Temat: Skad nagonka na dzieci?

Skad wziela sie taka nagonka na dzieci, nazywanie ich bachorami, gowniakami itp to calkowicie normalna sprawa, nawet jesli dziecko sobie na to nie zasluzylo. Skad teraz w spoleczenstwie tyle nienawisci do tych malych istot? Moze mi to ktos wyjasnic? 

Rybko, nie odbierz tego źle, ale zauważ, że sama masz czasem dość dzieci. Swoich i cudzych. Ostatnio pisałaś o tym, że jakieś dziecko piszczało Ci za oknem i wkurzało Cię to. Tak samo ludzi dzietnych i bezdzietnych mogą wkurzać zachowania innych dzieci. 

Jak dziecko zachowuje się grzecznie, nie jest uciążliwe to jest ok i nie oszukujmy się, bo są dzieci, które potrafią się zachować. Mam znajomych, będą teraz mieli troje dzieci. Zawsze jak tam przychodziliśmy to matka nas zachęcała do zabaw ze swoimi dziećmi, co mnie niesamowicie wkurzało, bo chociaż dzieci lubię, to nie mam pięciu lat, żeby zabawiać inne dzieci. Ostatnio spotkaliśmy się i pierwszy raz ta matka zwróciła tym dzieciom uwagę, że przyszliśmy do niej, a nie do nich. I to mi się podobało, bo jeśli mam ochotę to mogę poświęcić jakiemuś dziecku czas, ale to jest moja dobra wola, a nie obowiązek.

Poza tym niechęć do dzieci może być też spowodowana coraz większą ilością roszczeniowych matek, które mają odpieluszkowe zapalenie mózgu. Na piekielni.pl czytałam jakiś czas temu historię, jak jakaś kobieta wydarła się na inną, bo ta odpaliła swój samochód i obudziła jej dziecko. No, to już jest trochę niepoważne. Tak samo, była nawet tutaj dyskusja, o mamusiach, które uważają, że skoro mają dzieci to mogą stawać na miejscach dla niepełnosprawnych, bo jest im tak wygodniej. Albo te wszystkie matki, które chcą jakieś rzeczy za darmo, bo mają dziecko i im się to przyda. Albo dzieci, które drą japy (inaczej tego nazwać nie można) w miejscach takich jak pociąg, sklep, gdzie nie da się od nich uciec, a rodzice komentują to tylko słowami "to tylko dziecko". To jest wkurzające. A nie sam fakt, że ktoś jest dzieckiem. I moim zdaniem to wszystko zależy od rodziców.

Pasek wagi

Bislett napisał(a):

WyjdaWamGaly napisał(a):

Bislett napisał(a):

WyjdaWamGaly napisał(a):

Bislett napisał(a):

kaainka napisał(a):

