- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
3 kwietnia 2018, 20:35
Jak wytłumaczyłyście partnerowi, że nie chcecie mieć dzieci? Jakich argumentów użyłyście, aby nie pomyślał, że nie traktujecie związku poważnie? I żeby wiedział, że to przemyślana i trwała decyzja, a nie miał nadzieję, że kiedyś was namówi? Jesteście pewne, że on się z tym pogodził i nie jest to dla niego problem? Jeżeli tak, to skąd ta pewność?
3 kwietnia 2018, 22:10
musisz mu skutecznie obrzydzić i mówić ze macierzyństwo to udręka nieprzespane noce skarbonka bez dna 0 czasu dla siebie a ty chesz uzywać zycia a nie siedzieć w pampersach a potem w książkąch a potem użerać sie ze zbuntowanym nastolatkiem i użyć takich argumentów ze po ciazy mozesz mieć obwisły biust brzydki biust i juz nie bedziesz się jemu podobała
3 kwietnia 2018, 23:32
Zawsze stawiłam sprawę jasno, a jeśli ktoś pytał o argumenty to recytowałam ich bardzo długą listę. Nie ma to nic wspólnego z lekkim podejściem do związku, bo miłości jestem akurat bardzo oddana i w pełni zaangażowana. Na szczęście mój mąż ma równie hedonistyczne podejście do życia jak ja i mamy pełną zgodność w kwestii nieposiadania potomstwa. Nie wiem natomiast czy można kogoś przekonać do nieposiadania dzieci - takiego szczerego, a nie samej zgody na zrezygnowanie z nich. Patrząc z drugiej strony - mnie nikt i nic nie przekonałoby do zajścia w ciążę. Najważniejsze więc, aby ustalić, czy dana osoba może, ale nie musi mieć dzieci, czy też absolutnie ich nie chce lub zdecydowani i gorąco ich pragnie.
4 kwietnia 2018, 10:10
Powiedziałabym normalnie ale jakby ktoś mnie naciskał skłamałabym że dzieci mieć nie mogę
4 kwietnia 2018, 11:03
Jesteśmy razem ponad 10 lat i ponieważ mój zegar biologiczny tyka teraz jest pora na ostateczną i nieodwołalną decyzję. Od początku wiedział, że dzieci mieć nie chcę, nie zwodziłam go ani nie okłamywałam. Jesteśmy i zawsze byliśmy szczęśliwą parą. Jednak dopiero teraz mam obawy, że unieszczęśliwię partnera, jeżeli jednak nie będzie miał nigdy dziecka. Może sama sobie tę presję wytworzyłam, bo te 10 lat temu zostawiałam w głowie jakąś furtkę, że mi się odmieni? No i ta świadomość, że on nigdy nie naciskał, ale mimo wszystko wiem, że cieszył by się z dziecka...
4 kwietnia 2018, 12:13
kup mu małego szczeniaczka, co robi po siebie, kwiczy w nocy i trzeba do niego wstawać i go głaskać. dawać mu jeść i wyprowadzać na spacer. uczyć załatwiać potrzeby na zewnątrz. jeśli ta rola "ojczulka" go przerośnie i wymięknie to niech o dziecku zapomni, ponieważ dzieckiem trzeba dłużej się opiekować i go wszystkiego uczyć, mieć tony cierpliwosci. jesli Ty nie czujesz, że dziecka chcesz, to idąc partnerowi na rękę, ponieważ Twój zegar biologiczny tyka i zachodząc jednak w ciążę, ponosisz ogromne ryzyko, że unieszczęsliwisz tym siebie, a jak Ty będziesz załamana i sfrustrowana to jak to się odbije na Waszej miłości? trzeba tę sprawę rozwazyć spoglądając z różnych kątów a nie tylko wierzyć w wizję różowego, pięknego bobaska i dziecka, które wyrośnie na pewno na geniusza. a co jesli urodzi się chore? czy Twój partner jest gotowy na takie poświęcenie?
4 kwietnia 2018, 12:45
Zucchini rozumiem Cię jak nikt inny dlatego napiszę Ci jak było ze mną. Od początku mojego związku czyli 15 lat jak jesteśmy razem, mój facet (teraz już mąż) wiedział, że dzieci lubię, dobrze się z nimi dogaduję, ale... no właśnie: nie chcę mieć własnych, dopytywał dlaczego, ale zaakceptował to i nie było tematu.
Żyje nam się dobrze, jesteśmy w sobie zakochani mimo upływającego czasu, mamy wspólne i oddzielne pasje, jest nam dobrze we dwoje. W zeszłym roku z racji moich 34 lat, naszło mnie identyczne jak Ciebie uczucie, że może on jednak kiedyś będzie chciał mieć dziecko i mnie znienawidzi/zostawi za to, że go nie mamy.
