Temat: Pieniądze w małżeństwie

Jestem zniesmaczona sytuacją z wczoraj. Kobieta w jednek z sieciowek prosiła się męża(czy tam partnera) żeby kupił (chyba) ich córce coś tam za 10zł na promocji  a on nie kupił :-o  skoro ona też nie kupiła to musi oznaczać, że sama nie ma swoich pieniędzy (choć była ubrana raczej modnie i drogo) i musi się prosić swego szanownego męża o wszystko? dla mnie to jest poniżające. Co o tym myślicie?

emilciaaa8 napisał(a):

ale po co robicie te wyliczenia? Zupełnie tego nie rozumiem , chyba we własnym domu sprząta się dla siebie i rodziny, która się razem stworzyło.  To chyba jasne , że nikt wam za to nie będzie płacił.  A wyliczenia ile trzeba zapłacić pani sprzątającej są równie niedorzeczne, chyba jasne jest, że nie przyjdzie do obcego domu sprzątać za DARMO?  Sprzątanie domu to obowiązek wszystkich jego mieszkańców,  na pewno nie nazwałbym tego praca . 

Wlasnie to probuje tu wyluszczyc, ale cos chyba nie za bardzo wychodzi ;-) 

gegol napisał(a):

Mrousse napisał(a):

gegol napisał(a):

Mrousse napisał(a):

Martuska. napisał(a):

Kiedys pracowalam w takiej malej firmie w ktorej facet zatrudnial swoja partnerke. Ta niespecjalnie bystra ale wielka szefowa jak jego nie bylo. Taka z tych co wyzej sraja niz...no wiadomo. Ale pracowala uczciwie tak jak wszyscy. Ona nawet nie wiedziala jakie firma ma obroty:) Para z dwudziestoletnim stazem. Najsmieszniejsze bylo jak prosila go o kase "adam daj mi sto zlotych bo ide do rosmana po chemie" :) Fakt drogo ubrana...Ale za jaka cene. Tak sie prosic za kazdym.razem faceta o kase niewatpliwie ponizajace.
Ponizajce ? Dlaczego ?Przeciez ona zapewne zarabiala 4 tys a On 20 . To sa ich wspolne pieniadze . To on mialby za buty plcic 1000 zl a Ona w lidlu za 50 ? Tylko zeby ktos na boku nie powiedzial , ze wyzyskuje wlasnego meza? 
Morusse zauważ, że z reguły to ta osoba która dużo mniej zarabia uważa za nieomal oczywiste to, że pieniądze w konkubinacie/małżeństwie są 'wspólne' i rości sobie prawa do rozporządzania pensją drugiej osoby.Mój facet zarabia więcej ode mnie, ale jak idziemy na zakupy to ja kupuje takie buty na jakie mnie stać z mojej pensji, a nie takie na jakie byłoby mnie stać z jego pensji. Jeśli akurat sobie jakieś upatrzę to czekam i kupuje w następnym miesiącu albo nie kupuje wcale tylko wybieram inne. Jeśli facet chce mi zrobić prezent i coś mi kupuje to jest to PREZENT a nie codzienność i robi to spontanicznie a nie dlatego że musi lub powinien. I zdecydowanie większą przyjemność sprawiają mi te rzeczy na które sama sobie zapracuje lub odłożę - ot taka ze mnie durna, dumna baba.
To ja wspolczulabym takiej parze wakacji . Ogolnie to strasznie smutne zycie by taka para miala. Wedlug mojej opini rzecz jasna. Jedno jezdzlo byi do Egiptu za 1000 zl w promocji a 2 na Mauritius  za 15tys. Albo by facet wogole nie jezdzil bo musialby czekac az zona "zarobi".Ciekawe jak ubieraliby dzieci. Ona zbieralaby na buty , a dzieci w uzywkach z lumpa. A On w Armani?Biorac pod uwage roznice w ich zarobkach . Czy on by po prostu wiecznie "prezenty" robil ? A jak z wyjsciami do restauracji ? On je steka za 300 zl Ona za 50salatlke ? Powiedzialabym, ze to mezalians i powinni poszukac sobie rownych partnerow, zeby w takie sytuacji jedno nie ograniczalo drugiego.
Da się to wszystko pogodzić, można wybrać opcje pośrodku i np. rozliczać się proporcjonalnie od zarobków (ale tylko jeśli ta propozycja wyjdzie od osoby lepiej zarabiającej!)  i niekoniecznie się ograniczać czy wisieć na drugiej osobie - czy on da, czy on za sponsoruje, czy on zapłaci. Bycie dumną i niezależną kobietą ma swoją cenę , ale mi satysfakcja wynagradza ten "Mauritus" - prędzej czy później mnie będzie stać i nie będę musiała na nikim polegać. Ja rozumiem że łatwo się przyzwyczaić do luksusu, że facet płaci i daje, ale nie chciałabym żeby jakikolwiek facet przy kłótni czy rozstaniu 'wypominał' mi ile we mnie zainwestował. Ja wiem, że to kwestia klasy faceta ale nie raz już słyszałam takie historie od koleżanek które polegały na portfelu faceta, a nie swojej pracowitości i zaradności. 