dokładnie, ja widze wszedzie rozwydrzone i rozkapryszone mowiac grzeczniej ...dzieci. Ja kiedy byłam mała nigdy w zyciu nie zachowywalam sie tak strasznie, bylam kulturalnym dzieckiem moja siostra również. (...) . 
Tu jest pies pogrzebany, wszystkim sue wydaje ze oni, kiedys jako dzieci czy teraz jako dorośli, to we własnych oczach cud miód i orzeszki wzory dobrego wychowania i taktu, jak było w rzeczywistości nikt nie pamięta lub nie chce pamiętać co jest zrozumiałe bo ciężko spojrzeć na swojemu zachowanie z boku czy zosataniwuc sue jak możemy być odbierani przez innych. Już gdy mówimy o tym jakimi byliśmy dziecmi to poleganie na swojej pamięci nic nie da. Kaainka, nie traktuj proszę tej uwagi personalnie, może faktycznie byłaś/ jestes świetnie wychowanym dzueckiem i to już od niemowlaka:) chodzi mi o pewniem typ mentalności, pewna postawę pt "zapomniał wół jak cielęciem był" która idealnie prezentujesz.  
No ja nie byłam idelanym dzieckiem, ale pewne zasady miałam wpojone. Jest różnica pomiędzy byciem niegrzecznym dzieckiem, w sensie, ruchliwym, hałaśliwym czy ciekawym, a różnica pomiędzy niewychowanym, perfidnym, pyskatym. Jest różnica pomiędy głośnym bawieniem się w swoim pokoju a skakaniem za plecami gości. 
Jakby to najprościej wytłumaczyć..... "czy to nasze niemowlę kwili uroczo czy bachor sąsiada drze mordę" ..... . Mam nadzieje ze zrozumiałaś bo już prościej się nie da. 
Mam wrażenie, że to raczej Ty nie zrozumiałeś, bo ja rozumiem Twój przekaz. Ale jeśli uważasz, że skakanie po gościach, odżywianie się do osób starszych od siebie w tym do ojca w stylu "jesteś głupi, spadaj" jest normalnym zachowaniem wśród dzieci, i że każde się tak zachowują, to nie mamy o czym dyskutować. 
Teraz będziesz sobie i innym wmawiać ze bylasidealnym dzieckiem i nigdy nie zachwalałeś  się niegrzecznie w stosunku do starszych a może i rówieśników? A zreszta może i byłaś super grzecznym, mega wytrenowanym dzieckiem i z tego okresu został ci kijek w zadku i święte oburzenie na dzieci które takie idealne nie są. Dużo czasu spędzam wśród rodzin z dziecmi, i samych dzieci i szczerze mówiąc różnie się te dzieciak zachowują, czasem lepiej czasem gorzej, czasem grzeczne dzieci maja zły dzień i są niegrzeczne, to zupełnie jak dorośli. Zaskakujące prawda? Jednak większość dzieci jest grzeczna i zachowuje się normalnie, ale zawsze największa uwagę przykuwają te niegrzeczne o których potem można założyć wątek na forum albo rozkoszować się swoją moralna wyższością nad niewydolnymi rodzicami lub wspominać z rozkoszą jak to kiedys dzieci były grzeczne i uprzejmie nie to co teraz:P 

No ale właśnie pisałam już wcześnie, że nie byłam idealnym dzieckiem :D idealnych nie ma. Chodzi mi o to, że są różne sposoby bycia niegrzecznym i jedne wynikają z tego, że jesteśmy dziećmi, a inne z braku wychowania, braku interwencji ze strony rodzica. Dziecko, które halasuje bo głośno się bawi albo ząb je boli to nie to samo co dziecko które się drze, bo próbuje wymusić żeby ciocia dała mu telefon do zabawy a mama z tatą nie reagują. I właśnie dlatego, że tak jak piszesz jest wiele grzecznych dzieci, nie przemawia do mnie tłumaczenie wszystkiego przez "bo to tylko dziecko". :D mi nie chodzi o to, że dziecko jak człowiek dorosły powinno usiąść i grzecznie siedzieć, bo dziecko powinno korzystać z uroków dzieciństwa. Tylko że należy odróżnić dziecko, którego "uciążliwośc" wynika z faktu że jest dzieckiem od dziecka, które nie ma wpojonych żadnych zasad, nie jest w ogóle wychowane, którego rodzice nie reagują na żadne złe zachowania :) 

WyjdaWamGaly napisał(a):

A jak przez 3 godziny dziecko skacze, Ty grzecznie mówisz, Wojtuś, to boli a dziecko i matka nic, to frustracja i złość rośnie. 

Kochana, "Wojtusiu to boli" to sie mówi do dwulatka, ale nawet on nie zareaguje odpowiednio. Do siedmiolatka mówi się "Wojtek złaź do cholery, bo cie mozna z małpą pomylić" ;)

Cyrica napisał(a):

WyjdaWamGaly napisał(a):

A jak przez 3 godziny dziecko skacze, Ty grzecznie mówisz, Wojtuś, to boli a dziecko i matka nic, to frustracja i złość rośnie. 
Kochana, "Wojtusiu to boli" to sie mówi do dwulatka, ale nawet on nie zareaguje odpowiednio. Do siedmiolatka mówi się "Wojtek złaź do cholery, bo cie mozna z małpą pomylić" ;)

No, ale na tego typu słowa matka się oburza :D 

a TO to już problem matki, jak Wojtuś robi za małpę, to jako człowiekowi, można mu to powiedzieć. Założę sie, że dotrze bardziej, niż traktowanie jak przedszkolaczka :D

No i właśnie do Wojtusia dotarło, przynajmniej na chwilę, ale jak matka oburzona przy Wojtusiu powiedziała "że od wychowywania jest ona i że zobaczymy jak własne dzieci wychowam" to Wojtuś nieśmiało wrócił do swojego malpowania. 

