Temat: praca, nastrój - prośba o opinię

Od jakiegoś czasu mam ze sobą problem i nie wiem, czy to ja stałam się pretensjonalną leniwą kluchą, czy cos jest na rzeczy.

Problem z moim podejściem do pracy, nie do pracy ogółem, ale do pracy w obecnym miejscu. Na wstępie dodam, że nie jestem leniem a na swoje utrzymanie muszę sama pracować od A do Z. Czuję się, jakbym się wypaliła totalnie. Czuję niechęć do pracy, wstawania rano, ciągle myślę o tym, że dobrze by było wziąć długi urlop, może by to pomogło odpocząć mojej głowie. Czasem rano potrafię powiedzieć, że jej nienawidzę.

Zaczęło się od tego, ze we wrześniu zmienił się nam dyrektor, ja jakby awansowałam i z pracownika szeregowego stałam się nowego dyrka prawą ręką. Aaaale nie wiąże się z tym nai zmiana stanowiska, ani kasy, ani nawet obowiązków w umowie. A robię dużo więcej i to poważniejsze rzeczy. Plus siedzę przy dyrku i przez resztę zespołu jestem nieoficjalnie traktowana jako icj przełożona, przez resztę firmy jako asystentka dyrka. 

Cieszą mnie awans i nowe możliwości, nowe rzeczy, ale też nie chciałabym dawac się ruchać. Dodatkowo od stycznia pół mojego zespołu ma być zwolnione, mają być wielkie zmieny, ale nikt nie wie jakie. Ja tylko wiem kogo zwolnią. Od listopada czekam na te zmiany, gdzieś w głębi duszy mam nadzieję, że dostanę wyższe stanowisko, większą kasę lub choć zmianę obowiązków w umowie. Liczę na to, ze to byłaby jakaś motywacja i kopniak kończący moje zrzędzenie. Ale nic sie nie dzieje i takie czekanie w niepewności tym bardziej mnie demotywuje. Tydzień temu sie dowiedziałam, że dyrko ma zatrudnić swoją przyjaciółkę na stanowisko kierownika pośredniego. Po znajomości. Może być tak, że ona zabierze mi sporo moich obowiązków a mnie degradują do poprzedniego stanowiska - w końcu nie mam ani śladu w umowie po zmianie.

Chodzi mi o tę moją niechęć, jakby wypalenie się. Dodatkowo poza pracą ciągnę 2 semestry studiów na raz, ćwiczę... Zawsze miałam dużo na głowie, więc to raczej nie to.

Co mam robić, żeby nie być taka nastawioną do pracy? Co o tym myślicie? Czy ja się wypaliłam czy coś ze mną nie tak? Swoje obowiązki nadal wykonuję na  100%, nie leseruję w pracy.

Nie masz pojęcia co to prawdziwe problemy i wymyślasz.

miałam podobny problem: dodatkowe obowiązki, odpowiedzialność itp. Oczywiście profitów brak ;-////

Powiedziałam dość, zwolniłam się - teraz szukam nowej pracy;-)

dajesz sie ruchac to fakt ale kto sie w dzisiejszych czasach nie daje? Narazie sie nie odzywaj jak nic sie nie zmieni to poszukaj innej pracy. Szkoda czasu na prace ktora nas nie rozwija

kulka123456 napisał(a):

Od jakiegoś czasu mam ze sobą problem i nie wiem, czy to ja stałam się pretensjonalną leniwą kluchą, czy cos jest na rzeczy.Problem z moim podejściem do pracy, nie do pracy ogółem, ale do pracy w obecnym miejscu. Na wstępie dodam, że nie jestem leniem a na swoje utrzymanie muszę sama pracować od A do Z. Czuję się, jakbym się wypaliła totalnie. Czuję niechęć do pracy, wstawania rano, ciągle myślę o tym, że dobrze by było wziąć długi urlop, może by to pomogło odpocząć mojej głowie. Czasem rano potrafię powiedzieć, że jej nienawidzę.Zaczęło się od tego, ze we wrześniu zmienił się nam dyrektor, ja jakby awansowałam i z pracownika szeregowego stałam się nowego dyrka prawą ręką. Aaaale nie wiąże się z tym nai zmiana stanowiska, ani kasy, ani nawet obowiązków w umowie. A robię dużo więcej i to poważniejsze rzeczy. Plus siedzę przy dyrku i przez resztę zespołu jestem nieoficjalnie traktowana jako icj przełożona, przez resztę firmy jako asystentka dyrka. Cieszą mnie awans i nowe możliwości, nowe rzeczy, ale też nie chciałabym dawac się ruchać. Dodatkowo od stycznia pół mojego zespołu ma być zwolnione, mają być wielkie zmieny, ale nikt nie wie jakie. Ja tylko wiem kogo zwolnią. Od listopada czekam na te zmiany, gdzieś w głębi duszy mam nadzieję, że dostanę wyższe stanowisko, większą kasę lub choć zmianę obowiązków w umowie. Liczę na to, ze to byłaby jakaś motywacja i kopniak kończący moje zrzędzenie. Ale nic sie nie dzieje i takie czekanie w niepewności tym bardziej mnie demotywuje. Tydzień temu sie dowiedziałam, że dyrko ma zatrudnić swoją przyjaciółkę na stanowisko kierownika pośredniego. Po znajomości. Może być tak, że ona zabierze mi sporo moich obowiązków a mnie degradują do poprzedniego stanowiska - w końcu nie mam ani śladu w umowie po zmianie.Chodzi mi o tę moją niechęć, jakby wypalenie się. Dodatkowo poza pracą ciągnę 2 semestry studiów na raz, ćwiczę... Zawsze miałam dużo na głowie, więc to raczej nie to.Co mam robić, żeby nie być taka nastawioną do pracy? Co o tym myślicie? Czy ja się wypaliłam czy coś ze mną nie tak? Swoje obowiązki nadal wykonuję na  100%, nie leseruję w pracy.

juz dalas sie wyruchac w momencie przejecia wiekszej ilosci obowiazku powinnas powiedziec o powyzce a wlasciwie jej zadac a ty siedzialas cicho wiec masz co chcialas

to normalne stresujesz sie nowa sytuacja,najlepiej poszukac cos innego niz zyc w takim stresie 

Pasek wagi

mam to samo. Od 1.5 roku. Niestety nie pociesze cię... U mnie trwa to dalej, a właściwie głębiej bo doszłam do stanów depresyjnych reaktywnych. 

To co mogę ci doradzić to sformalizuj swoją sytuację w pracy, a jeśli się nie będzie dało to odejdź.

Pasek wagi

tzn z tego co czytam to juz cie wyruchano...:/ kiedy dostajesz nowe stanowisko i obowiazki,od razu idzie sie na rozmowe o podwyzke 

a na co czekałaś wcześniej? kiedy dostałaś nowe obowiązki i zadania? to wtedy wsytępuje się o podwyżkę i zmiany w umowie.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.