Temat: Pieniądze w małżeństwie

Jestem zniesmaczona sytuacją z wczoraj. Kobieta w jednek z sieciowek prosiła się męża(czy tam partnera) żeby kupił (chyba) ich córce coś tam za 10zł na promocji  a on nie kupił :-o  skoro ona też nie kupiła to musi oznaczać, że sama nie ma swoich pieniędzy (choć była ubrana raczej modnie i drogo) i musi się prosić swego szanownego męża o wszystko? dla mnie to jest poniżające. Co o tym myślicie?

jakby ktoś posłuchał mojej ostatniej rozmowy z meżem w Decathlonie, i jeszcze mi się dodatkowo przyjrzał, to by był pewien że mam IQ 80 i jestem ubezwłasnowolniona. A ja po prostu miałam kiepski humor, ktory chciałam sobie poprawić i najchętniej bez opamiętania kupiłabym wszystko. Dlatego biegałam za nim i pytałam czy to mi potrzebne, czy tamto też, albo co z tym czy tamtym można robić. Do tego okutałam się kominem jak Chtulu. Dziesiątki beznadziejnych pytań, głośnego zastanawiania się i oczywiście czy mi to kupi, bo prezent bez okazji tez by mnie bardzo ucieszył. Baba z chandrą. ;)

Cyrica napisał(a):

jakby ktoś posłuchał mojej ostatniej rozmowy z meżem w Decathlonie, i jeszcze mi się dodatkowo przyjrzał, to by był pewien że mam IQ 80 i jestem ubezwłasnowolniona. A ja po prostu miałam kiepski humor, ktory chciałam sobie poprawić i najchętniej bez opamiętania kupiłabym wszystko. Dlatego biegałam za nim i pytałam czy to mi potrzebne, czy tamto też, albo co z tym czy tamtym można robić. Do tego okutałam się kominem jak Chtulu. Dziesiątki beznadziejnych pytań, głośnego zastanawiania się i oczywiście czy mi to kupi, bo prezent bez okazji tez by mnie bardzo ucieszył. Baba z chandrą. ;)

Ciekawe jak by mnie dziewczyny zobaczyły jak targam największego misia pluszowego w sklepie do mojego faceta i pytam: "kupisz?" :) A on mówi nie, ja robię smutną minę i wracam ze spuszczoną głową odłożyć misia na półkę. Uwielbiam sobie robić takie żarty w sklepie.

Pasek wagi

gruszkowa91 napisał(a):

paranormalsun napisał(a):

No ale to ze nie kupił to samo w sobie nic złego. Dzieci ciągle chca żeby im cos kupic i nie ma co za każdyrazem ulegać, niezależnie od kwoty. Co do sytuacji ze on zarabia tylko, ja jednak mysle ze faktycznie tego szacunku do zony jest mniej. Nie mowoe ze w takich związkach zona w ogole noe jest szanowana, ale niestety kto ma kasę ten ma wladze i na pewno nie sa równymi partnerami o równej mocy decyzyjnej. To facet rządzi w takim związku i jego zdanie jest najważniejsze. Jak dla mnie to nie partnerstwo, ale niektórym to pasuje..
Hahaha :D dobre sobie :D najłatwiej się wypowiadać i oceniać jak się nie wie niczego :P  to ciekawe czemu u mnie w związku jakoś tego nie ma :P wręcz bym powiedziała, że to ja bardziej rządzę tymi finansami w takim sensie, że przeliczam i planuję na co możemy sobie pozwolić i mój narzeczony to szanuje i sam mi na to pozwala i tak woli :P Jak mam ochotę kupić sobie ciuchy to kupuje, jak mam ochotę kupić karnet na siłownie to kupuje. Oczywiście wcześniej przeliczając czy nas na to stać. Haha a jakoś główny dochód to jest jego :P Może masz po prostu takich znajomych albo takie przykłady widziałaś ale to powinnaś zmienić środowisko wtedy bo to że facet rządzi bo ma kase to oznaka braku partnerstwa i szacunku i z taką osobą należy kontakt urwać po prostu ;) 

Wypowiadam się na podstawie własnych spostrzeżeń i doświadczeń, oczywiście, ze nie u każdego musi tak to wyglądać. Ty twierdzisz, że powinnam zerwac kontakt z kims, kto skoro zarabia, to chce decydowac. A mnie bardziej bezczelne wydaje sie, gdy ktos rozporzadza niezarobionymi przez siebie pieniedzmi...Jeśli ktoś się już decyduje na bycie na czyimś utrzymaniu, to jednak sam przybiera tą niższą pozycję, bo polega na tamtej osobie, jest od niej zalezny, a jeszcze mialby rzadzic? No i poza tym to, ze kupisz sobie ubranie to nie jest zadna wielka decyzja. Chodzilo mi raczej o troche wieksze zyciowe decyzje typu: przeprowadzka, remont domu, zakup samochodu, wyjazd na wakacje itp itd.