Mi się wydaje, że gownoburza w tego typu tematach wynika z tego, że każdy uczepi się wybiórczo jednego wątku czy zdania pomijając cała resztę. Ktoś napisze, tak jak ja w pierwszym poście, że nie lubi dziecka x, y i z, ale lubi a, B i c, a każdy widzi tylko, "nie lubi dzieci", jest negatywnie nastawiona itp...

Le-Poisson-Architecte napisał(a):

MeggiGirl napisał(a):

Rybko, nie odbierz tego źle, ale zauważ, że sama masz czasem dość dzieci. Swoich i cudzych. Ostatnio pisałaś o tym, że jakieś dziecko piszczało Ci za oknem i wkurzało Cię to. Tak samo ludzi dzietnych i bezdzietnych mogą wkurzać zachowania innych dzieci. Jak dziecko zachowuje się grzecznie, nie jest uciążliwe to jest ok i nie oszukujmy się, bo są dzieci, które potrafią się zachować. Mam znajomych, będą teraz mieli troje dzieci. Zawsze jak tam przychodziliśmy to matka nas zachęcała do zabaw ze swoimi dziećmi, co mnie niesamowicie wkurzało, bo chociaż dzieci lubię, to nie mam pięciu lat, żeby zabawiać inne dzieci. Ostatnio spotkaliśmy się i pierwszy raz ta matka zwróciła tym dzieciom uwagę, że przyszliśmy do niej, a nie do nich. I to mi się podobało, bo jeśli mam ochotę to mogę poświęcić jakiemuś dziecku czas, ale to jest moja dobra wola, a nie obowiązek. Poza tym niechęć do dzieci może być też spowodowana coraz większą ilością roszczeniowych matek, które mają odpieluszkowe zapalenie mózgu. Na piekielni.pl czytałam jakiś czas temu historię, jak jakaś kobieta wydarła się na inną, bo ta odpaliła swój samochód i obudziła jej dziecko. No, to już jest trochę niepoważne. Tak samo, była nawet tutaj dyskusja, o mamusiach, które uważają, że skoro mają dzieci to mogą stawać na miejscach dla niepełnosprawnych, bo jest im tak wygodniej. Albo te wszystkie matki, które chcą jakieś rzeczy za darmo, bo mają dziecko i im się to przyda. Albo dzieci, które drą japy (inaczej tego nazwać nie można) w miejscach takich jak pociąg, sklep, gdzie nie da się od nich uciec, a rodzice komentują to tylko słowami "to tylko dziecko". To jest wkurzające. A nie sam fakt, że ktoś jest dzieckiem. I moim zdaniem to wszystko zależy od rodziców.
Jasne, ze krzyki i wrzaski moich mnie wkurzaja...... Dziecko podobnie wrzeszczace za oknem /gdy mialam chwile odpoczynku bez swoich, gdy ich tata zabral je gdzies tam na spacer/. Po prostu po godzinie sluchania takiego wycia /myslalam, ze to dziecko zaraz sobie pojdzie/ prawie wyszlam z siebie, ale w koncu zamknelam okno i czesc! Plus tabletke na bol glowy. 

No właśnie, a we własnym domu to chyba fajnie byłoby czuć się swobodnie a nie dostosowywać do dzieci, których rodzice nie potrafią wychować? Ja ostatnio w dzień drzemałam, mieszkamy na parterze, nasze okno jest tuż przy schodach wejściowych do bloku, i jakiś dzieciak wył jakby go ze skóry obdzierali, bo on nie chce iść do domu. A matka nic na to, jak wstałam i wyjrzalam przez okno, zapytałam go czemu tak płacze (jakoś ostatnio nie umiem trzymać języka za zębami) to matka go tylko pociągnąła za rękę i wył na korytarzu w bloku. Często zdarza się, że rodzice w ogóle nie widzą nic niewłaściwego w zachowaniu swoich dzieci i nie rozumieją czemu innym może ono przeszkadzać. I jak mnie jest przykro i smutno to nie siedzę w pociągu czy nie stoję przez blokiem i nie wyję jak syrena, jak jestem wściekła czy szczęśliwa to się nie wdzieram w głos, a gdybym tak zrobiła to pewnie ktoś by mi w niewybrednych słowach powiedział co o mnie myśli. Czemu to nie dotyczy dzieci? 

