Temat: maz mnie nie szanuje!

nie wiem juz co robic. Znam meza od 4 lat i jest coraz gorzej. Maz mnie nie szanuje. Mowi do mnie podniesionym glosem, potrafi wyzwac. Ostatnio zaczal wydawac mi polecenia. Mamy male 1,5 roczne dziecko i obecnie jestem na wychowawczym. Nie chcialabym rozwodu bo szkoda mi maluszka zeby wychowywal sie bez ojca. Ale z drugiej strony przeciez bedzie widziec ze tatus nie szanuje mamusi i bedzie robic to samo. Co zrobic w takiej sytuacji? Macie jakies rady jak zmienic postepowanie meza?

szyneczka80 napisał(a):

on jak ma zostac z dzieckiem to wiezie je zaraz do tesciowej
- a tesciowa wie jaka sytuacja jest u was, pewnie jest za synem a nie za toba? moze chociaz sprobuj z ta lista? moze zaproponuj, ze ty bardzo chetnie pojdziesz do pracy tylko ze przedszkole to tyle i tyle kosztuje i jak ty pojdziesz do pracy to on czesc obowiazkow domowych bedzie musial wziac bo ty juz nie bedziesz miala tyle czasu  a samo sie nie zrobi? Ja tak swojego musialm troche ustawic - sam wybral czynnosic ktore ma robic i ja sie tego nie tykam (tu trzeba byc konsekwentym), a jak siee czepi ze czegos nie zrobialam to odpowiadam "a ty juz swoje zrobiles?", a jak zrobie swoje a nieodkurzone ponad tydzien to wtedy mu "wypominam".

Tak jak dziewczyny pisza, pozwolilas mu sie panoszyc, musisz sie postawic i albo sie dogadacie albo rozwod i nie patrz na rodzicow - to twoje zycie.

No, ten taki jego opór też jest w sumie dośc typowy, dla człowieka, który czuje się niepewnie i jego działa podszyte są strachem. Tylko to mężczyzna, on się do słabości łatwo nie przyzna, a juz w obliczu zarzutów to zupełnie niemożliwe. Trzeba go podejść inteligentnie, żeby myślał, że sam wpadł na ten pomysł, że jest panem sytuacji, ale bez wbudzania poczucia winy. No i tu niestety żadne konkretne rady i sposoby, jako że nikt z nas Twojego męża nie zna, nie będą skuteczne, chyba że szczęście Ci dopisze. Po prostu potrzeba Ci siły, żeby samej tym pokierować. 

szyneczka80 napisał(a):

mnie niestety maz uderzyl.... Wynioslam sie wtedy z maluszkiem do rodzicow. Tylko ze moi rodzice go usprawiedliwiaja bo wierza ze slub na cale zycie wiaze. Zreszta oni nie znaja jego prawdziwej twarzy.  Wg nich najwazniejsze ze nie pije. Namowili mnie do powrotu

Twój facet jest zerem. Albo nawet mniej niż zerem. A rodzice niestety nie są lepsi - zamiast wesprzeć córkę, wpychają cię z powrotem w domowe piekło, a jedynym argumentem jest to, że ''nie pije''. Czyli co, może cię prać, olewać, wyzywać, ale najważniejsze że nie pije? Nie daj się takiemu myśleniu!

Wiesz, moi rodzice też mieli moment, że się dużo kłócili. Byłam dzieckiem, nie wiem ile to trwało: może rok, może miesiąc, dość że te kłótnie były bardzo częste i bardzo głośne. Później się to uspokoiło, są bardzo zgodnym małżeństwem. Ale ja do dzisiaj - dobre 15 lat później - kulę się w sobie kiedy ktoś w mojej obecności podnosi głos. Nawet jeśli są to obcy ludzie kłócący się na ulicy - ja się stresuję. Nie rób tego swojemu dziecku. Zaciśnij zęby, odejdź od niego, bo nic dobrego cię przy nim nie czeka. Za rok będziesz inną kobietą i będziesz się zastanawiać, co ty tyle czasu robiłaś z tym dupkiem.

Pasek wagi

Masz takie traktowanie na jakie sobie pozwalasz. Pozwalasz się traktować jak szmata to mąż Cię traktuje jak szmatę, proste. Niektórzy nie potrzebują żeby inni wyznaczali im granice, mają swoje własne i swój własny rozum/kręgosłup moralny, dzięki któremu wiedzą że bliskie osoby trzeba traktować z szacunkiem. Inni tego nie mają, więc traktują niby bliskie osoby na tyle źle na ile źle się one pozwalają traktować. Takie sprawdzanie jak daleko mogą przesunąć granicę, czy to będą kąśliwe komentarze, ubliżanie, wyzwiska, podcinanie skrzydeł, czy wprost fizyczna przemoc i bicie. Moim zdaniem w ogóle z takimi ludźmi nie warto się w jakikolwiek sposób zadawać, tym bardziej wiązać. Ale jeżeli ktoś już ma zacięcie masochisty/Matki Teresy to powinien mieć chociaż świadomość, że jak raz pozwoli sobie przesunąć granicę to wywoła lawinę i tego już się nie będzie dało odwrócić. Właśnie dlatego, że ta druga osoba nie szanuje. 