Zaczęłam wszywać sobie, że on jednak chce mieć dziecko (bo przecież widzę jak uwielbia dzieci swojej siostry...) i może ja w głębi duszy też, presja rodziny męża (życzenie potomka przy każdej możliwej okazji od wielu, wielu lat, naciski, że czas ucieka, a ja już jestem stara itp.) zaczęła mnie utwierdzać w przekonaniu, że chyba taka jest naturalna kolej rzeczy i to dziecko powinniśmy mieć. Pogadaliśmy, co by było gdyby i postanowiliśmy, że w tym roku rozpoczniemy starania, przekonywałam siebie, że wreszcie jestem gotowa na dziecko (chyba nawet pisałam o tym gdzieś tutaj na forum...). W sklepach oglądałam ubranka, mebelki, wyobrażałam sobie siebie z wielkim brzuchem... A jednak od chwili kiedy decyzja zapadła towarzyszył mi jakiś nieokreślony lęk, jakby całe moje jestestwo krzyczało, że to nie jest coś czego naprawdę chcę. Kilka miesięcy chodziłam jak struta...
W końcu wybuchłam, musiałam pogadać z mężem raz jeszcze, popłakałam się, powiedziałam o tym co czuję i zapytałam go czy jeśli jednak nie będziemy mieć dziecka to mnie nie znienawidzi za kilka lat. Powiedział: "Kocham Cię naprawdę i chciałem starać się o dziecko, bo myślałem, że Ty tego chcesz, szczerze mówiąc to mi jest dobrze z Tobą tak jak jest, a co będzie to będzie". Nawet nie wiesz jak mi ulżyło, jakby ktoś zdjął ze mnie ten kamień, który nosiłam kilka miesięcy.
Dziecko to poważna decyzja, są ludzie stworzeni do tego by mieć rodzinę, ale nie ja. Wiem, że po prostu unieszczęśliwiłabym siebie, ale przede wszystkim unieszczęśliwiłabym moje dziecko, nie jestem stworzona do macierzyństwa. Jeśli mój mąż to akceptuje w chwili obecnej to rozumiem, że przemyślał dobrze fakt bycia ze mną i bierze odpowiedzialność za swoją decyzję, tak jak ja biorę odpowiedzialność za moją, wraz z jej konsekwencjami (na przykład takimi, że mogę zostać kiedyś sama jak palec).
Przypuszczam, że gdyby mój mąż naprawdę chciał mieć dziecko to odczułabym to, że nam czegoś brak, czulibyśmy, że coś nas omija, tak nie jest. Sądzę także, że gdybym jednak zgodziła się zostać matką to byłabym nieszczęśliwa, zaniedbałabym siebie i mojego męża zapewne też, więc też nie mogę być pewna, czy wtedy nasz związek byłby pełniejszy i szczęśliwy i czy wtedy by mnie nie znienawidził/zostawił, teraz wiem na pewno, że jesteśmy szczęśliwi.
Porozmawiaj z partnerem szczerze, jeśli zaakceptuje Twoją decyzję, to znaczy, że bierze odpowiedzialność za swoje słowa, w każdym razie nie ma sensu robić niczego wbrew sobie, tym bardziej w przypadku tak poważnego kroku. Ściskam Cię mocno.
4 kwietnia 2018, 13:44
Właśnie problem polega na tym, że uszanował i zaakceptował, to ja się obawiam, że nie uszanowałam jego. On jednak dzieci zawsze brał pod uwagę. Nie chcę być tą złą, która go unieszczęśliwia, mimo że na razie nic na to nie wskazuje. Co jakiś czas tylko neutralnie wspomina o dzieciach, tak jakby sprawdzał, czy może jednak nie zmieniłam zdania. Nie naciska ani nic, ale mam wyrzuty sumienia.
dlatego takie rzeczy akurat powinno się na początku ustalić, żeby żadna ze stron nie była zawiedziona czy poszkodowana. bo prędzej czy później może to doprowadzić do rozpadu związku jeśli jedna strona bardzo chce a druga nie chce w ogóle :(
4 kwietnia 2018, 15:42
nie znoszę dzieci i nigdy nie chcę ich mieć! Poza tym.ciąża i poród to dla mnie coś okropnego i oblesnego. Zawsze od razu informowalam facetow o tym, jednym to przeszkadzało innym nie. Teraz na szczęście mam takiego mam nadzieję ze juz na zawsze, który rowniez nie chce dzieciorów