Temat: Problem - syn

Błędem oczywistym jest reagowanie i działanie pod wplywem zlych emocji i wzburzenia, ale mam dośc.

Syn. 24 lata. Moja życiowa porażka, na którego nie mam zadnego sposobu i brakuje mi konsekwencji. W  obecnej chwili nieczynny/zawieszony/suchy narkoman. Stoczyłam ogromna walke o jego wyjście z nałogu, która kosztowała mnie rozwód, nerwice i prawie utrate pracy. Po raz kolejny wyciagnełam rekę, gotowa do matczynej pomocy. Chwilowo miał katem skorzystac z łózka na rzecz zdobycia pracy i usamodzielnienia się. Trwa to już grubo ponad 2 lata, kącik do spania przerodził sie w zajecie całego pokoju, a szukanie pracy w postawe pt rżnę głupa, nie moge znależc albo zwalniam się, bo same debile tam pracują albo mam dorywcza u wujka co w efekcie jest bardzo dla niego przyjemnym prowadzeniem pasozytniczego zycia na koszt mamusi i jej kolejnego partnera, któremu tez pomału puszczaja nerwy. A że przebywa za granicą przebieg jego frustracji jest bardzo wygładzona. Syn rzecz jasna w jakim pomieszczeniu sie nie pojawi tam zostawia po sobie syf. Obrazek zamyka jego postawa roszczeniowa, burki pod nosem, pyskówki. Sam miód i jeszcze lepiej.

Mam świadomośc, że powinno jego zycie wygladac w ten sposób, że mamusia kupi mu dziennie bochenek chleba i puszke pasztetowej, ale jak wspomnialam wyzej brakuje mi konsekwencji. Bardzo niekomfortowo czuję sie w atmosferze klotni, nieprzyjemnych sytuacji więc macham reką i "próbuję" zyć "normalnie". 

Proszę o rady, wypowiedzi zwłaszcza mlodych ludzi - co spowodowało by Wasza chęc zmiany gdybyście były/li na jego miejscu. Jak powinien zachowywac sie rodzic, aby efektem była chęc ucieczki i rozpoczecie zycia na własny rachunek? 

Nigdy nie uwolnię sie od niego, jesli bedę pozwalac na tak przyjemne spedzanie zywota.

Pasek wagi

Yuratka a wiesz co, mam takiego kolegę, super chłopak, ale też ćpa całe życie. I powiem Ci, że on kiedyś znalazł sens życia, jak go z ośrodka wysłali na obóz z młodzieżą jako opiekuna...nie pamiętam na jakiej zasadzie to działało, czy on najpierw był na jednym "karnie" w obsłudze a później postanowił spróbować spożytkować swoje siły inaczej, tak czy siak pamiętam, jak się jarał, że znalazł jakiś sens. Może Twojemu też potrzeba takiej opcji, by właśnie poczuł się gdzieś potrzebny, żeby poczuł gdzieś w sobie misję.

Niestety, musze rozczarowac co niektorych, ale poziom inteligencji mojego syna waha sie miedzy norma a ponizej normy (wielokrotne badania psycjologiczno pedagogiczne). W normie utrzymywal sie tylko dzieki mojej indywidualnej pracy z nim. 

Zadalam pytanie w pierwszym poscie, konkretne pytanie. Jedni zrozumieli, inni zgodnie z przeslaniem forum wypisuja elaboraty, silac sie na blyskotliwosc i chca udowodnic, ze znaja mnie i moje zycie. Nie prosilam o ocene mnie jako matki. 

Oczywiscie nie zabronie sie nikomu wypowiadac i nie usune tematu. Moze znajdzie sie chocby jedna osoba, ktora z roznych wzgledow sie nie ujawnia, a ktorej te posty moga pomoc. Takich matek jak ja sa tysiace. 

Pasek wagi

cancri napisał(a):

Yuratka a wiesz co, mam takiego kolegę, super chłopak, ale też ćpa całe życie. I powiem Ci, że on kiedyś znalazł sens życia, jak go z ośrodka wysłali na obóz z młodzieżą jako opiekuna...nie pamiętam na jakiej zasadzie to działało, czy on najpierw był na jednym "karnie" w obsłudze a później postanowił spróbować spożytkować swoje siły inaczej, tak czy siak pamiętam, jak się jarał, że znalazł jakiś sens. Może Twojemu też potrzeba takiej opcji, by właśnie poczuł się gdzieś potrzebny, żeby poczuł gdzieś w sobie misję.

