- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
7 maja 2017, 23:17
Mam pytanie do kobitek z długim stażem małżeńskim albo narzeczeńskim - jacy są wasi mężowie?? Czy tak na co dzień czujecie się kochane i bezpieczne? Czy wasi mężowie dbają o was? Czy pomagają w domu, czy przy dzieciach? Czy byłybyście w stanie być z facetem, jeśli nie czułybyście się kochane, tylko dla dobra dziecka?
Mam ciężki orzech do zgryzienia bo mąż mnie nie szanuje. Widzę jak nasze dziecko go kocha i serce mi krwawi na myśl, że przez nasz rozwód coś może stracić.
8 maja 2017, 09:21
czuję się kochana i szanowana. W poprzednim związku byłam 8 lat i też się tak czułam. Teraz dochodzi jeszcze wspólne prowadzenie domu-nie uznaję stwierdzenia,że facet mi pomaga-to nasz dom i oboje mamy obowiązki, nikt nikomu nie pomaga. W poprzednim związku z tym był problem, bo mu się nic nie chciał i był nieobowiązkowy ale nie mogę powiedzieć żeby źle mnie traktował.
Przeczytałam trochę Twojego pamiętnika. Sorry,ale dla mnie Ty jesteś po prostu głupia. Serio-nie jest najgorzej bo nie pije? Ale rękę potrafi na Ciebie podnieść. Chcesz żeby dziecko miało ojca? Naprawdę wolisz żeby wychowywało się w patologii bo Ty nie umiesz odejść? Zwłaszcza że masz ta kawalerkę i masz gdzie mieszkać. Masz 35 lat i twierdzisz że to nie proste. Nawet jak sobie nie ulozysz życia z nikim innym to uważasz że masz ułożone je z nim? Nie szanujesz się sama więc czemu on miałby zacząć szanować Ciebie?
Edytowany przez sacria 8 maja 2017, 09:26
8 maja 2017, 09:27
a za 3 miesiace uslyszmy historie: zakatowal swoja 12sto miesieczna coreczke bo plakala. Ale to taki kochany ojciec byl... na matke reke podniosl ale na dziecko to nigdy! Puknij sie w glowe kobieto. A potem jeszcze ze 3 razy bo widac ze lubisz. Masz swoje mieszkanie i nie spieprzasz gdzie pieprz rosnie? Ja sie wychowalam na 30m kwadratowych gdzie mieszkalismy we czworke. I zyje. Ale Tobie bedzie ciasno. Uwierz mi, gdyby facet podniosl reke na mnie raz jeden jedyny, juz by nie zyl. To co robisz jest glupie i zalosne. I zrozumialabym jakbys byla nastolatka. Ale masz blizej do 40tkiz
8 maja 2017, 09:30
W takiej sytuacji to nie masz wyjścia, to nie jest tak, że raz zrobił Ci przykrość i przeprosił czy nawet parę razy a Ty się te parę razy zlitowałaś, to jest robienie przez niego normy z patologii..Może jakaś organizacja przeciw przemocy kobietom mogłaby Ci pomóc?w Polsce zwykle matka dostaje prawa rodzicielskie, co nie zawsze jest fer, ale w Twoim przypadku jak najbardziejudaj się do prawnika i porozmawiaj, mąż może myśleć, że jest panem i władcą świata, ale realia są odmienneSzczerze mówiąc pomyślałabym nad zmianą miejsca zamieszkania, pracą, żłobkiem [ ok 4 miesięcy aż takiej różnicy nie robi, a potrwa zanim wszystko ogarniesz] i rozpoczęciem życia na nowo.
Nagrywaj to. Powaznie- zbieraj dowody. Oczywiscie tak, zeby on o tym nie wiedzial. Sad nie odda mu dziecka. A Ty mozesz walczyc tez o alimenty na siebie w Twojej sytuacji, jesli rozwiedziesz sie z orzekaniem o jego winie. Na dziecko bez walki dostaniesz, tylko zawyzaj kwoty, bo zazwyczaj dostaje sie mniej.
8 maja 2017, 09:32
Zgadzam się z komentarzami! Ogarnij się póki on nie skrzywdzi dziecka! Zresztą już oboje je krzywdzicie dając mu takie wzorce :( Chyba chcesz dla córeczki tego co najlepsze, czyż nie?
8 maja 2017, 09:37
a ja się dokopałam do twojego pamiętnika wpis z dnia
21 stycznia 2013
Hmmm niestety musiałam zmienić zdanie o R.
Zachowuje się jak chory psychicznie. Mówi mi, że musimy być razem. Kolejny raz napisałam mu, że nie chce z nim być. W odpowiedzi zwyzywał mnie od debilek, idiotek, trędowatych itp.. Wyśmiał wszystko co mu w tajemnicy powiedziałam o sobie...
