Temat: Czy mogłybyście być z facetem bez kasy/pracy?

Chodzi mi o poważny, wieloletni, przyszłościowy związek. Zakładając, że nie ma innych wad. Czyli czuły, kochający, przystojny, wierny, inteligentny, na poziomie, z poczuciem humoru, lubiany i szanowany, no po prostu ideał. Tylko bez kasy. Prace dorywcze, nieregularne zarobki, może pojawić się wizja zadłużenia, jednym słowem rodziny nie utrzyma. Pod tym jedynym względem Potruś Pan, zakładamy, że nigdy nie wydorośleje i to się nie zmieni. Natomiast w innych aspektach obowiązkowy i dbający o bliskich, dotrzymujący słowa. Czyli zapewni wszystko, oprócz pieniędzy. Miałyście taką sytuację? Co o tym myślicie?

Pasek wagi

Zucchini napisał(a):

april_93 napisał(a):

no ale dla was komfort psychiczny jest wtedy kiedy są pieniądze, tak? :) dla mnie komfort psychiczny i bezpieczeństwo jest wtedy gdy wiem że facet mnie nie zdradzi i nie zostawi 
No więc właśnie, jak pomyślę sobie, że miałabym mieć odpychającego męża, który mnie źle traktuje albo zdradza (jak patrzę na koleżanki, to nie trudno o takiego), to już wolę klepać biedę z moim. Tym bardziej nie wyobrażam sobie spotykać się z kimś dla pieniędzy, czy wziąć ślub "z rozsądku". Tylko mój naprawdę jest Piotrusiem, potrafi rzucić pracę z dnia na dzień...

Też sobie tego nie wyobrażam gwoli ścisłości, bo coś czuję, że dzięki april wyrastam na wyrachowanego żandarma :D.

Bardzo ważna jest dla mnie miłość i lojalność, ale kosztem samych uczuć nie będę zaprzepaszczać tego co zdążyłam osiągnąć i co jeszcze stoi w zasięgu mojej ręki. A takie osoby swoją beztroską zazwyczaj ciągną za sobą, zwłaszcza w dłuższej perspektywie.

PrzyszlaZona napisał(a):

april_93 napisał(a):

PrzyszlaZona napisał(a):

april_93 napisał(a):

jablkowa napisał(a):

nie musi miec nie wiadomo ile hajsu, ale musi byc samodzielny. nie moglabym zwiazac sie z osoba, za ktora musialabym byc odpowiedzialna (czy to w kwestii majatkowej, czy jakiejkolwiek innej). nie chce miec dzieci i nie potrafilabym sie zwiazac z kims, kto tak poniekad bylby ode mnie zalezny. facet musi byc facetem. 
jabłkowa w Polsce większość kobiet właśnie taka jest: nie są do końca niezależne finansowo. Niektóre nie pracują, a te które pracują to zarabiają zwykle znacznie mniej od swojego partnera (naprawdę, zauważyłam że bardzo mało jest związków gdzie kobieta zarabia tyle samo co facet, a nie znam żadnego w którym ona zarabiałaby więcej - może wy znacie). Zarobki kobiety to zazwyczaj dodatek do większej pensji faceta. I co faceci też nie powinni wiązać się z takimi kobietami? Przecież dzisiaj kobieta nie musi zostawać w domu i wychowywać dzieci, może robić to facet bo jest tatusiowe. Jeśli facet jest dobrym człowiekiem to warto moim zdaniem spróbować i nie skreślać go z takiego powowdu z jakiego prawie każdy facet mógłby skreślić Ciebie.Czy ten facet to artysta?Czytając takie i podobne komenatarze dochodzę do wniosku, że związek między kobietą a mężczyzną to nie miłość tylko kalkulacja. Jak można kochać osobą ale nie być z nią bo nie ma stałej pracy?
I tu właśnie dochodzimy do momentu, w którym powinnaś zacząć. Nie chodzi o to, żeby być z kimś albo nie być ze względu na pracę. Takie rzeczy się zdarzają każdemu. Chodzi o typ lekkoducha i Piotrusia Pana, który jest opisany w temacie. Ja znam wiele par gdzie kobieta zarabiała więcej. Sama swego czasu zarabiałam więcej, niewiele więcej, ale nadal więcej. Znam kobiety, które zarabiają 3-4 razy więcej niż ich partnerzy, ale oni chociaż próbują i czują się w obowiązku, by pomóc swojej żonie/partnerce. Owszem, tata może zostać z dzieckiem, ale przecież nie tylko o to chodzi. Nie każda kobieta chciałaby być z takim facetem, bo tak ma i już. Tak jak jedną kręci rudy metal z długimi włosami, inną łysy kulturysta itp. Ja jestem taką osobą, która martwiłaby się o to, że jak coś mi się stanie to dziecko zostanie bez niczego, martwiłabym się wtedy, ze ojciec temu dziecku nie jest w stanie zapewnić podstawowych potrzeb, bo żyje z dnia na dzień. To są przykłady, elementy układanki, potrzebna jest całość, więc nie trzymaj się na siłę tych elementów, które zostały wymienione, a o typie osoby opisanej w temacie
ktoś wczesniej napisał o piotrusiu panie i wszystkie teraz to wkoło piszą. mi się wydaje, że to jest normalny facet tylko ma mało dochodowy zawód (pewnie jest to jego jakaś pasja, zainteresowanie). jak facet ma małodochodowy zawód to zaraz piotruś pan bo nie che tego zmienić. przecież tyle kobiet twierdzi że zawód musi być jednocześnie pasją - ale to chyba w takim razie dotyczy tylko kobiet bo facet musi wybrać dochodowy zawód żeby rodzinę utrzymać. 
wiesz, przeczytaj to co pisała autorka, to może zrozumiesz o czym my piszemy ;)

