Temat: Problemy w małżeństwie - uzależnienie?

Cześć

Założyłam konto, ponieważ potrzebuję chłodnej analizy sytuacji, które coraz częściej pojawiają się w moim związku.

W maju br. wyszłam za mąż za faceta, z którym byłam przez ostatnie ponad 4 lata, z którym mieszkam od prawie 3 lat. Na przełomie 2016/17 wzięliśmy kredyt, kupiliśmy dom. Problem w tym, że czuję się w tym związku coraz bardziej nieszcześliwa. 

Około pół roku temu mój facet zaczął grać w grę multiplayer przez internet. Z każdym dniem poświęcał jej coraz więcej czasu, zaniedbując pozostałe obowiązki, jak chociażby głupie sprzątanie, spotkania ze znajomymi. Przymykałam na to oko, bo to gra z która wiąże się sporo jego wspomnień, w której poznał wielu przyjaciół. Ale niedługo potem zaczęłam zauważać, ze nieco wymyka się to spod kontroli. Niby zdarza się, że ugotuje obiad albo zrobi jakiś posiłek, ale każda wizyta w kuchni wiąże się z tym, że jak szalony nagle potrafi wszystko rzucić i podbiec do komputera, bo jego postac jest atakowana. Przestał zamykać drzwi od toalety gdy sika, niby tego nie tłumaczy, ale wiem że to po to, zeby szybciej stamtąd wybiec i dobiec do kompa (czy to tylko dla mnie jest chore? Zwracałam uwage, ale reakcji nie ma). Coraz częściej jest agresywny, wścieka się o wszystko, kiedy coś w grze go zabije albo ktoś z jego klanu coś zrobi źle, potrafi zacząć uderzać w laptopa, albo czymś rzucić. Dodam, że jego granie rozwinęło się do tego stopnia, ze aktualnie gra na 2 komputerach jednocześnie, a w większości wypadków kiedy ja nie używam swojego - używa również trzeciego laptopa i odpala na nim kolejne konto w grze. Gra odkąd wraca z pracy (po 16), do 22-23. Niby w tym czasie oglądamy "razem" film/serial, ale on dalej siedzi przy kompach.

Zawsze miał problemy z wybuchowym temperamentem, ale mam wrażenie, ze to obsesyjne granie pogłębia w nim wszystko co negatywne. Wiem, że nie lubi mojej rodziny, ale teraz kompletnie odmawia odwiedzin, jest nieprzyjemny jeśli już ktoś nas odwiedzi (z mojej rodziny). Jeśli już nie ma wyjścia i musi gdzieś pojechać (co jest zawsze okupione uprzednią walką, moimi łzami, jego obrazą majestatu), to siedzi potem przy stole naburmuszony i w ogóle się nie odzywa, tylko co chwila sprawdza która godzina. Uprzednio też pyta mnie o dokładną ilość czasu, jaką chcę spędzić w gronie rodziny, a potem tego czasu pilnuje. Przestałam ostatnio go zabierać, po co mam sobie psuć nerwy. Jeżdżę sama, siedze ile chce, nie jestem zestresowana upływającym czasem, jego burkliwością i wyższością.

Często powtarza, że bez niego to nic bym nie miała. Albo: ale ci ze mną dobrze, ale ci się trafiło. Wiele mu zawdzięczam, to fakt, ale takich rzeczy się nie mówi. I ja nie jestem wtedy bierna, próbuję na spokojnie tłumaczyć, że takie gadanie nie jest przyjemne, że sprawia mi przykrośc. Wtedy zawsze odpiera, że tylko zartuje, że jestem spięta, nie znam się na żartach, jestem burakiem.

Ostatnio zaczął rzucać hasłami, że każde z nas potrzebuje jakiejś odskoczni, odświeżenia, może byśmy sobie kogoś znaleźli na boku, to oczyści atmosferę, to tylko seks, dupa nie mydło, nie wymydli się. Jak wyżej - tłumaczę, nawet grożę, że odejdę - to mi rzuca: to odejdź, droga wolna, ja cię nie trzymam. I odeszłabym, pizdnęłabym tym wszystkim, ale nie mogę odejść przez kredyt - nie stać mnie na samodzielną spłatę, jestem na początku ścieżki kariery i zarabiam najniższą krajową, dodatkowo studiuję zaocznie. Ja wiem ile jestem warta, wiem, że nie jestem głupia. Ale tak się przy nim czuje.

