- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
4 sierpnia 2017, 13:57
Cześć
Założyłam konto, ponieważ potrzebuję chłodnej analizy sytuacji, które coraz częściej pojawiają się w moim związku.
W maju br. wyszłam za mąż za faceta, z którym byłam przez ostatnie ponad 4 lata, z którym mieszkam od prawie 3 lat. Na przełomie 2016/17 wzięliśmy kredyt, kupiliśmy dom. Problem w tym, że czuję się w tym związku coraz bardziej nieszcześliwa.
Około pół roku temu mój facet zaczął grać w grę multiplayer przez internet. Z każdym dniem poświęcał jej coraz więcej czasu, zaniedbując pozostałe obowiązki, jak chociażby głupie sprzątanie, spotkania ze znajomymi. Przymykałam na to oko, bo to gra z która wiąże się sporo jego wspomnień, w której poznał wielu przyjaciół. Ale niedługo potem zaczęłam zauważać, ze nieco wymyka się to spod kontroli. Niby zdarza się, że ugotuje obiad albo zrobi jakiś posiłek, ale każda wizyta w kuchni wiąże się z tym, że jak szalony nagle potrafi wszystko rzucić i podbiec do komputera, bo jego postac jest atakowana. Przestał zamykać drzwi od toalety gdy sika, niby tego nie tłumaczy, ale wiem że to po to, zeby szybciej stamtąd wybiec i dobiec do kompa (czy to tylko dla mnie jest chore? Zwracałam uwage, ale reakcji nie ma). Coraz częściej jest agresywny, wścieka się o wszystko, kiedy coś w grze go zabije albo ktoś z jego klanu coś zrobi źle, potrafi zacząć uderzać w laptopa, albo czymś rzucić. Dodam, że jego granie rozwinęło się do tego stopnia, ze aktualnie gra na 2 komputerach jednocześnie, a w większości wypadków kiedy ja nie używam swojego - używa również trzeciego laptopa i odpala na nim kolejne konto w grze. Gra odkąd wraca z pracy (po 16), do 22-23. Niby w tym czasie oglądamy "razem" film/serial, ale on dalej siedzi przy kompach.
Zawsze miał problemy z wybuchowym temperamentem, ale mam wrażenie, ze to obsesyjne granie pogłębia w nim wszystko co negatywne. Wiem, że nie lubi mojej rodziny, ale teraz kompletnie odmawia odwiedzin, jest nieprzyjemny jeśli już ktoś nas odwiedzi (z mojej rodziny). Jeśli już nie ma wyjścia i musi gdzieś pojechać (co jest zawsze okupione uprzednią walką, moimi łzami, jego obrazą majestatu), to siedzi potem przy stole naburmuszony i w ogóle się nie odzywa, tylko co chwila sprawdza która godzina. Uprzednio też pyta mnie o dokładną ilość czasu, jaką chcę spędzić w gronie rodziny, a potem tego czasu pilnuje. Przestałam ostatnio go zabierać, po co mam sobie psuć nerwy. Jeżdżę sama, siedze ile chce, nie jestem zestresowana upływającym czasem, jego burkliwością i wyższością.
Często powtarza, że bez niego to nic bym nie miała. Albo: ale ci ze mną dobrze, ale ci się trafiło. Wiele mu zawdzięczam, to fakt, ale takich rzeczy się nie mówi. I ja nie jestem wtedy bierna, próbuję na spokojnie tłumaczyć, że takie gadanie nie jest przyjemne, że sprawia mi przykrośc. Wtedy zawsze odpiera, że tylko zartuje, że jestem spięta, nie znam się na żartach, jestem burakiem.
Ostatnio zaczął rzucać hasłami, że każde z nas potrzebuje jakiejś odskoczni, odświeżenia, może byśmy sobie kogoś znaleźli na boku, to oczyści atmosferę, to tylko seks, dupa nie mydło, nie wymydli się. Jak wyżej - tłumaczę, nawet grożę, że odejdę - to mi rzuca: to odejdź, droga wolna, ja cię nie trzymam. I odeszłabym, pizdnęłabym tym wszystkim, ale nie mogę odejść przez kredyt - nie stać mnie na samodzielną spłatę, jestem na początku ścieżki kariery i zarabiam najniższą krajową, dodatkowo studiuję zaocznie. Ja wiem ile jestem warta, wiem, że nie jestem głupia. Ale tak się przy nim czuje.
