- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
27 lutego 2018, 13:28
Bawiloby mnie to usprawiedliwianie bylejakości związków, gdyby nie było takie powszechne. Owszem, prości faceci maja proste potrzeby. Tylko kto każe się takimi zadowalać?
, to myslenie o facetach jak o ograniczonych matolach mnie rozbraja, mialam i mam w zyciu chyba duzo szczescia, bo ani moj ojciec, ani brat ani partner tacy "prosci" nie sa (badz nie byli - tata juz nie zyje). To tylko stereotypy, usprawiedliwianie wlasnych wyborow.
27 lutego 2018, 14:00
WyjdaWamGalyWidzisz i to wynika z założeń dotyczących związku. Jesteśmy w małżeństwie i pieniądze sa wspólne. Nasze mieszkanie też jest wspólne, ale na razie ja o nie bardziej dbam z pewnych powodów i to ja potem mam problem z szukaniem miejsca na szpargały. Może was nie rozumiem, bo jestem bardziej praktyczną kobietą. Poza tym co innego jest pytać o to jak minął dzień i normalnie ze sobą rozmawiać, a co innego jak jakiś uczniak po każdym spotkaniu rozstrząsać czy luba jest zadowolona. Dla mnie by to nawet śmierdziało brakiem poczucia własnej wartości i totalnym brakiem męskości. Nie lubię egzaltacji u kobiet i tych marzeń o księciu na białym koniu, Przyjmuje rzeczywistość taką jaka jest i dla mnie sa ważniejsze rzeczy niż jakieś tam drobiazgi.
My też mamy pieniądze wspólne, podobnie jak samochody, działkę, dom itp. Ale wspólne, znaczy, że również moje. Po to zarabiam i on zarabia, abyśmy czerpali z tego przyjemności. Dla mnie drobiazgi mają ogromne znaczenie, bo to one według mnie świadczą o jakości związku. Ja od związku oczekuję czegoś więcej, niż tylko jeść współnie, spać wspólnie, wychować dziecko i jechać na wakacje. Dla mnie ważne jest to, że czuję się cały czas kochana, doceniana, ważna, że nic się na gorsze nie zmieniło przez to 7 lat, może poza tym, że motyli w brzuchu nie ma. I ja też staram się dać od siebie tyle samo. Tylko, że my oboje mamy podobne potrzeby i pogląd na związek. Oboje też w takich rodzinach się wychowywaliśmy. Jasne, rodzice moi się kłócili, ale ogólnie się kochali, szanowali i ciągle randkowali. Teraz po 27 latach małżeństwa wciąż ze sobą flirtują, sprawiają sobie jakieś przyjemności, zwracają się do siebie czule. Podobnie jest u mojego męża w rodzinie. Widzisz, Ty przyjmujesz rzeczywistość taką jaka jest, ja wolę zmieniać rzeczywistość jeśli mi ona nie odpowiada. Jeśli Ty czujesz się w swoim związku to ok, nie ma problemu. Ale autorka nie czuje się komfortowo.
27 lutego 2018, 14:04
WyjdaWamGaly no wlasnie problem w tym, jak go przekonac do tego, zeby wlasnie CHCIAL sprzatac i gotowac, bo on chce miec dzieci, chce, zeby bylo czysto i ugotowane, ale nie chce tego robic! Ja tez chce te wszytskie rzeczy, ale nie mam sily (i czasu w sumie, bo powinnam sie zaczac w koncu uczyc do studiow!) tego robic! Ale musze, bo bede glodna jak nie ugotuje... I chce, zeby on tez to robil, bo chce miec kiedys dziecko i WIEM, ze sama nie dam rady wtedy tego wszystkiego obrabiac. Dlatego nie planujemy dziecka na teraz, tylko na za kilka lat, zeby zdazyc wypracowac ten model rodziny. Zebysmy sie dotarli... Tylko, ze ja chce, zeby on to robil w dobrym humorze, a nie obrazony, bo wtedy i mi sie psuje humor i tyle z tego wszytskiego... ;(
No a nie możesz się przemęczyć i dwa tygodnie zjeść kanapki zamiast obiadu? Albo z nim porozmawiać o tym, że dbanie o porządek w domu to Wasz wspólny obowiązek, bo oboje pracujecie. Zrobić grafiku, albo podział, że ja robię to, Ty to. Jak nie będzie sprzątał to za niego nie sprzątać. Nie umrzesz jak 2 tygodnie będzie syf w chacie. Nie przekonasz go, żeby chciał sprzątać, bo mnie też nikt nie przekona, żebym chciała. Robię to, bo wiem, że trzeba, bo nie chce mieszkać w brudzie i nie wyobrażam sobie, żeby mąż robił wszystko za mnie. Nie zaszczepisz w nim miłości do sprzątania, ale możesz go "nauczyć" odpowiedzialności za porządek. Tylko do tego potrzeba rozmowy, nie kłótni, i konsekwencji jeśli nie dotrze.