napisała, że pasuje jej pod każdym względem tylko nie ma kasy. że piotrusiem panem "jest tylko pod jednym względem" - ale moim zdaniem trzeba mieć co najmniej kilka cech z tego syndromu żeby uznać go za pp.

autorka musi sobie sama wszystko przemyśleć. jeśli chce mieć taki komfort psychiczny o jakim piszą dziewczyny to powinna z nim zerwać. albo po prostu niech z nim szczerze porozmawia o jej obawach. 

na zakończenie dodam, że nie chciałąm aby któraś poczuła sie jak "wyrachowany żandarm". wyraziłam swoje zdanie

Nie mogłabym, bo dla mnie to już nie jest ktoś kto dba o rodzinę, skoro tak olewa podstawową rzecz potrzebną do jakiejś egzystencji.Czynszu miłością się nie zapłaci niestety.

Pomijam już kwestię tego, że jak się żyje na luzie to i łatwiej być czułym, kochającym, szalonym i zwariowanym. Ciekawe czy jakby się zabrał do pracy, to by nadal był takim pogodnym urwisem. Dla mnie za dużo niewiadomych w takim związku, bo nie dość, że finansowo niepewnie, to jeszcze jakby kiedyś doszło do sytuacji, że będzie musiał pracować jak każdy człowiek, to może się okazać, że sobie z tym nie radzi.

Rozmawiam z nim, rozmawiamy często i o wszystkim. To trwa już ładnych parę lat. Gdy przychodzi kryzys nachodzą mnie takie przemyślenia, dlatego pytam, czy któraś w Was przez coś takiego przechodziła i co o tym myślicie. Nie potrafię opuścić bliskiej mi osoby z powodu pieniędzy (a dokładnie ich braku) i pewnie tego nie zrobię, natomiast znajome osoby będące w zupełnie innej sytuacji (np. we wspomnianych małżeństwach z rozsądku) nie potrafią zrozumieć, jak ja mogę tak żyć, bez stabilizacji i zabezpieczenia finansowego. Stąd moje rozdarcie, zaczynam się zastanawiać, czy nie jestem skończoną frajerką, która żyje ideałami zamiast zapewnić sobie byt, kasę i korzystać z życia.

Pasek wagi

nordlys napisał(a):

april_93 napisał(a):

jablkowa napisał(a):

nie musi miec nie wiadomo ile hajsu, ale musi byc samodzielny. nie moglabym zwiazac sie z osoba, za ktora musialabym byc odpowiedzialna (czy to w kwestii majatkowej, czy jakiejkolwiek innej). nie chce miec dzieci i nie potrafilabym sie zwiazac z kims, kto tak poniekad bylby ode mnie zalezny. facet musi byc facetem. 
jabłkowa w Polsce większość kobiet właśnie taka jest: nie są do końca niezależne finansowo. Niektóre nie pracują, a te które pracują to zarabiają zwykle znacznie mniej od swojego partnera (naprawdę, zauważyłam że bardzo mało jest związków gdzie kobieta zarabia tyle samo co facet, a nie znam żadnego w którym ona zarabiałaby więcej - może wy znacie). Zarobki kobiety to zazwyczaj dodatek do większej pensji faceta. I co faceci też nie powinni wiązać się z takimi kobietami? Przecież dzisiaj kobieta nie musi zostawać w domu i wychowywać dzieci, może robić to facet bo jest tatusiowe. Jeśli facet jest dobrym człowiekiem to warto moim zdaniem spróbować i nie skreślać go z takiego powowdu z jakiego prawie każdy facet mógłby skreślić Ciebie.Czy ten facet to artysta?Czytając takie i podobne komenatarze dochodzę do wniosku, że związek między kobietą a mężczyzną to nie miłość tylko kalkulacja. Jak można kochać osobą ale nie być z nią bo nie ma stałej pracy?
Ja zarabiam teraz więcej od narzeczonego.Ogólnie ja i narzeczony nienawidzimy pracy na etacie poniedzialek-piątek 7-15. Chcielibyśmy mieć nieregularną pracę dającą swobodę i satysfakcję. Ale lubimy też mieć pieniądze. Więc tak - umiałabym być z facetem, który nie marzy o i nie chce mieć stabilnej pracy, ale nie chciałabym być z leniem i samolubem, za którego ja bym miała zarabiać i robić wszystko inne. 