to co piszesz jest naprawdę przykre,tak jak byś sama siebie chciała przekonać ze taki układ jest spoko i ty jestes dumna i nie chcesz

LinuxS napisał(a):

Jasne. Roznica taka, ze ja jakby nie mam wyboru. Jak chce pracowac na etacie tam gdzie pracuje, mieszkajac gdzie mieszkam, MUSZE bujac ponad 2 godz dziennie. Innej opcji nie ma. Pani domu ma fantazje jechac po rybe na drugi koniec miasta, ale NIE MUSI. Taka drobna roznica. Jesli ma ochote rozciagac pranie, gotowanie i sprzatanie tak by jej wyszlo 8 h dziennie to jej sprawa, ale niech nie narzeka, ze taka zarobiona i taka ciezka robote odwala. Ja nie twierdze, ze to co robia panie domu nie jest nic warte. Nigdzie tego nie powiedzialam. Wrecz wspomnialam jak niesamowicie doceniam swoj wlasny jak i ewentualnej pomocy domowej wklad w obowiazki domowe. Nie zgadzam sie jednak z porownywaniem tego do pracy zawodowej plus obowiazkow domowych i stawianiem miedzy tym znaku rownosci.Fajnie sie z Toba dyskutuje, ale chyba zeszlysmy zupelnie z tematu i stworzylysmy swoj wlasny w ramach tego topicu. Zgodzmy sie, ze w tej kwestii sie nie zgodzimy ;-) 

A ja bym mogła powiedzieć, że masz fantazje tam pracować, znajdź sobie coś bliżej. Czym jest twoja praca na etacie, a nie zostanie w domu jeśli nie wyborem? Jest mnóstwo innych opcji... zmiana pracy, praca w domu, własna działalność. Ona nie musi jechać po rybę, ty nie musisz jechać do pracy. Zarabiać można różnie, niekoniecznie tłukąc się 2 godziny w pociągu. Praca w domu jest przez ciebie i wiele kobiet tutaj nie doceniana. Psujecie rynek :)

I owszem, chyba się nie porozumiemy.

Pasek wagi

emilciaaa8 napisał(a):

ale po co robicie te wyliczenia? Zupełnie tego nie rozumiem , chyba we własnym domu sprząta się dla siebie i rodziny, która się razem stworzyło.  To chyba jasne , że nikt wam za to nie będzie płacił.  A wyliczenia ile trzeba zapłacić pani sprzątającej są równie niedorzeczne, chyba jasne jest, że nie przyjdzie do obcego domu sprzątać za DARMO?  Sprzątanie domu to obowiązek wszystkich jego mieszkańców,  na pewno nie nazwałbym tego praca . 

Pewnie dlatego, ze np JA za to place spore pieniadze . Szanuje ta Pania co przychodzi do Nas i Ciezko mi uwiezyc , ze jakis MAZ moze nie doceniac tego calego prowadzenia domu . 

Z gory przepraszam za zejscie z tematu. To juz za dlugo sie ciagnie z mojej strony. Kazdy ma inny swiatopoglad i jednak wazne dobrac sie tak by obie polowki czuly sie rownouprawnione i szanowane .

Mrousse napisał(a):

emilciaaa8 napisał(a):

ale po co robicie te wyliczenia? Zupełnie tego nie rozumiem , chyba we własnym domu sprząta się dla siebie i rodziny, która się razem stworzyło.  To chyba jasne , że nikt wam za to nie będzie płacił.  A wyliczenia ile trzeba zapłacić pani sprzątającej są równie niedorzeczne, chyba jasne jest, że nie przyjdzie do obcego domu sprzątać za DARMO?  Sprzątanie domu to obowiązek wszystkich jego mieszkańców,  na pewno nie nazwałbym tego praca . 
Pewnie dlatego, ze np JA za to place spore pieniadze . Szanuje ta Pania co przychodzi do Nas i Ciezko mi uwiezyc , ze jakis MAZ moze nie doceniac tego calego prowadzenia domu . Z gory przepraszam za zejscie z tematu. To juz za dlugo sie ciagnie z mojej strony. Kazdy ma inny swiatopoglad i jednak wazne dobrac sie tak by obie polowki czuly sie rownouprawnione i szanowane .

