mnie to jak gdzies wychodzi beze mnie. A juz tym bardziej jak pozno wraca. Moze to ze mam niska samoocene sprawia ze jestem o niego bardzo zazdrosna. Na prawde nie robilam akcji o te wyjscia. Tylko mu mowilam ze mi sie to nie podoba ale nie robilam afery. Teraz po tym balu tak jakos mi sie przykro zrobilo i skumulowalo sie wszystko dlatego wygarnelam te wszystkie wyjscia. Moze i mam glupie myslenie ale ja wole jak facet ze mna siedzi i ze mna woli spedzic wieczor niz z kolegami. Pewnie poleje sie fala hejtu :) ale tak juz jest. Ja tez potrzebuje czasem sie spotkac z kolezankami ale zazwyczaj robie to w ciagu dnia albo wyskocze na piwko dwa i 22 juz jestem w domu. Ja nie lubie bez niego wychodzic. I wiem ze nie moge go ograniczac ale on wiedzac ze mi to przeszkadza uwazam ze powinien znalezc jakis kompromis. Albo raz na jakis czas odpuscic wyjscie pokazujac ze liczy sie z moim zdaniem. Ale jak to facet ciezko z nim o rozmowe i wg niego wymyslam. I stad pytanie jak jest u was.

widac po twojej wypowiedzi ze jestes madra i wrazliwa dziewczyna i robisz wszystko dobrze. Powinnas z nim o tym porozmawiac i jasno okreslic granice. Jestescie na poczatku waszej drogi i to jak co odbieracie powinno byc dla obu stron jasne. Jesli mu na tobie zalezy, a przypuszczam ze tak jest, :D dojdziecie do kompromisu.

LusyLu napisał(a):

Dziewczyny nie kloccie sie. Chcialam tylko spytac o rade/opinie. Wlasnie w tym wszystkim chodzi o to ze narzeczony duzo nie pije. To epizod z tym upiciem. Na bal pojechal samochodem nie chcial pic. Ale nie wiem moze to we mnie jest problem ze boli mnie to jak gdzies wychodzi beze mnie. A juz tym bardziej jak pozno wraca. Moze to ze mam niska samoocene sprawia ze jestem o niego bardzo zazdrosna. Na prawde nie robilam akcji o te wyjscia. Tylko mu mowilam ze mi sie to nie podoba ale nie robilam afery. Teraz po tym balu tak jakos mi sie przykro zrobilo i skumulowalo sie wszystko dlatego wygarnelam te wszystkie wyjscia. Moze i mam glupie myslenie ale ja wole jak facet ze mna siedzi i ze mna woli spedzic wieczor niz z kolegami. Pewnie poleje sie fala hejtu :) ale tak juz jest. Ja tez potrzebuje czasem sie spotkac z kolezankami ale zazwyczaj robie to w ciagu dnia albo wyskocze na piwko dwa i 22 juz jestem w domu. Ja nie lubie bez niego wychodzic. I wiem ze nie moge go ograniczac ale on wiedzac ze mi to przeszkadza uwazam ze powinien znalezc jakis kompromis. Albo raz na jakis czas odpuscic wyjscie pokazujac ze liczy sie z moim zdaniem. Ale jak to facet ciezko z nim o rozmowe i wg niego wymyslam. I stad pytanie jak jest u was.

Jeśli boli Cię każde jego wyjście to nie jest dobrze - tu trzeba zrozumieć, że jakieś samotne wyjścia są mężczyznom potrzebne. Jeśli jesteś zazdrosna to spokojnie przemyśl, czy on daje ku temu powody, czy to Twoja wyobraźnia podpowiada , że coś złego może się stać. Dobrze jest wychodzić razem i spotykać się w gronie rodzin jego kolegów, również na wspólnych spotkaniach z pracy, ale też wychodzić samej i jemu pozwalać wyjść samemu. Kobiety tak mają, że chętnie spotkają się na kawie i ciastku, mężczyźni wolą coś wypić, ale to nie znaczy, że zaraz muszą się upić. Sama piszesz, że dużo nie pije, na balu nie pił, więc sam kontroluje swoje zachowanie, co bardzo dobrze o nim świadczy. Czasem tak się zdarza, ze imprezy się skumulują, a potem jest długa przerwa i wszystko ogólnie jest w normie. Jeśli wyjść ogólnie jest niewiele, to  nie wymagałabym odpuszczania, tylko dlatego by Ci pokazał, iż się z Tobą liczy, bo skoro najczęściej  spędzacie czas razem, a wyjścia są sporadyczne,  świadczy, że tak właśnie jest :)

Edit: zaproście do siebie jego kolegów z żonami czy dziewczynami, będziesz miała okazję ich poznać.

Chyba problem polega głównie na tym, że nie znasz tych osób. Albo w pewien sposób "zazdrościsz" mu nowych znajomości i ożywienia towarzyskiego w grupie, do której nie należysz. W mojej pracy imprez nie ma specjalnie dużo (a wręcz są raczej rzadko), ale też mam kolegę, który zawsze by chciał przyjść, a w dzień imprezy okazuje się, że jego żona nagle się źle czuje (idealny timing). Kobieta generalnie wydaje się naprawdę zaborcza, co też można wywnioskować z różnych źródeł, oraz dość aspołeczna i żal patrzeć na tego faceta - już się nastawia na wyjście (raz na pół roku), a tu znowu szlaban.

Nie wiem czemu niektórzy uważają, że tresując facetów jak psy i zabraniając im wychodzenia można uzyskać cokolwiek oprócz faceta pantoflarza, a samemu wyjść na męcząco upierdliwą. Szacunek się ma albo nie i zależy od naszego podejścia do samego siebie. Tego czy sami siebie szanujemy i wiemy, że jak facet sobie chce iść to niech idzie my sobie poradzimy. Facet sam z siebie powinien woleć spędzać z nami czas, a nie że mu zabronimy, ustalimy limity i każemy siedzieć z nami w jednym pokoju. 

Ja uważam, że to się nie dzieje aż tak znowu często żeby robić problem. Raz na miesiąc jak wyjdzie na imprezę to moim zdaniem nic się nie stanie. Dla mnie nie byłby to problem, lubię posiedzieć sobie sama, a nie ciągle z facetem. Trochę chyba nie rozumiem.

Pasek wagi

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.