Temat: najlepszy moment na wspólne zamieszkanie

mam straszną ochotę zaproponować mojemu partnerowi wspólne zamieszkanie, jednak nie jestem na 100% pewna czy to jest dobry moment by to mu zaproponować i czy mamy wystarczająco solidne podstawy. mam ciśnienie na wspólne zamieszkanie i czuję uciekający czas, nie chcę by mnie to zwiodło. nie wiem z czym się wiąże dla relacji wspólne zamieszkanie - co jeśli stwierdzimy za jakiś czas, że to jednak nie to? czy może wspólne zamieszkanie scementuje nawet niepewny związek? ja mam własne lokum i mieszkam sama, on wynajmuje coś sobie niedaleko, więc pod względem technicznym nie byłoby żadnych problemów, a z racji tego że to ja mam mieszkanie to ode mnie powinna wyjść propozycja.

dotychczas doświadczałam jedynie szalonych związków w których byłam zakochana jak nastolatka, jednak jak się okazywało to nie było dobrą podstawą do budowania trwałej przyszłościowej relacji. życie zweryfikowało, że liczy się sam człowiek, jego charakter i wyobrażenia o przyszłości, a nie intensywne uczucia. ostatnim razem skończyło się to tak, że po 5 latach zostałam z ręką w nocniku, zero wspólnych zobowiązań, dlatego tym razem szukałam czegoś innego - dojrzałości i wspólnych celów. po 1,5 roku szukania wśród ochłapów (niestety, jak się okazuje w moim wieku ok. 26 lat rynek matrymonialny jest niemal wyssany z dobrego towaru, a to co zostało rozchodzi się jak ciepłe bułeczki, wręcz przechodzi z rąk do rąk) znalazłam świetną partię: inteligentny, ma wspaniałe poczucie humoru, niesamowicie atrakcyjny fizycznie, pracowity, ambitny, świetnie się nam układa w łóżku i mamy podobne priorytety, jesteśmy w podobnym wieku. czuję się pewnie i bezpiecznie gdy on jest obok, jednak niestety, zakochana nie jestem. znamy się od wielu lat, zwróciliśmy na siebie uwagę jakiś rok temu (dlatego ze ciągle któreś było w związku), natomiast spotykamy się od 9 miesięcy (intensywnie 7 miesięcy). lubimy ze sobą przebywać, wspieramy się i troszczymy się o siebie, spędzamy ze sobą prawie każdą wolną chwilę. ogółem on nieoficjalnie pomieszkuje u mnie, ale nie ma tu nawet swojej szczoteczki do zębów i przychodzi niemal codziennie z torbą z ubraniami i kosmetykami. przyjaźnimy się, jednak nie jak normalni przyjaciele, ale jak osoby w związku - jesteśmy zgodni co do tego, że jesteśmy razem. 

nie chcę zbyt wcześnie wypalić z poważną deklaracją, ale bardziej nie chcę marnować czasu i kolejnych lat na zastanawianie się czy to jest to czego szukam, a potem ,,sprawdzać" partnera przy wspólnym mieszkaniu. wolę od razu zamieszkać i zobaczyć czy do siebie pasujemy.

jakie mogą wyniknąć problemy ze wspólnego zamieszkania, co przemyśleć, na co zwracać uwagę? oczywiście, że w idealnej wersji mój partner byłby taki jaki jest i jeszcze łączyłoby nas niesamowite głębokie uczucie, a ja bym miała 5 kg mniej, jednak tak nie jest i po 1,5 roku samotności wiem że nie ma tak kolorowo ze znalezieniem odpowiedniej osoby, gdy jest już się dorosłym człowiekiem i nie uczęszcza się już do szkoły. miłość może przyjść z czasem, a szczenięca szalona miłość nie jest tak cenna za jaką kiedyś ja ją uważałam. wobec powyższego uprzejmie proszę o wstrzymanie się przez młodziutkie dziewczyny z wypowiedziami, nie jesteście na tym etapie życia i jeszcze wam trochę minie zanim będzie wam dane tego zaznać, więc nie macie wiedzy o realiach.

Okej. Mam 30lat (uprzedzam) i uwazam, ze jesli nie jestes zakochana po takim czasie to.. juz nie bedziesz. I mozesz wpakowac sie w zamieszkanie z facetem, ktorego nie kochasz, a pojawi sie ktos, kto porwie Twoje serce i bedziesz w o wiele gorszej sytuacji.

