- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
16 kwietnia 2017, 14:36
Długo się zbierałam z myślą, czy tu napisać.. ale chyba jestem pod taką ściana, że bardziej się nie da..
Z K. poznaliśmy się w 2009 roku. Byliśmy ze soba 1.5 roku, rozstaliśmy sie, ale wróciliśmy do siebie po 1.5 roku. Aktualnie zwiazek trwa od 2013 roku.. na początku było cudownie, był opiekuńczy, kochający, stworzyliśmy fajny zwiazek.. po jakimś czasie zamieszkaliśmy ze soba i kilka wydarzeń sprawiło, że ja stałam sie ostrożniejsza, wycofana, ciagle poddenerwowana.. uspokoilo sie to, ja odżyłam, ale w naszym zwiazku coś się zaczęło psuć.. poskladalismy to, zareczylismy sie i zaczelismy planowac wspolne zycie.. no i nagle znowu cos sie popsulo.. K. Przełożył termin ślubu, poczulam sie upokorzona, bo duzo spraw bylo zalatwionych.. zaczęliśmy się bardzo kłócić. O wszystko.. w pewnym momencie doszly do tego wyzwiska, rekoczyny.. wybaczylam.. ale nadal bylo źle. Jeździliśmy do psychologa, wydawalo sie, ze bedzie lepiej.. ale nie.. w międzyczasie ja poznalam chlopaka, z ktorym rozmawialiśmy sporadycznie, czasami lekko z podtekstem, ale nigdy nic więcej, poniewaz on tez ma kogoś.. K. uważa, ze to zdrada.. zezwalam kontakt z tamtym chlopakiem, a K. I tak mi robil jazdy.. nie dopuszcza do siebie zadnych argumentow.. do tego wszystkiego doszlo to, ze dowiedziałam sie, ze zaczął brac sterydy.. zrobil sie agresywny.. mielismy sie rozstac, ale.. jakoś na rowni z tymi wydarzeniami odnowil sie moj kontakt z tamtym chlopakiem. Ale tylko na relacji przyjacielskiej. Nic wiecej. Rozmawiamy, rozmawiamy, rozmawiamy.. wspieramy sie psychicznie..
Aktualnie.. z K. Klocimy sie prawie codziennie. O wszystko. I wszystko jest moją winą. Nie chce tak żyć, ale nie jest mi obojętny. Ten drugi chlopak powiedzial mi, ze Jemu też się nie uklada, że zalezy Mu na mnie.. On mi tez nie jest obojetny.. to nie miłość, ale takie przywiazanie.. czuję się szanowana, nie musze sie bac, że mnie uderzy.. a K.. boje się, ze jesli zostane to bedzie jeszcze gorzej.. i ze jesli odejde to bede tesknic, zalowac.. zal mi tylu lat związku.. z jednej strony widze, ze mozna żyć i byc szczesliwym, a z drugiej.. no właśnie...
Jakies rady? Bo za chwile oszaleje...
16 kwietnia 2017, 14:51
uderzył Cię? Uciekaj, póki nie macie dzieci, kredytu.
16 kwietnia 2017, 14:55
uderzył Cię? Uciekaj, póki nie macie dzieci, kredytu.
Nie raz podniósł reke. Zawsze mówił, że to moja wina, że ja zaczęłam.. kredyt mam, ale tylko na siebie (chwała Bogu)..
16 kwietnia 2017, 14:57
Grasz nie fair. Masz faceta na boku, a z tym sobie pogrywasz. Dajesz się bić, pomiatać sobą, ale odejść nie chcesz, bo się boisz. Takie to słabe jest.
16 kwietnia 2017, 14:59
Jak uderzył, to i bez alternatywnego partnera bym uciekała.
K. nie jest mi do końca obojętny.. ale do domu wracam ze scisnietym żołądkiem, z obawą o kolejną awanturę.. to w gruncie rzeczy dobry chlopak..
16 kwietnia 2017, 15:01
Grasz nie fair. Masz faceta na boku, a z tym sobie pogrywasz. Dajesz się bić, pomiatać sobą, ale odejść nie chcesz, bo się boisz. Takie to słabe jest.
Nie zdradzam jeśli chodzi o to. Boję się. I tak, stałam się strasznie słaba..
16 kwietnia 2017, 15:02
K. nie jest mi do końca obojętny.. ale do domu wracam ze scisnietym żołądkiem, z obawą o kolejną awanturę.. to w gruncie rzeczy dobry chlopak..Jak uderzył, to i bez alternatywnego partnera bym uciekała.
16 kwietnia 2017, 15:03
przepraszam, ale na czym ta dobroć polega?
Nie szukaj sobie wybawiciela, tylko uratuj się sama.