- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
24 lipca 2017, 18:43
Ile macie przyjaciółek ,ile bliskich koleżanek a ile koleżanek? Zawsze byłam towarzyską osobą, całe gimnazjum i liceum miałam tłum znajomych , w tym wiele bliższych i dalszych koleżanek. Później studiowałam dziennie i pracowałam, ale mieszkałam poza Warszawą, więc nie miałam zbyt wielu koleżanek ze studiów, lecz ostały się te z rodzinnej miejscowości. Potem przeniosłam się na stałe do Warszawy, nie przyjeżdżałam zbyt często do miasta rodzinnego (chociaż było niedaleko) i kontakty z 'lokalnymi' koleżankami się trochę urwały. Potem one zaczęły brać śluby, zachodzić w ciąże, część powyjeżdżała za granicę i to właściwie całkiem umarło. Miałam (mam?) od wielu lat jedną przyjaciółkę, z którą nadawałyśmy na tych samych falach, ale ja jestem wiecznie zajętą pracoholiczką , a ona dość niespodziewane odnalazła się w macierzyństwie i życiu w zgodzie z naturą. Mówiąc krótko mamy totalnie inne priorytety w życiu, a w dodatku ja nie znoszę dzieci o czym ona dobrze wie od lat. Próbujemy znaleźć jakąś płaszczyznę do rozmów ale nie jest to łatwe - ja jej mogę opowiadać o przetargach, a ona mi o budowaniu domu z gliny.
Mam oczywiście kilka koleżanek z pracy i nawet się lubimy, ale bez jakichś głębszych relacji - ot pogadamy o dupie Maryni i tyle.
I przechodząc do sedna: teraz się zastanawiam czy ze mną coś nie tak? czy coś przegapiłam? zmarnowałam? mam prawie 30 lat i żadnych bliższych koleżanek, być może jedną przyjaciółkę ?
24 lipca 2017, 19:29
Ile macie przyjaciółek ,ile bliskich koleżanek a ile koleżanek? Zawsze byłam towarzyską osobą, całe gimnazjum i liceum miałam tłum znajomych , w tym wiele bliższych i dalszych koleżanek. Później studiowałam dziennie i pracowałam, ale mieszkałam poza Warszawą, więc nie miałam zbyt wielu koleżanek ze studiów, lecz ostały się te z rodzinnej miejscowości. Potem przeniosłam się na stałe do Warszawy, nie przyjeżdżałam zbyt często do miasta rodzinnego (chociaż było niedaleko) i kontakty z 'lokalnymi' koleżankami się trochę urwały. Potem one zaczęły brać śluby, zachodzić w ciąże, część powyjeżdżała za granicę i to właściwie całkiem umarło. Miałam (mam?) od wielu lat jedną przyjaciółkę, z którą nadawałyśmy na tych samych falach, ale ja jestem wiecznie zajętą pracoholiczką , a ona dość niespodziewane odnalazła się w macierzyństwie i życiu w zgodzie z naturą. Mówiąc krótko mamy totalnie inne priorytety w życiu, a w dodatku ja nie znoszę dzieci o czym ona dobrze wie od lat. Próbujemy znaleźć jakąś płaszczyznę do rozmów ale nie jest to łatwe - ja jej mogę opowiadać o przetargach, a ona mi o budowaniu domu z gliny.Mam oczywiście kilka koleżanek z pracy i nawet się lubimy, ale bez jakichś głębszych relacji - ot pogadamy o dupie Maryni i tyle.I przechodząc do sedna: teraz się zastanawiam czy ze mną coś nie tak? czy coś przegapiłam? zmarnowałam? mam prawie 30 lat i żadnych bliższych koleżanek, być może jedną przyjaciółkę ?