Kłócimy się codziennie, ostatnio podupadłam na zdrowiu (podejrzewam problemy z tarczycą), przytyłam, nie podobam się sobie, mam niskie libido. A on codziennie wieczorem, jakby nic się nie stało, jakby zadnych kloni nie bylo, pyta czy zrobię mu loda. Albo na siłę dobiera mi się do majtek, mimo moich sprzeciwów.

Nie umiem już samodzielnie podejmować żadnej decyzji, nawet jak pyta co bym zjadła, to ja w  odpowiedzi o to samo pytam jego, bo boje się, ze moja odpowiedź go zdenerwuje. Potrafi mnie zdyskredytować przy znajomych. Ciągle gada o trójkątach, rzuca żenującymi żarcikami jak ma przyjść któraś z moich przyjaciółek: "mam kupić gumki? myślisz, że będzie coś z tego dzisiaj po winie?". 

Ja wiem, że wina zawsze leży po obydwu stronach, nie jestem święta, też się wściekam, też potrafię urządzić awanturę, ale mam wrażenie że to cholerne granie w grę wszystko już całkiem popsuło. Staram się podejmowac próby rozmów, ale przyznaję, ze już coraz rzadziej - po prostu nie chcę za każdym razem słuchać, że jak wreszcie znalazł hobby, to ja mu je każę rzucać. I co z tego, ze we wściekłości mówi, że wystarczy że mu powiem, że chcę żeby przestał grać, jak wiem, że będę potem wysłuchiwać narzekań, a on za chwilę znajdzie inną grę. 

Błagam Was, czy ja sobie wymyśliłam, że w tym związku jest coś mocno nie tak, czy naprawdę jest? Mam zaburzoną percepcję, bo w mojej rodzinie nie było czegoś takiego jak miłość i matka z ojcem szczerze się nienawidzą, ale nie rozwiodą ze sobą, bo co ludzie powiedzą - nie chcę tak skończyć. Czy jest szansa by to wszystko naprawić? Boję się problemów z bankiem w razie rozwodu. Boję się komentarzy rodziny, jeśli do rozwodu dojdzie po raptem 3-4 miesiącach od ślubu.Boję się, że sobie nie poradzę. Jestem w dupie. 

Idź do radcy prawnego, przedstaw całą sytuację i niech Ci powie jak wyglądałaby droga do rozwodu. Jak będziesz wiedziała co możesz uzyskać i jakie ewentualne trudności Cię czekają to będzie Ci łatwiej podejmować jakiekolwiek decyzje bo na razie wyobrażasz sobie przeszkody których możliwe że wcale nie ma. Będzie Ci łatwiej psychicznie po takiej rozmowie z radcą.

Poznaliśmy się przez internet, z racji, że nigdy nie miałam specjalnie możliwości wychodzić z domu przez zaborcza matkę.

Kurcze no, nie był cudem nad cuda, ale teraz robi się coraz gorzej z każdym dniem.

Pytam o to jaki był przedtem, bo jak to przeczytałam to się zaczęłam zastanawiać czy przypadkiem nie jest jakimś psychopatą/socjopatą. Nie będę się oczywiście ośmieszać diagnozowaniem kogoś przez internet (zwłaszcza, że nie mam wykształcenia w tym kierunku), ale na Twoim miejscu bym pogadała z kimś kto ogarnia temat. Bo dla mnie to wygląda trochę tak jakby on przedtem ukrywał swoją prawdziwą twarz, teraz Cię "upolował" (bo macie ślub i kredyt na głowie) i zaczyna pokazywać jaki jest naprawdę.

