- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
21 lipca 2016, 11:02
Witam,
moim problemem, może wydawać się infantylny, ale dla mnie to poważna sprawa, która wpływa na moje relacje z ludźmi i codzienne funkcjonowanie, jest częsty płacz.
Jestem dorosłą kobietą, ale gdy tylko coś mnie zdenerwuje, zasmuci zaczynam płakać jak mała dziewczynka.
Potem denerwuję się sama na siebie, że nie potrafię sobie radzić z emocjami i powstaje błędne koło.
Kiedyś potrafiłam nad tym panować i 'upust' emocją dawałam tylko w samotności.
Teraz bardzo często odbija się to na moim związku i partnerze, który coraz bardziej jest zirytowany moją postawą, stara się mnie wspierać, ale każdy ma swoje granice i myślę, że gdybym ja miała taką 'płaczkę' w domy to też po jakimś czasie miałabym dosyć.
Doskonale zdaję sobie sprawę, że tak nie powinno być, że takie zachowanie jest złe zarówno dla mnie jak i mojego otoczenia, ale nie potrafię nad tym panować.
Jak sobie z tym radzić?
21 lipca 2016, 16:13
, dorośli ludzie raczej trzymają emocje na wodzy czego ja niestety nie potrafię.
Sa sytuacje, kiedy dorosli placza, to nie ma nic wspolnego z "trzymaniem emocji na wodzy". Istnieje zaleznosc : powod - placz, powod - wybuch zlosci, itd Ty nie masz odpowiednich informacji w reku aby skutek jakim jest twoj placz polaczyc z przyczyna. Gdy polaczysz - to dopiero bedziesz mogla powiedziec, czy twoja reakcja na przyczyne jest odpowiednia, czy przesadzona. Dzisiaj nie wiesz na co reagujesz. Nie dorzucaj oskarzania sie, gdyz to niczego nie zalatwia.
21 lipca 2016, 19:24
też tak mam, nie panuje nad sobą, staram się liczyć wtedy do 10, czasem pomaga, ale mój mąż też się denerwuje bo wtedy myśli, że płaczę przez niego, tylko, że ja wiem skąd się to u mnie wzięło, aczkolwiek nie mam jakoś odwagi iść do psychologa, ale sofro tutaj napisała ciekawą rzecz, aż poszukam czegoś więcej o tej technice
21 lipca 2016, 21:11
Ja płakałam nawet na rozmowach o prace, kto to pobije? :D
22 lipca 2016, 01:47
Ja płakałam nawet na rozmowach o prace, kto to pobije? :D
Byłam na granicy płaczu (łamał mi się głos) podbijąjąc legitymację parę dni po terminie w sekretariacie ;d
Miałam problem z hormonami, a nie traumę jak ktoś tu sugeruje.
Edytowany przez 22 lipca 2016, 01:48
22 lipca 2016, 09:04
Ja płakałam nawet na rozmowach o prace, kto to pobije? :D
haha :) Opowiedz o tym, plisss:)!
Ja jestem mistrzynią płakania... też wystarczy , że się zdenerwuję. Albo jak próbuję mojemu chłopakowi opowiedzieć o swoich emocjach to tak się sama wzruszam nad swoim "ciężkim" losem, że ryczę. Ostatnio płaczę nawet na reklamie Tymbarka, wiecie, na końcu para staruszków nad morzem i kapsel z napisem "zawsze przy Tobie" czy coś w tym stylu. Jak się wścieknę to i tak na końcu zbiera mi się na płacz ze złości. JAk mi coś nie idzie to w pracy, albo w jakichś poważnych sprawach to czekam tylko , żeby być już w domu i się wyryczec... Czasem ryczę już na autostradzie (mniejsze prawdopodobieństwo, że przy tej prędkości ktoś zobaczy moje uniesienia:D). Ale kiedyś jechałam do pracy i na na czerwonym świetle zrównał się ze mną mój kierownik, który miał okazję popatrzeć jak wyję w samochodzie przed robotą:)
Nie ukrywam, że mój chłopak na początku był przerażony, potem przez większość czasu wkurzony, a teraz to się trochę z tego śmiejemy... Też nie wiem jak przestać się tak zachowywac.