Mysle, ze masz niewlasciwe podejscie i pojecie przyjazni. Przeciez to nie chodzi o to, zeby kogos przeinaczac na swoja modle i byc zgodne niczym papuzki nierozlaczki. Napisze Ci zaraz o swoich najlepszych to moze zrozumiesz o czym mowie
Jest nas 5. Dwie z nich znam od gimnazjum, 2 dolaczyly do nas w liceum czyli kolejno 14 i 11lat (Edit, bo sie odmlodzilam troche 17 i 14lat!) . Kazda z nas przynajmniej kilka razy zmieniala miejsce zamieszkania, faceta i priorytety w zyciu. Kazda z nas interesuje sie kompletnie czyms innym, ale wszystkie jestesmy gotowe i chetne do rozmow na roznych plaszczyznach, wszystkie jestesmy mlode, zdolne i piekne (haha
) tylko kazda inaczej i w innej dziedzinie
Dzielimy sie swoja wiedza i umiejetnosciami, wspieramy sie w roznych momentach swojego zycia - niezaleznie od dzielacej nas odleglosci i tego czy mamy takie same poglady czy potrzeby. Jedna z nas jest juz matka, ja pomimo, ze nie chce miec dzieci cieszylam sie razem z nia kiedy zaszla w ciaze, bo wiedzialam, ze jest to cos czego ona pragnie. I bylam pierwsza osoba do ktorej zadzwonila jak tylko Mlody pojawil sie na swiecie i ona wiedziala, ze moze do mnie zadzwonic o 2 w nocy i mi to powiedziec i ze moze wyrzucic z siebie te wszystkie hormonalne rzeczy i ja rowniez wiem, ze jesli tylko potrzebuje moge dzwonic. Byl taki moment kiedy jedna z nas rozstala sie z facetem i baardzo to przezyla - zorganizowalymy posiadowy na skypie (kazda z nas mieszka w innym miescie), wszystkie razem lub osobno, zeby bylo jej razniej, zeby nie byla sama i nie miala czasu na rozpamietywanie. Nie umornialamy sie i zadamy, by druga osoba postepowala zgodnie z naszymi prywatnymi zasadami. Dajemy sobie przestrzen i wolnosc wyboru - pisze o tym, bo to jest dla mnie najwazniejsza rzecz na swiecie.
Spotykamy sie zawsze kiedy jestem w Polsce, organizujemy wtedy babska impreze jak za starych dobrych czasow, jesli one jakims cudem sa w stanie spotkac sie same beze mnie (sa w PL) to dzwonia do mnie na skypie i siedzimy sobie tak ja z winem przy kompie i one tam Kontakt mamy staly, choc nie zawsze oznacza to czesty. Bywa, ze i przez miesiac nie mamy kiedy tak konkretnie pogadac (oczywiscie gdyby zaszla nagla potrzeba to tak jak wyzej - staniemy na wysokosci zadania i zrobimy wszystko, zeby byc i dac z siebie wszystko). Ale niezaleznie od tego ile nie gadalysmy zawsze jest to ta sama relacja, zawsze mamy o czym gadac i mozemy to robic godzinami.
Znam i kocham te dziewczyny tak mocno, ze serio, nie chce mi sie nawet za szczegolnie otwierac przed kimkolwiek innym i rozpoczynac innych przyjazni. Wrecz przeciwnie - zwykle ludzi trzymam na dystans, tzn. jasne posmieje sie, pozartuje, ale jak dochodzi do jakis powazniejszych rozmow zawsze wole uderzyc do moich dziewczyn, bo znaja mnie na wylot i wiem, ze zycza mi jak najlepiej
Edytowany przez sweeetdecember 24 lipca 2017, 19:51
24 lipca 2017, 19:29
Właśnie chyba jestem w takim momencie, że zaczyna mi brakować tych relacji. Mam względnie poukładane życie prywatne, pracę i zaczynam mieć miejsce na kogoś jeszcze oprócz partnera. Pracoholiczką jestem/byłam? raczej z musu niż z wyboru. Ze względu na nieciekawą sytuację rodzinno-finansową, starałam się szybko usamodzielnić i wyprowadzić , a jak już się wyprowadziłam to musiałam na siebie zarobić (nie było pomocy od rodziny). Jestem jedynaczką więc zawsze liczyłam głównie na siebie i "grę do własnej bramki", i wydaje mi się, że inne osoby tego nie rozumiały bo zawsze mogły liczyć, że ktoś im coś da, sfinansuje pomoże (partner, rodzice albo rodzeństwo). Ja nie miałam nigdy tego komfortu.Mam dwie najlepsze przyjaciółki i kilka bliższych koleżanek. Jeżeli jesteś pracoholiczką, to nic dziwnego, że nie masz za wielu przyjaciół. Nie potrafię stwierdzić, czy coś przegapiłaś, bo to zależy od Ciebie - czy brakuje Ci tych relacji.
No to działaj i poznaj kogoś. Tylko wiadomo, że trzeba do tego cierpliwości i nie robić nic na siłę. Na pewno nie jest na to za późno :)
24 lipca 2017, 19:49
Mam jedną przyjaciółkę od jakiś 15 lat i kilka koleżanek. Niestety nie dbam o kontakty.
24 lipca 2017, 19:56
Takich zwyklych kolezanek to pare ale kontakt jest bardzo sporadyczny Mam jedna przyjaciolke ktora niestety wyjechala za granice, do pewnego czasu myslalam ze druga ale bardzo sie na niej zawiodlam wiec konakt sie rozluznil , oraz bliska kolezanke, ktora wlasnie urodzila dziecko.