Też mi to przeszło przez myśl Wilena, najgorsze jest to, że on pokazuje rogi tylko w obecności mojej koleżanki i wobec mojej rodziny. Dla swoich bliskich jest ideałem.

imienazwisko napisał(a):

Też mi to przeszło przez myśl Wilena, najgorsze jest to, że on pokazuje rogi tylko w obecności mojej koleżanki i wobec mojej rodziny. Dla swoich bliskich jest ideałem.

No to serio, spróbuj zebrać to wszystko co napisałaś tutaj, a jeszcze lepiej go nagrać i pogadać o tym z psychiatrą. Nikt go nie zdiagnozuje nie widząc go (bo że zgodziłby się pójść na wizytę wątpię), ale przynajmniej Ci powiedzą czy coś może być na rzeczy, czy to po prostu chamstwo/tragiczne poczucie humoru. Moim zdaniem na pewno jest uzależniony od tej gry - no bo bez przesady, jak on nawet drzwi do łazienki nie zamyka? Jak pisałaś o tym, że będąc u rodziny wymagał podania ile tam będziecie to pomyślałam, że może tego potrzebował żeby zaplanować kiedy wróci do gry? Generalnie tak to wygląda jakby wszystko podporządkowywał pod grę, a im bardziej coś/ktoś mu w niej przeszkadza to tym bardziej się robi agresywny. 

imienazwisko napisał(a):

Też mi to przeszło przez myśl Wilena, najgorsze jest to, że on pokazuje rogi tylko w obecności mojej koleżanki i wobec mojej rodziny. Dla swoich bliskich jest ideałem.

No to serio, spróbuj zebrać to wszystko co napisałaś tutaj, a jeszcze lepiej go nagrać i pogadać o tym z psychiatrą. Nikt go nie zdiagnozuje nie widząc go (bo że zgodziłby się pójść na wizytę wątpię), ale przynajmniej Ci powiedzą czy coś może być na rzeczy, czy to po prostu chamstwo/tragiczne poczucie humoru. Moim zdaniem na pewno jest uzależniony od tej gry - no bo bez przesady, jak on nawet drzwi do łazienki nie zamyka? Jak pisałaś o tym, że będąc u rodziny wymagał podania ile tam będziecie to pomyślałam, że może tego potrzebował żeby zaplanować kiedy wróci do gry? Generalnie tak to wygląda jakby wszystko podporządkowywał pod grę, a im bardziej coś/ktoś mu w niej przeszkadza to tym bardziej się robi agresywny. 

imienazwisko napisał(a):

Też mi to przeszło przez myśl Wilena, najgorsze jest to, że on pokazuje rogi tylko w obecności mojej koleżanki i wobec mojej rodziny. Dla swoich bliskich jest ideałem.

To jest typowe dla narcyzow/psychopatow. Podobnie jak zapoznawanie przez siec. Tam moga sie "pokazac", stworzyc swoj sztuczny wizerunek i zapoznac takie kobiety jak Ty: z malych miasteczek, zakompleksione, z toksycznych domow - takie najlatwiej uwiesc i zmanipulowac. Narcyz poczatkowo pokazuje dobre strony, po pewnym czasie, kiedy jest pewien, ze nie odejdziesz zaczyna robic z zycia pieklo. 

Na bank ma cos zwichrowane pod kopula. Ale to juz lekarz by musial ocenic. Ja tylko przypuszczam, po tym co piszesz co to za osoba. 

Pasek wagi

Na przełomie 2016/17 wzięliśmy kredyt, kupiliśmy dom. 

Z tego juz nic nie bedzie, bedziecie ze soba tylko dla kredytu. Nie Ty pierwsza i nie ostatnia.

Kredytem się martwisz? To najmniejszy problem! Martw się lepiej tym, że zmarnujesz sobie życie :/ jakby mój mąż mi wyskoczył z takim tekstem o tych zdradach to od razu bym mu walizkę spakowala i wypieprzyla za drzwi, nie wiem czemu na to pozwalasz w ogóle :P szanuj się.. 

Znam małżeństwa, które się rozpadly mimo kredytu, jest to problematyczne, ale da się załatwić, uwierz mi. Najlepiej sprzedać mieszkanie. 

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.