Moje dziecie niestety ma slomiany zapal. Tez sie potrafi czyms jarac. 2 dni. I z reguly ucieka od jakiejkolwiek odpowiedzialnosci. 

Przy okazji dodam, ze ocena mojego syna to skladowa wielu ludzi. Ktos sie wypowiedzial, ze marzy mi sie jakies jego zycie. Mnie sie tylko marzy, zeby sie ode mnie wyprowadzil, samodzielnie sie utrzymywal i nie wrocil do odurzania sie. Tylko tyle. 

Pasek wagi

ja rozmawialam tutaj kiedys z francuska psycholog od konfliktow rodzinnych, miedzy innymi na temat mojego brata, drugiego tez, jak wykanczal rodzine...W mojej rodzinie naprawde nie bylo patologii, ani z jednej strony, ani z drugiej /tzn i rodzice i dziadkowie a takze rodzenstwo rodzicow czy kuzynostwo/.

A tu trafila sie taka czarna owca jak moj, dosyc podobny do Twojego synka...Rodzice od urodzenia narzekali, ze bracia sprawiali im najrozniejsze problemy wychowawcze i juz wtedy zwrocili uwage na to, ze trudno im bylo sobie poradzic/utemperowac charaktery....

Ta psycholog nie zna moich braci, moich rodzicow juz tez nie pozna, ale jednoznacznie stwierdzila, ze byly to prawdopod. bledy wychowacze rodzicow.

Mi samej trudno na to spojrzec, gdyz urodzilam sie sporo lat po braciach i gdy ja odstawalam od ziemii to oni wlasnie wywijali najrozniejsze numery..Nawet tez negowalam to co ta psycholog powiedziala...Przeciez moi rodzice byli silni/madrzy/mieli swoje zasady.....

Gdzies pojawilo sie ziarno niepewnosci, ze byc moze zrobili jakies bledy wychowawcze, ktore spowodowaly to kim sa bracia... Czasem ogladam te programy Surowi Rodzice i widze, ze dziecko jest straszne /mlodziez/, a trafia czasem do innej rodziny i zachodzi zmiana, refleksja...Nie zawsze sie to udaje, ale sa tacy ludzie, ktorzy rzeczywiscie uzupelniaja to dziecko o cos czego ono potrzebuje, a zarazem nie otrzymuje w swojej rodzinie.

Teraz z oddali lat widze pewne bledy wychowawcze, ktore juz mnie wtedy bolaly jako dziecko....À le nie chce ich tutaj roztrzasac. Mysle, ze dla Twojego syna jest juz za pozno na takie zmiany. Moze milosc go odmieni, moze nie...Nie liczylabym specjalnie na to....Znam tutaj tez taki przypadek rodziny, ktora uvciekla od syna z Polski...On zalozyl rodzine, splodzil dwojke dzieci i oni juz sie cieszyli, ze w koncu osiadl...A po 2 latach porzucil te swoja rodzinke i teraz oni loza nie tylko na niego, ale tez placa alimenty na te dwojke.

Nie namawiam Cie do oddania mu mieszkania /bo z jakiej racji?/ Raczej do sprzedazy, wyniesienia sie i zakupu czegos, gdzie on nie bedzie mial wejscia..Oddal sie od niego, fizycznie i psychicznie. Tez gdzies tam mi przeswituje u Ciebie ten stan umeczenia, ze go lubisz.. Moze nie lubisz, ale wynika to z wielu obaw. Mysle, ze powinnas zaufac sobie, dojrzec do rozstania, przeciecia pepowiny.

Nie chce porownywac Twojej sytuacji do rodzin francuskich, ale mi zycie w dwoch /a nawet wiecej kulturach/, a takze zupelnie innych stylach wychowawczych pozwala czasem spojrzec na cos z zupelnie innej perspektywy.Gdy przyjechalam tutaj bardzo szokowalo mnie to, ze rodzice w ogole nie uwzgledniaja w swoich planach zyciowych dzieci. Z poczatku pracowalam w takiej restauracji i wlascicielka miala corke w liceum. Budowala tez w tamtym czasie maly domek /docelowy na zycie, bo zyla na wynajmowanym/. Zdziwilo mnie wtedy, ze w domku jest tylko jedna sypialnia i malusienki salon. Zapytalam ja, a gdzie jej corka bedzie miala pokoj? A ona mi odpowiadala, ze corka to ona sie nie martwi. Ogladalysmy ten projekt codziennie, bo akurat jakies poprawki robili u architekta i ja za kazdym razem sugerowalam o powiekszenie tego domku o pokoj dla corki, a ona mi mowila, o nie! Kiedys ja zapytalam: dlaczego nie myslisz o corce, gdzie ona sie podzieje? A ona mi odpowiedziala...Jak to gdzie? Ona za rok bedzie dorosla, gdzies sie podzieje. Musi sama znalezc sobie lokum. Ze mna nie bedzie mieszkala.

