- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
18 sierpnia 2017, 21:45
Poważnie pytam, szukam argumentów za wzięciem ślubu. Czy miałyście w tym jakiś cel, interes? Czy też dla poczucia bezpieczeństwa? Zabezpieczenia finansowego? Ze względu na dzieci? Czy zawsze o tym marzyłyście? Co zmieniło się na plus w Waszym życiu po ślubie?
19 sierpnia 2017, 15:07
Jestem osoba wierzaca, dla mnie slub mial przede wszystkim wymiar religijny.
19 sierpnia 2017, 16:46
Jeszcze nie wzięłam, ale już niedługo. A dlaczego? Ze względów praktyczno-finansowo-formalnych tylko i wyłącznie, bo nie sądzę, że po ślubie coś się u nas zmieni.
19 sierpnia 2017, 17:17
Dla uregulowania spraw formalnych, dla stabilizacji i klarowności naszych relacji, dla poczucia bezpieczeństwa. Poza tym planowaliśmy dziecko.
Poza tym oczywiście dlatego, że chciałam być żoną tego faceta :)
Z miłości ślubu się nie bierze ;) Kochać można się i bez ślubu.
Ślub to dla mnie jednak jakaś wyższa forma relacji, taki kolejny krok, poważna deklaracja bardzo potrzebna dla mojego wewnętrznego spokoju. Dużo bardziej nad wolność cenię sobie wspólnotę.
19 sierpnia 2017, 17:56
Ze względów praktycznych.
Nigdy nie marzyłam o ślubie, wesela nie było.
A, No i nie lubię swojego panieńskiego nazwiska ;)
19 sierpnia 2017, 18:40
Za nikogo, po prostu nie nadaję się do małżeństwa, ja mentalnie nie jestem żoną.
19 sierpnia 2017, 18:53
1.ślub bo była presja rodziny.
2.ślub, bo Mąż jest romantykiem, ja po rozwodzie śresnio mialam ochotę na kolejne szopki. Ale przy Nim jestem dumna z bycia Żoną, z obrączki, ale nie zmienilam nazwiska (z 1szym też nie) i mam rozdzielność majątkową. Nie potrzebuję jego kasy (zarabia więcej i w sumie i tak finansuje wiele więcej bez wypominania, kto co ile), wzięłam ślub bo Go kocham i fajnie mowic do Niego Mężu ;)
19 sierpnia 2017, 20:00
glownie dlatwgo, co powtarzalam juz 100 razy, ze jak sie mnie lub jemu cos stanie, jak nie jestes zona/mezem to jestes w czarnej d... i nie moga Ci udzielic wiadomosci na temat kondycji medycznej, nie mozesz podejmowac decyzji typu - zgadzam sie na wykonanie procedury, nie zgadzam sie, musisz czekac na pracownika socjalnego j w miedzyczasie ta druga osoba przez np 3 godziny dusi sie z rura w gardle bo wybudzili ze spiaczki ale na wyjecie rury pitrzebna jest zgoda rodziny / pracownika socjalnego. Tak przynajmniej to funkcjonuje w Stanach. Plus mam upust na ubezpieczenie i place dzieki temu mniej podatkow. To moja perspektywa. Glownym powodem jednak bylo pozyskanie zielonej karty dla meza, bez malzenstwa nie moglam go sponsorowac. Nie wiem jakby to bylo gdybysmy byli w Polsce. Ja chcialam tylko cywilny, on sie uparl ze koscielny, bo tradycja, bo chodzi do kosciola, bo po cywilnym mozna sie latwo rozwiezc (jakby to wiele zmienialo po koscielnym...) ja wlasciwie nigdy nie mialam parcia na biala kiecke i cala ta reszta. Szczerze dziekuje ze mam to za soba, i nawet jakbym kiedys musiala to powtorzyc to juz bez zadnych tego typu ceregieli. Tu ogarnelismy sprawe razem z weselem w 3 miesiace i tyle.
19 sierpnia 2017, 20:01
Z miłości. Dla mnie to taki kolejny etap w związku mówiący mniej więcej tyle, że "nie chce nikogo więcej, tylko ciebie". Poza tym ślub ważny był dla mnie również ze względów religijnych.
20 sierpnia 2017, 23:32
jestesmy w zwiazku partnerskim 6 lat z czego dopiero od 3 miesiecy polaczyismy wyplaty i slub moge wxusc z ciekawosci by ten dzien przezyc. Mimo wieku zachowujemy sie jak 20 latkowie. Dorobku nie ma. Nie ma co dziedziczyc. Przedmioty to zakup do 200 zl.
Jesli chodzo o szpitale to upowazniam go do informacji. Zawsze mozna sklamac ze jest sie zona. Nikt nie sprawdza metryki. A sa monenty ze lekarz przy obcych mowi o stanie zdrowia.