- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
15 maja 2017, 08:39
Czy którakolwiek z was kiedykolwiek rozważała opcję adoptowania dziecka ? Jakie są wasze przemyślenia i refleksje na ten temat ?..Dlaczego tak , lub dlaczego nie .Jeżeli ktoś jest w temacie to może podzieliłby się swoją historią :). Od razu nadmienię, że nie interesują mnie nic nie wnoszące opinie typu : Nie mam dzieci , bo to moja sprawa, dbam o regulację populacji ludzi na ziemi, walczę z przeludnieniem itp. Proszę o opinię ludzi zainteresowanych tematem.
15 maja 2017, 11:27
Gdybym nie mogła miec dzieci to mysle ze bym zaadoptowała. Jednak obawiam sie tego ze jak dziecko po jakimś czasie dowiedziałoby sie ze nie jestem jego prawdziwa mama to zmieniłoby do mjie stosunek i nie trwakyowal jak rodzica
Jakby się dowiedziało po jakims czasie to się nie dziwię, skoro było wcześniej oszukiwane.
Znam jedną osobę adoptowana, normalna dziewczyna, normalna rodzina. Zawsze była zadbana przez nich i związana z nimi.
15 maja 2017, 11:31
Ale głupoty, wiele kobiet bez problemu donosi ciąże i rodzi bez problemu. Urodzić to często żadna sztuka, wychować to dopiero zadanie.13obawy obawami, jednak z adoptowanymi dziećmi też nie wiadomo jakie mają geny i czy w przyszłości nie odpadnie ich jakaś choroba. Niektóre genetyczne choroby pojawiają się po latach dopiero. Deformacja ciała czeka każdego, bo czas i wiek pracuje na niekorzyść ludzkiego ciała. Nie tyllko ciąża powoduje złe samopoczucie, także różne choroby i nigdy nie wiemy co i kiedy nas spotka. Co do bólu podczas porodu no jakoś to dziecko musi na świat się wydostać, te adoptowane przyszły na świat tą samą drogą, trochę to słabe, brać adoptowane dziecko, żeby inna kobieta odwaliła czarną robotę. W każdym razie nie mając swoich dzieci z wyboru, a decydując się na adoptowane nigdy z własnej woli nie doświadczy się tego cudu, gdzie mała istota rozwija się w naszym ciele, nie poczujemy tej szczególnej więzi , ruchów, nie doświadczymy tej troski o jeszcze nie narodzone dziecko , tej ciekawości w jakim tygodniu ciąży jak nasze maleństwo wygląda i co już potrafi, nigdy w tym adoptowanym dziecku nie zobaczymy swoich oczu, swojego nosa, swoich cech charakteru. Nie wiem jak to opisac po prostu noszenie własnego dziecka to jest coś szczególnego, to jest danie komuś życia, tym bardziej ma to jakiś taki duchowy wymiar jeśli dziecko zostało poczęte nie z przypadku, ale naprawdę świadomie i z miłości, gdzie jest owocem tej miłości i łączy kobietę i mężczyznę na całe życie.
Noma_ jak zwykle poleciała... XD A co do tematu, to ja jestem adoptowanym dzieckiem, kochanym i wdzięcznym. I jako osoba, która spędziła sporą część życia w DD, mogę śmiało powiedzieć, że to naprawdę nie sztuka urodzić, sztuką jest dać miłość, czasami niełatwemu, obcemu, małemu człowiekowi, który ma swoje zadry i rany, ale zaleczyć to da się tylko miłością i cierpliwością, a za to moim kochanym rodzicom (i nie mam na myśli tych, którzy mnie zrobili i porzucili, tych którzy posyłali mnie w brudnych ubraniach do szkoły, dawali jedną kromkę z masłem na cały dzień, bo ważniejsza była flaszka wódki) należy się medal i będę tych ludzi kochał prawdziwą miłością do końca moich dni i to oni są moimi rodzicami, tymi prawdziwymi, bo dali mi miłość, wykształcenie i cierpliwość i dzięki nim jestem dziś tym kim jestem, sam mam rodzinę, dwoje własnych i jedno adoptowane dziecko. I uważam się za szczęściarza.
Edytowany przez 15 maja 2017, 11:34
15 maja 2017, 11:31
13
Naspiałam kontrargumenty , bo stwierdziłaś, że łatwo wyobrazić sobie powody i je wymieniłaś. No właśnie nie tak łatwo wyobrazić sobie powody, kiedy to dla mnie powody jakie wymieniłaś, nie są powodami. Powodem jest dla mnie np. pewnośc ciężkiej choorby genetycznej, a nie strach, że może dziecko będzie chore. Każda kobieta zachodzc w ciąże nie wie jakie genetyczne choroby spotka jej dzikeoc, może nawet nie wiedzieć o jakiś chorobach w sowjej i w rodiznie męża kilka pokoleń wstecz.