27 lutego 2018, 14:16
Nie wiem ja nie wymagam żeby mi facet pomagał w domu, ale wy sobie wymagajcie i walczcie o to :) Ja tego wręcz nie lubię. Wolę sama sobie posprzątać i ugotować i pozmywać tak, jak lubię. A poza tym mnie to odstresowuje wręcz... nie wiem czemu robicie z tego taki problem. Co do przytulania... jak kobieta będzie szczęśliwa i nie będzie krzyczała to sam przyjdzie się przytulić, nie lepiej tak niż "wymagać"?Jak dla mnie autorka sama nie wie do końca co chce. Ja przynajmniej tego nie wyczytałam. Znalazłam natomiast mnóstwo analiz różnych problemów i miotania się. Facet jasno określił czego potrzebuje. Jeśli człowiek nie jest szczęśliwy to problem jest w nim, a nie innych ludziach.Serio, dziewczyna tak dużo od niego chce? Chce się poprzytulac, poczuć partnerka faceta, chciałaby, żeby pomagał jej w domu, to są takie wymagania z kosmosu??
To sobie wyobraź ze masz jeszcze dzieci, tu do nich w nocy wstajesz, ty myjesz, ty karmisz ty się nimi zajmujesz, a facet leży i ogląda tv. Jedziecie na urlop to samo, ty wszystko ogarniasz a facet odpoczywa. Jak juz stęsknisz chora to to samo. Ciekawe czy też Ci pasuje taki układ
27 lutego 2018, 14:35
No cóż, to nie miał być temat o mnie, ale skoro mleko sie rozlało... jestem po prostu cierpliwa i wybieram święty spokój i brak konfrontacji. oczywiście, że mam swoje granice, tak jaki nie jestem ślepa i wiem, z kim sie zadaję. Potrafię sie sobą zająć i rozumiem potrzebę bycia samemu. On ma kilka zalet, których ja sie jeszcze trzymam, ale jak długo będę się trzymać, nikt nie wie.
Dam ci rade z dobrego serca. Nie mniej z nim dzieci
27 lutego 2018, 15:03
Razem siedzimy za granica. Mamy w planach jeszcze kilka lat (5?) tutaj popracowac w swoich zawodach, zeby potem wrocic do polski i kupic jakis dom/mieszkanie i pracowac juz na lepszych stanowsikach w kraju. Miec dwoje lub troje dzieci, zaczac je robic tak wlasnie za 5 lat. Oboje bardzo lubimy koty i mamy wspolnego w sumie od poczatku. Na poczatku zwiazku oboje lubilismy biegac, potem przestalismy to robic z zimna/lenistwa itp. W planach mamy od zawsze znowu zaczac biegac, ale nam nie wychodzi (juz od trzech lat ;)). Uwielbiamy jezdzic w gory i wedrowac po nich. Tak spedzamy urlopy. To nas laczy. Laczy nas to, ze jestesmy polakami w niemczech od 3 lat, wiec razem narzekamy na niemcow i mamy polska mentalnosc. W weekendy jezdzimy do polski, gdzie ja mam studia, a on wtedy myje auto, czy spotyka sie ze znajomymi. Potem razem robimy zakupy i wracamy do niemiec. Czasami w tygodniu razem idziemy na spacer lub ogladamy film (jezeli straczy czasu, bo poza tym ja gotuje i cwicze w domu, co zajmuje mi lacznie do 2,5 godziny czasu dziennie, wiec dzien sie konczy). Z czulosci miedzy nami, to zawsze wieczorem przed snem sie przytulamy. To jest absolutnie zawsze, a poza tym, to spontanicznie czasami jakies krotkie przytulenie sie ''w locie''. Seks roznie, srednio dwa razy w tygodniu. Mamy podobne potrzeby w tym wzgledzie. Nie ma o to niesnasek. Obowiazki dzielimy tak, ze w tygodniu on prawie nic nie robi (od pon. do piat. wstawi np. dwa razy pralke i wywiesi ciuchy, ale nie posklada, bo twierdzi, ze nie umie), a ja caly wieczor jak juz pisalam gotuje, przed i po gotowaniu sprzatam w kuchni i cwicze. W