Kłócimy się codziennie, ostatnio podupadłam na zdrowiu (podejrzewam problemy z tarczycą), przytyłam, nie podobam się sobie, mam niskie libido. A on codziennie wieczorem, jakby nic się nie stało, jakby zadnych kloni nie bylo, pyta czy zrobię mu loda. Albo na siłę dobiera mi się do majtek, mimo moich sprzeciwów.
Nie umiem już samodzielnie podejmować żadnej decyzji, nawet jak pyta co bym zjadła, to ja w odpowiedzi o to samo pytam jego, bo boje się, ze moja odpowiedź go zdenerwuje. Potrafi mnie zdyskredytować przy znajomych. Ciągle gada o trójkątach, rzuca żenującymi żarcikami jak ma przyjść któraś z moich przyjaciółek: "mam kupić gumki? myślisz, że będzie coś z tego dzisiaj po winie?".
Ja wiem, że wina zawsze leży po obydwu stronach, nie jestem święta, też się wściekam, też potrafię urządzić awanturę, ale mam wrażenie że to cholerne granie w grę wszystko już całkiem popsuło. Staram się podejmowac próby rozmów, ale przyznaję, ze już coraz rzadziej - po prostu nie chcę za każdym razem słuchać, że jak wreszcie znalazł hobby, to ja mu je każę rzucać. I co z tego, ze we wściekłości mówi, że wystarczy że mu powiem, że chcę żeby przestał grać, jak wiem, że będę potem wysłuchiwać narzekań, a on za chwilę znajdzie inną grę.
Błagam Was, czy ja sobie wymyśliłam, że w tym związku jest coś mocno nie tak, czy naprawdę jest? Mam zaburzoną percepcję, bo w mojej rodzinie nie było czegoś takiego jak miłość i matka z ojcem szczerze się nienawidzą, ale nie rozwiodą ze sobą, bo co ludzie powiedzą - nie chcę tak skończyć. Czy jest szansa by to wszystko naprawić? Boję się problemów z bankiem w razie rozwodu. Boję się komentarzy rodziny, jeśli do rozwodu dojdzie po raptem 3-4 miesiącach od ślubu.Boję się, że sobie nie poradzę. Jestem w dupie.
Edytowany przez imienazwisko 4 sierpnia 2017, 14:06
5 sierpnia 2017, 08:13
Myślałam, że każdy związek czeka jakieś tam wypalenie, brak czułości, taka suchość relacji, ale patrzę na moje koleżanki, w szczęśliwych, wieloletnich związkach i zastanawiam się często jak to jest do cholery możliwe, czy oni udają tę miłośc i ten wzajemny szacunek? Mój facet często zwraca się do mnie per: "co tam suko?" tłumacząc, ze to żarty. Aż dałam sobie wmówić, że do żarty - do ostatniej soboty, kiedy wpadła do mnie koleżanka i zwróciła uwagę na to, jak się do mnie zwraca pod wpływem alkoholu i ze to nie jest kurde normalne (niby śmiesznymi-żartami-wyzwiskami: "podaj mi coś tma mała dziwko", albo nalewając wina: "o tak suki, lubicie to"). Albo walnął do niej tekstem: "jej nie dawaj szczypiorku (do dania, gotowalismy razem), po szczypiorku pierdzi jak świnia". Byłam zażenowana, oczywiście zaczęłam mówić, że sobie nie życzę takich komentarzy, ale on już przestał zwracać na to uwagę i zajął się czymś innym. Mojej koleżance zabrakło słów, sama nigdy nie była w związku i jak słucha takiego czegoś, to jest w cieżkim szoku, ale w sumie nigdy nie miałysmy okazji o tym porozmawiać w 4 oczy, rzadko sie widujemy.
Masakra, ne rozumiem czemu sobie na to pozwalasz :O od razu powinnaś reagować, że nie życzysz sobie takich tekstów, ode mnie ten palant by chyba w pysk dostał za takie coś jak po dobroci nie pomaga...
5 sierpnia 2017, 09:52
twoj maz , na podstawie opisow, jest ignorantem, narcyzem i manipulatorem. Przykro mi to pisac, ale zeby ten typ sie zmienil, musial by sie wydarzyc cud. Pomysl co zrobic z domem. Wyjscie zawsze jakues jest. Bo wyglada na to, ze ty chcesz od niego wiac, tylko dom cie trzyma.
