Temat: zdrada

Jak myslicie: Jaki procent par ze stazem 10+ lat, zdradza? Czy w tych czasach to cos powszechnego? Znacie pary, w ktorych ktos dopuscil sie zdrady?

Lumen_ napisał(a):

akitaa napisał(a):

nie zawsze jest to wina obu stron - wyżej były podane przykłady - ktoś może lubi sobie zdradzać "for fun" a nie z jakiegoś konkretnego powodu, że np żona mu nie daje. co do tego, ze nie jest łatwo wszystko nagle przekreślić i odejść - no pewnie nie jest... i pewnie żal i ból jest ogromny, ale dla mnie innego wyjścia by nie było, nie potrafiłabym już zaufać tej osobie NIGDY. pomimo wspólnie spędzonych lat, miłości itd. wszystko by legło w gruzach na jego życzenie. i byłoby mi cholernie trudno i chyba świat by mi się całkiem zawalił, ale niestety. jak ktoś powiedziałby w tej kwestii A to ja mówię B i kończę to, nie potrafiłabym żyć z tą myślą z tą osobą ani chwili dłużej... :/ mój mąż o tym wie, mało tego - wychodzi z identycznego założenia, więc sprawę mamy jasną.
Z takim człowiekiem się po prostu nie wiąże na stałe, nie planuje się z nim przyszłości i tyle. My tu mówimy o zdradzie w stałym, często długoletnim związku. W takich przypadkach nigdy nie spotkałam się ze zdradą "for fun", jak to bywa u małolatów. Zawsze związek się sypał i zdrada (obojętnie której strony) była tylko EFEKTEM tego, co działo się już dużo wcześniej. Większość psychologów czy badań nad tym tematem przedstawia taki własnie punkt widzenia. A z tym raczej cięzko dyskutować. Osobiście daleko mi do kobiet które twierdzą, że "każdy facet to świnia, myśli tylko ch*jem, tylko patrzy jak tu skoczyć w bok i gdyby miał okazję to na pewno by skorzystał". Wierzę, że każdy ma rozum a nie tylko instynkt. Są jeszcze porządni :)akitaa z racją jest jak z d*pą, każdy ma swoją i każdy ma prawo do swoich poglądów. Ty próbujesz na siłę tutaj udowodnić, że Twoje są jedyne słuszne.

Potwierdzam. Mam dwa przypadki w moim najbliższym otoczeniu - małżeństwa rozpadły się po 7-10 latach i niestety każda ze stron dołożyła swoją cegiełkę. 

Tak na prawdę sytuacje konfliktowe, w których wina leży tylko i wyłącznie po jednej stronie, zdarzają się bardzo rzadko. Zwykle jest to jakiś ciąg zdarzeń i błędów obu stron.

Ja napiszę tylko: tyle wiemy o nas samych, na ile nas sprawdzono.

Fajnie brzmią te wzniosłe hasła odnośnie wiecznej miłości i zaufaniu, szczególnie, jak się poczyta dla kontrastu wypowiedzi w tematach- czy puścić faceta na wieczór panieński? ;-)

Mam coraz silniejsze wrażenie, że mimo wszystko zdrady - większe lub mniejsze - zdarzają się często. Wiem o paru zdradzających czy zdradzanych osobach, choć nie wykluczam, że niektórzy to po prostu ukrywają bardziej i jest tego więcej.

Ale co do samych zdrad - na bora zielonego, absurdem jest twierdzenie, że zdrady jest winien ktokolwiek poza zdradzającym. Druga połówka zapewne przyczyniła się do kryzysu - to tak, kochanek czy kochanka przyczyniają się do krzywdy innych - to też, ale samego czynu winny jest ten, kto się go dopuszcza. Jak ktoś mnie na ulicy wkurzy, to mój stan emocjonalny będzie bez wątpienia jego winą, ale jeśli zachowam się jak idiotka i spuszczę mu łomot, to JA to zrobię, nie ten ktoś.

Ja znam bardzo dużo zdradzających mężczyzn. Mam dużo kolegów i słyszę co mówią, jakie mają do tego podejście. Mam też zdradzające koleżanki, ale to raczej przykłady niedojrzałych, co same nie wiedzą czego chcą i z kim chcą być. O ile panowie deklarują się zdradzać tak by żona nie wiedziela i nie mają jej w planach zostawić, o tyle kobiety już rozważają za i przeciw  Ja sama jednak zdrady nie toleruję, najpierw się kończy jedno, potem zaczyna drugie. Moi rodzice rozeszli się po chyba 12 latach małżeństwa, ojciec poszedł do 15 lat młodszej, ma z nią dwoje dzieci, teraz ją zdradza z tego co słyszałam.

Pasek wagi

Znam pare par i w wiekszosci z nich jedna z osob dopuscila sie zdrady. Zaczynam powoli wierzyc ze zdrada przestala juz byc rzadkoscia... niestety coraz wiecej osob zdradza predzej czy pozniej. 

Babcia.Weatherwax napisał(a):

A mnie wkurza stwierdzenie(zwłaszcza ze strony kobiet!), że jak kobieta po porodzie nie dba o siebie i nie ma czasu/ochoty/siły na seks to mąż szybciej poszuka sobie innej. Noż kurna... Mam prawie 6-cio miesięcznego synka i faktycznie czasami wieczorami ledwie trzymam oczy otwarte. Jeśli mąż mówiłby sobie w takiej chwili, że skoro z żoną się nie da, to trzeba gdzie indziej szukać, to od razu kojarzy mi się z mówieniem np, że dziewczyna sama się prosiła o gwałt nakładając mini. Kocham, szanuję = nie zdradzam. To proste.

A  ja uważam, że seks jest bardzo ważny w związku i jego brak często jest przyczyną konfliktów małżeńskich, zdrad i rozstań.

Przykład? dziewczyna lat 32, 12 lat po ślubie, miała wtedy rocznego synka i wydawało mi się, że idealnego męża. Któregoś dnia T. jej mąż powiedział przy niej do mnie: uświadom koleżankę, że żaden facet nie zniesie odpychania  latami. Nie rozumiałam o co chodzi, ale mi wytłumaczył, że od poczęcia syna nie uprawiają seksu. Co więcej on śpi na podłodze a ona w łóżku z dzieckiem. Jak to się skończyło? Zmienili mieszkanie na 4 pokojowe ale z osobnymi sypialniami. Po 3 latach ona urodziła jeszcze córkę a jak ta dziewczynka miała kilka miesięcy,koleżanka usłyszała jego rozmowę z kochanką. Tak, miał kobietę od urodzenia pierwszego dziecka. Prowadził podwójne życie.

Poza nią znam jeszcze kilka dziewczyn zdradzonych/zdradzanych i powiem szczerze, że żadne z tych małżeństw nie miało szans na przetrwanie ze względu na to, jakie relacje panowały między małżonkami. Albo inaczej: nie znam pary, która byłaby blisko w sensie emocjonalnym i poszła drogą zdrady. Wydaje mi się, że zwykle najpierw coś się psuje, ludzie się od siebie oddalają i dopiero wtedy powstaje podatny grunt.

Ja zdradę uważam za coś odrażającego i zgadzam się z twiedzeniem, że jak się kocha to się nie zdradza. Nikt też nie prosi się o to, by go okłamywać i zdradzać. Ale wielu zdrad można by uniknąć, gdyby partnerzy rzeczywiście dbali o związek.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.