Pasek wagi

Aspenn napisał(a):

Quasimodo. napisał(a):

Komedia, kompletnie nie znasz sytuacji, a oceniasz :d Powiedzmy, że jest to małżeństwo, oboje pracują, ale tylko facet ma kasę przy sobie, bo kobieta zapomniała portfela. Matka ubóstwia swoje pierworodne, rozpieszcza do bólu, kupuje wszystko na co dziecko spojrzy "błagalnym wzrokiem". Facet zawsze musi stawiać obie do pionu, kiedy przeginają. Już kupili jednego miśka i torebeczkę z ulubioną postacią dziecka, no ale czym jest kolejna pierdółka za 10 zł? Wypindrzony facet znowu musi ogarnąć sytuację i po prostu się nie zgadza.To, że mają hajs, nie znaczy, że mają wszystko kupować, bo ich stać :/ 
Dokladnie tak. Ja np. nie nosze portfela i jak jedziemy na zakupy to daje moja karte mezowi zeby wlozyl do swojego portfela. I jak place przy kasie to wyglada to tak ze "prosze Pana meza o karte, on wyciaga ja place i spowrotem jemu oddaje". Nie raz widzialam dziwne spojrzenie kasjerki ktora zapewne uznala ze maz mi wydziela kase. Ja mam z tego ubaw a kasjerka pewnie czuje podobne zniesmaczenie jak autorka watku. Nie ma to jak nie znac sytuacji a oceniac.

no i super, ja też często robię dokładnie jak Ty. a teraz wyobraź sobie, że idziecie na zakupy i Ty zapomniałaś portfela/karty, no ogólnie, dokumentów. i pakujesz do koszyka, to na co Ty masz ochotę. a przy kasie mąż Ci to odkłada i mówi, że za to nie zapłaci...no ja sobie czegoś takiego nie wyobrażam.

Pasek wagi

Nie wyobrażam sobie sytuacji, w której musiałabym być w 100% zależna od męża.  Nie rozumiem również kobiet siedzących w domu i zajmujących się tylko dziećmi,  sprzątaniem i gotowaniem. Bez przesady, wszystko można pogodzić,  rodzice mają nas dwoje. Jak bylismy Mali mama pracowała na pełny etat, w domu było zawsze czysto, codziennie inny obiad.  Nic nam w życiu nie brakowało.  Kiedy czegoś potrzebowała po prostu szła do sklepu i kupowała , nie musiała się o nic prosić.  Kobiety same robią z siebie utrzymanki, są zbyt leniwe. Rozumiem jeszcze w czasach naszych babć,  kiedy do prania służyła Frania a o zmywarce i innych "cudach" można było pomarzyć.  Najłatwiej jest siedzieć w domu i uzalac się nad sobą . Jestem teraz w ciazy, zarabiam i urodzenie dziecka tego nie zmieni. Mam zamiar wrócić do pracy jak tylko będzie to możliwe.   Nigdy nie pozwolę na to, aby mąż był jedynym żywicielem naszej rodziny. 

Aspenn napisał(a):

Ja np. nie nosze portfela i jak jedziemy na zakupy to daje moja karte mezowi zeby wlozyl do swojego portfela. I jak place przy kasie to wyglada to tak ze "prosze Pana meza o karte, on wyciaga ja place i spowrotem jemu oddaje". Nie raz widzialam dziwne spojrzenie kasjerki ktora zapewne uznala ze maz mi wydziela kase. Ja mam z tego ubaw a kasjerka pewnie czuje podobne zniesmaczenie jak autorka watku. Nie ma to jak nie znac sytuacji a oceniac.

Haha ja robie dokladnie tak samo i tez spotkalam sie z zazenowanymi spojrzeniami kasjerek:)) ale przeciez jesli jedziemy np na silownie i po silowni czy przed do marketu/galerii czy innego miejsca "po jedna rzecz ",to po co mam brac cala torebke skoro maz i tak bierze portfel,dla wygody wsadzam mu karte w portfel,a jesli zakup idzie z mojego konta to przy kasie mi daje moja karte do zaplaty , juz widzialam kilka pan patrzacych na niego jak na tyrana:)

Ale wiem ze jesli okazaloby sie ze zapomnialan karty,maz zaplacilby za moje zakupy bez mrugniecia okiem:)

emilciaaa8 napisał(a):

Nie wyobrażam sobie sytuacji, w której musiałabym być w 100% zależna od męża.  Nie rozumiem również kobiet siedzących w domu i zajmujących się tylko dziećmi,  sprzątaniem i gotowaniem. Bez przesady, wszystko można pogodzić,  rodzice mają nas dwoje. Jak bylismy Mali mama pracowała na pełny etat, w domu było zawsze czysto, codziennie inny obiad.  Nic nam w życiu nie brakowało.  Kiedy czegoś potrzebowała po prostu szła do sklepu i kupowała , nie musiała się o nic prosić.  Kobiety same robią z siebie utrzymanki, są zbyt leniwe. Rozumiem jeszcze w czasach naszych babć,  kiedy do prania służyła Frania a o zmywarce i innych "cudach" można było pomarzyć.  Najłatwiej jest siedzieć w domu i uzalac się nad sobą . Jestem teraz w ciazy, zarabiam i urodzenie dziecka tego nie zmieni. Mam zamiar wrócić do pracy jak tylko będzie to możliwe.   Nigdy nie pozwolę na to, aby mąż był jedynym żywicielem naszej rodziny. 