5 sierpnia 2017, 10:05
Co za prostak. Po moich doświadczeniach z takimi, nie miałabym krzty uczucia dla delikwenta, to jest koleś porażka. Przepraszam, że tak ostro, ale unikam nawet przebywania z takimi prostakami, a co dopiero być w związku/małżeństwie. Kobieto, uciekaj !
5 sierpnia 2017, 12:27
ty wez udz z nim do jego rodzicow. I jak gdyby nigdy nic przy ibiedzie spytaj sie czy tescie to przy nim sex w trojkacie uprawiali bo cie notorycznie do tego naklania a dla ciebie to nie jest normalne.... Szkoda slow na idiote ale lepiej to juz nie bedzie....
Edytowany przez skrzydlata 5 sierpnia 2017, 12:29
5 sierpnia 2017, 12:29
To jakie ten chłop ma zalety, że w ogóle z nim jesteś?
5 sierpnia 2017, 23:40
Śpi dziś na kanapie, bo po jego tekście, że jestem głupia (taki żart niby, jej zwykle) powiedziałam, że nie życzę sobie takich tekstów, w gdy dalej pyskował, pchnelam w jego stronę poduszkę, która traciła go w łokieć i wylał na siebie trochę piwa. Boże, jaką obraza majestatu, foch, zerwał się na nogi z bluzgiem na ustach i obrażony poszedł pod prysznic, jak wrócil to ciągle pytał czy mam mu coś do powiedzenia, w domyśle czy zamierzam przeprosić. Uparcie tłumaczyłam, że nie, bo to jego wina, on mnie zaczął wyzywać, więc logicznym jest, że nie mam mu już w tym momencie nic do powiedzenia. Stwierdził, że w takim razie ze mną nie śpi, więc leży teraz na kanapie i wciąż czeka na przeprosiny (oczywiście że w takich wypadkach nie używa pościeli ani nic takiego, tylko zwija się w kłębek, chyba żeby pokazać jaki jest biedny). Chyba wyczuł, że od wczoraj moje zachowanie się zmieniło, dzięki waszym radom, bo dziś właził mi ciągle w dupę. Cóż, skończyło się jak zwykle...
7 sierpnia 2017, 10:01
ja powiem z perspektywy osoby ktora lubi gry i tez mialam fazy na granie non stop, dzien mijal w mgnieniu oka i tez nie widzialam problemu. Moj maz sie wkurzal bo nic nie robilismy razem np w weekendy, ja gralam. Niestety te gry sa tak zaprojektowane ze trzeba byc tam non stop, np co godzine zeby dostac bonus itd. Mi ta faza przeszla, znudzilo mi sie po prostu, moze mu tez przejdzie? Jego frustracje tez rozumiem bo czasami trzeba spedzic duzo czasu zeby osiagnac jakis poziom, trzeba sie tam logowac, uwazac itd wiec wszytsko inne tylko przeszkadza. Nie mowie ze to jest fajne, gry to syf i uzaleznia, pozera czas, niszczy zwiazki chcialam tylko wytlumaczyc jak to dziala po prostu. Taka ucieczka od rzeczywistosci. Moze on ma jakies problemy w pracy np i odreagowuje? To co mowi jest chamskie i masz racje ze sie wkurzasz ale ja bym nie konczyla zwiazku przez chwilowy kryzys. Przeciez nie zawsze tak bylo prawda? Troche doczytalam jak on cie nie szanuje, wiec gry to nie jedyny problem. W takiej sytuacji musisz byc twarda i oschla, to chyba taki typ ze trzeba byc zimna s*ka zey on cie szanowal. Skoncz wszystkie bonusy typu gotowanie dla niego, sprzatanie itd. Rob tylko dla siebie. Ustal jasne granice i zadania. Za nie nie przepraszaj ani nie tlumacz, wychodz czesto i nie mow gdzie idziesz, odbieraj swoje telefony w innym pokoju. Niech on poczuje sie zagrozony. Wiesz rozwod mozna wziasc zawsze, zanim do tego dojdzie spobuj go troche wychowac. To nic ze jest starszy, zwiazek jest duzo szczesliwszy jak to kobieta rzadzi ;-)
Edytowany przez springbird 7 sierpnia 2017, 10:09