Temat: Związek na odległość- ma sens?

Cześć, 

zdaję sobie sprawę, że takich wątków było pewnie już tysiące, ale chciałabym jednak poradzić się osób, które były lub są w związku na odległość. 
Jestem z chłopakiem od jakichś 7 miesięcy, poznaliśmy się na internecie i po pewnym czasie postanowiliśmy się spotkać. Bardzo fajnie nam się wspólnie spędzało czas i jakoś tak się to rozwinęło, że jesteśmy razem. Hmm, no w sumie jesteśmy i nie jesteśmy. Dzieli nas jakieś 400 km, niby nie dużo, ale widzimy się dosyć rzadko (raz na miesiąc lub rzadziej). Tak więc niby kogoś mam, ale i tak jestem ciągle sama. Poza tym chłopak nie poznał jeszcze nikogo z mojej rodziny, żadnych znajomych czy przyjaciół i ja podobnie, też nie znam nikogo z jego strony. Czuję się z tym bardzo dziwnie, tak jakbym miała dwa życia i nie jestem z tym do końca szczęśliwa. Już raz z nim zerwałam, ale jednak po krótkim czasie wróciliśmy do siebie. Boję się, że tylko wydaje mi się, że czuję coś więcej, a tak naprawdę jestem z nim, bo nie chcę znowu czuć się tak strasznie samotna, jak wcześniej. Nie mam dużo bliskich ludzi w swoim życiu, więc osoba, która poświęca mi trochę czasu i rozmawia ze mną codziennie jest dla mnie na wagę złota. Lubię tego chłopaka, czasem nawet bardzo, ale mam ciągle wątpliwości. Raz chcę z nim być, raz nie. Pochodzimy trochę z innych środowisk, inaczej byliśmy wychowywani i martwię się, że na dłuższą metę ciężko będzie naciągać jakieś swoje poglądy tylko dlatego, żeby jakoś się dopasować jeden do drugiego. 
Chciałam zapytać osoby, które są/były w takim związku, jak to u nich wyglądało. Czy też baliście się tego, że spotykając się z tą drugą osobą tylko raz na jakiś czas, nie jesteście w stanie jej dobrze poznać? Czy też pojawiały się u was ciągłe wątpliwości? Wiem, że takie związki są bardzo wymagające i trzeba często wiele poświęć, więc zastanawiam się, czy jestem na to gotowa. Proszę o Wasze odpowiedzi i będę bardzo za nie wdzięczna! Pozdrawiam usmiech.gif

Jesteście "razem" 7 miesięcy, widujecie się raz na miesiąc albo rzadziej, więc widzieliście się ile, 6 razy? To nie jest związek. Według mnie relacje na odległość mają szansę przetrwać, jeśli spełnione są dwa warunki (plus bezwzględne zaufanie): 

1) ludzie ci się znają, wiedzą że chcą być razem, wcześniej tworzyli "normalny" związek, tylko los rzucił kogoś dalej

2) wiadomo, że jest to sytuacja przejściowa

W Twojej sytuacji ciężko cokolwiek zdecydować... Ciągnąć to dalej? No niby można, tylko jak długo? Zerwać? A może szkoda, może to jest "ten"? Jedno ma się przeprowadzić? No patrząc przez pryzmat związku byłoby to najlepsze rozwiązanie. Tyle że czy warto wywracać swoje życie do góry nogami dla kogoś, kogo się nie zna...?

Oczywiście takie związki się zdarzają, rzadko ale niektórym się udaje. Tyle że Ty nawet nie wiesz, czy chcesz... To ja tu niestety przyszłości nie widzę...

Czy na odleglosc,  czy na miejscu - po 7 miesiacach nie poznac wzajemnie swoich znajomych,  to malo powazne. 

Pasek wagi

Bardzo ciężko mi podjąć jakąkolwiek decyzję. Mam to samo wrażenie, że nie ma tutaj dobrego wyjścia. Trochę przywiązałam się do tego chłopaka i ciężko mi to tak definitywnie kończyć. Jednak wiem, że mi to nie służy i czuję się zdołowana całą tą sytuacją. A jeśli chodzi o rodzinę, to chciałam go przedstawić rodzicom, ale on jakoś nie bardzo chce, więc nie mogę go zmusić. Naprawdę mam straszny mętlik w głowie. Każdy radzi mi coś innego i już sama nie wiem, jak postąpić, żeby było dobrze dla wszystkich. 

wszystko ma sens, dopoki Wy ten sens widzicie. ;) mieszkam w poznaniu, bylam z facetem ze szczecina. kazdy weekend spedzalismy razem u mnie albo u niego. siora miala faceta z koszalina. po jakims czasie przeprowadzil sie dla niej do poznania. 

doczytalam o czestotliwosci Waszych "widzen" -spotkania raz na miesiac albo rzadziej to chyba jakis zart. raz na miesiac to ja sie moge spotkac z ziomkiem na piwo. wychodzi na to, ze widzieliscie sie z 5 razy i postanowiliscie pobawic sie w zwiazek .. (tajemnica) hmm, no okej. powodzenia.

