Wiele juz zostalo powiedziane, wiec tylko dodam, ze osobiscie zakonczylabym ten zwiazek. Nie rokuje zupelnie: on jako facet, jak Cie traktuje plus Twoja reakcja na to jak on sie zachowuje. Jak dla mnie macie zbyt duzo do naprawienia, zakladajac ze ogolnie da sie cokolwiek naprawic, ja raczej czarno to widze.
Odejdz, popracuj nad soba, swoja psychika, podejsciem do zycia ogolnie i wtedy rozejrzyj sie za nowym zwiazkiem. Jesli popracujesz nad soba to masz szanse na normalny zwiazek, z normalnym facetem i dodatkowo bedziesz mogla sprobowac zrealizowac swoje marzenie o dziecku.
W obecnej sytuacji wszystko jest nie tak jak byc powinno i nie ma co reanimowac trupa.
Zastanow sie czy faktycznie tak bardzo go kochasz, czy moze panicznie boisz sie zostac sama , boisz sie zmian, nie wierzysz w siebie, przyzwyczailas sie itd. Czasem kobiety myla te dwie rzeczy.
Pracowalas wczesniej za fajne pieniadze, moze za jakis czas zblizysz sie do tej kwoty? Ale nawet juz polowa to nadal fajne pieniadze. Potencjalny partner drugie tyle i swietnie sobie poradzicie.
Rozumiem, ze do rodzicow nie chcesz wracac. Pokoj do wynajecia? Zalatw sprawe z kredytem, rozwod, pozamykaj sprawy i otworz nowy rozdzial.
Moze jakis psycholog na poczatek, by pomogl Ci spojrzec na wszytko z boku? Rowniez Twoja reakcje na to co sie dzieje.
@ arrraa
Fajnie, ze takich wyborow w zyciu dokonalas i uwazasz je za doskonale, powaznie. Pozwol jednak innym dokonywac wlasnych. O ile sama mam bardzo negtywna opinie o fanatycznych staraczkach i kobietach zafiksowanych na rozmnazaniu na sile i wbrew rozsadkowi to Ty wydajesz sie reprezentowac przeciwny biegun. Pomiedzy jest cala grupa kobiet, ktore po prostu chca miec wlasne dziecko. Swoje, wlasne, nawet czesto pomimo (tak pomimo!) tego ze oznacza to chodzenie w ciazy i porod. Nie chca dziecka "cudzego", z obciazeniami, traumami (raczej nie ma nadmiaru slicznych, niebieskookich niemowlaczkow od studentek prawa z tego co wiem), nie chca przechodzic przez procedure adopcyjna i dlugo mozna by wymieniac.
Nie kazdy ma tez misje zbawiania swiata. Ja nie mam i nie czuje sie w obowiazku opiekowac cudzymi dziecmi.
Autorka (teoretycznie) moze miec swoje dzieci i wyrzucanie jej, ze smie marzyc o wlasnym, zamiast poswiecac sie dla swiata jest nie na miejscu.