weekend albo razem sprzatamy w domu, albo razem sie lenimy (nikt nie sprzata), albo jedziemy do polski i jak juz pisalam on cos tam robi (odbiera przesylki z paczkomatow, pomaga w czyms rodzicom), a ja studiuje. Takie weekendy sa niestety dosc meczace dla nas obojga i wydaje mi sie, ze on wrecz w tygodniu po pracy odbija sobie taki weekend i dlatego nie robi nic... Ja robie dalej intensywnie po pracy obowiazki domowe, bo trzeba cos jesc oraz trzeba cwiczyc (dla zdrowia, ale glownie, by schudnac, bo on tez tego ode mnie oczekuje...). Osttanio zauwazylam, ze fajna sprawa jest zamiast cwiczyc w domu isc na szybki intensywny spacer z partnerem. To jest na plus dla zwiazku... Ale nadal pozostaja te nieszczcesne obowiazki domowe i fakt, ze on chyba po prostu sie leni... a ja mam w perspektywie teraz pisanie licencjatu i intensywna nauke... nie wiem jak ja mam to zrobic, kiedy nie mam czasu... On uwaza, ze ja chce z niego zrobic jelenia, zeby on gotowal i sprzatal, a ja tylko bede siedziec nad ksiazkami.... Mam trudny okres w zyciu i nie mam od niego wsparcia. On sie tylko wymiguje... Tyle.EDIT: W sumie jak tak opisalam nasz zwiazek, to wyglada na dosc zdrowy... Dlatetego wlasnie sama ''nie wiem co chce'', bo nie chodzi wlasnie glownie o te fakty i ta powierzchownosc, ale o mentalnosc. O to, zeby chcial pomagac, zebym nie czula sie wyrodna jedza, ze on MUSI posprzatac w kuchni... Zeby chcial to zrobic, zeby bylo milo... A nie, ze zwiazek jakos fuknjonuje i tak zyjemy latami... Chce szczescia, zruzumienia i partnerstwa, nie wspollokatorstwa...Cały problem w tym, że dalej nic sensownego nie napisałaś. LeiaOrgana tak opisała swoją sytuację, że widać dokładnie o co jej chodzi. A ty rzucasz jakimiś hasłami jak nastolatka coś o porozumieniu dusz itp. Napisz konkret w końcu jakie macie plany życiowe, co robicie razem, jak okazujecie sobie czułość, jak dzielicie obowiązki, na co ty przymykasz oko, a na co on itp.
To może podzielcie się ty gotujesz on sprząta,albo odwrotnie. Albo jeden dzień on, drugi ty.
Jeśli się nie zgodzi to znaczy ze on chce służąca a nie partnerke
27 lutego 2018, 15:05
Po trzech latach związku od czasu do czasu są potrzebne głębsze rozmowy i określenie celów na przyszłość. Twój facet jasno je określił - masz sprzątać i siedzieć cichutko a wszystko będzie OK. Czy określił kiedy będzie trzeba by on posprzątał? Czy wystarczy już tygodniowy kurz czy dopiero miesięczny?Wczoraj rozmawialam z nim gleboko o tym, jakie on ma cele i oczekiwania w zyciu. Stwierdzil, ze faceci nie maja zadnych celow (poza praca), tylko zyja z dnia na dzien i tyle, a to kobiety tylko bujaja w oblokach. Powiedzial tez tylko, ze chce, zeby bylo na co dzien czysto i zebym nie krzyczala, to bedzie ''szczcesliwy''. Dla mnie szczescie w zwiazku to cos wiecej i pewnie same wiecie o co chodzi... zeby sie wspierac, razem cos tworzyc, zeby razem dzialac... On mowi, ze bedzie sprzatal, jak trzeba i tyle.."Co Twój pan na co dzień robi , bez ustalania, by dom normalnie funkcjonował? Ty wymieniłaś swój wkład w prace domowe, jakie są jego obowiązki?Nie przypuszczam, że po urodzeniu dziecka będziesz samotną matką, Ty już masz jedno bardzo roszczeniowe dziecko, potem dojdzie Ci jeszcze jedno. Ten układ nie przypomina