Temat: Skad nagonka na dzieci?

Skad wziela sie taka nagonka na dzieci, nazywanie ich bachorami, gowniakami itp to calkowicie normalna sprawa, nawet jesli dziecko sobie na to nie zasluzylo. Skad teraz w spoleczenstwie tyle nienawisci do tych malych istot? Moze mi to ktos wyjasnic? 

Le-Poisson-Architecte napisał(a):

Po raz pierwszy /moze drugi/ zgadzam sie z Cyrica. Niechec do dzieci to jest zlosc wlasna. Dodalabym, ze utrata bycia pepkiem swiata i zejscia na enty plan /nawet gdy samemu sie nie posiada dzieci, ale otoczenie rowiesnicze juz tak/. 

Ja nie oceniam dzieci na zasadzie dziecko-nie lubię, dorosły- lubię. Oceniam dzieci indywidualnie. Są dzieci, które lubię i takie, których nie lubię. Noelubienie wynika zazwyczaj ze złego wychowania. Utrata bycia pepkiem świata? Jaki dorosły człowiek uważa się za pępek świata? :D mam na tyle duże grono bliskich mi osób i na tyle absorbujaca pracę, że niespotykanie się z tą jedną koleżanka to nie koniec świata. Ale jeżeli ona nalega na spotkanie to oczekuje, że będzie to spotkanie na poziomie dorosłych ludzi a nie dzieci i że będę mogła poruszać z nią sprawy dorosłych. 

Cyrica napisał(a):

Arraa, w tym roku kończę 40 lat, ale tak, jestem młoda ;) I ok, nie lubisz dzieci bo nie lubisz, dla mnie TO jest argument ostateczny. Ale kurcze, świat jest jeden dla wszystkich, reszta to kwestia ludzkich wyborów, a nie narzucania powinności. To jest dla mnie woda na młyn w rozmowach, i zeby nie było, ogromną przyjemność sprawiło mi dyskutowanie z jedna uczestniczką, że jednak przewijaki w knajpach to niczyj obowiazek, bardzo fajny był to wątek :DWyjdą, tak, uważam, że dziecko ma prawo do przebywania wśród dorosłych, bo jest człowiekiem, w dodatku jest w swoim domu. DOMU. To jest obiektywnie coś więcej Twoja potrzeba wypicia alkoholu czy pogadania o seksie. Rozjechało Wam się z koleżanką trochę w zyciorysie, trudno, postarajcie się obie znaleźć rozwiązanie kompromisowe, umówić się w lokalu we dwie, od tego te lokale są. Twoje nerwy są Twoimi nerwami, Twoja niechęć Twoją niechęcią, nie winą dziecka. A możesz z nim rozmawiać o skakaniu i byciu głośno, ma 7 lat, słyszy i rozumie. Jego reakcja to tez jego wybór. 

Tak, zgadzam się z Tobą. To dziecko ma większe prawo do przebywania w tym domu niż ja, to jego dom. I zgadzam się, że moje potrzeby to moje potrzeby a nie potrzeby dziecka. I właśnie dlatego unikam jeżdżenia do tej koleżanki. Tylko nie rozumiem, dlaczego ona ma mi za złe, że nie chce przyjechać. I dlaczego jeszcze bardziej miała mi za złe że jej powiedziałam dlaczego. W końcu potrzeba rozmowy o pieluchy, klockach czy trampolinie to jej potrzeba, a nie moja. Skoro ona nie jest w stanie nawet czasami zadbać o moje potrzeby, to dlaczego ja mam dbać ciągle o jej potrzeby? Do knajpy nie wyjdzie, bo nie ma z kim dziecka zostawić- ciągła wymówka. Jej mąż pracuje za granicą. Do siebie jak ja zapraszam też z dzieckiem przyjeżdża. 

Zresztą, podsumowując. Do dzieci jako do dzieci nic nie mam, chociaż nie dostaje maslanych oczu na ich widok. Jest wiele dzieci, które bardzo lubie-ale są to dzieci, które potrafią się zachować. Tak samo jak z ludźmi dorosłymi , nie wszystkich lubię. Jest tak wiele grzecznych dzieci, że nie przemawiają do mnie argumenty typu "dzieci tak maja". Uważam, że zwracanie się do starszych w sposób obrazajacych ich, skakanie po gościach i darcie papy bez powodu, bicie ludzi, niezrozumienie komunikatów nie wolno jest objawem złego wychowania dzieci. I uważam takie "dzieci" za wyjątkowo uciążliwe. I oczekuję, żeby ktoś szanowal moja wolę, że nie chce przebywać z uciazliwym dzieckiem a jeśli już muszę "w imię starej przyjaźni" zadbać o czyjeś potrzeby chciałabym aby ktoś zadbał również o moje. 