Edit. Co do wspolnego zamieszkania tak ogolnie - ja jestem zdania, ze nie ma na co czekac, szczegolnie juz w pewnym wieku, bo nie ma sensu marnowac czasu np. na kogos kto kompletnie nie zamierza angazowac sie w zycie codziennie takie jak chocby sprzatanie :x

W Twoojej sytuacji sytuacja jest o tyle bardziej skomplikowana, ze to on przeprowadzilby sie do Ciebie... Na Twoj teren, Twoje warunki (mysle, ze ciezej byc na jego pozycji teraz) Czy mysllalas juz o tym czy mialby Ci placic? Bo to rowniez moze byc powod do konfliktow

zamieszkac, nie ma czasu na rozmyslanie i gdybanie

Zamieszkałabym i zwracała uwagę na to jak się zachowuje: nie tylko na to czy sprząta po sobie i czy ma opory przed dokładaniem się do wydatków, ale też jak się do mnie odnosi, jak rozmawia przez telefon ze swoją rodziną (tak, to wbrew pozorom wiele mówi o człowieku), jaki jest jak ma zły humor albo jest zmęczony, czy mnie irytuje jego obecność i czy nie mam myśli o uduszeniu go poduszką gdy śpi (cwaniak)

P.S. To że się przyjaźnicie ma moim zdaniem duży plus, bo łatwiej jest takiej osobie powiedzieć co nas wkurza, niż takiej w której jesteśmy bezmyślnie, ślepo, szaleńczo zakochani :) 

tez patrz czy w razie naglych problemow wspiera cie czy ucieka i radz sobie sama, zwala na twoje barki. Sprzatanie przy tym to pikus. 

nigdy tego nie ogarnialam po co tracic czas na zwiazek, gdy nie jestes zakochana i brnac w to dalej? Bo co zegar tyka, nikogo ciekawszego na horyzoncie nie ma? Tak tworza sie wlasnie nieudane malzenstwa, z czasem rozbite rodziny itp. Jesli czujesz ze to nie to zrob przysluge sobie i jemu skoncz to poki czas

Pasek wagi

bałabym się pakować w związek z człowiekiem którego nie kocham... Może dlatego że zacząłby mnie szybko irytować. Ale może są ludzie którym to wychodzi i budują na fundamencie sympatii coś dobrego i trwałego :)

zamieszkaj, ale jeśli uczucie nie przyjdzie nie trać czasu. u ukochanej osoby wiele rzeczy łatwiej nam zaakceptować i tak jak ktoś wyżej napisał.. a jeśli pojawi się miłość jak będziesz w poważnym związku z "przyjacielem"..? ja mam 29 lat, jestem w związku od 8, 2 lata po ślubie. wiem o co Ci chodzi, bo fakt, że nie jest tak łatwo kogoś poznać po studiach, natomiast lepiej poczekać na coś prawdziwego i nie mówie tu o jakichś emocjach jak z filmu, ale o szczerym uczuciu.

Kazdy czas jest dobry, jesli to sie po prostu czuje. Jesli zamieszkacie razem i nie wyjdzie, to po prostu sie wyprowadzi. Czy naprawi zwiazek? Zazwyczaj nie, ale wyjatki pewnie sie zdarzaja wiec nie rezygnuj z tego, jesli ktos powie Ci, ze to bez sensu. To nie jest powazne zobowiązanie jak slub czy dziecko. Najważniejsze to ustalic podzial obowiazkow w domu juz wczesniej, pogadac o tym jak wyobrazacie sobie wspolne mieszkanie, jakie macie oczekiwania i obawy. Mieszkanie razem potrafi zweryfikować nawet pozornie udane zwiazki ;) 

grubcia88 napisał(a):

nigdy tego nie ogarnialam po co tracic czas na zwiazek, gdy nie jestes zakochana i brnac w to dalej? Bo co zegar tyka, nikogo ciekawszego na horyzoncie nie ma? Tak tworza sie wlasnie nieudane malzenstwa, z czasem rozbite rodziny itp. Jesli czujesz ze to nie to zrob przysluge sobie i jemu skoncz to poki czas

To nie jest tak do końca... Widziałam kilka par szaleńczo w sobie zakochanych, które z jeszcze większym szaleństwem się rozwodziły.  Jednak z tych wszystkich wiecznych rzeczy, to miłość trwa najkrócej.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.