Temat: rozwodnik z dzieckiem

Cześć dziewczyny! :)

Nie wiem co robić... Mój facet jest po rozwodzie i ma dziecko. Wychowuje je sam, bo jego ex to nie interesuje, po prostu poszła w długą. Problem w tym, że jak byli ze sobą kilka ładnych lat, to on przyzwyczaił się do tego, że ktoś ciągle jest w domu a teraz kiedy mieszka sam (jesteśmy ze sobą dopiero od miesiąca i nie czuję się gotowa) to wymaga ode mnie baaardzo częstego spotykania się. Oczywiście cieszę się z tego, że jest czuły, kochany, staram się nie zwracać uwagi na jego wady, na jego przeszłość, powtarza że jest bardzo zaborczy i że mnie o tym uprzedzał... i zdaję sobie sprawę z tego kogo sobie wzięłam, ale denerwuje mnie to że nawet kiedy odmówię mu spotkania, bo muszę pojechać z mamą żeby pozałatwiać ważne sprawy, albo np. tak jak ostatnio umówiłam się z moją bardzo dobrą koleżanką, z którą widziałam się 2 miesiące temu, to on ma o to do mnie pretensje i powtarza że jemu na mnie zależy, ale już mi na nim nie... że on się stara a ja nie, że on ma dla mnie czas a ja dla niego nie. Co jest nieprawdą... Powtarzam mu, że też potrzebuję troszkę przestrzeni, jak każdy człowiek, że czasem chciałabym mieć czas dla siebie, żeby poczytać sobie książkę, albo żeby sobie zrobić domowe spa po pracy. A on dalej jedno i to samo, co obracam w żart, że bardziej się za mną stęskni, ale to nie pomaga... Zależy mi na nim, ale czasem dobija mnie takim zachowaniem. Nie przeszkadza mi to że ma dziecko, ale czasem drażni mnie to, że mówi że nie ma z kim zostawić małej i bierze ją na każde spotkanie ze mną, do kina nie pójdziemy bo mała, do kawiarni też nie bo mała długo nie usiedzi, tam nie bo mała, tu też nie bo mała. Kiedy wspomniałam o opiekunce OD CZASU DO CZASU, nie ZAWSZE, to on stwierdził, że go nie stać. Wiem, że ma ciężką sytuację, bo nie ma nikogo z rodziny, ale czasem czuję że on spotyka się ze mną tylko po to żeby mieć matkę dla swojej córki... Doceniam go i widzę jak się stara i dba o dziecko. Częściej słyszałam o weekendowych tatusiach a tu jest na odwrót i naprawdę potrafi mi zaimponować, ale mam wrażenie, że czasem przesadza i mnie trochę obarcza tym wszystkim, bo chciałabym żeby to szło stopniowo a nie tak nagle i już nie raz z nim o tym rozmawiałam

Zapewniam go, że go nie zostawię, bo mi na nim zależy, że też chcę poważnego związku, osobna sprawa, że pociąga mnie niesamowicie, ale szczerze to nie wiem jak długo tak wytrzymam, jeśli ta sytuacja choć odrobinę się nie zmieni...

Nie chodzi mi o to, żeby córki w ogóle nie brał, ale odkąd się spotykamy, nie mieliśmy chociaż 10 minut, żebyśmy w spokoju i ciszy posiedzieli, poprzytulali się, żebym poczuła że jestem tylko ja i on... zawsze jest tak, że tylko jedno stęknięcie dziecka i koniec, mnie już nie widzi... Rozmawiałam z nim o tym i niby rozumie, ale w dalszym ciągu nie zrobił tak żeby porwać mnie nawet na pół godziny gdzieś gdzie będziemy sami (może być nawet pole, las) tylko chwilę... Niczego więcej nie wymagam a przeciwnie staram się mu pomóc jeśli chodzi o opiekę nad dzieckiem, bo ostatnio kilka razy już z nią zostałam, kiedy on chciał wyjść z psem.