15 maja 2017, 11:32
Ja zawsze bylam na tak, nieststy moj maz jest przeciwny (bo to jednak nie krew z krwi, nie te geny, no i nie wiadomo czym jest obciazony taki mlec - fizycznie, jak i psychicznie). Moja przyjaciolka wraz z mezem adoptowala w zeszlym roku 4-letniego chlopca. Swietny malec i dobrze sie dogaduje z moja cora. Ostatnio spedzilismy razem urlop:) Ja znam zdecydowanie wiecej przypadkow adopcji, ktore zakonczyly sie happy endem i tylko jeden taki, gdzie rodzice nie poddalii i oddali starszego chlopca z dwojki rodzenstwa (dziewczyna wciaz jest z nimi i dobrze sie chowa), bo byl mega agresywny i pomimo wielomiesiecznje walki ze wsparciem psychologa nie udalo sie go naprostowac (w pewnym momecnie zaczal juz im autentycznie zagrazac). Nieststy ze wlasne dziecko nie zejdzie na zla droge tez nie ma gwarancji. Jakis czas temu byla przeciez glosna sprawa, ze za namowa dziewczyny chlopak zabil swoich rodzicow. I co z tego, ze byl ich rodzonym synem i w domu nie bylo zadnej patologii:|
---
Co do przyjaciolki dodam jeszcze, ze ich synek wie, ze jest adoptowany, moja cora tez wie, ze jest adoptowany i dzieci nie robia z tego zadnego problemu i przyjmuja to zupelnie naturalnie. Problem sie pojawia jak ludzie robia z czegos straszne tabu i dopiero po czasie, latami skrywana prawda wychodzi na jaw.
Edytowany przez Grubbbcia 15 maja 2017, 11:41
15 maja 2017, 11:45
13Naspiałam kontrargumenty , bo stwierdziłaś, że łatwo wyobrazić sobie powody i je wymieniłaś. No właśnie nie tak łatwo wyobrazić sobie powody, kiedy to dla mnie powody jakie wymieniłaś, nie są powodami. Powodem jest dla mnie np. pewnośc ciężkiej choorby genetycznej, a nie strach, że może dziecko będzie chore. Każda kobieta zachodzc w ciąże nie wie jakie genetyczne choroby spotka jej dzikeoc, może nawet nie wiedzieć o jakiś chorobach w sowjej i w rodiznie męża kilka pokoleń wstecz.
No widzisz, dla Ciebie nie są, a dla kogoś innego są. Trzynastce chyba chodziło o to, że to są bardzo subiektywne sprawy i czasmi lęki są tak mocne, że utrudniają decyzję o ciąży, nawet kiedy dla kogoś innego są niezrozumiałe.
A jak widzisz różnie to bywa na świecie, moja matka biologiczna też nosiła mnie pod sercem, ale nie czuła do mnie nic pozytywnego, na tyle mnie olewała, że zostałem jej odebrany. Jak widzisz ludzie są różni i więź między rodzicem a dzieckiem nie zawsze tworzy się podczas narodzin...
Edytowany przez 15 maja 2017, 11:48
15 maja 2017, 11:48
Znam tylko dwa przypadki adopcji u moich znajomych. W pierwszej rodzinie chłopak adoptowany miał 8 lat. Matka alkoholiczka, ojciec popełnił samobójstwo, więc był po przejściach. Rodzice, którzy go adoptowali to tzw porządna rodzina - zamożni, szanowani, na stanowiskach, ale chłopak był niereformowalny. Od początku sprawiał problemy mimo wszelkich starań, a z czasem było tylko gorzej. Z własnej woli zamieszkał w jakimś ośrodku. Teraz ma 18 lat i właśnie został ojcem... W drugim przypadku chłopczyk adoptowany jako niemowlak. Okazało się, że jest opóźniony w rozwoju. Rodzice wydawali mnóstwo na rehabilitantów, lekarzy, terapie, bo dziecko nie mówiło do 5 roku życia.
15 maja 2017, 11:56
Guzik prawda. Znam dwie rodziny wychowujące adoptowane dzieci, są to wspaniałe, kochające i otwarte dzieci (no, jeden chłopak już teraz prawie pełnoletni, więc raczej kochający mężczyzna). Wspomniany chłopak bardzo szanuje swoich rodziców i zawsze opiekował się i dbał o młodszą siostrę (urodzoną przez matkę już po jego adopcji, gdy miał kilka lat i wszyscy mówili, że nie zaakceptuje rodzeństwa, tacy znawcy). A do tego nieziemsko przystojny :P Nie wszystkie dzieci w ośrodkach adopcyjnych są z patologicznych rodzin, nie ma co uogólniać. A problemy wychowawcze sprawia każde dziecko, tylko w przypadku adopcyjnych wszyscy od razu zwalają winę na fakt adopcji, to dorośli ludzie powodują takie napiętnowanie. Oczywiście decyzja musi być świadoma. Ja sama chciałabym adoptować dziecko, niestety na chwilę obecną nie mam takiej możliwości.
