Temat: Rozbicie komuś małżeństwa

Czy uwazacie, ze mozna rozbic komus malzenstwo? Czesto mozna spotkać się z takim sformułowaniem, ale czy jest to w ogóle możliwe? Jeśli związek jest dobry to nie ma w nim miejsca na osoby trzecie. Jesli ludzie się kochają to nie ma miejsca na osobę trzecią, a nawet jesli się pojawi to na rozpad związku nie ma szans.  Ludzie się wzajemnie zaniedbują, nie troszczą się o związek, zapominają o sobie, uważają, że ślub daje im gwarancję posiadania drugiej osoby, ta osoba się już należy i już.

Czy zamiast winić kochanka/kochankę za rozpad związku, nie powinno się winić partnera i siebie, bo bardzo rzadko wina lezy po jednej stronie? Bo nie było wystarczająco bliskości, nie było regularnego seksu (znowu- oddalenie; ileż razy słyszy się akurat od mężczyzn raczej, bo to oni głownie się żalą, że życie łóżkowe przestało istnieć, a żonę wiecznie boli głowa- skąd więc później to zdziwienie? przecież nikt z normalnym libido tego nie wytrzyma), bo nie rozmawialiśmy o problemach, tylko zamiataliśmy je pod dywan? Pomyśleć, co było w naszym związku nie tak, jaka byłam/byłem, co robiłam/robiłem nie tak, czego między nami zabrakło? I wyciągać wnioski na przyszłość, zamiast zostawać obrażonym/obrazonym na świat, byłą żonę/męża człowiekiem, spojrzeć też na siebie obiektywnie, żeby w przyszłości zbudować coś fajniejszego?

Zapraszam do dyskusji:D

Według mnie dobrego związku żadna siła nie ruszy i to jest fakt. Widzę po sobie - jest mi dobrze z moim facetem to inni są dla mnie po prostu jakby bezpłciowi :D widzę w nich tylko kolegów. błędem jest to, że ludzie tkwią w złych związkach z braku innych opcji.. pojawia się opcja to uciekają. 

Wszystko sie moze zdarzyc. 

Tak, uważam że można. Tyle wiemy o sobie ile nas sprawdzono. 

Uważam, że dobrego związku nie można rozbić. Ale uważam też, że w małżeństwach zdarzają się kryzysy - z różnych powodów. I czasem bywa wtedy łatwiej oddać się nowej fascynacji zamiast walczyć. To słabość ale często gdyby ta trzecia osoba się nie pojawiła i nie flirtowała, nie godziła się na wchodzenie ludziom w małżeństwo - te kryzysy byłyby do przejścia. 

Bezsprzecznie jest to wina głównie małżonków. Ale tej trzeciej osoby też trochę :) bo czy naprawdę nie lepiej wziąć się za kogoś wolnego? 

Byłam po jednej i po drugiej stronie i wiem że rozpad małżeństwa to wina partnerów. Kochanka czy kochanek to etap gdzieś po drodze.

Tak jak powyżej napisane: kochajacego się małżeństwa nic nie ruszy. 

Pasek wagi

Ja zawsze w pierwszej kolejności winię zdradzającego.

Pasek wagi

roogirl napisał(a):

Ja zawsze w pierwszej kolejności winię zdradzającego.

Bo tak najłatwiej przelać swoją gorycz na kogoś obcego.

Pasek wagi

vyszla napisał(a):

Uważam, że dobrego związku nie można rozbić. Ale uważam też, że w małżeństwach zdarzają się kryzysy - z różnych powodów. I czasem bywa wtedy łatwiej oddać się nowej fascynacji zamiast walczyć. To słabość ale często gdyby ta trzecia osoba się nie pojawiła i nie flirtowała, nie godziła się na wchodzenie ludziom w małżeństwo - te kryzysy byłyby do przejścia. Bezsprzecznie jest to wina głównie małżonków. Ale tej trzeciej osoby też trochę :) bo czy naprawdę nie lepiej wziąć się za kogoś wolnego? 

Pięknie powiedziane.

Od siebie dodam jedynie, że nie każdy związek jest mocny, a czasem jeden z partnerów nawet nie zdaje sobie sprawy, jak bardzo druga osoba jest nieszczęśliwa. Nie daje to jednak nikomu prawa do skoków w bok, albo wspólnie walczymy, albo po co to ciągnąć... I kiedy w takim słabym związku pojawi się ten/ta trzeci/a, łatwiej jest zrzucić na tą osobę winę. Bo czasem człowiek nie chce się sam przed sobą przyznać, że zawalił sprawę, łatwiej zwalić winę na innych, tytułowych rozbijaczy małżeństw.

A winne są zawsze dwie osoby.

oczywiście, że można rozbić ludzie to tylko zwierzęta i często idą za poządaniem a są panie które to wykorzystują

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.