Le-Poisson-Architecte napisał(a):

maharettt napisał(a):

Le-Poisson-Architecte napisał(a):

Po raz pierwszy /moze drugi/ zgadzam sie z Cyrica. Niechec do dzieci to jest zlosc wlasna. Dodalabym, ze utrata bycia pepkiem swiata i zejscia na enty plan /nawet gdy samemu sie nie posiada dzieci, ale otoczenie rowiesnicze juz tak/. 
W wielu przypadkach racja, ale grzebanie w czyjejś torebce czy skakanie obcej osobie po plecach to już przesada.
Pewnie, ze przesada.... Zgodze sie. Tylko czy znasz takie idealnie grzeczne dzieci? Sama taka prawdop.bylas /ja tez/. To sa uroki dziecinstwa i prawa bycia dzieckiem. Nie twierdze, ze wszystko mozna; Swoje dzieci dyscyplinuje gdy jestesmy w p^rzestrzeni publicznej. I tez zdarzaja sie wpadki. 
 

I myślę że to każdy rozumie. Każdy rozumie, że dziecku zdarzają się wpadki. Ale uważam, że zachowania, które powtarzają się ciągle, to już nie są wpadki. 

Co do miejsc, gdzie nie wolno przychodzić z dziećmi, to moim zdaniem to super miejsca, czasem człowiek chce odpocząć, zresetować się, a nie słuchać krzyków dziecka. Np. w UK są puby do których mogą wchodzić dzieci/psy (są tabliczki informujące), ale np. w mojej miejscowości jest pub + restauracja gdzie na drzwiach jest informacja, że wstęp dzieciom jest zabroniony. Moim zdaniem to świetne rozwiązanie. Nie mówię tu o tym by zabronić dzieciom chodzić w większość miejsc, ale jak w 1 restauracji na 10 w danym mieście będzie wstęp tylko dla dorosłych to nikomu nie stanie się krzywda. 

Powiem tak, bo to o moją torebkę się rozchodzi częściowo. W normalnej sytuacji ja bym podeszła do takiej mamusi i spytała się dlaczego jej dziecko bawi się w złodzieja i wyciąga łapy do cudzej torebki. O ile w ogóle bym zareagowała a nie machnęła ręką i dalej robiła swoje. Natomiast sytuacja nie była normalna i dziecko nie miało prawa się do mnie zbliżyć, a że mamusia nie reagowała i miała wszystko w czterech literach, to trzeba było inaczej zareagować. I wbrew temu co poniektórzy sądzą to nie jest kwestia nie lubienia dzieci czy braku wychowania, ale dbania o ich bezpieczeństwo i zdrowie, i to pomimo że nie mój dzieciak. 

Mało tego, uważam że niezależnie czy ma się dzieci czy nie, czy lubi się dzieci czy nie, to dbanie o ich bezpieczeństwo, mam na myśli reagowanie w sytuacji zagrożenia, jest obowiązkiem każdego a nie tylko rodziców. A że w takiej sytuacji pomyśli/powie się coś niebyt pochlebnego o tym dziecku i jego rodzicach to sorry, ale to jest wtedy najmniej istotne. 

Cyrica napisał(a):

Arraa, w tym roku kończę 40 lat, ale tak, jestem młoda ;) I ok, nie lubisz dzieci bo nie lubisz, dla mnie TO jest argument ostateczny. Ale kurcze, świat jest jeden dla wszystkich, reszta to kwestia ludzkich wyborów, a nie narzucania powinności. To jest dla mnie woda na młyn w rozmowach, i zeby nie było, ogromną przyjemność sprawiło mi dyskutowanie z jedna uczestniczką, że jednak przewijaki w knajpach to niczyj obowiazek, bardzo fajny był to wątek :DWyjdą, tak, uważam, że dziecko ma prawo do przebywania wśród dorosłych, bo jest człowiekiem, w dodatku jest w swoim domu. DOMU. To jest obiektywnie coś więcej Twoja potrzeba wypicia alkoholu czy pogadania o seksie. Rozjechało Wam się z koleżanką trochę w zyciorysie, trudno, postarajcie się obie znaleźć rozwiązanie kompromisowe, umówić się w lokalu we dwie, od tego te lokale są. Twoje nerwy są Twoimi nerwami, Twoja niechęć Twoją niechęcią, nie winą dziecka. A możesz z nim rozmawiać o skakaniu i byciu głośno, ma 7 lat, słyszy i rozumie. Jego reakcja to tez jego wybór. 

Jestem niewiele starsza :) Ja lubię dzieci - nie lubię małych dzieci. Ewentualnie nie przepadam jeszcze za chłopcami. Uwielbiam małe dziewczynki, one lubią mnie. Paznokcie im maluję i opowiadam historie "z życia" typu: "a gdzie pani poznała męża". Chłopców coś takiego nie interesuje, więc nie mamy wspólnych tematów. 