Ale nie ma też co udawać, że fakt adopcji, czy przeszłość nie ma żadnego wpływu na te dzieciaki. Wystarczy poczytać sobie fora adopcyjne, takie dzieci wymagaja wiele uwagi, cierpliwosci i odpowiedniego podejscia. Czasem rodzice adopcyjni nie sa informowanie o tym, na co cierpia ich dzieci! (np. FAS - czyli choroba spowodowana przez spozywanie alkoholu przez matke w ciazy).
Moim zdaniem błędem jest to, że niektorzy myślą "dziecko to dziecko". Nie chodzi o napietnowanie tych dzieci, a pelna swiadomosc tego, na co sie decyduje. Nie kazdy bedzie w stanie sie tego podjac.
15 maja 2017, 12:13
Ale nie ma też co udawać, że fakt adopcji, czy przeszłość nie ma żadnego wpływu na te dzieciaki. Wystarczy poczytać sobie fora adopcyjne, takie dzieci wymagaja wiele uwagi, cierpliwosci i odpowiedniego podejscia. Czasem rodzice adopcyjni nie sa informowanie o tym, na co cierpia ich dzieci! (np. FAS - czyli choroba spowodowana przez spozywanie alkoholu przez matke w ciazy).Moim zdaniem błędem jest to, że niektorzy myślą "dziecko to dziecko". Nie chodzi o napietnowanie tych dzieci, a pelna swiadomosc tego, na co sie decyduje. Nie kazdy bedzie w stanie sie tego podjac.Guzik prawda. Znam dwie rodziny wychowujące adoptowane dzieci, są to wspaniałe, kochające i otwarte dzieci (no, jeden chłopak już teraz prawie pełnoletni, więc raczej kochający mężczyzna). Wspomniany chłopak bardzo szanuje swoich rodziców i zawsze opiekował się i dbał o młodszą siostrę (urodzoną przez matkę już po jego adopcji, gdy miał kilka lat i wszyscy mówili, że nie zaakceptuje rodzeństwa, tacy znawcy). A do tego nieziemsko przystojny :P Nie wszystkie dzieci w ośrodkach adopcyjnych są z patologicznych rodzin, nie ma co uogólniać. A problemy wychowawcze sprawia każde dziecko, tylko w przypadku adopcyjnych wszyscy od razu zwalają winę na fakt adopcji, to dorośli ludzie powodują takie napiętnowanie. Oczywiście decyzja musi być świadoma. Ja sama chciałabym adoptować dziecko, niestety na chwilę obecną nie mam takiej możliwości.
Naturalnie, że przeszłość ma znaczenie i odbija się na psychice. Nie byłem łatwym dzieckiem, miałem koszmary, później się buntowałem, bo sądziłem, że to obcy ludzie i nic o mnie nie wiedzą, ale moja mama, podarowała mi tyle miłości i cierpliwości, że kiedy miałem napad szału, zwyczajnie mnie przytulała, nie krzyczała, nie denerwowała się, zwyczajnie mnie obejmowała. Jestem jej za to wdzięczny, że się nie poddała, że mnie nie zostawiła, bo dziś naprawdę doceniam to, że chcieli poświęcić mi trud rodzicielstwa. Właśnie mi... choć nie wiedzieli kim jestem i co przeszedłem (a może wiedzieli...). Miałem szczęście, niestety w PL jest jeszcze wciąż przekonanie, że swoje jest lepsze (i nikogo za to nie potępiam, wręcz rozumiem, ale sam mam i własne dzieci i jedno adoptowane i również staram się być najbardziej kochającym ojcem dla wszystkich), dzieci w domach dziecka to takie kundle, a własne dziecko ma rodowód... Może to nie brzmi najlepiej, ale dopóki czegoś nie zmienimy w podejściu ludzi to wciąż będą w domach dziecka dzieciom pękać serca.
15 maja 2017, 12:26
Kiedy już w miarę akceptowalnej normy dorobię się cywilizowanych standardów będę miała już 30 lat ..Czyli dość dużo.]No nie wiem - ja tam dziecko planuję właśnie w okolicach 30tki (a chciałabym mieć dwójkę, więc to drugie już po trzydziestce) i jak patrzę po rodzinie i znajomych to nie wydaje mi się, żebym była odosobniona. Większość z tego co rozmawiam chce popracować parę lat i dopiero powiększać rodzinę - jak ktoś miał dzieci wcześniej to na ogół z wpadki. Plus dziecko w jakim wieku chcesz adoptować? - jeżeli starsze to mniejszy problem. Natomiast jakbyś chciała adoptować małe to potrwa - często zdecydowanie dłużej niż ciąża (w zależności od miasta oczywiście, to już byś się musiała w lokalnych ośrodkach orientować dokładnie).
15 maja 2017, 12:56
jakbym nie mogla miec dzieci a pragnelabym to napewno bym adoptowala .
Okres ciazy byl dla mnie paskudny , czasem zartujemy z mezem, ze jak mielibysmy miec 3 to tylko z adopcji .
A co do. dzieci adoptowanych . Znam kilka par co procedury i oczekiwanie na 5-13 miesieczne dziecko trwalo od 4 do 7 lat . 3 pary dokladnie , dzieci slodkie i widac , ze kochane.