beautyinme napisał(a):

Matylda111 napisał(a):

Camorrra napisał(a):

szyneczka80 napisał(a):

ja niestety nie mam wsparcia. Przyjaciele dawno gdzies sie porozchodzili, rodzina nie uznaje rozwodow. Tak, wiem ze jestem slaba. Moze jakies proszki zaczne lykac. 
Jesteś słaba i do tego żałosna.  Idź do jakiegoś specjalisty zanim zrobisz krzywdę sobie i dziecku.
Może Autorka i jest słaba, ale szuka pomocy. A nazywanie jej żałosną świadczy o tobie jak najgorzej. To nie sztuka wyżywać się nad słabszymi psychicznie. Zastanów się nad sobą.
Popieram! To przykre jak ludzie uwielbiają kopać leżącego...

Niestety, ale tak jest - przykre ale prawdziwe. Wiem, bo też tak miałam. I wiem, że głaskanie po główce nic nie da. Czego dowodem jest kilka stron wątku, a dziewczyna zamiast wyciągać konstruktywne wnioski pisze o psychotropach, czyli nadal ma odruch konia. Nadal  ucieka, zamiast mierzyć się z problemem. Przeczytaj książkę "Moje dwie głowy". I zamiast po psychotropy, pójdź na terapię, gdzie będziesz pracować nad sobą i wzmacniać się psychicznie. To wymaga pracy, wręcz orki na ugorze, jest trudne, ciężkie i bolesne, czasem nawet bardzo. Ale warto.

a ja nie rozumiem takiego myślenia - nie odejdę/ nie rozwiodę się bo szkoda mi dziecka..... to lepiej żyć z człowiekiem który nie szanuje lub bije/pije/ćpa? i stracić najlepsze lata życia, obudzić się na starość z myślą że jednak trzeba było odejść. 

pogadaj z mężem, niech powie wprost o co mu chodzi. jak chce to się zmięcie, ty do pracy od wychowuje dziecko, zobaczy jaka to harówka

Pasek wagi

zeby cos zmienic to trzeba miec sile psychiczna. Czy jest cos zlego w tym ze chce leczyc depresje lekami? Odbieram to jakby antydepresanty to bylo zlo? Poza tym to nie jest tak ze on ciagle wrzeszczy, potrafi byc tez mily. Dlatego ciezko jest mi skreslac 4 lata zwiazku. Poza tym nie naleze do ludzi ktorzy jak cos jest nie tak to zabieraja manatki i tyle. Chcialam powalczyc o nas. Myslalam ze ktoras z was tez tak miala i sobie z tym poradzila.

to on uderzając  cię skreślił 4 lata związku. będziesz walczyć o was? a panisko co w tym czasie będzie robiło? na terapię nie chce iść, więc jakąkolwiek walkę ma w dupie. potrafi być miły? to fajnie, ale ty nie masz dwóch mężów, to nadal jest jeden i ten sam facet.  

Pasek wagi

nie rób krzywdy swojemu dziecku... mówię z autopsji. ja do tej pory nie mogę do końca przebaczyć mojej mamie, ze pozwoliłam nam żyć w takich męczarniach. 

szyneczka80 napisał(a):

zeby cos zmienic to trzeba miec sile psychiczna. Czy jest cos zlego w tym ze chce leczyc depresje lekami? Odbieram to jakby antydepresanty to bylo zlo? Poza tym to nie jest tak ze on ciagle wrzeszczy, potrafi byc tez mily. Dlatego ciezko jest mi skreslac 4 lata zwiazku. Poza tym nie naleze do ludzi ktorzy jak cos jest nie tak to zabieraja manatki i tyle. Chcialam powalczyc o nas. Myslalam ze ktoras z was tez tak miala i sobie z tym poradzila.

Nie znam się na chorobach psychicznych, więc mam nadzieję, że to lekarz Ci zdiagnozował tę depresję, a nie Ty sama, bo pomyłka między permanentnym stresem, który jest faktycznie strasznie destrukcyjny, a depresją będzie Cię drogo kosztować. Ja po prostu mam wrażenie, że uważasz, że jak łykniesz tabletkę to staniesz się nagle silną kobietą, a to tak raczej nie działa, bo nie takie ma być działanie tych leków. 

Poza tym chcesz walczyć o kogoś kto ma Ciebie w dooopie? O faceta, który dał Ci na piśmie (!!!!), że Cię więcej nie uderzy?!?!?!? O związek, który rozwala Twoje 1,5 roczne dziecko, które trzęsie się i kuli już ze strachu? Weź laska się zastanów nad sobą! 

Ty się boisz samotności, tego co ludzie powiedzą, że rodzice się wkurzą, bo przecież on nie pije, a tylko se pokrzyczy i Cię uderzy, ale kto by się tym przejmował. I żadne psychotropy Ci nie pomogą przestać być taką strachliwą i nieszanującą się babką, w tym może pomóc tylko praca nad sobą właśnie na terapii. Tak czy siak, to Twoje życie i Ty o nim decydujesz. Życzę dużo siły i trafnych decyzji.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.