- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
15 maja 2017, 09:18
Studentki, jak często odwiedzacie rodziców kiedy studiujecie w innym mieście?
15 maja 2017, 09:47
ja co tydzień byłam w domu, ale ja jestem bardzo silnie związana z rodzicami
15 maja 2017, 10:39
ja swoich rodziców odwiedzałam regularnie co weekend albo oni wpadali do mnie. Nie było z tym żadnych problemów.
15 maja 2017, 10:41
przez dwa lata jeździłam praktycznie co tydzień, bo:
1) mam tylko godzinę drogi
2) to były baardzo ciężkie dwa lata i w domu czułam się bezpieczniej, mogłam się napić z mamą herbaty i trochę wyżalić... po prostu dzięki temu było mi łatwiej przetrwać
3) mieszkałam w bardzo średnich mieszkaniach i chciało mi się do czystego domku z pełną lodówką hahaha Do tego w domu miałam lepsze warunki do nauki, swój pokój itp
Teraz jeżdżę tak z raz na 3 tygodnie, głównie dlatego, że wiem że rodzice tęsknią. Uważam, że czas najwyższy odciąć pępowinę. Chcę w końcu poznać miasto, trochę weekendów tu spędzić. Z jednej strony czuję się winna, że za rzadko ich odwiedzam a z drugiej uważam, że taka jest kolej rzeczy i to naturalne.
15 maja 2017, 10:59
Jak studiowalam to staralam sie jezdzic co 2-3 tygodnie. Raz zdarzylo mi sie, ze nie bylo mnie w domu 9 tygodni, ciezkie zaliczenia i sesja - odwiedzili mnie rodzice :) albo podawali busami jedzenie. Odleglosc to 230 km, teraz pracujac staram sie tak samo, co 3 tygodnie byc w domu, obliczam kiedy mam wolna sobote bez dyzuru i jade. Rodzice tesknia, ja tesknie bo zwiazani jestesmy ze soba, ale rozumieli, ze sa egzaminy i zaliczenia, w domu ciezko mi bylo sie skupic na nauce bo wiadono... chcialam porozmawiac z Rodzicami, Bratem, znajomymi... :)
15 maja 2017, 11:21
Ja miałam do rodziców 55 km i jeżdziłam raz na 2-3 tyg.
Chociaz raz nie było mnie chyba z 5 miesięcy, bo robiłam 2 semestry na raz i nie miałam kiedy jechać.