Najgorsze jest to, że to właśnie on ma teraz więcej czasu niż ja, bo ma urlop... wiec po części go rozumiem, ale chciałabym żeby zrozumiał też mnie, bo 8h w pracy, 6h snu, więc np. 10h zostaje na dobę, tak? Ale dom sam się nie posprząta, obiad sam nie ugotuje a i coraz ładniejsza pogoda, to chyba normalne że lubię podłubać coś w ogródku... I dla niego czas też znajduję, tylko nie tyle ile on by chciał, bo jak to powiedział myślał że skoro mam wolne to już o 10 się spotkamy i spędzimy cały dzień, ale halo?? jestem z nim od miesiąca... wchodząc do jego mieszkania, widzę jeszcze jej szalik i wszystko kojarzy mi się z nią...

Przecież napisałam, że mnie pociąga, doceniam go jako ojca, zapewniam że go nie zostawię, akceptuję jego sytuację - to chyba o czymś świadczy... Tak, jestem w nim zakochana i związek z nim traktuję naprawdę poważnie. Nie robię problemu tam gdzie go nie ma. Jeśli ma się taką pracę jak ja, na co dzień stresującą, to wracając do domu chciałabym się nie denerwować i poświęcić godzinę żeby nałożyć sobie maskę na twarz i włosy przed kąpielą - ciężko to zrozumieć? Wydaje mi się, że to normalne, poza tym staram się dbać o siebie dla siebie i przy okazji dla niego. Nie wierzę w to, że Ty w ciągu dnia albo w wolnej chwili nie chcesz zrobić czegoś dla siebie i każdą wolną chwilę poświęcasz mężowi... Obecnie jestem chora muszę leżeć w łóżku a on nawet tego nie potrafi zrozumieć. Tylko twierdzi że tak właśnie się nim interesuję, że nie możemy się spotkać skoro mam wolne od pracy...

To nie są pretensje że przychodzi z dzieckiem, bo tak jak powiedziałam, akceptuję jego sytuację i dziecko, nie przeszkadza mi to, ale wyobraź sobie, że czasem mogę być zła (chociaż wiem, że nikt mnie do tego związku nie zmuszał) kiedy mamy intymne chwile, całuje mnie, jest bardzo przyjemnie a tu nagle do kuchni wchodzi dziecko a taki 3latek już co nieco łapie, prawda? Opiekunka na godzinę to chyba nie jest wielki problem? Nie wierzę w to, że Wy będąc małżeństwem i np. mając dzieci, nie chcecie poświęcić sobie chwili - nie chodzi o seks, tylko chociażby tą bliskość, kiedy się przytulicie i pocałujecie...

Ja mam 23 lata, on 30, jego córka 3 lata

Noma_ napisał(a):

Tak to, że dziewczyna chce być sam na sam z facetem nie jest śmieszne, naotmiast śmieszne jest to, że dziewcyzna oczekuje tego od 30-letniego rozwodnika z małym dziekciem. Wiedziała na co się pisze. Właśnie Ty opiekujesz się dziećmi koleżanki, ale sama dzieci nie masz. Będzies zmieć to przekonasz się, że nie każdy rodzic lubi podrzucać swoje małe dzieci innym. To, że faceta nie stać na nieńkę wcale nie jest niepokojące. To jest rozwodnik, musiał podzielić majątek z żoną,może on został w mieszkaniu a spłaca żonę itd. Do tego dziekco na utrzymaniu. Zresztą ja ie rozumiem koncepcji związku, gdzie jedna osoba idzie na rower sama , bo chce sama i już Rozumiem, że idzie sama , bo druga osoba nie chce, ale nie że idzie sama bo tak. 

Może właśnie nie do końca wiedziała na co się pisze, ale powoli to sobie uświadamia. Więc jeśli nie jest w stanie zaakceptować sytuacji, a mężczyzna nie jest skłonny do kompromisów to powinni się rozstać. Sprawa jest prosta.

To, że sama nie mam dzieci, nie znaczy, że jak będę je miała to zmienię poglądy. Nie znam młodych rodziców, którzy by się tak uwiązali na dziecku, że nie spędzają czasu sami. Zresztą to dziecko ma już 3 lata! To nie jest niemowlak, żeby spędzać z nim każdą minutę. W tym wieku to nawet moja wychowywana  w latach 90-tych siostra miała nianię. Ale rozumiem, że są osoby, które chcą być cały czas przy dziecku, ale w takim wypadku potrzeba partnera, któremu to nie będzie wadziło. 

Dla Ciebie brak wolnych 50 zł w tygodniu nie jest niepokojący, ale dla mnie tak. 