22 lipca 2016, 16:53
haha :) Opowiedz o tym, plisss:)!(...)Ja płakałam nawet na rozmowach o prace, kto to pobije? :D
No coz taka moja reakcja na silny stres :D
Nie ma za wiele do opowiadania... lzy plyna a ja sie usmiecham :D i tlumacze, ze tak juz mam i nie trzeba sie tym przejmowac ;) Komisja rekrutacyjna zawsze ma dziwne miny, ale jak widzi, ze sie usmiecham to przechodzi nad tym do porzadku dziennego i rozmowa idzie 'normalnie' dalej pomimo lez :D
Moja obecna szefowa pozniej mi powiedziala, ze tak szczerej i otwartej osoby nigdy nie widziala :D
22 lipca 2016, 23:54
Kwestia psychiki i podejścia do tematu (oczywiście jeżeli jesteś zdrowa i nie masz np. problemów z hormonami). Pomyśl sobie, że to może być upokarzające - upokarzające w relacjach gdzie jest pewna hierarchia. Jeżeli coś się nie udaje (np. załatwienie sprawy w urzędzie), albo sprawia trudności (nowy projekt w pracy) i reaguje się płaczem to człowiek stawia samego siebie w pozycji ofiary, tego słabszego. Jedna osoba się ulituje i pomoże, a druga się zirytuje (bo uzna że ktoś coś płaczem wymusza, nie lubi "beks", albo zwyczajnie nie potrafi sobie z nimi radzić - to dla niej stres, a na stres reaguje agresją) i wykorzysta sytuację, żeby jeszcze bardziej tej płaczącej osobie dowalić. Z kolei płacz przy kimś bliskim skutecznie uniemożliwia dialog - raz za silne emocje, dwa to znowu ta zaburzona równowaga - można mieć wrażenie, że ktoś chce płaczem coś wymusić (a tu różnie ludzie reagują - agresją, politowaniem, poczuciem winy - co by to nie było z pewnością rozmowy nie ułatwia). No i to po prostu jest męczące, więc kłótnie stają się coraz częstsze, bo ta druga osoba jest zwyczajnie zmęczona - kłótnie częstsze to płacz też częstszy i koło się zamyka. Plus można spowodować u tej drugiej osoby wypalenie - po prostu przestanie w końcu reagować na łzy, będzie olewać - a siłą rzeczy nie zareaguje też kiedy naprawdę będzie powód do płaczu. Nad łzami się da panować (nie mówię o sytuacjach skrajnych, tylko o takich codziennych), tak samo jak da się panować nad tremą.
23 lipca 2016, 00:19
*
Edytowany przez 8 grudnia 2016, 20:10
23 lipca 2016, 17:26
"nad łzami da sie panowac.." nic bardziej mylnego. Utożsamiam się z autorką zapytania całą soba.
Jestem wrazliwcem od urodzenia. Przypuszczam ze po mamie, bo bardzo czesto widziałam jak płacze.
Nie potrafię się kłócić z osobą na ktorej mi zalezy, stres, presja, nerwy, radość, bezradność = łzy.
W relacjach z narzeczonym staram się w chwili w ktorej czuje ze za moment się rozplacze poprostu wychodze do lazienki ,innego pokoju itp. Nie znoszę jak ktoś na to patrzy, a jak sie juz wyrycze jest mi lzej,trzeźwo obmyslam sprawe,znajduje rozwiązanie i moge ciągnąc dialog.
23 lipca 2016, 20:08
"nad łzami da sie panowac.." nic bardziej mylnego. Utożsamiam się z autorką zapytania całą soba. Jestem wrazliwcem od urodzenia. Przypuszczam ze po mamie, bo bardzo czesto widziałam jak płacze.Nie potrafię się kłócić z osobą na ktorej mi zalezy, stres, presja, nerwy, radość, bezradność = łzy. W relacjach z narzeczonym staram się w chwili w ktorej czuje ze za moment się rozplacze poprostu wychodze do lazienki ,innego pokoju itp. Nie znoszę jak ktoś na to patrzy, a jak sie juz wyrycze jest mi lzej,trzeźwo obmyslam sprawe,znajduje rozwiązanie i moge ciągnąc dialog.
Da się, da, tylko trzeba zacząć nad sobą pracować, a nie użalać się i zasłaniać hasłem "jestem wrażliwcem", żeby mieć wymówkę i nie musieć nic robić. Znam osoby, które sobie nie radziły ze łzami, próbowały to zmienić i im się udało. Oczywiście nadal reagują bardziej emocjonalnie niż inni, ale już nie do tego stopnia, żeby przy każdej stresującej sytuacji płakać. Poza tym nie - to o czym piszesz to nie jest wrażliwość, tylko nadwrażliwość. A nadwrażliwość nie jest normalna - tak samo jak nie jest normalna nadpobudliwość. Można mieć taki temperament, być nerwowym, łatwo się denerwować - ale to jeszcze nie oznacza, że taka osoba może np. się wydzierać na innych przy każdej kłótni, albo uciekać od rozmowy, żeby się wyżyć w łazience. Nie, powinna się uczyć nad sobą panować. To samo ze łzami - też się trzeba nad nimi nauczyć panować, a nie szukać sobie wymówek.