U nas jest podobnie. I żadne z nas nie ma stałej pracy, ale oboje chcemy i potrafimy zarabiać. Inaczej sobie tego nie wyobrażam.

Nie szanowałabym takiej dupy wołowej (niezależnie od płci), która nie czuje potrzeby zarobić na własne utrzymanie. 

Zucchini napisał(a):

Załóżmy, że nie są to wielomilionowe długi, tylko typ lekkoducha. Co zarobi, to wyda na rodzinę i życie, zapomni o rachunkach, na zasadzie "jakoś to będzie". Ale nie ma mowy o zaoszczędzeniu jakichś większych kwot.

Dla mnie facet nie musi zarabiać kokosów. Ale lekkoducha, który nie potrafi zarządzać pieniędzmi bym nie zaakceptowała. Nie potrzebuję romantyka, tylko odpowiedzialnego, twardo stąpającego po ziemi mężczyzny. Jak w ogóle dorosły człowiek może zapomnieć o rachunkach?

Pasek wagi

Zucchini napisał(a):

Rozmawiam z nim, rozmawiamy często i o wszystkim. To trwa już ładnych parę lat. Gdy przychodzi kryzys nachodzą mnie takie przemyślenia, dlatego pytam, czy któraś w Was przez coś takiego przechodziła i co o tym myślicie. Nie potrafię opuścić bliskiej mi osoby z powodu pieniędzy (a dokładnie ich braku) i pewnie tego nie zrobię, natomiast znajome osoby będące w zupełnie innej sytuacji (np. we wspomnianych małżeństwach z rozsądku) nie potrafią zrozumieć, jak ja mogę tak żyć, bez stabilizacji i zabezpieczenia finansowego. Stąd moje rozdarcie, zaczynam się zastanawiać, czy nie jestem skończoną frajerką, która żyje ideałami zamiast zapewnić sobie byt, kasę i korzystać z życia.

Wiesz, jedno drugiego nie wyklucza. Fajnie by było, gdyby istniały perspektywy na zmiany z jego strony. Jak on reaguje na rozmowy? Chce się starać tylko mu nie wychodzi? Czy otwarcie mówi, że lubi ten styl życia i nie ma szans? 

Sama na Twoim miejscu nie wiem co bym zrobiła, byłam ślepo zakochana, nie potrafiłam odejść i dopiero kubeł zimnej wody pomógł mi otrzeźwieć. 

chyba mamy podobnych facetów,  jak chcesz pogadać to napisz na priv. 

laliho napisał(a):

Wiesz, jedno drugiego nie wyklucza. Fajnie by było, gdyby istniały perspektywy na zmiany z jego strony. Jak on reaguje na rozmowy? Chce się starać tylko mu nie wychodzi? Czy otwarcie mówi, że lubi ten styl życia i nie ma szans? Sama na Twoim miejscu nie wiem co bym zrobiła, byłam ślepo zakochana, nie potrafiłam odejść i dopiero kubeł zimnej wody pomógł mi otrzeźwieć. 

A co było tym kubłem? Mam nadzieję, że nie jestem jakąś ofiarą losu tkwiącą w beznadziejnym związku, to nie jest mój pierwszy facet. Gdyby mnie skrzywdził, bądź zrobił coś okropnego sprawa byłaby jasna. Ale w moich kryteriach nie mieści się porzucanie kogoś ze względu na stan konta, nie potrafiłabym spojrzeć w lustro. Z drugiej strony mam wrażenie, że coś mi umyka, chociażby to, że nie założyliśmy rodziny (nie chcę mieć dzieci, ale wolałabym mieć wybór, a nie przymus).

Stara się i nie wychodzi to złe określenie, bo sugeruje jakiegoś przegrańca. On po prostu jest specyficzny i nie da rady go wtłoczyć w system pracy od 8 do 16:00. Próbował wiele razy i najdłużej zagrzał miejsce 2 lata. Podejmuje zlecenia, a jak wiadomo te są bądź ich nie ma. Ma milion pomysłów na minutę, angażuje się w wiele rzeczy, ratuje ludzi, potrafi jechać na drugi koniec kraju za darmo. Po latach już widzę, że to nie jest człowiek, który będzie cierpliwie pracował w biurze na swoją emeryturę. Jeżeli coś nie przynosi mu satysfakcji bądź większych pieniędzy rezygnuje z dnia na dzień. Więc robi mnóstwo rzeczy nie przynoszących dochodów. To nie jest leń, tylko taki oderwany od rzeczywistości wariat. Gdyby jakimś cudem znalazł wreszcie możliwość zarobku połączoną z pasją, to nie byłoby problemu. Na to liczyłam wiążąc się z nim, ale teraz po tylu latach tracę nadzieję.

Pasek wagi

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.