- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
4 grudnia 2016, 17:04
Cześć kobietki. Obecnie jestem w takim momencie życia, że prawdopodobnie będę musiała podjąć decyzję o rozwodzie. Mój mąż mnie nie szanuje, pokrzykuje na mnie, publicznie poniża. Poza tym nie dba w ogóle o mnie, nie troszczył się nawet jak byłam chora. Nie sypiamy już ze sobą od ponad roku, nie ma między nami miłości. Kłócimy się ciągle a świadkiem naszych pyskówek często jest nasze dziecko. Muszę skończyć tą chorą sytuacje. Ale martwię się czy sobie poradzę bo zostanę praktycznie sama z małym dzieckiem.
Jak to było u was? (pytam rozwiedzione kobietki) Co było przyczyną rozwodu? Jak dawałyście sobie radę same? Czy wasi mężowie też chcieli rozwodu?
5 grudnia 2016, 16:43
A bo miłość to taka zachcianka, jak ciuch czy sprzęt rtv? Wczoraj kochałam, a dzisiaj już nie? Związek to coś, o co trzeba dbać, co trzeba pielęgnować. Choćby po to, żeby nauczyć dziecko, że jak się coś psuje i wali, to się tego nie dobija, ale się o to walczy. I po to są takie terapie, żeby nauczyć się znowu o siebie dbać i się szanować czy kochać. Jeśli dorośli ludzie nie chcą czynić wysiłku w tę stronę, żeby ratować swoją rodzinę, to co w ogóle ma dla nich jakąś wartość?nigdy nie rozumiem dlaczego ludzie dorośli powinni zrezygnować z siebie na rzecz dziecka. jeśli się nie kochają to co tu da jakaś terapia ?A nie myślałaś o terapii rodzinnej? Jeśli nie potraficie się dogadać, to może ktoś powinien Wam w tym pomóc? No i o dziecko głównie chodzi - powinno mieć wzorzec pełnej, szczęśliwej i kochającej się rodziny.
Co innego jak sie para po prostu nie moze dogadac, co innego jak maz regularnie zneca sie nad zona psychicznie.To, ze sie drugiego czlowieka nie obraza ani sie go nie poniza, to jest ogolna zasada zycia w spoleczenstwie i nie potrzeba terapii malzenskiej do tego, zeby te prawde odkryc. Oczywiscie, ze najlepsza, jest pelna, kochajaca sie rodzina, ale czasami nie ma tej alternatywy. A lepsze juz samotne macierzynstwo, niz dom w ktorym jedno z rodzicow kompletnie drugiego nie szanuje i nim pomiata. Sa mezczyni (kobiety tez by sie pewnie znalazly), ktory nie radza sobie z agresja i maja cala mase deficytow psychicznych (warto tu zaznaczyc, ze 2-3% naszego spoleczenstwa to psychopaci), ludzie ktorzy nigdy rodzin nie powinni zakladac, ale te rodziny jednak zakladaja. I im terapia malzenska nic nie pomoze, pomoc by mogla wieloletnia ciezka praca nad smamym soba, ale zazwyczaj Ci ludzie uwazaja, ze wszystko z nimi w porzadku i wcale nie zamierzaja sie leczyc.Na szczescie w spoleczenstwie jest coraz mniej akceptacji dla przemocy fizycznej, nieststy wielu ludzi przemoc psychiczna lekcewazy, a sieje ona rownie duze, a moze nawet wieksze spustoszenie.
5 grudnia 2016, 17:13
Ja nie mialam dzieci wiec bylo latwiej. Maz rozwodu nie chcial, ale tez i nie chcial nic robic zeby bylo lepiej.
Proponowalam terapie tysiac razy, dopiero jak zabralam swoje manele i sie wyprowadzilam zaczal brac na powaznie moje 'marudzenie' ale bylo za pozno. Malzenstwem bylismy krotko, kompletnie sie nie dobralismy - i nie, nie widzielismy tego wczesniej bo nie sypialismy ze soba i nie mieszkalismy ze soba przed slubem - oboje bardzo wierzacy i na tym fundamencie budowalismy zwiazek. A potem przyszla rzeczywistosc, codzienosc i czar prysl... Nie bylo wprawdzie publicznego ponizania czy nie okazywania szacunku, jesli juz to ja potrafilam byc opryskliwa (on tylko jak sie upil) ale tez w czasie choroby bylam zdana sama na siebie, moje poronienie nie obeszlo go w najmniejszym stopniu, mimo ze staralismy sie o dziecko...