Gdyby mąż mówił, że cały dzień żona nic nie robi można mu podsunąć taki cennik. Poza tym niesamowicie mnie denerwuje nazywanie kobiet, które zajmują się domem darmozjadami i przyzwolenie dla gorszego traktowania przez faceta, bo kobieta nie ma własnych pieniędzy. Przecież tutaj na vitalii wszystko się w nich liczy, nawet przecież któraś napisała, że jak facet więcej zarabia to wiadomo, że on ma prawo głosu. W takim przypadku aż się prosi o wyliczenia. Jakby wkład w związek był tylko i wyłącznie finansowy. Czasu, zaangażowania i innych w ogóle się nie liczy. 

Pasek wagi

roogirl napisał(a):

LinuxS napisał(a):

Jasne. Roznica taka, ze ja jakby nie mam wyboru. Jak chce pracowac na etacie tam gdzie pracuje, mieszkajac gdzie mieszkam, MUSZE bujac ponad 2 godz dziennie. Innej opcji nie ma. Pani domu ma fantazje jechac po rybe na drugi koniec miasta, ale NIE MUSI. Taka drobna roznica. Jesli ma ochote rozciagac pranie, gotowanie i sprzatanie tak by jej wyszlo 8 h dziennie to jej sprawa, ale niech nie narzeka, ze taka zarobiona i taka ciezka robote odwala. Ja nie twierdze, ze to co robia panie domu nie jest nic warte. Nigdzie tego nie powiedzialam. Wrecz wspomnialam jak niesamowicie doceniam swoj wlasny jak i ewentualnej pomocy domowej wklad w obowiazki domowe. Nie zgadzam sie jednak z porownywaniem tego do pracy zawodowej plus obowiazkow domowych i stawianiem miedzy tym znaku rownosci.Fajnie sie z Toba dyskutuje, ale chyba zeszlysmy zupelnie z tematu i stworzylysmy swoj wlasny w ramach tego topicu. Zgodzmy sie, ze w tej kwestii sie nie zgodzimy ;-) 
A ja bym mogła powiedzieć, że masz fantazje tam pracować, znajdź sobie coś bliżej. Czym jest twoja praca na etacie, a nie zostanie w domu jeśli nie wyborem? Jest mnóstwo innych opcji... zmiana pracy, praca w domu, własna działalność. Ona nie musi jechać po rybę, ty nie musisz jechać do pracy. Zarabiać można różnie, niekoniecznie tłukąc się 2 godziny w pociągu. Praca w domu jest przez ciebie i wiele kobiet tutaj nie doceniana. Psujecie rynek :)I owszem, chyba się nie porozumiemy.

Sluchaj, chcialam byc grzeczna i w kulturalny sposob zakonczyc nasza dyskusje. 

Moje wybory odnosnie pracy, dojazdow, formy nie wnosza nic do tematu i nie sa przedmiotem dyskusji. 

Gdybys uzyla konkretnych argumentow chetnie bym sie do tego ustosunkowala, nie bede jednak odpowiadac na pytania odnosnie moich wyborow zyciowych. To nie temat "dlaczego wybralam prace na etacie zamiast w domu, za i przeciw". 

Chyba troche poplynelas. 

Tak, zostanmy wszystkie w domu, ponarzekajmy na ciezki los, inaczej psujemy rynek. 

LinuxS napisał(a):

nie bede jednak odpowiadac na pytania odnosnie moich wyborow zyciowych. To nie temat "dlaczego wybralam prace na etacie zamiast w domu, za i przeciw". Chyba troche poplynelas. Tak, zostanmy wszystkie w domu, ponarzekajmy na ciezki los, inaczej psujemy rynek. 

Ale ja cię o nic nie pytam, na pytania retoryczne się nie wymaga odpowiedzi.

Psucie rynku to nie docenianie konkretnej pracy, w każdej dziedzinie.

Pasek wagi

Mrousse napisał(a):

emilciaaa8 napisał(a):

ale po co robicie te wyliczenia? Zupełnie tego nie rozumiem , chyba we własnym domu sprząta się dla siebie i rodziny, która się razem stworzyło.  To chyba jasne , że nikt wam za to nie będzie płacił.  A wyliczenia ile trzeba zapłacić pani sprzątającej są równie niedorzeczne, chyba jasne jest, że nie przyjdzie do obcego domu sprzątać za DARMO?  Sprzątanie domu to obowiązek wszystkich jego mieszkańców,  na pewno nie nazwałbym tego praca . 
Pewnie dlatego, ze np JA za to place spore pieniadze . Szanuje ta Pania co przychodzi do Nas i Ciezko mi uwiezyc , ze jakis MAZ moze nie doceniac tego calego prowadzenia domu . Z gory przepraszam za zejscie z tematu. To juz za dlugo sie ciagnie z mojej strony. Kazdy ma inny swiatopoglad i jednak wazne dobrac sie tak by obie polowki czuly sie rownouprawnione i szanowane .