Pasek wagi

WyjdaWamGaly napisał(a):

No i właśnie do Wojtusia dotarło, przynajmniej na chwilę, ale jak matka oburzona przy Wojtusiu powiedziała "że od wychowywania jest ona i że zobaczymy jak własne dzieci wychowam" to Wojtuś nieśmiało wrócił do swojego malpowania. 

ale  widzisz, dotarło. Znaczy Wojtuś jest w sumie spoko. To z jego matką masz zgrzyt, nie z nim, więc nielubienie Wojtka jest w sumie trochę niesprawiedliwe, bo z nim akurat dogadać by sie dało, ani on głupi, ani ameba. Ja cały czas zmierzam do takich własnie wniosków, że coś niefajnego przelewa się na dzieci. Nie wiem ile Wojtuś bedzie miał lat, kiedy matka zdecyduje się zacząć go traktowac po ludzku i jako samodzielnego by zostawić w domu na wieczów, ale musicie przeczekać, wyjścia nie widze innego.

Cyrica napisał(a):

WyjdaWamGaly napisał(a):

No i właśnie do Wojtusia dotarło, przynajmniej na chwilę, ale jak matka oburzona przy Wojtusiu powiedziała "że od wychowywania jest ona i że zobaczymy jak własne dzieci wychowam" to Wojtuś nieśmiało wrócił do swojego malpowania. 
ale  widzisz, dotarło. Znaczy Wojtuś jest w sumie spoko. To z jego matką masz zgrzyt, nie z nim, więc nielubienie Wojtka jest w sumie trochę niesprawiedliwe, bo z nim akurat dogadać by sie dało, ani on głupi, ani ameba. Ja cały czas zmierzam do takich własnie wniosków, że coś niefajnego przelewa się na dzieci. Nie wiem ile Wojtuś bedzie miał lat, kiedy matka zdecyduje się zacząć go traktowac po ludzku i jako samodzielnego by zostawić w domu na wieczów, ale musicie przeczekać, wyjścia nie widze innego.

No ale właśnie to napisałam w pierwszym poście. Ze to wina rodziców, a nie dzieci. Ale to dzieciom się obrywa. Bo pomijając już przykład Wojtusia, bo akurat jego matka faktycznie mnie wkurza, więc byłby to zły przykład, to na przykładzie mojego kuzynostwa muszę stwierdzić, że pomimo tego, że wiem, że ich zachowanie to wina rodziców, bo jak jestem z nimi sama, to są całkiem pojetni, to jednak nie umiem opanowac niechęci wobec nich. Po pomimo ich zachowanie to wina głównie matki, to matkę bardzo lubię i to nie ona sieje zniszczenia w moim mieszkaniu, tylko jej dzieci. I z nią chętnie spędzam czas, a z kuzynostwem nie. Wiem, że to niesprawiedliwe, że dzieci ponoszą konsekwencje za czyny a raczej brak czynów rodziców, ale niestety tak w większości przypadków jest. Nie każdy jest taki wyrozumiały jak Ty i nie każdy rozkłada wszystko na czynniki pierwsze. Efekt jest taki, że choć niewinne, to jednak dziecko jest nielubiane. I nawet nie chce mi się nad tym zastanawiać i analizować, tłumaczyć sobie, że to nie wina dziecka, bo przez 6 lat próbowałam w stosunku do chrzesniaczki męża i poza tym, że straciłam wiele nerw, oraz łez we własne wesele nic mi z tego nie przyszło. Jej niewychowanie to nie mój problem i nie chce już więcej poświęcać się w imię dziecka. Dziecko kiedyś dorosnie i albo będzie dorosłym, z którym chętnie będę przebywać, dorosłym, które polubie, albo pozostanie dorosłym, którego złego nawyki z dzieciństwa nie pozwolą na utrzymywanie bliskiej relacji. Na tą chwilę, choć nie dokonca sprawiedliwie, dla mnie są to okropne bachory z którymi nie chce mieć nic wspólnego, choć jest to postawa mało wyrozumiala, bo te dzieci nie są winne ale z wyrozumiałości nic dobrego mi nie przyszło. 

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.