Nie mam nic przeciwko przewijakom. Ale przeciwko przewijaniu na sali, gdzie są stoliki - i owszem, miałabym. 

O przebywaniu w domu - to nie do mnie ;) Nie mam koleżanek z małymi dziećmi, zresztą mam tylko jedną przyjaciółkę, a resztę kumpli. Ale w swoim domu dzieci raczej nie toleruję. I nawet nie dlatego, że mnie samej przeszkadzają, a dlatego, że wyrządzają szkody. Na tej samej zasadzie nie wpuszczam do swojego domu psów znajomych (zostają na ogrodzie), mimo że jestem psolubna i sama psa posiadam. 

Co do rozmów - znam przypadek, w którym matka zabiera córkę wszędzie. To już są takie dzieci, które ja lubię (9 lat, fajna dziewczynka, taka mała elegantka ;) ). Tylko że to złe dla niej. Dlaczego? Dlatego, że owa pani się rozwodzi. I dziecko się nasłucha, a potem rzyga z nerwów. Ot skutek pozwalania dziecku na wszystko i traktowania tak samo, jak dorosłych. 

Salacja napisał(a):

Co do miejsc, gdzie nie wolno przychodzić z dziećmi, to moim zdaniem to super miejsca, czasem człowiek chce odpocząć, zresetować się, a nie słuchać krzyków dziecka. Np. w UK są puby do których mogą wchodzić dzieci/psy (są tabliczki informujące), ale np. w mojej miejscowości jest pub + restauracja gdzie na drzwiach jest informacja, że wstęp dzieciom jest zabroniony. Moim zdaniem to świetne rozwiązanie. Nie mówię tu o tym by zabronić dzieciom chodzić w większość miejsc, ale jak w 1 restauracji na 10 w danym mieście będzie wstęp tylko dla dorosłych to nikomu nie stanie się krzywda. 

Dokładnie o coś takiego mi chodziło :) I sądzę, że nawet rodzice by z tego korzystali. W NY też coś takiego ma się świetnie. Korzystałam. Z tych psolubnych korzystam w Polsce. 

WyjdaWamGaly napisał(a):

Bislett napisał(a):

WyjdaWamGaly napisał(a):

Bislett napisał(a):

kaainka napisał(a):

dokładnie, ja widze wszedzie rozwydrzone i rozkapryszone mowiac grzeczniej ...dzieci. Ja kiedy byłam mała nigdy w zyciu nie zachowywalam sie tak strasznie, bylam kulturalnym dzieckiem moja siostra również. (...) . 
Tu jest pies pogrzebany, wszystkim sue wydaje ze oni, kiedys jako dzieci czy teraz jako dorośli, to we własnych oczach cud miód i orzeszki wzory dobrego wychowania i taktu, jak było w rzeczywistości nikt nie pamięta lub nie chce pamiętać co jest zrozumiałe bo ciężko spojrzeć na swojemu zachowanie z boku czy zosataniwuc sue jak możemy być odbierani przez innych. Już gdy mówimy o tym jakimi byliśmy dziecmi to poleganie na swojej pamięci nic nie da. Kaainka, nie traktuj proszę tej uwagi personalnie, może faktycznie byłaś/ jestes świetnie wychowanym dzueckiem i to już od niemowlaka:) chodzi mi o pewniem typ mentalności, pewna postawę pt "zapomniał wół jak cielęciem był" która idealnie prezentujesz.  
No ja nie byłam idelanym dzieckiem, ale pewne zasady miałam wpojone. Jest różnica pomiędzy byciem niegrzecznym dzieckiem, w sensie, ruchliwym, hałaśliwym czy ciekawym, a różnica pomiędzy niewychowanym, perfidnym, pyskatym. Jest różnica pomiędy głośnym bawieniem się w swoim pokoju a skakaniem za plecami gości. 
Jakby to najprościej wytłumaczyć..... "czy to nasze niemowlę kwili uroczo czy bachor sąsiada drze mordę" ..... . Mam nadzieje ze zrozumiałaś bo już prościej się nie da. 
Mam wrażenie, że to raczej Ty nie zrozumiałeś, bo ja rozumiem Twój przekaz. Ale jeśli uważasz, że skakanie po gościach, odżywianie się do osób starszych od siebie w tym do ojca w stylu "jesteś głupi, spadaj" jest normalnym zachowaniem wśród dzieci, i że każde się tak zachowują, to nie mamy o czym dyskutować. 