Tylko co to zmienia, że płacisz spore pieniądze i szanujesz panią? Też płacę i też szanuję panią, która przychodzi nam myć okna, ale to jeszcze nie oznacza, że gdybym te okna myła sama zrezygnowałabym z pracy i opowiadała wszystkim, że teraz mój etat będzie polegał na prowadzeniu domu. Tysiące ludzi jakoś daje radę połączyć pracę zawodową i zajmowanie się domem. Ba, jestem niemalże pewna, że panie które zajmują się cudzymi domami po powrocie do swojego też się nim zajmują. Zajmowanie się tylko i wyłącznie swoim domem to żaden wyczyn, świadczy to jedynie o tym, że jest się bardziej leniwym i/lub mniej zaradnym od innych (bo inni jakoś mają siłę posprzątać/zarobić na kogoś kto posprząta za nich i radzą sobie z pogodzeniem dwóch ról). 

roogirl napisał(a):

LinuxS napisał(a):

nie bede jednak odpowiadac na pytania odnosnie moich wyborow zyciowych. To nie temat "dlaczego wybralam prace na etacie zamiast w domu, za i przeciw". Chyba troche poplynelas. Tak, zostanmy wszystkie w domu, ponarzekajmy na ciezki los, inaczej psujemy rynek. 
Ale ja cię o nic nie pytam, na pytania retoryczne się nie wymaga odpowiedzi.Psucie rynku to nie docenianie konkretnej pracy, w każdej dziedzinie.

Zatoczylysmy kolo w tej dyskusji i wrocilysmy do punktu wyjscia, definicji "pracy".  Dla Ciebie to praca. Dla mnie obowiazki domowe nie sa praca. Koncze dyskusje, bo robi sie idiotyczna. 

Psucie rynku to z zalozenia ustalanie cen na zanizonym poziomie lub inne nieuczciwe praktyki stosowane przez firmy / podmioty. Dziekuje za nowa definicje psucia rynku, jak rowniez pouczenie mnie, ze Twoj post to zbior pytan  retorycznych i na nie sie nie odpowiada. No stara, wyksztalcona a taka niedouczona. 

Wilena napisał(a):

Mrousse napisał(a):

emilciaaa8 napisał(a):

ale po co robicie te wyliczenia? Zupełnie tego nie rozumiem , chyba we własnym domu sprząta się dla siebie i rodziny, która się razem stworzyło.  To chyba jasne , że nikt wam za to nie będzie płacił.  A wyliczenia ile trzeba zapłacić pani sprzątającej są równie niedorzeczne, chyba jasne jest, że nie przyjdzie do obcego domu sprzątać za DARMO?  Sprzątanie domu to obowiązek wszystkich jego mieszkańców,  na pewno nie nazwałbym tego praca . 
Pewnie dlatego, ze np JA za to place spore pieniadze . Szanuje ta Pania co przychodzi do Nas i Ciezko mi uwiezyc , ze jakis MAZ moze nie doceniac tego calego prowadzenia domu . Z gory przepraszam za zejscie z tematu. To juz za dlugo sie ciagnie z mojej strony. Kazdy ma inny swiatopoglad i jednak wazne dobrac sie tak by obie polowki czuly sie rownouprawnione i szanowane .
Tylko co to zmienia, że płacisz spore pieniądze i szanujesz panią? Też płacę i też szanuję panią, która przychodzi nam myć okna, ale to jeszcze nie oznacza, że gdybym te okna myła sama zrezygnowałabym z pracy i opowiadała wszystkim, że teraz mój etat będzie polegał na prowadzeniu domu. Tysiące ludzi jakoś daje radę połączyć pracę zawodową i zajmowanie się domem. Ba, jestem niemalże pewna, że panie które zajmują się cudzymi domami po powrocie do swojego też się nim zajmują. Zajmowanie się tylko i wyłącznie swoim domem to żaden wyczyn, świadczy to jedynie o tym, że jest się bardziej leniwym i/lub mniej zaradnym od innych (bo inni jakoś mają siłę posprzątać/zarobić na kogoś kto posprząta za nich i radzą sobie z pogodzeniem dwóch ról). 

Kurcze , tu przeciez nie o to chodzi . 

Caly czas chodzi o to , ze polowa spoleczenstwa uwaza, ze te wszystkie domowe zajecia nie mozna nazwac praca i ktos Kto je wykonuje w domu jest nic nie warty. Bo przeciez wszyscy robia to "za darmo" tak czy siak bo musza. 

A wcale nie musza, zawod jak kazdy inny i jakby mogli to by pewnie tymi obowiazkami obarczyli 3 osobe.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.