Potem mnie przepraszał. Dzwonił do mnie kilkadziesiąt razy nawet w środku nocy, nie odbierałam i wyłączyłam telefon. Dziś znowu już od rana to samo. Nie wiem co robić??
przejrzałam twój pamiętnik no i wg tego z R to już na początku nie było dobrze. no ale wiem jak to bywa sama kilka razy spotkałam sie z takimi typami facetów ale na wszczęcie miałam mądrą wspólokatorke która chodziła za mną i ciągle mi powtarzała że to nie odpowiedni typ. Ze mam dac sobie z nim spokój. Dzięki bogu Olga czuwała. bo wtedy miałam masę kompleksów i "leciałam" prawie za każdym facetem który okazywał przynajmniej odrobinę zainteresowania. Teraz z perspektywy czasu widzę że większośc facetów z którymi wtedy się spotykałam chciało mnie po prostu przeleciec. stwarzając jakieś tam pozory związku. np spotkałam się z gościem 3-4 razy i on mówił że jestem jego dziewczyną że kocha i takie tam no po prostu cud miód i orzeszki... do chwili kiedy robiłam to czego chcieli. głupia ja że pozwoliłam żeby w 2 przypadkach doszło do czegoś więcej no ale człowiek uczy się na błędach. już umiem rozróżnić jak facet powinien zachowywać się w stosunku co do mojej osoby. miałam zaburzone wzorce z domu ,wieczne awantury .mimo ze nikt nie nadużywał alkoholu to i tak bywało nie ciekawie. brakowało wzajemnego szacunku
odpowiadając na pytanie . nie ma agresji pod żadną postacią kiedy jest mi smuto przyjdzie i przytuli,wspiera mnie (niestety przyzwyczaiłam go że to ja zmywam,gotuje jak zabraknie np mąki przy robieniu ciasta to ja zawsze lecę do sklepu muszę go tego oduczyć bo on ma też rączki. pracuje nad tym żeby go odzwyczajic od robienia mu śniadanek bo przez jakiś czas nie pracowałam i to było nawet fajne ale teraz zauważam że to staje się oczywistą oczywistością że wstane i mu zrobie )
8 maja 2017, 09:40
Dziwie się, że na własne życzenie ludzie tkwią w takim szambie. Jeśli jeszcze dotyczy to tylko kobiety i siedzi z takim dnem to jej wola, ale okropne jest wciągać w to dziecko.
Sprawa jest łatwa, masz kawalerkę, pakujesz się i wyprowadzasz. Rodzince też bym swoje powiedziała.
Odnośnie pytania czy mój narzeczony taki jest. Nie, nie jest i w głowie mi się nie mieści że można być aż tak oderwaną od rzeczywistości, żeby się upewniać, czy agresja słowna i popychanie to norma w związkach. Odejdź jeśli nie dla siebie to dla córki, którą mówisz, że kochasz. Taki ojciec to żadna wartość w życiu dziecka.
8 maja 2017, 10:11
Widzę jak nasze dziecko go kocha i serce mi krwawi na myśl, że przez nasz rozwód coś może stracić.
Chyba sobie nie zdajesz sprawy jakie szambo w psychice będzie miało dziecko oglądając taką patologię w domu.
8 maja 2017, 10:18
Ja nie tkwilabym w takim zwiazku. Dziecko i tak wczesniej czy pozniej zauwazy co sie dzieje i nie bedzie szczesliwe w rodzinie,gdzie nie ma milosci i szacunku miedzy rodzicami.
8 maja 2017, 10:36
To nie stany ze maz moze ci 'nie dac' rozwodu. Wnosisz sprawe do sadu, udowadniasz rozpad pozycia malzenskiego i tyle. Sady w Polsce opieke nad dzieckiem przyznaja przewaznie matce, niezaleznie od tego czy pracuje czy nie, alimenty beda wieksze i tyle. Ale... musisz udowodnic calkowity rozpad pozycia - tu pojawiaja sie pytania o ostatni raz kiedy np spaliscie ze soba, bo skoro jest seks (bez przymusu) to rozpadu nie ma, chociaz czytajac Twoj pamietnik akurat tu nie widze problemu...
Najlepiej zrobisz radzac sie prawnika, ale nie ma sensu zostawac na sile z kims kto Cie tak traktuje bo:
a) z czasem bedzie jeszcze gorzej
b) mala jeszcze nie rozumie, ale z czasem zacznie. Czasem lepiej miec kochajaca mame i kochajacego tate osobno niz wiecznie skloconych rodzicow razem.
c) kto Ci zagwarantuje ze jak teraz na Ciebie reke podnosi to nie zacznie dziecka bic? Dzieci potrafia byc irytujace, placza, wymagaja uwagi... skoro nie potrafi sie opanowac w stosunku do Ciebie to jaka masz gwarancje ze jak mala bedzie miala gorszy dzien i np bedzie plakac cala noc to czy jej nie uciszy w ten sam sposob?
Rozumiem ze w Twoim wieku z malym dzieckiem rozwod moze sie wydawac koncem swiata, ale nie jest. Ja wprawdzie bylam w zupelnie innej sytuacji, bo rozwodzilam sie majac 10 lat mniej i nie mialam (na szczescie patrzac z aktualnej perspektywy) dziecka. Tez bylo trudno, byla to jedna z najtrudniejszych decyzji w moim zyciu ale nie zaluje. Mam wspanialego faceta, ktory mnie szanuje, ktory o mnie dba, przy ktorym czuje sie bezpiecznie. Nie jest chodzacym idealem, ale dla mnie jest idealny. Pracujemy oboje, domem zajmujemy sie oboje, mamy rozne obowiazki ale to nasz uklad ktory nam obojgu pasuje. Jestesmy razem 5 lat prawie, planujemy slub - a poznalam go jak byl w okolcach 40... Oboje z bagazem rozwodow, on z dziecmi - nigdy nie sadzil ze uda mu sie ustatkowac, bo do tej pory mu sie nie udawalo, ja tez zarzekalam sie ze za maz juz drugi raz nie wyjde... po pierwszym mialam dosc. Dalo rade. Wiec to nie jest tak ze jak jestes po 30 i z dzieckiem to swiat sie skonczyl.