mi związku partnerskiego , raczej relację matka- wyrośnięty, leniwy synuś. Przyjdzie z pracy, zje, pogra na komputerze, jak bardzo huczą to coś posprząta. Żyć nie umierać - tylko niech jeszcze przestaną oczekiwać jakichś deklaracji zmiany bo przecież wszystko jest dobrze. Dla niego.Powiem Ci tak - bierzemy za partnera ukształtowanego człowieka. Kobiety się łudzą, że po wspólnym zamieszkaniu/ślubie ON SIĘ ZMIENI. Moja babcia mówiła" Jak się ożeni to się odmieni - z boku na bok" Ja twierdzę, że na ten gorszy. Ile lat chcesz poświęcić na wychowywanie dorosłego człowieka który wcale nie widzi potrzeby zmiany? A co "najlepsze" nigdy nie ma pewności, że po zmianie bardziej będzie nam się podobać. Masz kogo masz, obejrzyj dokładnie i zdecyduj czy takiego chcesz.Powiedzial, ze istenieja szczesliwe zwiazki, jak dwoje ludzi jest po prostu zgranych i sami wiedza, co maja robic, a nie ze kazda pierdole musza ustalac... "
Zgadzam sie w 200 proc.
27 lutego 2018, 15:07
PaykaDla mnie całkiem normalny związek. Plany są, macie wspólne pasje, czułośc jest. Te weekendy tylko mogłyby być bardziej przeznaczone na wspólne spędzanie czasu, ale na razie się nie da. Myślę, że będzie lepiej jak skończysz te studia. Jak ja studiowałam to też nie było wesoło i były podobne problemy. Natomiast myślę, że jego podejście się nie zmieni w kwestii porządków, czy obowiązków. Nawet juz nie chodzi o lenistwo, ale on tego nie lubi robić i tego unika. Cały czas jest jeszcze między wami taka walka, docieranie on nie lubi i liczy, że zachowa swoją pozycję, a ty w końcu odpuścisz. Jak będziesz pisała pracę licencjacką to rób tylko to co Tobie jest potrzebne do życia. Tylko podstawowe porządki w jakimś kątku do nauki, coś do jedzenia, żebyś miała siłę. Na co dzień wykonuj obowiązki istotne dla Ciebie. Niech wie, że Ty nie zrobisz, a on jak chce na czymś zjeśc to musi sobie zmyć talerz itp. Jak chce mieć czyste ciuchy musi sobie wyprać. Jasne fajnie byłoby, aby to się tak naturalnie ułożyło i aby taka walka nie byłą potrzebna, ale nie zawsze się tak da.
A ona niby to lubi?
27 lutego 2018, 16:33
Zmieniło się właśnie po tym, jak w chwili już utraty wszelkiej nadziei co do siebie zerwaliśmy... I zaczęliśmy ze sobą na spokojnie rozmawiać i otwarcie mówić o swoich potrzebach, o tym co było nie tak w związku - czyli dokładnie to, co poradziłam autorce.
Ilu trzeba psychologów by zmienić żarówkę? Ani jednego, żarówka musi chcieć sama się zmienić.
Świetny ruch Corinku. Każda zmiana wymaga pracy nad sobą, porzucenia strefy komfortu i wykształcenia nawyków, które wcześniej nie musiały leżeć w naszym interesie. By wykonać tą pracę, nielekką i niezbyt przyjemną, potrzebna jest motywacja. Jeśli nie ma konieczności zmian każdy się miga by pozostać w układzie przynoszącym mu profity, i najczęściej dopiero możliwość straty skłania do działania.
Jedni, jak Twój towarzysz są zdecydowani na zmiany. Inni nigdy tego nie zrobią. Dlatego trzeba brać partnera już ukształtowanego zanim podejmiemy poważne decyzje jak dziecko czy ślub
Edytowany przez 27 lutego 2018, 16:52
27 lutego 2018, 16:56
nikt Cię nie uszczęśliwi jeśli nie będziesz szczęśliwa sama ze sobą, wieczne "chcę" bez cieszenia się chwila,
Edytowany przez abcbcd 27 lutego 2018, 16:57