Ja się w dużej mierze zgodzę. Po pierwsze z jakiej racji to kobieta sama ma te dzieci wychowywac? Dzieci maja dwójke rodziców, przez taki układ odbiera im sie w duzej mierze kontakt z ojcem. Po drugie meza obarcza ogromna odpowiedzialnoscia i presja, nie dajac wsparcia. jesli straci prace/bedzie mial wypadek, co wtedy? Nie ma zadnego wsparcia w utrzymaniu rodziny od zony.  Moi rodzice tez obydwoje pracowali, obydwoje sie nami zajmowali, obydwoje nam gotowali. Dom byl czysty, obiady gotowe, czas spedzalysmy z dwojka rodzicow. Ja tez jeszcze rozumiem, jak dziecko jest malutkie, to ze matka zostaje w domu. Ale jesli juz jest starsze i chodzi do przedszkola, już nie mówiąc o podstawówce?

Pasek wagi

ale tak jest łatwiej.  U nas tez rodzice dzielili się obowiązkami.  Wspólne zakupy, obiad robiła raz mama, raz tato. Sprzątanie zawsze razem. Tworząc rodzinę trzeba umiejętnie dzielić się obowiązkami,  wtedy wszyscy są szczęśliwi.  

Wiecie co jest najbardziej tutaj przykre w tych wszystkich Waszych wypowiedziach ? Że większość mierzy innych swoją miarą...Skoro ktoś zbudował taki związek, że to facet ma kase i nią dysponuje i obydwojgu partnerom to odpowiada to po co Wy ich oceniacie jako tych gorszych ? Skoro ktoś zbudował taki związek, że to facet zarabia tylko, kobieta zajmuje się domem ale finansami dysponują na równi i obydwojgu partnerom to pasuje to po co Wy ich ocenianie jako gorszych(zwłaszcza kobiete że nie pracuje i jest uzależniona od niego, że jest bezczelna bo bierze jego forse i że w ogóle jest leniwa itd). Skoro ktoś zbudował związek, że ma się osobne konta i dysponują nimi osobno a nie że razem to jest ich sprawa i nie ma sensu tego oceniać. Co innego jak tylko jedna ze stron tak zadecydowała a druga myśli inaczej i jest tej osobie źle to wtedy można mówić, że coś jest nie w porządku, zwłaszcza jeśli partner zna punkt widzenia tej drugiej osoby i nic nie chce zmienić. I jasne, forum jest od tego żeby wyrazić swoje zdanie, podyskutować i spróbować argumentować dlaczego uważasz swój model za dobry, próbować zrozumieć inne modele ale chyba to nie polega na tym aby mówić, że tylko Wasza racja jest tą prawdziwą, że tylko Wasz związek jest perfekcyjny a jak ktoś ma inaczej to znaczy, że jest źle u niego i to że są szczęśliwi to tylko złudzenie ;) 

emilciaaa8 napisał(a):

Nie wyobrażam sobie sytuacji, w której musiałabym być w 100% zależna od męża.  Nie rozumiem również kobiet siedzących w domu i zajmujących się tylko dziećmi,  sprzątaniem i gotowaniem. Bez przesady, wszystko można pogodzić,  rodzice mają nas dwoje. Jak bylismy Mali mama pracowała na pełny etat, w domu było zawsze czysto, codziennie inny obiad.  Nic nam w życiu nie brakowało.  Kiedy czegoś potrzebowała po prostu szła do sklepu i kupowała , nie musiała się o nic prosić.  Kobiety same robią z siebie utrzymanki, są zbyt leniwe. Rozumiem jeszcze w czasach naszych babć,  kiedy do prania służyła Frania a o zmywarce i innych "cudach" można było pomarzyć.  Najłatwiej jest siedzieć w domu i uzalac się nad sobą . Jestem teraz w ciazy, zarabiam i urodzenie dziecka tego nie zmieni. Mam zamiar wrócić do pracy jak tylko będzie to możliwe.   Nigdy nie pozwolę na to, aby mąż był jedynym żywicielem naszej rodziny. 

Wybacz Emilcia, ale paskudnie się wyrzygalaś, w sumie nie wiadomo po co, bo zupełnie obok tematu. Sad spytała o jedną sytuację i jak wg vitalijek wyglada. Nie wiem jakim cudem dało się wywnioskować, że bohaterka jest utrzymanką uzalającą sie nad sobą podczas jeżdzenia na szmacie. Jakis kosmos.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.