Moim najlepszym przyjacielem jest moj partner z ktorym jestem 6 lat:)
24 lipca 2017, 20:02
Nic nie tracisz, to jest normalna kolej rzeczy. Ja w ogóle nie znoszę tego słowa "przyjaciółka" bo już się na kilku "przyjaciółkach" przejechałam i w ogóle w moim doświadczeniu kobiety w dojrzałym wieku, które używają tego słowa by siebie opisać (lub o zgrozo do mnie się tak zwrócić) to desperatki, samotne stare panny albo psycholki. Mogę być sympatyczna i się umówić na kawę ale jestem nieufna i nie mam ochoty się zwierzać/słuchać zwierzeń lub nawet wyrażać opinii.
Mam 28 lat i są dwie osoby w moim życiu poza rodziną i partnerem, które się wyróżniają, znam je od dzieciństwa i nigdy się na nich nie zawiodłam choć były kłótnie ale i były pojednania. Znają dobrze moją rodzinę i moją przeszłość, były blisko w moich dobrych i złych chwilach, nie muszę nic przed nimi udawać. Nasza trójka mieszka w różnych częściach świata i wiedziemy całkiem różne życie prywatne i zawodowe. Obecnie niekoniecznie już nawet dzielimy wspólne zainteresowania ale ze względu na przeszłość podtrzymujemy kontakt i nieważne jak często (może być nawet rozmowa po długiej przerwie ale nie jest niezręcznie i dziwnie, jest niezmiennie tak samo).
Natomiast nowym "przyjaźniom" mówię stanowcze NIE.
24 lipca 2017, 20:07
Jedna przyjaciółka, trzy bliskie mi kuzynki, siostra mojego narzeczonego i dziewczyna brata, trzy dziewczyny moich przyjaciół i dwie koleżanki z liceum (jedna z ławki i studiowałyśmy razem, druga studiowała potem z moim przyjacielem i jego dziewczyną). Tyle z bliskich mi kobiet (oczywiście pomijając mamę, babcię, no wiadomo). Reszty koleżanek to nawet nie liczę, bo ani ja bym nie płakała jakby się nam urwał kontakt, ani one . Ja nie podchodzę do tego, że ktoś ma mało bliskich znajomych wokół siebie jako do zmarnowania czasu, czy przegapienia czegoś (no chyba, że był ktoś fajny na horyzoncie, a się go olało i zaprzepaściło szansę na znajomość). Czasami po prostu los źle rozdaje karty i nie ma się szczęścia do ludzi.
24 lipca 2017, 20:36
Mój mąż jest moim prawdziwym przyjacielem i kumplem :) ale mam jedną prawdziwą przyjaciółkę ( znamy się 28 lat) Wie o mnie prawie wszystko i wiem że z najdziwniejszym problemem mogę się do niej zwrócić i bez oceniania wysłucha mnie i powie tylko swoje zdanie. Ja też zawsze staram się ja zrozumieć :) Choć mamy bardzo odmienne zdanie np. Na temat małżeństwa. Super koleżanki mam tu na Vitalii. W grupie moich znajomych mam prawdziwe " perełki " i chętnie spotkałabym się z nimi na żywo :) Mam też super kumpele w rodzinie można by rzec. Moja szwagierka to prawdziwy skarb a z siostrą uczę się budować przyjaźń i prawdziwa siostrzana relacje :)
Budowanie relacji z ludźmi i przyjaźni to praca która powinna iść z obu stron. Staranie powinno wychodzić samo z siebie bo chce się mieć przyjaciół. I trzeba mieć na to czas i cierpliwość. Takie moje skromne zdanie.
Edytowany przez NaDukanie 24 lipca 2017, 20:37
24 lipca 2017, 20:49
mam dwie przyjaciolki. Od zawsze:-) mozemy nie gadac pare tygodni a jak sie spotkamy jakbysny sie wczoraj widziały. Albo co dzien piszemy non stop. I cala mase koleżanek. Ale ja bardzo szybko nawiazuje kontakty i da sie mnie lubic;-)
24 lipca 2017, 20:57
moją najlepszą przyjaciółką jest mama, najlepszą koleżanką teściowa. takim 3w1 jest mój mąż, najlepszy i niezastąpiony
moja najlepsza przyjaciółka (wtedy tak mi się wydawało) po 17 latach naszej "przyjaźni" pokazała mi na czym jej najbardziej zależało w naszej znajomości. koleżeństwo się skończyło jak się wyprowadziłam na drugi koniec polski, chociaż zawsze więcej miałam kolegów niż koleżanek.
Edytowany przez 24 lipca 2017, 20:59
24 lipca 2017, 23:08
Przyznam się, że zawsze jak oglądam te filmy czy seriale, które opowiadają losy przyjaciółek (zazwyczaj czterech, zauważyłyście?) to czuję takie ukłucie smutki i żalu, że w moim życiu nie ma takich osób. Chciałabym mieć takie bliskie osoby, ciepłe i wartościowe relacje, ludzi, na których mogę liczyć. A tymczasem mam wrażenie, że nie potrafię budować czegoś takiego. Gdzieś popełniam jakiś błąd i wszystko się sypie.