Decyzja byla jedna z najtrudniejszych jakie kiedykolwiek podjelam ale na pewno najlepsza jaka moglam podjac...
Dla dziecka tez lepiej jest jak widzi szczesliwa mame i szczesliwego tate osobno ni wiecznie klocacych sie rodzicow razem. Walczyc zawsze warto, ale czasem wlasnie dla dobra dziecka lepiej jest sie rozejsc. moj obecny partner a raczej jego corka jest tego swietnym przykladem, bo mala pzestala miec koszmary i moczyc sie w nocy w momencie kiedy jej rodzice w koncu sobie dali spokoj ze soba i oboje znalezli innych partnerow. Mala widzi szczesliwe zwiazki, a ze akurat jej rodzice nie sa w zwiazku razem... Owszem chcialaby zemy mama i tato boli razem, ale z drugiej strony wie jak bylo - krzyki i latajace talerze na porzadku dziennym. Ja pchodze z rodziny ktora byla razem 'dla mojego dobra' i szczerze wolalabym zeby rodzice rozwiedli sie wieki temu i oszczedzili mi piekla jakie w domu mialam jak bylam dzieckiem. Zajelo mi 30 lat zeby zaczac lubic swieta na nowo, bo zawsze kojarzyly mi sie z awanturami, rekoczynami i przeplakana wigilia...
12 grudnia 2016, 20:13
A dlaczego zakładasz, że zostaniesz z dzieckiem?Cześć kobietki. Obecnie jestem w takim momencie życia, że prawdopodobnie będę musiała podjąć decyzję o rozwodzie. Mój mąż mnie nie szanuje, pokrzykuje na mnie, publicznie poniża. Poza tym nie dba w ogóle o mnie, nie troszczył się nawet jak byłam chora. Nie sypiamy już ze sobą od ponad roku, nie ma między nami miłości. Kłócimy się ciągle a świadkiem naszych pyskówek często jest nasze dziecko. Muszę skończyć tą chorą sytuacje. Ale martwię się czy sobie poradzę bo zostanę praktycznie sama z małym dzieckiem.Jak to było u was? (pytam rozwiedzione kobietki) Co było przyczyną rozwodu? Jak dawałyście sobie radę same? Czy wasi mężowie też chcieli rozwodu?
A co? Może tatusiowi - krzykaczowi przyznają główną opiekę nad dzieckiem? Ha, ha, ha!
Kochana, nie martw się. Jeśli jest tak, jak piszesz. To na pewno lżej będzie Ci bez niego, a nie z nim. A jeśli martwisz się sprawami finansowymi, to przecież wystąpisz o alimenty. Pewnie dochody się zmniejszą, ale możesz masz rodziców, na których wsparcie mogłabyś liczyć w tej trudnej sytuacji?
13 grudnia 2016, 09:54
A co? Może tatusiowi - krzykaczowi przyznają główną opiekę nad dzieckiem? Ha, ha, ha! Kochana, nie martw się. Jeśli jest tak, jak piszesz. To na pewno lżej będzie Ci bez niego, a nie z nim. A jeśli martwisz się sprawami finansowymi, to przecież wystąpisz o alimenty. Pewnie dochody się zmniejszą, ale możesz masz rodziców, na których wsparcie mogłabyś liczyć w tej trudnej sytuacji?
Znasz relację z jednej strony i na szczęście o tym decyduje sąd, a nie Ty.
13 grudnia 2016, 10:03
Znasz relację z jednej strony i na szczęście o tym decyduje sąd, a nie Ty.A co? Może tatusiowi - krzykaczowi przyznają główną opiekę nad dzieckiem? Ha, ha, ha! Kochana, nie martw się. Jeśli jest tak, jak piszesz. To na pewno lżej będzie Ci bez niego, a nie z nim. A jeśli martwisz się sprawami finansowymi, to przecież wystąpisz o alimenty. Pewnie dochody się zmniejszą, ale możesz masz rodziców, na których wsparcie mogłabyś liczyć w tej trudnej sytuacji?
To prawda. Łatwo wydawać sądy, jak się zna tylko jeden punkt widzenia.