Nie miałam na myśli samotnej jazdy na rowerze. Wnioskuję po prostu, że w przypadku autorki odpada rower czy kino z partnerem. Na początku związku, z obcym jakby nie patrzeć mężczyzną, nie byłabym skłonna do takich kompromisów.

Pasek wagi

facet szuka matki dla dziecka,wsumie mu sie nie dziwie,

z tego związku nic nie będzie jesteście zupełnie na innym etapie życia,

ciekawi mnie tylko dlaczego matka tak zwiała zapominając o dziecku?

wydaje mi sie ze zniszczył ja psychicznie

z opisu wydaje mi się, że facet to niezły psychol i manipulant. "Mówiłem że jestem zaborczy" hehe śmiechu warte... A ja jestem leniwą księżniczką... uprzedzalam...Dla swojego dobra wymiksuj się z tego związku, bo facet zryje ci psychę i wpędzi w poczucie winy.

Dla mnie bezczelnoscią do kwadratu jest jego oczekiwanie, że po miesiącu znajomości masz się zająć na pełen etat dzieckiem w sumie prawie obcego faceta.

Skoro na pierwszym zwiazku sie nauczyl, ze jest zbyt zaborczy to w drugim powinien pracowac nad soba, stwierdzenie "mowilem, ze jestem zaborczy" nic nie zalatwia. I to juz pokazuje, ze on oczekuje od Ciebie, ze sie dostosujesz do jego zaborczosci, a nie on do tego, ze czasami potrzebujesz czasu dla siebie. Jakos nie wierze w to, ze nie moglby kogos znalezc do dziecka na jakis czas - raczej nie chce tego robic, i zaslania sie finansami. 

A do czego Tobie jest potrzebny zaborczy manipulant z dzieckiem w okresie buntu i do tego bez pieniędzy? Sorry, Kochana, ale życie, to nie jest bajka.... Jezeli już teraz widzisz takie ogromne wady i już teraz on nie umie znaleźć opiekunki do dziecka, żeby mieć czas tylko dla Ciebie, już teraz Tobą manipuluje i próbuje wpędzić w poczucie winy, to pomyśl, co czeka w niezbyt odległej przyszłości...

Jesteś młodzitka, nic się za Tobą nie ciagnie, nie chcesz mieć mężczyzny bez zobowiązań?

Miłość, to nie to samo, co zakochanie. Zakochanie, to gra hormonów. Będziesz umiała ich kochać?

Dzicko jest. Dziecko nie jest Twoje i ono będzie i ono będzie przysparzało różnych problemów... Chcesz tego? Będziesz umiała ja kochać bezwarunkowo, będziesz umiała zastąpić jej matkę? Bierzesz faceta z dzieckiem. To taki pakiecik.... 

i nie wierz w hasła " leżała , pachniała , musiałem zrobic wszystko sam, sam obiad , sam przewinąć dziecko , zdradzała mnie itd" bo bardzo często sa bardzo przekoloryzowane . Była żona zawsze bedzie ta najgorsza a wina za rozpad związku nigdy nie leży po jednej stronie . Ja tez słyszałam o byłej żonie najgorsze rzeczy . Wiele z nich sie sprawdziło , jednak po latach związku widze , ze moj maz tez nie był bez winy. Czasem nawet niektóre z jej zachowań rozumiem . Nic nie jest czarno białe 

Wilena napisał(a):