Teraz będziesz sobie i innym wmawiać ze bylasidealnym dzieckiem i nigdy nie zachwalałeś  się niegrzecznie w stosunku do starszych a może i rówieśników? A zreszta może i byłaś super grzecznym, mega wytrenowanym dzieckiem i z tego okresu został ci kijek w zadku i święte oburzenie na dzieci które takie idealne nie są. Dużo czasu spędzam wśród rodzin z dziecmi, i samych dzieci i szczerze mówiąc różnie się te dzieciak zachowują, czasem lepiej czasem gorzej, czasem grzeczne dzieci maja zły dzień i są niegrzeczne, to zupełnie jak dorośli. Zaskakujące prawda? Jednak większość dzieci jest grzeczna i zachowuje się normalnie, ale zawsze największa uwagę przykuwają te niegrzeczne o których potem można założyć wątek na forum albo rozkoszować się swoją moralna wyższością nad niewydolnymi rodzicami lub wspominać z rozkoszą jak to kiedys dzieci były grzeczne i uprzejmie nie to co teraz:P 

tylko znowu wchodzimy w obszar, gdzie wyznaczanie ludziom ich miejsc powoduje wewnetrzny bunt, potrzebę szukania obiektu winnego i tworzy bariery międzyludzkie bardziej, niz gdyby ludzie umieli ze soba rozmawiać i się co do tych kwestii porozumieć. Takie mam odczucia, bo z natury jestem zwolennikiem dialogu a nie wytyczania powinności ;)

Le-Poisson-Architecte napisał(a):

WyjdaWamGaly napisał(a):

Le-Poisson-Architecte napisał(a):

maharettt napisał(a):

Le-Poisson-Architecte napisał(a):

Po raz pierwszy /moze drugi/ zgadzam sie z Cyrica. Niechec do dzieci to jest zlosc wlasna. Dodalabym, ze utrata bycia pepkiem swiata i zejscia na enty plan /nawet gdy samemu sie nie posiada dzieci, ale otoczenie rowiesnicze juz tak/. 
W wielu przypadkach racja, ale grzebanie w czyjejś torebce czy skakanie obcej osobie po plecach to już przesada.
Pewnie, ze przesada.... Zgodze sie. Tylko czy znasz takie idealnie grzeczne dzieci? Sama taka prawdop.bylas /ja tez/. To sa uroki dziecinstwa i prawa bycia dzieckiem. Nie twierdze, ze wszystko mozna; Swoje dzieci dyscyplinuje gdy jestesmy w p^rzestrzeni publicznej. I tez zdarzaja sie wpadki. 
 I myślę że to każdy rozumie. Każdy rozumie, że dziecku zdarzają się wpadki. Ale uważam, że zachowania, które powtarzają się ciągle, to już nie są wpadki. 
Pewnie nie wpadki. Rodzice powinni reagowac i byc wyedukowani jak reagowac. To sie wydaje proste i banalne, a jednak bedac w samym srodku tej sytuacji nie zawsze sie wie.....Nie zapomne jak mialam tutaj w mojej drugiej ojczyznie pewna sytuacje z dziecmi, gdzie wiedzialam, ze dzieci robia zle i ze dzieci przekraczaja granice drugiej osoby doroslej. Juz nie pamietam tej sytuacji dokladnie co to bylo. Spotkala mnie przykrosc /sluszna, ze strony tej drugiej osoby/. Porozmawaialam wtedy z francuska psycholog dziecieca o tym zajsciu i ona zapytala mnie dlaczego wtedy nie zareagowalam???Dobre pytanie. Nie wiedzialam jak zareagowac /juz naparwde nie pamietam o co chodzilo/. I odpowiedzialam, ze to taki moj polski fason, ze wolalam nie zareagowac /zeby czegos tam nie przerwac/ niz zareagowac. Zreszta nie wiedzialam JAK. I ona mnie wtedy poinstruowala jak nalezy reagowac w takich sytuacjach. Dala mi bardzo cenna rade, doslownie jak zakomunikowac to dziecku, a jednoczesnie pozytywnie rozwiazac te sprawe z obca osoba. Tak, aby nikt nie poczul sie przegrany, ani dziecko, ani druga strona i aby sytuacja konfliktowa zostala rozwiazana. Mysle, ze takiej edukacji brakuje mamom. Zeby ktos je uczyl jak zachowac sie w sytuacjach trudnych. Jakie komunikaty stosowac /nie krzykiem itd/. 

Tak, zgadzam się, ale często niestety też to nie wina braku edukacji, a po prostu braku chęci. Bo jeżeli dziecko skacze gościom po plecach, to można by chociaż powiedzieć "skarbie, nie wolno skakać, zrobisz cioci krzywdę". Nawet jakby nie poskutkowalo, to przynajmniej nie pozostałby niesmak, bo matka próbowała. A jak przez 3 godziny dziecko skacze, Ty grzecznie mówisz, Wojtuś, to boli a dziecko i matka nic, to frustracja i złość rośnie. 

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.