Bylam tym zszokowana i naprawde przestalam ja tak lubic. À le teraz po kilku latach zycia w tej kulturze, rozumiem calkowicie jej postawe. Tutaj dzieci nie maja takiej opieki jak w Polsce. Sa od dziecka nastawiane, ze w wieku 18 lat musza sie wyprowadzic i zatroszczyc o siebie. Co wiecej, rodzice rzadko sponsoruja studia. Tutaj dobre uczelnie sa platne, bardzo drogie i tylko majetne rodziny stac. Rzadko kto idzie na studia, a jesli chce studiowac, to musi sam zakasac rekawy.

Teraz gdy patrze na polskie rodziny, polskie kury /sama nia jestem/, to widze, ze taki model zycia jak poswiecanie sie swojemu dziecku w 100% nie przynosi dobrych rezultatow.

Znam tez przez znajomych tutaj ludzi bardzo bogatych.... Takich, ktore maja po 100 nieruchomosci w naszym miescie i z tego zyja. Zyja skromnie, a ich dzieci w kazde wakacje ida na miesiac czy dwa do pracy...zbieranie truskawek itp. od malego po liceum. Teraz to dorosli ludzie. Widuje tez czasem rodziny o ktorych sie mowi, ze sa bogate..Bo maja sklep, firme i cos tam jeszcze. Ja po tych ludziach nie widze bogactwa, nawet bym powiedziala, ze zyja duzo skromniej niz nie jedna polska rodzina ... Dzieci tutaj nie obsypuje sie prezentami, nie sa tak holubione jak w PL. Widze, ze tez tutaj sa problemy wychowawcze, ale panuje spora dyscyplina i nie nianczy sie tak dzieci, nie rozpieszcza. Nie znam tez zadnej rodziny, gdzie dziecko powyzej 20 roku zycia mieszkaloby z rodzicami. Moj maz mieszkal do 22 roku zycia z rodzicami, dopoki studiowal i powiedzial, ze matka go doslownie wyrzucila z domu gdy tylko skonczyl nauke. /przypuszczam, ze by juz go wczesniej wyrzucila, ale widocznie takie prawo bylo badz jest/.

Z pewnoscia ciezko jest wejsc nam w Twoja skore, bo Ty wiesz co z nim przeszlas i do czego jest zdolny. Jesli moge cos poradzic, to oddalenie sie od niego...emocjonalne..Moze stopniowe. On sie nie oddali, jest mu dobrze, wiec dlaczego mialby?! Ty potrzebujesz sposobu, a nie on.

Yuratka chyba nie masz wyjśćia, i musisz załatwić to sądowne wymeldowanie, zmienić zamki, i go po prostu wykopać ze swojego życia. Jest takie powiedzenie : odwaga nie zawsze oznacza pozostanie, czasem jest to mądrość odejścia.

On Ciebie pociąga na dno razem z sobą. Współczuję Ci, bo pamiętam już dawno temu o tym tu pisałaś przy okazji tematu o dopalaczach, a widzę, że to never ending story, a nie epizod w życiu.

I właśnie myślę, że co innego jak dzieciak próbuje, wpadnie w złe towarzystwo, ale po jakimś czasie zmądrzeje, a co innego, jak mu tak wygodnie. On taką drogę życia wybrał. Nie docenia, tego, co dla niego poświęciłaś, i nie doceni tak naprawdę nigdy. Dlatego nie warto się już katować i dla niego poświęcać.