Ja bym zrobiła w tył zwrot, ale to ja, czy innym bym takiej rady udzieliła pewna nie jestem. Nie mniej jednak, zakończyłabym znajomość po słowach "jestem bardzo zaborczy, uprzedzałem". Dla mnie takie podejście jest chore - można komuś robić krzywdę (bo przesadna zaborczość to jest robienie komuś krzywdy, rycie psychiki, uprzykrzanie życia, zwał jak zwał) tylko dlatego, że się wcześniej uprzedziło, że ma się taki zamiar? - pytanie retoryczne oczywiście. Na tej zasadzie to każdy mógłby się tłumaczyć ze wszystkiego - "piąty raz w tym tygodniu wracam pijany, ale uprzedzałem że lubię wódkę", "wyzwałem cię od [...], ale uprzedzałem że często przeklinam", "zamiast zapłacić rachunki poszedłem do kasyna, ale uprzedzałem że jestem lekkoduchem". Plus moim zdaniem to gadanie w stylu "mnie zależy, tobie nie" to nic innego jak szantaż emocjonalny i próba manipulacji. Nie zdzierżyłabym tego, bo wychodzę z założenia, że jeżeli ktoś się za taki szantaż i manipulację zabiera to uznaje mnie za głupszą/słabszą (generalnie taką, która szantażowi/manipulacji może ulec), a nie chcę być w ten sposób traktowana.Osobną kwestią jest to, że ma dziecko - rozumiem, że jeżeli ktoś ma pod opieką trzylatka nie będzie miał tyle czasu i możliwości żeby gdzieś wyjść co osoba, która nie ma rodzinnych zobowiązań. Natomiast jest różnica pomiędzy byciem wyrozumiałym/tolerancyjnym, a byciem wykorzystywanym (bo to, że ktoś wymaga żeby się do niego dostosowywać za każdym razem uważam za wykorzystywanie). Można się dostosować raz, drugi, trzeci, ale przecież nie da się funkcjonować w taki sposób, żeby się podporządkowywać i robić to co ktoś chce za każdym razem - przydałby się chociaż minimalny kompromis. A jak ktoś na niego nie jest gotowy to moim zdaniem nie jest też gotowy na związek, po prostu nie ten moment, widocznie musi sobie najpierw poukładać życie z dzieckiem, a dopiero potem brać się za układanie sobie życia z ewentualną partnerką. 

Zgadzam się w całej rozciągłości i nie mam więcej do dodania w tej materii ;) Uciekaj dziewczyno bo nic dobrego z tego mieć nie będziesz 

Opowiedziałam Twoją historię mojej przyjaciółce i ona poprosiła, żebym Ci coś od niej napisała.

W wieku 24 lat poznała faceta, który był od niej o 11 lat starszy. Żona od niego odeszła. Został z dwoma chłopakami. W życiu tego mężczyzny pojawiła się młoda dziewczyna, która bardzo się w nim zakochała. On potrzebowała pomocy w domu. Był wobec niej uczciwy. Powiedział, że jej nie kocha, nic jej nie obiecywał, ale dziewczyna, jak to dziewczyna łudziła się, że zasłuży na tę miłość. Dbała, troszczyła się przez 10 lat, ale on jej nie pokochał, ale i nie przegonił... Po latach w tym związku nie było dobrze... Wtedy on upatrzył sobie moją przyjaciółkę i zakoachał się w niej bez pamięci. Nie stała się ona powodem rozpadu zwiazku, bo tam nie było miłości. Ale tamta, która przez 10 lat dbała o niego i jego synów została na lodzie...

Z tego co napisałaś facet szuka młodej, naiwnej, niedoświadczonej. Szuka opiekunki do swojego dziecka i kogoś kto zadba  o dom i niego.

Zaborczość brzmi fatalnie. Nie zgadzaj się.

Uciekaj. Uciekaj. 

I spokojnie poczekaj na odpowiedniego kandydata. :)

Nie rozumiem uwag krytycznych wobec twojej osoby... Zupełny brak zrozumienia dla ciebie, a ja nie widze nic w tym co napisałas nieodpowiedzialnego czy braku milosci.

Jak dla mnie oczywiste jest, że po miesiacu zwiazku chcesz choc kilku minut dla ciebie. Opiekunki to wcale nie taki duzy koszt, zwlaszcza gdyby chodzilo o doslownie 2 godziny na tydzien! 

Jeszcze to, ze "uprzedzal, ze jest zaborczy". No przepraszam bardzo, ale skoro to wie, to niech z tym walczy. A nie mysli, ze to wymowka.

Co do tego, ze nie mozesz ani chwili spedzic sama - to chore. Nie rozumiem. Nie widze usprawiedliwienia. Tylko manipuluje toba i probuje wpedzac w wyrzuty sumienia.

Pasek wagi

Jestescie na innych etapach w zyciu i macie skrajnie rozne wizje zwiazku. To nie znaczy, ze nie mozecie sie w sobie zakochac, ale po prostu spotkaliscie sie nie w tym momencie zycia, co trzeba i raczej ciezko bedzie to pogodzic.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.