- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
3 lipca 2017, 14:23
Jak w temacie. Dodam, że córka dostaje ekstra na kino, czy jakieś ciuchy. Kieszonkowe ma na takie swoje prywatne rzeczy, o których nie muszę wiedzieć.
9 lipca 2017, 18:04
Według odpowiedzi z tego wątku, 17latka to jeszcze dziecko i się w życiu na pracuje, a co dopiero 14sto latek...zwariowałaśtaka postawa mi sie podoba :)
12 lipca 2017, 23:58
Nie wiem, skąd to wywnioskowałas, że skoro opisałam swoje doświadczenia to są one lepsze. Ja tak nie uważam. Ale uważam, że w wieku 17 lat można spokojnie na siebie zarobić na swoje pierdoly jak się ma potrzebe, co tu spotkało się z jakimś dzikim oburzeniem...i z tekstami jakby nastolatka pracująca leciała na palach w szkole i miała życie godne pozalowania...czy nie miała możliwości rozwoju - ekhm...?
emmm a ty sobie teraz też dopowiedziałaś. Ja tylko napisałam, że miałam czas i na naukę i na cieszenie się swoim życiem (w tym np. w pełni wakacjami). Jasne jest dla mnie, że młoda osoba, która musi na siebie zarabiać ma na to mniej czasu - nigdy nie powiedziałam że w ogóle (bo widzę że nawiązujesz do mojego posta).
"Nie wiem na jakiej zasadzie wywnioskowałaś, że ja miałam ciężko w życiu, bo rodzice dawali mi mniej kasy na moje wyżywienie i wydatki osobiste. To nie oznacza, że nie było ich stać na więcej (to po pierwsze, bo dawali mi kasę na mieszkanie, co wynosiło więcej, jak Wasze kieszonkowe) i że musiałam robić w kamieniołomach, że nie miałam życia (ani radości z niego), nie było mnie stać na wakacje, na szminkę ciułałam miesiącami a pracę odbywałam kosztem nauki i przez to poleciały mi wyniki. Nigdzie też nie napisałam, że osoby, które ciągną kasę od rodziców do studiów i na studiach są pasożytami, więc sobie po prostu nie dopowiadaj. "
Nie wiem, czmeu w ogóle dopowiedziałaś sobie o jakichś kamieniołomach (nie mówiłam zupełnie nic o rodzaju pracy), nigdzie nie pisałam, że nie było cię na nic stać - ja pisałam o sobie i o tym, co myślę, że ten czas i ten brak konieczności pracy mi dał.
Nie wiem po co też to obronne "bo dawali mi kasę na mieszkanie, co wynosiło więcej, jak Wasze kieszonkowe" jakby ktokolwiek próbował obrazić twoich rodziców! Albo jakieś przechwalanie, czy nie wiem co to ma być za tekst. Wywnioskowałam, że miałaś ciężko, bo pisałaś o tych 50 zł na tydzień. Nie miało to być w żaden sposób obraźliwe, bez przesady.
Edytowany przez paranormalsun 13 lipca 2017, 00:06
20 lipca 2017, 21:06
W sprawie kwoty się nie wypowiem, bo sama dość dawno wyrosłam z kieszonkowego, a moje dziecko nie chce.
Natomiast co do pracy, to ja nie widzę większej wartości dodanej z zarabiania przez 17-latkę. Byłam utrzymywana przez rodziców do końca studiów (w trakcie miałam stypendium naukowe i trochę pracowałam, ale z jednym wyjątkiem zgodnie z kierunkiem studiów za raczej nieduże kwoty) i tak zawziętych na pracę osób jak ja jest niewiele. Bardzo lubię swoją pracę i gdybym nie przesadzała z jej ilością byłabym przeszczęśliwa. Do pierwszej pracy poszłam zaraz po obronie i od tamtej pory nie pracowałam jedynie przez kilka miesięcy ciąży zagrożonej i dwa i pół miesiąca po porodzie. Nie widzę zatem żadnego zagrożenia w tym, że młody człowiek poświęca 100% czasu na naukę i odpoczynek. Nie widzę żadnej wartości dodanej z pracy w młodym wieku, jeśli człowiek ma zapał do nauki. Jeśli tylko będę mogła, dam swojemu dziecku czas na dojście do czegoś i zawodowe ustawienie się. Wierzę w swoje dziecko, że tego czasu nie zmarnuje, tak jak ja nie zmarnowałam swojego.