Musisz po prostu zacisnąć wargi i przyznać przed samą sobą, że zrobiłaś wszystko, i więcej już nie zrobisz. I bez skrupułów go z tego życia wykopać. Przecież nikt nie każe Ci przestać go kochać, pewnie będziesz to przeżywać do końca życia, co się z nim dzieje, etc. bo jesteś jego matką. Ale on nie może już mieć wpływu na Twoje życie.

cancri napisał(a):

Yuratka chyba nie masz wyjśćia, i musisz załatwić to sądowne wymeldowanie, zmienić zamki, i go po prostu wykopać ze swojego życia. Jest takie powiedzenie : odwaga nie zawsze oznacza pozostanie, czasem jest to mądrość odejścia.On Ciebie pociąga na dno razem z sobą. Współczuję Ci, bo pamiętam już dawno temu o tym tu pisałaś przy okazji tematu o dopalaczach, a widzę, że to never ending story, a nie epizod w życiu.I właśnie myślę, że co innego jak dzieciak próbuje, wpadnie w złe towarzystwo, ale po jakimś czasie zmądrzeje, a co innego, jak mu tak wygodnie. On taką drogę życia wybrał. Nie docenia, tego, co dla niego poświęciłaś, i nie doceni tak naprawdę nigdy. Dlatego nie warto się już katować i dla niego poświęcać.Musisz po prostu zacisnąć wargi i przyznać przed samą sobą, że zrobiłaś wszystko, i więcej już nie zrobisz. I bez skrupułów go z tego życia wykopać. Przecież nikt nie każe Ci przestać go kochać, pewnie będziesz to przeżywać do końca życia, co się z nim dzieje, etc. bo jesteś jego matką. Ale on nie może już mieć wpływu na Twoje życie.

(puchar) Mysle podobnie.

Wyrzucenie z domu. będzie wóz albo przewóz. Masz prawo do życie, teraz wegetujesz.

Pasek wagi

keira1988 napisał(a):

Wilena przeciez to naukowo udowodnione ze np alkoholizm moze byc dziedziczny ;)Moim zdaniem sa osoby ktore po prostu maja ciagotki do uzywek i innych rzeczy a inni nie.

Wystarczy proste pytanie na google scholar zadać i dużo można na ten temat znaleźć. Genetycy setki badań przeprowadzili nad wpływem genów na ludzkie zachowania. Szybkość uzależniania się to tylko kwestia genów, bo czegóż by więcej? Ale niektórzy już niedługo za mukowiscydozę u dziecka rodziców winą obarczą. 

Twojemu synowi jest potrzebna terapia, jak wychodził z ćpania to do kogoś chodził? To że ma takie, a nie inne ciągotki jest uwarunkowane psychologicznie, alkoholizm i ćpanie jest to forma ucieczki przed problemami, to że nie udaje mu się w życiu dodatkowo pogłębia problem. Nie chce tutaj bronić syna, ale wydaję mi się, że ta pomoc Twoja opierała się głównie na ciągłym Twoim mu ględzeniu, a nie profesjonalna pomoc, który by naprostował "błędy poznawcze". Twój syn nie jest w ogóle odporny na krytykę, stąd ciągłe zmiany pracy, może jak był młodszy był ciągle krytykowany? W każdym razie jego pewność siebie jest 0. Tobie polecę ten filmik do obejrzenia, jest tam opcja napisów polskich https://www.ted.com/talks/brene_brown_listening_to...

z książek "zmień swój mózg zmień swoje życie", jak na swój tytuł zawiera bardzo fajne i konkretne informacje, jak działa mózg i dlaczego zachowujemy się tak a nie inaczej, błędy poznawcze i jest masa ćwiczeń.

Co do tego co powinnaś zrobić to wesprzeć syna w chodzeniu na terapie i dać mu deadline, nie miesiąc, bo to za mało, ale ok. 3 i, że gdy mimo wszystko nie zobaczyć jakiejkolwiek poprawy z jego strony no to się wyprowadza. Ale myślę, że 3 miesiące porządnej terapii i pracy nad sobą powinny przynieść efekty.

Pasek wagi

Znam taka historię bardzo dobrze. Co podziałało? ciagle dopytywanie sie gdzie byles, co robiles, kiedy pojdziesz do pracy? wterdy pusciły mu nerwy zaczął grozić ,że sie wyprowadzi więc jego rodzice powiedzieli stanowczo zeby wynosil sie z domu skoro tak mu zle, poszedl a gdy chcial wrocic to postawili warunek ze tylko jesli znajdzie prace. Oczywiscie nie znalazł a oni go do domu konsekwentnie nie przyjmuje. 

Z narkomanami jest tak, ze jesli sie raz najmniejszy złamiesz, pokażesz słabość to ograbią cię, wykorzystają i wyssają z ciebie wszystko bez żadnych skrupułów. 

Pasek wagi

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.