Mary_ napisał(a):

Bardzo ciężko mi podjąć jakąkolwiek decyzję. Mam to samo wrażenie, że nie ma tutaj dobrego wyjścia. Trochę przywiązałam się do tego chłopaka i ciężko mi to tak definitywnie kończyć. Jednak wiem, że mi to nie służy i czuję się zdołowana całą tą sytuacją. A jeśli chodzi o rodzinę, to chciałam go przedstawić rodzicom, ale on jakoś nie bardzo chce, więc nie mogę go zmusić. Naprawdę mam straszny mętlik w głowie. Każdy radzi mi coś innego i już sama nie wiem, jak postąpić, żeby było dobrze dla wszystkich. 

ok, a jak on się czuje z tym że widujecie się tak rzadko? Rozmawiacie o tym? planujecie coś? Czy on zna Twoje wątpliwości i wie że nie czujesz się komfortowo w Waszej sytuacji?

Mary_ napisał(a):

A jeśli chodzi o rodzinę, to chciałam go przedstawić rodzicom, ale on jakoś nie bardzo chce, więc nie mogę go zmusić.

Nie chce znac twojego otoczenia,  a swojego nie chce ci przedstawic ? I nic ci to nie mowi ?

Pasek wagi

nobliwa napisał(a):

Czy na odleglosc,  czy na miejscu - po 7 miesiacach nie poznac wzajemnie swoich znajomych,  to malo powazne. 

dokladnie, totalne bez sensu. zwlaszcza, ze "para" widuje sie raz na miesiac lub rzadziej. najpierw niech siebie dobrze poznaja ..:PP a dopiero pozniej zaczna mieszac w to mame, siostre, kumpele.;)

Źle wam to opisałam, wybaczcie. Na początku widywaliśmy się częściej, co tydzień, co dwa. Wszystko było uzależnione od studiów i pracy. Oboje pracujemy i studiujemy, ja dziennie, on zaocznie, także ciężko było wygospodarować ten czas, ale widziałam, że on naprawdę chce spróbować i postanowiłam dać nam szansę. Z czasem, kiedy zaczęłam mieć wątpliwości i rozmawiać z nim o tym, te spotkania stały się coraz rzadsze i rzadsze. Ale macie rację, to wcale nie zmienia faktu, że za mało tych spotkań było. Czuję się głupio, jak teraz zaczynam tak trzeźwo o tym wszystkim myśleć. Kurcze no, bardzo długo byłam sama, 3 lata. Nie szukałam nikogo na siłę, poznałam jego, coś tam zaiskrzyło i tak wyszło to wszystko. 

Mam wrażenie, że jemu nie przeszkadza za bardzo to, że tak rzadko się widzimy. Czasem wspomni, że tęskni, a gdy ja mówię, że jest mi ciężko, to stwierdza, że to tylko dlatego, bo nie mam innych zajęć i o tym ciągle myślę. No okej, ale jak tu nie myśleć? Widzę coraz wyraźniej, że coś tutaj nie gra i przykro mi. 

Istota rzeczy polega na tym, że będąc sama szukasz partnera, a w takim związku-niezwiązku można utknąć na całe lata i żyć złudzeniami.

Annne17 napisał(a):

Istota rzeczy polega na tym, że będąc sama szukasz partnera, a w takim związku-niezwiązku można utknąć na całe lata i żyć złudzeniami.

Wiem, nie chcę tak, naprawdę. Nie rozumiem samej siebie. Widać, że większość przemawia tutaj na niekorzyść tego wszystkiego, a i tak trudno mi podjąć konkretną decyzję. Nigdy nie miałam większego problemu z tym, że nikogo nie mam. Długo byłam sama, w sumie nigdy nie byłam w takim poważnym związku i nie czułam się jakaś zdesperowana. A teraz poczułam, że komuś na mnie zależy w jakiś tam sposób. Ciężko mi się pogodzić z tym, że znowu będę się musiała odzwyczaić od tego , chociaż mam teraz świadomość, że to wszystko nie było poważne i czuję się strasznie głupio.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.